[LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Rozplącz swoją wyobraźnię. Zagość w świecie stworzonym przez fanów lub do nich dołącz.

Moderator: SPIDIvonMARDER

Demites
Bełkotliwiec
Posty: 25
Rejestracja: 23 kwietnia 2008, 21:16

[LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: Demites »

Tutaj będę zamieszczał moje opowiadania w realiach serii Thief 8-)

Pierwsze opowiadanie opowiada o skoku Garretta. Nie znam specjalnie lokacji Thief i dlatego akcja będzie rozgrywała się w jednej z niewielu, jakie znam - miasto z Thief : Deadly Shadows. A przedstawiać będzie jeden ze "skoków" Garretta.





ROZDZIAŁ 1 : DZIWNY CZŁOWIEK


Garrett otworzył oczy. Zobaczył nad sobą kamienny sufit. Ten sam, który widział codziennie. Czuł, że leżał na pryczy. Tej samej, na której leżał codziennie. Niewygodnej, twardej, z podziurawionym kocem. Miał obolałe plecy i zaspane jedno z oczu - drugie było zaś mechaniczne, więc nigdy nie mogło być zaspane. Usiadł na łóżku, masując plecy bolące po kolejnej przespanej na niewygodnej pryczy nocy. Ziewnął, po czym dźwignął się na nogi. Przeszedł przez swoje mieszkanie aż do jednego z kątów domu - najbardziej zakurzonego i pokrytego w cieniu. Wszedł do kąta i wyciągnął z niego ciężki, dębowy kufer, dotąd niewidoczny w cieniu. Odgarnął wieko kufra ostrożnie, jakby już nawet w swoim domu bał się strażników. Był to odruch, wyrobiony przez ciche otwieranie kufrów ofiar, jakie okradał. Z kufra wyciągnął skórzaną torbę. Z trudem ją dźwigając podszedł do stołu i położył ją z ulgą na nim. Otworzył torbę i wyjął z niej najpierw niezbyt wielkich rozmiarów pałkę, po czym umocował ją do pasa. Ukrył ją w fałdach czarnego ubrania. Później wyciągnął z torby błyszczący sztylet o krótkim ostrzu. Zrobił z nim to samo, co z pałką. Potem wyciągnął krótki, dębowy łuk i skórzany kołczan z sześcioma przegrodami - w jednej były ostre, zwykłe strzały, w drugiej strzały z końcami owiniętymi w namoczone lodowatą wodą szmatki, w trzeciej strzały z mnóstwem podoczepianego mchu na grocie, w czwartej strzały z dziwnym mechanizmem : na pierwszy rzut oka nie wiedziało się, do czego on służy. Garrett zastanowił się przez chwilę, po czym wziął sam kołczan, bez łuku. Przyczepił go do pasa i skrzętnie ukrył w ubraniu, jak i pałkę i sztylet. Łuk włożył z powrotem do torby, którą wcisnął do kufra. Sam kufer zaś odłożył na swoje miejsce - do zakurzonego i zacienionego kąta. Naciągnął na głowę czarny kaptur. Znów poczuł na głowie ten sam materiał : kaptur ten nosił niemal codziennie. Szybkim krokiem podszedł do drzwi. Otworzył je powoli. Wychodząc, rozglądał się na prawo i na lewo, mierząc mechanicznym okiem długi korytarz, na jakim się znalazł. Zamknął za sobą drzwi i pobiegł kamiennym korytarzem. Przebiegał obok innych drewnianych drzwi, wyglądających tak samo jak drzwi do jego własnego domu. Dotarł do jakichś większych i bardziej wypolerowanych niż inne w tej kamienicy drzwi. Schwycił mosiężną klamkę prawą ręką i otworzył powoli drzwi. Wyszedł na zatłoczone miasto. Tu i ówdzie kręcili się mieszkańcy, rozmawiając ze sobą wesoło i nie zwracając specjalnej uwagi na Garretta. Nagle Garrett zauważył kogoś, kto wyróżniał się spośród tłumu mieszkańców. Rozpoznał pancerz i znak na nim. U boku ten ktoś miał miecz o szerokim ostrzu, co podkreślało, kim jest...
-Szlag by tych strażników - warknął pod nosem Garrett, rozglądając się za jakimś cieniem lub ciemnym pomieszczeniem do szybkiego ukrycia się.
Pierwsze, co odnalazł bystrym wzrokiem, to był cień przy ścianie magazynu. Pochylił się i zaczął się powoli skradać ku tej ścianie. Strażnik rozglądał się na wszystkie strony, co nieco niepokoiło Garretta. Przyspieszył. Gdy już był przy ścianie magazynu, szybko do niej przyległ. Załatwione, pomyślał. Teraz on widział wszystkich, ale nikt jego. Taka sytuacja najbardziej mu pasowała. Zamierzał tu pozostać aż do odejścia strażnika. Wyglądało jednak na to, że strażnik nie zamierza opuszczać tego miejsca. Ciągle rozglądał się czujnie, trzymając dłoń na rękojeści miecza. Garrett wiedział, że prędzej, czy później któryś mieszczan zobaczy go przyciśniętego tak do zaciemnionej ściany i zacznie coś podejrzewać, a tym gorzej może być to strażnik. Tak to jest, jak się jest złodziejem, wychodząc kupić wyposażenie, naraża się na utratę życia - pomyślał Garrett, patrząc z nienawiścią na strażnika. Obejrzał się w prawo. Cień biegł jeszcze kawałek i kończył się za rogiem magazynu, gdzie zobaczyć go mógł już każdy. Nie miał jednak innego wyjścia, jak wychylić się i rozejrzeć, nie mógł tu stać cały dzień, zwłaszcza, że ryzyko, że strażnik go zobaczy, rosło z minuty na minutę. Zaczął więc powoli przesuwać się w prawą stronę, nie odrywając się od ściany. W końcu dotarł do rogu i wychylił ostrożnie głowę. Za rogiem było trochę mniej mieszczan i stał tam strażnik - także zwrócony twarzą akurat w stronę, gdzie Garrett się ukrywał. Garrett poczuł, jak irytująco wolno kropelka potu spływała mu po twarzy. Jestem w pułapce, pomyślał. Nie wiedział, dlaczego tak się stało : wielokrotnie robił bardziej ryzykowne rzeczy i nie dawał się wprowadzić w tak krytyczną sytuację. Nagle poczuł na swoim ramieniu czyjąś rękę. Natychmiast się odwrócił, gotów do ucieczki, gdyby to był strażnik. Jednak nie był. Był to jakiś gruby człowiek w brudnym kubraku i skórzanych spodniach. Miał parę blizn na opuchniętej twarzy. Nie wyglądał porządnie.
-Za mną, Garrett! - powiedział głośno i śmiało, jakby wokół nie było bandy strażników ścigających złodzieja o właśnie tym imieniu.
Nie to jednak zdumiało najbardziej Garretta. Skąd ten człowiek zna moje imię? , pomyślał. Przyszło mu na myśl, że być może jest to szpieg strażników, którzy jego imię znają jak najbardziej - jednak był teraz w tak krytycznej sytuacji, że postanowił się słuchać tego człowieka, kimkolwiek był. Nie wiadomo dlaczego, ale widział w nim pewną nadzieję ucieczki z tego otoczonego strażnikami miejsca.
-Ruszaj się! - ryknął grubym głosem, znikając za rogiem.
Garrett pobiegł za nim. Biegli brzegiem jasno oświetlonej ściany magazynu. Za jasno oświetlonej. Po chwili usłyszeli krzyki strażników.
-Szybciej, cholera! Chyba że Ci śpieszno do brukowych ciemnic! - pogonił go człowiek.
Garrett przyspieszył. Spocony, słyszał za sobą wrogie krzyki strażników i kroki ich głośnych butów. Po chwili człowiek zniknął za kolejnym rogiem. Garrett leciał z nim prawie krok w krok. Mieli przed sobą z jednej strony wyłożoną kamieniami drogę, a z drugiej wysoki płot. Człowiek podbiegł do płotu i zaczął się wspinać. Garrett miał kolejny powód do zdumienia : człowiek był stary i gruby, a wspinał się zręcznie i szybko.
-Za mną! Przez płot! Szybko! - usłyszał gruby głos zza płotu.
Nie zastanawiając się nad niczym, rzucił się na płot i zaczął wspinać. Nie miał z tym problemów, wspinał się już po wyższych i bardziej śliskich powierzchniach. Z dołu słyszał bluzgi strażników, a zza płotu stale poganiający go głos dziwnego człowieka. Wreszcie dotarł na szczyt płotu i zaskoczył z niego, nie patrząc nawet na powierzchnię, na której zaraz miał wylądować. I wylądował. Powierzchnia okazała się miękką, zieloną trawą.
-Szybciej! - usłyszał ponownie od człowieka.
Wstał i czym prędzej pobiegł za nim, słysząc z dala głos jednego ze strażników :
-Obejdziemy ten płot! Do środka też jest brama!
Nie zwrócił na to uwagi i biegł dalej. Biegli trawą, mając przed sobą tylko jakieś puste, porozwalane skrzynie i popękane worki. Garrett jeszcze nigdy tu nie był. Po chwili człowiek podbiegł do jednej z rozwalonych skrzyń i zaczął podnosić jej pozostałości. Co mu odbiło? , zapytał sam siebie w myśli Garrett.
-Nie stój tam jak słup soli! Chodźże tu! - krzyknął człowiek.
Garretta trochę już irytowało poganianie go co chwila, ale posłusznie podbiegł do człowieka, który już wyciągnął połamaną skrzynię z ziemi. Garrett zdumiał się po raz kolejny : pod skrzynią był tunel, biegnący skosem w głąb podziemia. Stał z otwartym szeroko normalnym okiem i spodziewał się po chwili usłyszeć znowu poganiający głos dziwaka, który wyciągnął go prawdopodobnie już z krytycznej sytuacji, w jakiej się znalazł, ale tym razem człowiek ten nie użył słów, lecz czynów, popychając Garretta do tunelu, aż ten przewrócił się i wpadł do niego przewrócony na plecy. Kątem oka zobaczył, jak człowiek pospiesznie skacze za nim i ostatnim ruchem przed opadem w tunel z powrotem przykrywa skrzynią tajemnicze przejście. Garrett leciał w dół : przewracało mu się w głowie, tunel stawał się coraz węższy i obijał się o jego ściany. Przed sobą widział tylko dalsze dziesiątki metrów ciemnego tunelu. W końcu, po około pięciu minutach okropnie obolałej z powodu ciągłego obijania się o ściany tunelu jazdy, zaczął spadać i wylądował na twardej powierzchni. Nie miał prawie siły ruszyć obolałym okropnie ciałem, a za nim usłyszał huk. Widocznie człowiek też już tu spadł. Usłyszał jęk tego samego człowieka. Z trudem odwrócił głowę w stronę, z której dochodziły te dźwięki. Zauważył tam człowieka, który już otrzepywał się z ziemi. Garrett podniósł się ostatnimi siłami na nogi, po czym rozejrzał się po miejscu, gdzie się znalazł. Było to coś w rodzaju podziemnej komnaty. W jej rogu stał stół ze stołkiem przysuniętym do niego, oprócz tego w komnacie było łóżko z podziurawionym trochę kocem i zakurzony kufer, zamknięty na mosiężny zamek.


To dopiero 1 rozdział :-D Co się dalej stanie, opiszę oczywiście w kolejnych rozdziałach ;-)
Zapraszam do oceny.
Ostatnio zmieniony 05 lutego 2009, 21:00 przez Demites, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Trochę ciężko ocenić na podstawie tego krótkiego fragmentu, zwłaszcza, że fabuła jak sądze jeszcze się nie rozwinęła do końca.

Tyle mogę powiedzieć dotychczas:
Całość zapowiada się interesująco, masz potencjał i pomysły :ok
Bardzo poprawne ortograficznie-interpunkcyjnie :ok
Trochę dużo powtórzeń. :dobani
Garrett bez łuku? Osobiście mam nadzieję, że fabuła to wyjaśni, bo to trochę nie w stylu Złodzieja.
Tak naprawdę największą wadą, jest objętość tekstu. Na Twoim miejscu bym napisał całe opowiadanie, a potem zamieścił :P
Jednak czekam z niecierpliwością, co będzie dalej, bo jest naprawdę interesująco. :ok :arrow:
Obrazek
Demites
Bełkotliwiec
Posty: 25
Rejestracja: 23 kwietnia 2008, 21:16

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: Demites »

SPIDIvonMARDER pisze:Garrett bez łuku? Osobiście mam nadzieję, że fabuła to wyjaśni, bo to trochę nie w stylu Złodzieja.
Łuku nie wziął, bo on szedł tylko kupić strzały :P dlatego wziął kołczan. Miecz i pałkę wziął na wszelki wypadek. Nie miał zamiaru używać strzał ; ]
Łucznik
Arcykapłan
Posty: 1305
Rejestracja: 21 października 2006, 19:15

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: Łucznik »

Moja pierwsza reakcja przed czytaniem: no kur*a tak dużo :? a po czytaniu : no kur*a tak kończyć w takim momencie :/
wniosek jeden: opowiadanie wciąga, i to bardzo
Awatar użytkownika
marecki
Kurszok
Posty: 635
Rejestracja: 13 września 2005, 15:59
Lokalizacja: Wólka Kozodawska

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: marecki »

Zamiast zakładać nowy temat, może lepiej przyłącz się do pewnego starego i przymierającego głodem wątku, któremu przyda się zastrzyk świeżej krwi: http://www.thief-forum.pl/viewtop ... &start=325

Dlaczego tylko pierwszy rozdział? Wrzuć całość jako załącznik (chyba że ciąg dalszy dopiero w fazie realizacji).
SPIDIvonMARDER pisze:Trochę dużo powtórzeń.
To fakt.

To czyste czepialstwo, ale wydawało mi się, że część strzał, których używa Garrett, jest tak jakby magiczna (e.g. nie mokre szmatki, a kryształy wodne), ale mogę się mylić.
Śmiesznie to trochę wygląda, kiedy nasz złodziej ledwo co wychodzi sobie z domu i natychmiast musi się chować przed strażnikami. Mocno zajeżdża tu samą grą.
Poza tym chętnie poczytałbym ciąg dalszy.
Nothing is exactly as it seems, nor is it otherwise
Demites
Bełkotliwiec
Posty: 25
Rejestracja: 23 kwietnia 2008, 21:16

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: Demites »

marecki pisze:Śmiesznie to trochę wygląda, kiedy nasz złodziej ledwo co wychodzi sobie z domu i natychmiast musi się chować przed strażnikami.
Pamiętaj, to dopiero pierwszy rozdział. W kolejnych będziesz miał czarno na białym, dlaczego tego dnia akurat Garrett został tak osaczony przez strażników.

A drugi rozdział już napisany :

ROZDZIAŁ 2 : KUSZĄCA PROPOZYCJA

Garrett, nie tyle nawet obolały po szalonej jeździe tunelem, co zdumiony, starał się uspokoić gonitwę myśli w swojej głowie, myśli, które obijały się po niej bezlitośnie wskutek ostatnich zdumiewających wydarzeń, następujących jedno po drugim : najpierw natychmiastowe po wyjściu z domu osaczenie przez strażników, co nie zdarzyło mu się jeszcze nigdy, potem ratunek przyniesiony przez nieznanego człowieka, następnie fakt, że ten człowiek nie wiadomo skąd zna jego imię, a na koniec odkrycie tajemniczego tunelu prowadzącego prawdopodobnie do jakiejś podziemnej kryjówki. Czuł zimny pot na swoim kapturze naciągniętym na głowę. Był cały spocony i zdyszany. Wiele razy uciekał przed strażnikami, lecz żadna ucieczka nie była tak emocjonująca, jak ta. Spojrzał na człowieka. Mimo, że był on już na pierwszy rzut oka starszy od niego o około 10 lat, wyglądał na dużo mniej zmęczonego. Człowiek podszedł do stołu i oparł się o niego, ciągle dysząc. Garrett nareszcie miał okazję zapytać go o pytania, na które odpowiedzi chciał poznać jak najszybciej. Najpierw zapytał :
-Skąd... Skąd Ty znasz moje imię?
-Ja... - człowiek wpatrywał się spokojnie w podłogę. - ...mam na imię Dedarian. - dokończył, jakby w ogóle nie usłyszał pytania zadanego przez Garretta.
-Zadałem pytanie : skąd znasz moje imię? - powtórzył z naciskiem pytanie nasz złodziej.
-Mam swoje źródła - rzekł cicho i jakby wymijająco Dedarian : wręcz wyraźnie było widać, że nie chce rozmawiać na ten temat.
Garrett jednak nie lubił obijania w bawełnę, więc zapytał bez wahania :
-Jakie źródła?
-Dowiesz się w swoim czasie - odrzekł po chwili zastanowienia nieznajomy.
Złodziej zrozumiał, że nic więcej z niego na ten temat raczej nie wydobędzie, więc zadał kolejne dręczące go pytanie :
-Dlaczego mnie stamtąd wyciągnąłeś?
Garrett raczej nie był przyzwyczajony do pomocy, zwłaszcza ze strony osób postronnych, więc był zdumiony ratunkiem ze strony nieznajomego. Dedarian znów zastanowił się chwilkę i odpowiedział :
-W moim poważaniu złodziej może raz pomóc złodziejowi... Zwłaszcza jeśli ten drugi jest znanym wśród nich Garrettem, mistrzem złodziei.
"Mistrz złodziei" omal się nie zakrztusił. Obrzucił spojrzeniem jeszcze raz Dedariana. Gruby brzuch, tłusta, opuchnięta twarz, ubranie jak u jakiegoś starego karczmarza... On złodziejem?!
-Jesteś... złodziejem? - wybąkał Garret. - Wyglądasz mi raczej na jakiegoś tłustego miastoluda...
Tajemniczy człowiek wcale nie obraził się na takową wypowiedź złodzieja : wręcz przeciwnie, uśmiechnął się lekko i odrzekł :
-Racja, nie jestem w najlepszej formie... Ale gdybym ciągle nie kradł, nie miał bym nawet na to łóżko - pokazał ręką łóżko z podziurawionym kocem. - Poza tym, myślisz, że gdybym był zwykłym miastoludem, krył bym się w podziemiach?
-Jesteś... ścigany? - zdumiał się po raz kolejny Garrett.
-Tak, nie widziałeś nigdy listu gończego z moim wizerunkiem? - zarechotał.
-Przestałem na nie zwracać uwagi, odkąd na każdym, który zobaczyłem, była moja twarz - odparował ponuro nasz złodziej.
Dedarian po raz kolejny zarechotał.
-Ale jestem ścigany. Za kradzież sakwy jakiemuś bogatemu szlachcicowi. Bogatemu... i przygłupiemu - zaśmiał się ponownie. - Przyłapano mnie; natychmiast uciekłem... No i udało mi się, ale zaczęli mnie ścigać na bardzo wysoką miarę. Nie, nie myśl, że sam wykopałem ten tunel, ja tylko go odkryłem : widocznie dzieło jakiejś większej grupy złodziejów... Gdy zjechałem nim w dół, było tu pusto. To, co tu mam, jest załatwione oczywiście potajemnie z czarnego rynku. Poszukiwanemu złodziejowi sprzeda coś tylko złodziej, sam zresztą dobrze o tym wiesz.
-Wiem... - wydukał Garrett.
-Później znalazł ten tunel jeszcze jeden złodziej, popełnił podobne przestępstwo, co ja, biedak, pozwoliłem mu tu zamieszkać. Na imię mu Gergran. Teraz wyszedł z tunelu, żeby kupić jakieś piwo... Jak chodzi o alkohol, nigdy się niczego nie boi. Dobra, ale dosyć obijania w bawełnę! - nagle Dedarian przestał się opierać o stół i stanął normalnie przed Garrettem. - Ściągnąłem Cię tutaj nie tylko, by pomóc Ci uciec przed strażnikami. Także dlatego, by zaproponować Ci uczestnictwo w pewnej akcji złodziejskiej... - uśmiechnął się tajemniczo.
Złodziej dziwnie się poczuł : zawsze robił akcje sam, bez niczyjej pomocy, teraz zaś otrzymał propozycję pomagania w jakiejś akcji...
-Co z tego będę miał? - zapytał o pierwszy szczegół, jaki mu przyszedł do głowy.
-Wiedziałem, że o to pierw zapytasz - rzekł ze śmiechem Dedarian. - Oczywiście, całą połowę łupu.
-A jakieś szczegóły...?
-Akcję, tego na pewno nie trzeba Ci mówić, odbędziemy w nocy... Chcę okraść paru szlachciców, a Gergran zdradził mi, że podczas ostatniego wypadu do Berty Szmuglerki zaobserwował trzy domy szlachciców przy sobie. Reszty się na pewno domyślasz, komu ja tu będę tłumaczył, jak się kradnie - zarechotał.
W tej samej chwili rozległ się głos dobiegający ze wnętrza tunelu :
-Znowu gadasz sam ze sobą, Dedarian, czy co?!
Garrett o mało nie przewrócił się jak długi, gdy usłyszał ten głos. Był to głos gburowaty, który wielokrotnie słyszał u Strażników. Wtedy powoli zaczął sobie uświadamiać, że cała sytuacja to może być pułapka, Dedarian zaś może być oszustem i szpiegiem Strażników, a schodzący tu człowiek może być właśnie Strażnikiem; jego ciało mimowolnie zadrżało, a czoło znów zabłysnęło potem.
Łucznik
Arcykapłan
Posty: 1305
Rejestracja: 21 października 2006, 19:15

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: Łucznik »

masz umiejętność hamskiego kończenia w ciekawych momętach :))

Super, jedno zdanie i dwa błędy ortograficzne. [maeglin]
Ostatnio zmieniony 26 kwietnia 2008, 23:30 przez Łucznik, łącznie zmieniany 1 raz.
Demites
Bełkotliwiec
Posty: 25
Rejestracja: 23 kwietnia 2008, 21:16

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: Demites »

Łucznik pisze:masz umiejętność hamskiego kończenia w ciekawych momętach :))
Robię to specjalnie :)) 8-)

Jak możesz to oceń :P
Łucznik
Arcykapłan
Posty: 1305
Rejestracja: 21 października 2006, 19:15

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: Łucznik »

6 na 6
Awatar użytkownika
Mjodek
Poganin
Posty: 707
Rejestracja: 12 kwietnia 2008, 16:25
Lokalizacja: Zadupie

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: Mjodek »

przeczytałem oba i poza paroma powtórzeniami pod koniec pierwszego rozdziału nie mam żadnych tzw. wątów ;p

historia zapowiada się bardzo ciekawie, czekam na ciąg dalszy :D


"You have talent, lad ... " :D
Awatar użytkownika
Edversion
Arcykapłan
Posty: 1405
Rejestracja: 21 sierpnia 2006, 10:19
Lokalizacja: Zabrze

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: Edversion »

Czytanko bardzo przyzwoite, chociaż jak to już powiedziano za dużo w nim powtórzeń, i to takich co się mocno rzucają w oczy. Opisy, wszystko ładnie.. aż poczułem się w tym thiefowskim, klimacie, którego nie odczułem już od dawna. ;)

Czekam na ciąg dalszy.
Łucznik pisze:masz umiejętność hamskiego kończenia w ciekawych momętach
Zupełnie jak w LOST'cie. :-D
Demites
Bełkotliwiec
Posty: 25
Rejestracja: 23 kwietnia 2008, 21:16

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: Demites »

Nowy rozdział napisałem :-D


ROZDZIAŁ 3 : AKCJA DOSKONAŁA?

Wyglądało na to, że potwierdziły się najgorsze obawy Garretta. Z tunelu z trudem wygramolił się człowiek w pancerzu strażnika. Naszego złodzieja sparaliżował strach. Jego kaptur stał się już całkiem mokry od potu, a ciarki przebiegały mu po plecach. Przerażonym wzrokiem patrzył na znak strażników na pancerzu człowieka. Tak, to jest pułapka... - myślał Garrett. Przybysz zagradzał teraz praktycznie wejście do tunelu, a innego wyjścia stąd nie było.
-Hę? Co to za zakapturzony?! - rzekł z oburzeniem nieznajomy. - Gościa żeś se przyprowadził? Pół miasta pewnie Was widziało! Nie wiesz, co to ostrożność!
Domniemany strażnik ściągnął z głowy hełm i rzucił go niedbale na stół. Metaliczny dźwięk rozległ się po komnacie. Teraz ukazały się czarne, tłuste włosy mężczyzny.
-Oj, Gergran, przywitał byś się chociaż... - westchnął Dedarian.
Garrett zmarszczył brwi. Wiedział, że tu coś nie tak. Przed wejściem tajemniczego gościa słyszał imię "Gergran" z ust Dedariana, jako złodziej, który zamieszkał w tym podziemnym mieszkaniu razem z nim.
Gergran otarł spocone czoło.
-Jak te szelmy mogą nosić takie żelastwo! - warknął, próbując ściągnąć z siebie zbroję. - I może byś przedstawił tego zakapturzonego?!
-Garrett, to Ci wystarczy? - zapytał ze stoickim spokojem Dedarian.
-Garret?! GARRETT?! Na bogów! - zdumiał się przybysz. - Mistrz złodziei?!
Tym razem Dedarian tylko pokiwał powoli głową.
-Cholera... Skąd on się tu wziął? Nieważne... Witaj, Garrett!
Gergran wyciągnął rękę jeszcze w stalowej rękawicy do złodzieja. Garrett poczuł ogromną ulgę : nie był to strażnik. Nie wiedział, po co założył on ten pancerz, ale wiedział, że strażnik już po rozpoznaniu go od razu zaatakowałby lub pobiegł zwołać pomoc. Czuł, jak wszelkie obawy spływają z niego razem z zimnym potem. Podał dłoń Gergranowi.
-Coś Ty taki spięty? Wyglądasz jakbyś był otoczony strażnikami - zarechotał przybysz. - Rozgość się lepiej i powiedz mi, jak się tu znalazłeś.
-Uciekłem z Dedarianem z zasadzki strażników...
-Ah, więc to z Waszego powodu tak zaostrzyli teraz poszukiwania złodziei w mieście. Szedłem właśnie tylko skubnąć piwo, bo mi w gardle zaschło - w tym momencie uśmiechnął się lekko - ale zobaczyłem, że strażników jest dziesięć razy więcej niż zwykle! Ostrożnie wróciłem tutaj, nie miałem innego wyjścia.
-Tak, Gegranie - odezwał się nagle Dedarian. - ale przerwałeś nam ważną rozmowę z Garrettem...
Po strachu, jaki przeszedł go po propozycji Dedariana, Garrett prawie o tym zapomniał.
-...więc, Garretcie, zgadzasz się?
Złodziej zaczął się zastanawiać. Trzeba było mu pamiętać, że strażnicy zwiększyli czujność po jego ucieczce z zasadzki, jednakże także o tym, że ryzykował już całe życie do tego momentu. Robił mnóstwo akcji większych i ryzykowniejszych niż ta i jakoś się z nich wyplątywał całkowicie bez szkód, a z tej mógł bardzo dużo zarobić. Wiedział dobrze, jak bogaci są tutejsi szlachcice. Na myśl o łupie, jaki trafi do jego rąk po udanej akcji, zaspokoił obawy o złapaniu go przez strażników. Podjął decyzję.
-Tak...
-A o co Wam chodzi, jak można wiedzieć? - rozległ się głos Gergrana.
-To sprawa między mną, a Garrettem - odparł nieco zirytowanym głosem Dedarian.
Gergran odwrócił się bez słowa, podszedł do łóżka i zwalił się na nie całym ciałem, mrucząc coś pod nosem.
-Doskonale - ucieszył się Dedarian, nie zwracając uwagi na oburzenie współlokatora. - Masz ze sobą wyposażenie, jakiego używasz przy akcjach, Garretcie?
Złodziej przypomniał sobie, co wziął z domu, wychodząc. Była to pałka, sztylet i kołczan - pełen strzał, ale bez łuku.
-Nie całe - wypalił Garrett. - Mam pałkę, sztylet i sam kołczan, bez łuku i nie mam reszty wyposażenia.
-Cóż, mam tu jeden łuk. Nie jest to cudo, ale na jedną akcję na pewno się przyda. Poczekaj... - Dedarian podszedł powolnym krokiem do łóżka i nie zwracając na ponowne oburzenie Gergrana, włożył od nie rękę i wyciągnął podłóżne, drewniane pudełko. Otworzył je i wyciągnął z niego krótki, wyglądający na lekki, łuk. Podał go Garretowi. - Może być?
Złodziej obejrzał uważnie łuk. Tak naprawdę wiele od jego łuku się nie różnił : był tak samo mały, czarny, niezauważalny w cieniu i, sądząc po wyglądzie, cichy, że mógł przez jedną akcję zastępować jego jedyny łuk.
-Jest dobry.
-To dobrze. Niestety bez reszty wyposażenia będziesz musiał sobie poradzić, już dawno je wyczerpałem, a wypady na kupno na czarnym rynku nie są rozsądne przy takiej obecnie czujności strażników.
-Rozumiem... Kiedy rozpoczniemy akcję?
-Dziś około północy. Nie ma co zwlekać. Ponieważ uciekaliśmy drogą, przy której mieszka raczej sama biedota, tam teraz zapewne stoi większość strażników, my zaś mamy okraść szlachciców, których ochrona teraz została trochę zwolniona... A jeśli będziemy zwlekać, strażnicy znowu zdążą zaostrzyć ochronę przy domach szlachciców.
-Dobra...
Garrett umilkł, przyglądając się łukowi, świadom, że jeszcze dzisiejszej nocy będzie to jego najbardziej zaufana broń prócz pałki...
Łucznik
Arcykapłan
Posty: 1305
Rejestracja: 21 października 2006, 19:15

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: Łucznik »

Demites pisze:zedłem właśnie tylko skubnąć piwo, bo mi w gardle zaschło - w tym momencie uśmiechnął się lekko - ale zobaczyłem, że strażników jest dziesięć razy więcej niż zwykle!
a nie kupić strzały?

[ Dodano: Nie 27 Kwi, 2008 15:24 ]
Demites pisze:kołczan - pełen strzał,
ale ich nie kupił

[ Dodano: Nie 27 Kwi, 2008 15:25 ]
Demites pisze: włożył od nie rękę
a nie pod?
Demites
Bełkotliwiec
Posty: 25
Rejestracja: 23 kwietnia 2008, 21:16

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: Demites »

Łucznik pisze:a nie kupić strzały?
Zacytowałeś słowa Gergrana :P To Garrett poszedł je kupić.
Łucznik
Arcykapłan
Posty: 1305
Rejestracja: 21 października 2006, 19:15

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: Łucznik »

Łucznik pisze:-Dobra...
Garrett umilkł, przyglądając się łukowi, świadom, że jeszcze dzisiejszej nocy będzie to jego najbardziej zaufana broń prócz pałki...
i znowu ! w takim ciekawym momencie!
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Jak już mowiłęm, ciężko to oceniać na poważnie, póki nie otrzymamy całości. Jest jednak rzecz, która mi bardzo zainponowała. Demites, ty mówiłeś, że masz 12 lat? To naprawdę rzecz godna podziwu, że w takim wieku potrafisz pisać taki w miarę dorosłym językiem... i ogólnie tak pisać... tak fajnie ;) Pamiętam swoje wypracowania z 6 klasy. Żal wspominać :P
Obrazek
Demites
Bełkotliwiec
Posty: 25
Rejestracja: 23 kwietnia 2008, 21:16

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: Demites »

SPIDIvonMARDER pisze:Demites, ty mówiłeś, że masz 12 lat? To naprawdę rzecz godna podziwu, że w takim wieku potrafisz pisać taki w miarę dorosłym językiem... i ogólnie tak pisać... tak fajnie ;)
Hehe, dzięki ;) Staram się, jak mogę, więc coś wychodzi :P
SPIDIvonMARDER pisze:Pamiętam swoje wypracowania z 6 klasy. Żal wspominać :P
Sądząc po ocenach Twojej książki zamieszczonej na forum moim zdaniem nie mogło być źle ;)
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Moje opowiadania o Thiefie

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Ja książkę pisałem pomiędzy III dżimnazjum, a I liceum. To trochę później ;) No i wtedy odnalazłem prawdziwą muzę, która mnie zachęciła do pisania. To też robi różnicę ;) Nawet chyba największą :!!:
Obrazek
ODPOWIEDZ