[Literatura] Klątwa glifu

Rozplącz swoją wyobraźnię. Zagość w świecie stworzonym przez fanów lub do nich dołącz.

Moderator: SPIDIvonMARDER

Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

[Literatura] Klątwa glifu

Post autor: Keeper in Training »

Witajcie, drodzy Łacherzy,
ostatnio trochę "zaniedbałam" forum ze względu nabrak czasu, więc chcę te braki jakoś Wam wynagrodzić (nie, żebyście tęsknili, oczywiście 8-) :mru , ale tak po prostu). Wyprodukowałam na potrzeby działu poniższe króciutkie opowiadanko. Mam nadzieję, że wywoła choć najmniejszy uśmiech - nawet politowania dla kompletnego beztalencia, z jakim przyszło Wam rozmawiać (czytaj: Keeper in Training ;)) :prz . No, ale dosyć gadania. Przedstawiam "Klątwę glifu". Specjalne podziękowania dla Streamera, bez którego to opowiadanie prawdopodobnie by nie powstało, a już na pewno nie zostałoby opublikowane na forum publicznym :). Czekam na Wasze oceny, co poprawić, co nudne "jak flaki z olejem" itd.
Niech Równowaga będzie z Wami,
Keeper in training.

Klątwa glifu
by Keeper in Training

Całe moje życie ? wieczna gonitwa, poszukiwanie celu, tropienie go niczym zwierzynę łowną. Ciągły bieg, w deszczu, śniegu i mgle. Nagle, umysł przeszywa porażająca dawka energii. Ktoś go namierza. Ten okropny prąd, to nawoływania ?kolegów po fachu?, innych Skrytobójców, moich braci w niedoli, tak samo nieszczęśliwych i opuszczonych, okrutnie oszukanych jak ja. Bycie Strażnikiem Egzekutorem to nie zaszczyt. To klątwa. A pomyśleć, że jeszcze nie tak znowu dawno byłem szczęśliwy?

Przywołuję z pamięci chwilę, gdy zostałem wybrany. ?Potrzebujemy ludzi z Darem? ? pamiętne słowa. Owszem, byłem silny i moi koledzy ze szkółki zawsze mi tego zazdrościli, jednak kto przypuszczałby wtedy, że pyzaty chłopaczek, syn introligatora, chłopiec, jakich wielu, stanie się tym, czym obecnie jestem? Potem, jak barwny film, przewijają się kolejne zdarzenia. Sala lekcyjna, ogromne biblioteki, pełne ksiąg, które istniały wieki, zanim ktokolwiek znany mi pojawił się na świecie, nie mówiąc już o zwojach, pożółkłych, rachitycznych papirusach, które wyglądały, jak gdyby mogły rozpaść się przy najdelikatniejszym muśnięciu, przy najsłabszym powiewie. Nowi koledzy, nauczyciele, zawsze w ciemnych kapturach, pierwsze kroki na ścieżce nauki.

Następne wspomnienie. Skryptorium, w którym przez pewien czas każdy z nas, Strażników, był kopistą. Glify. Moje pierwsze spotkanie z Kendrą. Jej kasztanowe włosy, czekoladowe oczy, śmiech przypominający dzwonki, jakich używają kapłani Młotodzierżców. Pierwsza przepisana księga. Rodzice nie wiedzieli, co tak naprawdę robię. Strażnik posiadający rodzinę składa przysięgę, że przeciętni mieszkańcy Miasta nie dowiedzą się od niego o Bractwie. Taka wiedza mogłaby być dla nich niebezpieczna. Moi rodzice uważali, że trafiłem do elitarnej szkoły z internatem, gdzie robię karierę kopisty, że czeka mnie świetlana przyszłość. Poniekąd tak właśnie było. Moi koledzy raczej nie mieli takich możliwości. Praca w zakładzie, prowadzenie własnego interesu, może jakieś zatrudnienie u któregoś z bogaczy. Wiedziałem, że jestem szczęściarzem. Było mi dobrze. Gdyby tak było ciągle?

Kolejne przeźrocze. Awans z kopisty na Strażnika Nowicjusza. Nadal jestem Akolitą Strażnika Elana, czuję się szczęśliwy. Kendra jest moją wierną przyjaciółką. Upajam się tym, od radości kręci mi się w głowie. Nie mogę uwierzyć, że to nie tylko piękny sen. Mam już dostęp do toru przeszkód, razem z innymi ćwiczę na nim codziennie. Jestem najlepszy z całego mojej grupy. Strażnik Lennon, który uczy nas władania bronią, ciągle mnie chwali, jestem jego ulubionym uczniem. Czas wolny spędzam z Kendrą, jest nam tak dobrze. Zbyt dobrze...

Następny slajd. Egzaminy, oceny za wychowanie fizyczne mam tak dobre, że mogę ubiegać się o pozycję Strażnika Egzekutora. Ta postać zawsze mnie pociągała - niepokonany wojownik, strzegący Równowagi Świata w obliczu niebezpieczeństw. Posiada broń, jakiej nie wyrabia nikt inny, broń skuteczną, jak żadna inna. Chcę zostać jednym z nich, znanych wśród moich kolegów jako ?Rycerze Równowagi?. Cielęce marzenia? Młodzieńcza głupota. Nieszczęsny idiota. Gdyby można było cofnąć czas?

Stało się. Przeszedłem Przemianę Glificzną. Do dziś nie wiem, jak ją wywołać. Wiem, że coś piłem, coś purpurowego i gęstego. Urywane słowa inkantacji i koniec filmu. Jedyne, co teraz pamiętam, to czerwień, głęboka, ciemna czerwień, pomiędzy karmazynem a burgundem. Kolor krwi. Gdy się ocknąłem, wszystko się zmieniło. Najpierw bardzo kręciło mi się w głowie. Kiedy otwarłem oczy, widziałem rozmyte plamy. W ustach miałem sucho, choć obok siebie znalazłem pusty, jeszcze wilgotny kielich z niegdyś ciemnoczerwoną zawartością. Krew zmieszaną z czymś jeszcze. Najpierw zrobiło mi się niedobrze, ale potem? Potem poczułem pragnienie. Pragnienie czegoś mokrego. Usłyszałem głos ? ?Przebudził się! Chodźcie szybko, przebudził się?. Zobaczyłem postać, ubraną w dziwną szatę z mnóstwem ostrych elementów, której charakterystycznym punktem była chusta na twarzy. I wtedy poczułem to po raz pierwszy. Prąd, okropny, przeszywający głowę na wylot, układający się w zdania. Pierwsza telepatyczna konwersacja. Kiedyś szalałbym z radości, dziś doznałem konwulsji. ?Kolega po fachu? uświadomił mnie, kim, a właściwie, czym się stałem. Wtajemniczył mnie w naszą historię, dowiedziałem się, że przez pewien czas będę trzymany w oddzielonej części Siedziby, ponieważ muszę nauczyć się opanowania instynktów typowych dla Skrytobójców. Przez pewien czas ćwiczyłem walkę ową specjalną bronią, przypominającą sierp lub zaostrzony talerzyk z wgłębieniem na dłoń. Powoli wracałem do siebie, lecz wszystko było tak nowe, niepokojące i dziwne. Na początku ledwo mogłem się porozumieć z tymi, którzy przeszli Przemianę po mnie. W ich oczach także czaił się obłęd. Dawne uwielbienie zniknęło na zawsze i z mojej twarzy, zasłoniętej chustą. Powoli docierała do mnie straszliwa prawda o mnie i moich kolegach. Wszyscy staliśmy się maszynami do zabijania, pozbawionymi szansy ucieczki od tego piekła?

Gdy minął miesiąc, zostaliśmy poddani ceremonii wymazania imion. Nasze dawne imiona i nazwiska wpisano do Księgi Imion i zabrano nam kolejną ludzką cechę. Przez chwilę poczułem się lepiej, ponieważ pozwolono nam odwiedzić dawnych znajomych. Tak bardzo tęskniłem za Kendrą? Mieliśmy spotkać się na dziedzińcu, wszyscy razem. Chyba miało to dać nam ułudę powrotu do życia. Naiwni. Stałem w tłumie, witany z pewnej odległości, z tarasu przez dawnych współuczniów, którzy zostali zwykłymi Strażnikami. Zobaczyłem Kendrę w charakterystycznej ciemnej pelerynie, nasze spojrzenia się spotkały. Przez krótki czas miałem wrażenie, że to wszystko minęło, że jesteśmy tylko ona i ja. Wybiegła mi naprzeciw? i wtedy to się stało. Jeden z nowych Skrytobójców dostał ataku szału. Takie sytuacje zdarzały się wcześniej, ale teraz byliśmy już stosunkowo nieszkodliwi, mogliśmy zapanować nad instynktem Skrytobójcy, instynktem zabijania. A on? rzucił się na nią? Wszystko potoczyło się tak szybko. Zaatakował tak nagle, że nikt nie zdążył zareagować. I już nic się nie liczyło ? przed sobą miałem mordercę mojej przyjaciółki! Przestałem się kontrolować, rzuciłem się na niego. Zatraciłem się w tym. Myślałem tylko o Kendrze, mojej małej przyjaciółce, która już nigdy nie uśmiechnie się do mnie promiennie? Tak stałem się zabójcą?

Do dziś przeklinam ten dzień, gdy zgodziłem się zmienić się w bestię. Zostałem pozbawiony człowieczeństwa, przyjaciółki, mojego nauczyciela i mistrza, nawet imienia. To nawet nie życie, jego nędzna namiastka, półżycie. Wegetacja w czasie i przestrzeni. Każdy dzień to kolejna dawka bólu, niewyobrażalnego cierpienia. Strażnik Elan zaginął. Wiedział zbyt wiele o tym, czym stało się Bractwo, czym my się staliśmy. Kendra nie żyje. Straciłem wszystko, na czym mi zależało. Jestem potworem. Ja i moi towarzysze niedoli włóczymy się jak czarne zjawy w poszukiwaniu ofiar. Teraz liczy się tylko jedno ? cel.

Najgorsze miało dopiero nadejść ? kazali nam namierzyć niewinnego człowieka! Wybrańca, Strażnika, który był tak podobny do mnie. Tak samotny? Chcieliśmy mu pomóc, ostrzec, by się nie zbliżał, opowiedzieć o naszej tułaczce, lecz było to ponad nasze możliwości. Strażnicy Egzekutorzy stają się bestiami, które muszą wykonywać rozkazy Rady na ślepo. Chciałbym móc cofnąć czas, zrezygnować, być normalnym Strażnikiem. Być z Kendrą, móc ją chronić przed krwiożerczymi pobratymcami, po prostu być ponownie człowiekiem. Chcę się zbuntować, uciec od tego piekła na Ziemi, lecz się nie da? Cały czas mam przed sobą ich twarze. Twarze ludzi, którzy zginęli z mojej ręki. Choć ktoś inny wydał ten nieludzki, okrutny rozkaz, to właśnie ja jestem tym potworem, który nie mógł nic zrobić, w żaden sposób zareagować! Nawet we śnie nie mam spokoju. Zasypiam i widzę karmazynowe morze, fale w kolorze krwi, a zamiast wiatru i skrzeku mew - jęki. Jęki moich nieszczęsnych ofiar, które są równocześnie oprawcami mojego sumienia. Jestem poddany zwierzęcym instynktom, które prowadzą do zabijania. I tak ciągle, bez szansy na jakąkolwiek zmianę losu? Wypełnianie instynktu, namierzanie celu po celu, a potem - karmazynowe morze?

Jedyną naszą nadzieją jest ucieczka. Ucieczka na zawsze, ostateczna droga. Jeśli więc chcesz pomóc jednemu z nas, szlachetny, współczujący słuchaczu, zakończ nasze cierpienia. Choć brzmi to okrutnie, jeden cios wystarczy. Pomóż nam, podaruj wolność i ukojenie?

Klątwa glifu by Keeper in Training. All rights reserved.
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [Literatura] Klątwa glifu

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Troszeczkę widzę tutaj nawiązania do opowieści ożywieńca Aena, wręcz jak czytałem, to zamiast Egzekutora widziałem wlaśnie rozkładającego się zombiaka, marzącego o zakończeniu bytu. Trochę to przeszkadzało, ale spoko, moja wina.

Poza tym masz bardzo ładny język, przejrzysty, elegancki i bezbłędny (jedno powtórzenie namierzyłem, "chłopaczek" i "chłopak"). Zatem strona techniczna bez zarzutu.

Jednak.... nie spodobała mi sie fabuła. Problem leży nie tyle w tym, że nie lubię Egzekutorów (a i prawda... średnio mnie fascynują), o ile... to ani opowiadanie, ani relacja. Niby wygląda jak wyznanie i retrospekcja jakiejś postaci... ale poza tym nic nie ma. Nie wiemy kim ten Egzekutor jest teraz, co robi, co go skłoniło do wyznań. mamy tylko one same... trochę jakby wyrwane z kontekstu. To byłby ładny fragment większego tekstu. Wyobraź sobie... Garrett przybija go mieczem do drewnianej ściany, a ten umierając wyznaje mu swoją przeszłość... ckliwe ale już trochę pełniejsze.
A właśnie... zaraz zaraz... Egzekutor skłonny do wyznań?
Z gry wynikałoby, że to istoty raczej nieskłonne do jakichlowliek przemyśleń, wspomnień czy emocji. Ale spoko, każdy ma swoją wizję świata, może w Twojej jest tak a nie inaczej. Popieram samodzielne kreowanie i indywidualne odbieranie universum Thiefa, co sam też robię.

Ale sama w tekście napisałaś:
Zostałem pozbawiony człowieczeństwa
Jak na osobę pozbawioną człowieczeństwa (itd), to to wyznanie jest ogólnie wyjątkowo... ludzkie ;) humanistyczne i wzruszające. Zachodzi tu pewna nielogiczność... to w końcu ten Egzekutor jest maszyną do zabijania, czy raczej cierpiącą katusze duszą?

PS:
koniec filmu
Sic! ;) Czyżby Garrett miał filmy? ;)
Obrazek
Awatar użytkownika
ERH+
Kurszok
Posty: 530
Rejestracja: 14 sierpnia 2009, 04:34
Lokalizacja: Kadath... ...w okolicach poduszki przed trzecią w nocy

Re: [Literatura] Klątwa glifu

Post autor: ERH+ »

SPIDIvonMARDER pisze:Jednak.... nie spodobała mi sie fabuła. Problem leży nie tyle w tym, że nie lubię Egzekutorów (a i prawda... średnio mnie fascynują), o ile... to ani opowiadanie, ani relacja. Niby wygląda jak wyznanie i retrospekcja jakiejś postaci... ale poza tym nic nie ma. Nie wiemy kim ten Egzekutor jest teraz, co robi, co go skłoniło do wyznań. mamy tylko one same... trochę jakby wyrwane z kontekstu.
Ja akurat gustuję w przenikaniu się subiektywnego opisu na granicy halucynacji i narracji wszechwiedzącej. Tu jest jak najbardziej na miejscu, patrz niżej;
SPIDIvonMARDER pisze:A właśnie... zaraz zaraz... Egzekutor skłonny do wyznań?
Jeśli już dyskutujemy o egzekutorach, to zastanawia mnie jak silna jest komunikacja telepatyczna -jeśli mamy do czynienia ze zbiorową świadomością, gdzie każdy czyta myśli każdego... to człowieczeństwo pryska jak bańka mydlana, bo człowieczeństwo to "ja". Wtedy najlepszą analogią jest rój os lub mrówek. Wypowiedzi takiej postaci (to ciekawe wyzwanie dla piszącego) musiało by być per "my", chaotycznie zmieniane między różne "ja" ze zmienną perspektywą, lub w postaci ciągów informacji wzorowanych na komendy programistyczne... Proponuję przewertować "Ulissesa" Jamesa Joyce'a -strumień świadomości jest jak znalazł.
SPIDIvonMARDER pisze:
Zostałem pozbawiony człowieczeństwa
Jak na osobę pozbawioną człowieczeństwa (itd), to to wyznanie jest ogólnie wyjątkowo... ludzkie ;) humanistyczne i wzruszające. Zachodzi tu pewna nielogiczność... to w końcu ten Egzekutor jest maszyną do zabijania, czy raczej cierpiącą katusze duszą?
"Zostałem pozbawiony języka -ale nie seplenię" :wes ; jeśli nie jest (nie czuje się JUŻ) człowiekiem to gada do siebie na zasadzie "Zostałem pozbawiony oczu". Ludzie niewidomi zachowują wspomnienia obrazów, ale jak to jest "(tylko) pamiętać uczucia wyższe"? Czy on je odtwarza jak dzieci Karrasa swoje modlitwy -z płyty? Czy to jakiś teatrzyk z zatraconym kontekstem przyjemnych lub smutnych bodźców? Jeżeli jedziemy w stronę dylematów nieszczęśliwego wampira, cotoby chciał ale nie chciał -to szkoda żyznego gruntu na takie banały (moim zdaniem).
SPIDIvonMARDER pisze:
koniec filmu
Sic! ;) Czyżby Garrett miał filmy? ;)
Były gramofony, były mechanizmy optyczne w dzieciach Karrasa -to ujdą też filmy (zwłaszcza że wcześniej użyto w tekście stopniowania "wspomnienie", "przeźrocze", "slajd").

Podsumowując, egzekutor to szczególny przypadek: byt autystyczny, i tym samym wymuszający na każdym współczyjącym własną interpretację tej samotności. Nikt pewnie nie będzie usatysfakcjonowany powyższym utworem, jeśli rzeczywiście -po swojemu -wczuje się w bohatera.
Ale ogólnie mi się podobało ugryzienie tematu -możliwe że to jedyny egzekutor, który do nas przemówił...
Charakter człowieka jest jego przeznaczeniem.
Awatar użytkownika
Caer
Szaman
Posty: 1054
Rejestracja: 05 stycznia 2003, 13:23
Lokalizacja: Karath-din
Kontakt:

Re: [Literatura] Klątwa glifu

Post autor: Caer »

Opowiadanie ciekawe - całe szczęście, że są wśród nas osoby, które nie uważają, że populacja Miasta składa się jedynie ze złodziei (z przydatkami Zakonników Młota i straży miejskiej ;) ).

Stylistycznie opowiadanie jest poprawne, ale w konstrukcji widzę dość dużą inspirację serią opowiadań "Dzień z życia..." (potworów i różnych takich) autorstwa Jyre'a bodajże (ale głowy sobie nie dam uciąć), której jedno swego czasu przetłumaczyłam (nawiązuje do niego mocno ostatnie zdanie).

Jak na pierwszą publikację na forum opowiadanie jest całkiem przyzwoite, choć przyznaję, że mogło poruszać kilka głębszych treści, jak choćby te zasugerowane przez ERH+. Ale podoba mi się, choćby ze względu na "nietypowego" bohatera i próbę jego zrozumienia. Oby tak dalej :).

PS. Quasi kryminał jest na etapie edycji i recenzji przed upublicznieniem, a jak tylko uzyskam akceptację drugiego autora, zacznę publikować :).
Ostatnio zmieniony 19 listopada 2009, 19:57 przez Caer, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: [Literatura] Klątwa glifu

Post autor: Keeper in Training »

Dziękuję wszystkim za tak ciepłe opinie. Przede wszystkim martwiła mnie strona gramatyczno-stylistyczna. Tak szczerze mówiąc, to było opowiadanie na życzenie zamawiającego ;). Chcieli akurat takie. Wydaje mi się, że Skrytobójca to taka tragiczna postać. Pozbawiona własnej tożsamości. To samo różne mocarstwa chciały zrobić z niektórymi narodami, np. Niemcy i Rosja z Polską i Polakami. Ta historyjka tak naprawdę służy do opowiadania, np. starsze rodzeństwo - młodszym itd. Jako czytanka wychodzi gorzej, niemniej osoby z bujną wyobraźnią potrafią się wczuć, a jej temat nawiązuje do ostatniego święta. Co do Garretta "przebijającego mieczem", to nie wydaje mi się to prawdopodobne. W końcu on brzydzi się morderstwem (podobnie jak autor niniejszego dziełka). W takim razie, pozdrawiam!
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
Flavia
Egzekutor
Posty: 1606
Rejestracja: 07 maja 2012, 15:34
Lokalizacja: Dno Piekieł

Re: [Literatura] Klątwa glifu

Post autor: Flavia »

Ładny i plastyczny język, pozazdrościć. Potrafisz realistycznie opisać odczucia bohatera, za to brawa (mi się nigdy nie udaje :pff6: ). Szkoda tylko, że pewne kwestie potraktowałaś po macoszemu, przez co słowa Egzekutora brzmią momentami jak takie trochę emo-jojczenie. Ok, jest potworem. To już wiemy. Ale... dlaczego? Wspomnienia ofiar na końcu i jedna wzmianka o żądzy krwi i niemożności sprzeciwienia się rozkazom to trochę za mało jak na takie ilości użalania się nad sobą :P

W ogóle trochę dziwny wydał mi się ten kontrast między nieustannym narzekaniem na odebranie człowieczeństwa z bardzo ludzkim wyznaniem. Właściwie jedyny sposób, w jaki ja widziałabym takie opowiadanie to urywki z dziennika: najpierw mamy młodego, pełnego marzeń i nadziei adepta, miłość do Kendry, śpiew ptaszków i jednorożce sikające tęczą, potem trudny wybór, na końcu powolna, bolesna przemiana, w wyniku której dostajemy pozbawioną uczuć maszynę do zabijania, której jedyną radością jest wypełnianie poleceń, a która już nawet nie potrafi rozpoznać swojej ukochanej Kendry...
TO dopiero byłoby tragiczne (bardziej niż oklepane "zabij mnie, proszę")... i wiarygodne zarazem.
Ale to tylko takie moje luźne marudzenie :P Nie przejmuj się tym.
Heroes are so annoying.
ODPOWIEDZ