[LITERATURA] ***

Rozplącz swoją wyobraźnię. Zagość w świecie stworzonym przez fanów lub do nich dołącz.

Moderator: SPIDIvonMARDER

matilon
Młotodzierżca
Posty: 851
Rejestracja: 23 grudnia 2009, 13:41
Lokalizacja: Lublin

[LITERATURA] ***

Post autor: matilon »

Ponieważ wszyscy zjechali moje ostatnie opowiadanie, to postanowiłem pójść po całej linii.
Stworzyłem je z pomysłów i motywów które odrzuciłem z "Przeznaczenia" i "Powrotu Oka"


Rozdział I


Garrett podszedł do okna. Na widok ciężkich, ołowianych chmur, rzęsiście polewających wielkimi kroplami deszczu, wzdrygnął się mimowolnie. Padało już kilka dni. Ludzie, których można by okraść nie wychodzili z domów, a on nie czuł się na siłach, żeby włamywać się do środka. Pieniędzy było coraz mniej, on wciąż leżał na tapczanie, wpatrując się w sufit i próbując zagłuszyć myślami nudę.
Ostatnio miastem wstrząsnęła seria okrutnych morderstw. Wstrząsnęła, lecz nie sparaliżowała. Zwiększono liczbę patroli, ludzie nie pojawiali się po północy na zewnątrz, lecz po kilku dniach wszystko wróciło do normy.
Ofiary nie były ze sobą powiązane. Nieznani sprawcy mordowali żebraków jak i ludzi „wyższych” sfer. Wnętrzności ofiar były rozrzucone po całej okolicy. Stały się zabawką wron, które kracząc zasiadały na dachach domów wokół zwłok. Krwią ofiar pisano nieznane runiczne znaki na ścianach. Śledztwo stanęło w martwym punkcie.
Dwunastego dnia ulewy przejaśniło się, i ludzie zduszeni ciasnotą swych mieszkań z radością zaczęli wychodzić na ulice. Garrett wydając ostatnie pieniądze na czynsz, również wyszedł w poszukiwaniu łupu.

Rozdział II

Dick Rolmes wyszedł ze swojego mieszkania w Dokach. Był średniego wzrostu miał czarne, proste włosy, brązowe oczy i orli nos. Jego twarz znaczyło wiele śliniaków i blizn. Ubrany był w podziurawione, zwykłe, robocze ubranie, a na nim płaszcz. Cały w strzępach. Jak codziennie od dziesięciu lat, wyruszył w stronę Skalnego Targu, by coś wyżebrać. Musiał z tego wyżywić siebie, żonę i troje dzieci. Każdego dnia była szansa, że zostanie pobity, lecz nie zważał na to. Teraz żebraków traktowano jeszcze gorzej od psów. Nad psem ktoś się mógł ulitować, a takich jak on, potraktować kopniakiem w żebra. Jak na ironię, kiedyś sam sprzedawał kopniaki.
Przed owymi dziesięcioma laty, był średnio zamożnym człowiekiem. Pracował jako podwykonawca zatrudnionym przez Mechanistów. Później, gdy ich wyniszczono, stracił w pracę i popadł w biedę.
Rozmyślając, ile dziś wyżebrze, maszerował przez Południową Dzielnice. W miejscu, w którym się znajdował, wysokie pochylające się ku sobie ściany budynków tworzyły barierę dla światła, więc panował tu półmrok. Nagle usłyszał szelest. Nie zareagował i ruszył dalej. Po chwili znowu usłyszał to samo, odwrócił się i zawołał:
- Jest tu ktoś?
Bez odpowiedzi.
Czekał. Jedna sekunda, druga, trzecia, piąta, dziesiąta. Gdy miał zamiar się odwrócić, usłyszał świst i poczuł palący ból w nodze. Nie dał rady krzyknąć. Po chwili z trudem spojrzał na nogę. Wbity był w nią bełt, aż po lotkę. Kość rozszczepiła się na pół. Dick upadł na plecy. Korzystając z tego podeszła do niego czarna postać. Usłyszał męski, ochrypły głos:
- To nie będzie bolało.
Ostatnie co zobaczył, to ostrze sztyletu, i poczuł jak rozcina mu klatkę piersiową.

Rozdział III

- Cisza! Spokój! – tymi słowami Strażnik Draco rozpoczynał posiedzenie Rady Strażników. Ci Strażnicy którzy kiedyś byli dumni i opanowani, teraz byli lękliwą hałastrą, nie wiedzącą co zrobić – Rozpoczynam prawdopodobnie ostatnią rade Strażników. Głównym tematem będzie, co teraz zrobić. Straż Miejska nie dała wejść mieszkańcom do naszej siedziby, lecz nie wiadomo, czy wkrótce sami tutaj nie wejdą. Ktoś chce zabrać głos?
- Ja chcę. – nikt nie wiedział kto to – Zróbmy ostatnią przysługę miastu i rozejdźmy się różne strony, pomagając ludziom i przekazywać swą wiedzę innym. Nic innego nam nie zostało.
Dla nie wiedzącej co ze sobą zrobić tłuszczy, ten pomysł wydał się bardzo trafny, więc większość zaczęła skandować za. Widząc to Draco uciszył ich i powiedział:
- Dobrze niech tak będzie. Od tej chwili rozwiązuję Radę Strażników.
Byli Strażnicy zaczęli rozchodzić się, a on wiedział co musi zrobić.

Rozdział IV

Garrett z wolna zmierzał ku domowi. Obłowił się tak, jak za dawnych czasów. Ludzie, rozkojarzeni przez brak deszczu, nie zważali na swoje cenne przedmioty, które mieli przy sobie. W takich dniach, wiedział, że dobrze zrobił odrzucając nauki Strażników i wybierając złodziejskie życie
Noc otuliła miasto, ale miał jeszcze długą drogę, na końcu której znajdował się zasłużony odpoczynek. Drogę nagle zastąpiła mu czarna postać. Wyminął ją bez wahania i powiedział:
- Nie marnuj mojego czasu.
- Nie zamierzam. Chcę ci tylko dać to – wyciągnął rękę, na której coś leżała. Była to zwinięta w rulon kartka.
Garrett spojrzał na nią.
- Co to jest?
- Słyszałeś o tej serii zabójstw?
- Coś obiło mi się o uszy.
- Ktoś za tym stoi. Ktoś większy. Wpływowy.
- Nadal mi nie powiedziałeś co to jest.
- Kolejny cel.
Złodziej dopiero po chwili sięgnął po kartkę. Wypisane były na niej słowa: „Daniel Roddick”.
Tutaj tylko Już od godzin, przemykając od cienia do cienia, śledził przyszłą ofiarę. Kilka minut temu wybiła północ, a zabójców nie było widać. Roddick nie przeczuwając przyszłej śmierci, włóczył się po mieście. Po raz trzeci wyrzucono go z kolejnej gospody. Był niskiego wzrostu, krępej budowy. Miał czarne, kręcone włosy. Nałożył na siebie zielony płaszcz. Tylko tyle, przy nikłym świetle latarń mógł zauważyć.
Garrett zaczynał już wątpić, czy czegoś się dowie, gdy jego uwagę przykuła dalsza, spowita w ciemnościach część ulicy. Zauważył ruch, usłyszał świst w tym samym momencie. Szybko przywarł do ściany i spojrzał w stronę Roddicka.
Ten leżał na plecach, trzymając się za bełt, który do połowy wbił mu się brzuch. Dwie czarne postacie weszły w krąg światła. Jedna po chwili zatrzymała się, a druga podbiegła do ciała.
- Nie żyje! – krzyknął męski głos.
Po czym ruszyły w stronę cienia. Garrett, nie chcąc tracić okazji bezzwłocznie ruszył za nimi.
Trop zaprowadził złodzieja pod jedną z rezydencji na Starodalu. Była ona otoczona pięciometrowym murem z ciosanego kamienia. Przy dużej, drewnianej bramie, stało dwóch strażników. Byli wysocy, ubrani jednakowo, w białe stroje, a na plecach wisiały im długie miecze.
Zabójcy których śledził, wreszcie doszli do bramy. Wartownicy ukłonili się bardzo nisko i zaczęli otwierać bramę. Wkrótce cała czwórka zniknęła w środku. Garrett został sam. Podszedł do muru i spojrzał w górę. Nad nim wisiała gałąź, należąca do drzewa, rosnącego po drugiej stronie. Wyjął ostatnią strzałę z liną, odszedł trochę i strzelił.
- Celnie. Tym razem.
Po chwili był w środku posiadłości. Wokół domu straż pełniło około pięciu strażników, ubranych tak samo jak ci przy bramie. Patrolowali dwoma grupami, więc wyminięcie ich nie stanowiło dla niego trudności. Podszedł do drzwi wejściowych i nacisnął klamkę. Nie spodziewał się, by były otwarte, lecz te jednak ustąpiły. Wszedł, i zamknął je po cichu za sobą. Po prawej, na ścianie, zobaczył plan domu. Dwie kondygnacje w górę i dwie w dół. Z tyłu, olbrzymi obszar zajmowały ogrody.
Jego uwagę zwrócił gabinet Mistrza.
- Tam pewnie znajdę wszystkie informacje.
Teraz spojrzał na piwnicę. Były tam pomieszczenia adeptów, hala treningowa, spiżarnie i skarbiec.
- Hmm, to coś dla mnie.
Cały parter był tak silnie strzeżony jak i bogato ozdobiony. Po obejściu kilku pomieszczeń Garrett nieźle się obłowił, więc skierował swoje kroki ku piwnicy. Tutaj natomiast nie było prawie nikogo. Pokoje adeptów były pozbawiony wszelkich niepotrzebnych rzeczy, więc stały tutaj tylko stoły i łóżka. Skarbiec był jednak dobrze chroniony. Przy drzwiach stało trzech strażników ,a nieopodal spacerowało jeszcze dwóch. Zawiedziony, wrócił na parter i zaczął wspinać się na drugie piętro, pomijając pierwsze.
Idąc korytarzem, usłyszał za sobą kroki, więc natychmiast dał nura w pierwszy pokój przy którym był. Zamknął za sobą drzwi i rozejrzał się. Sypialnia była dość duża. Całe dwie ściany były zastawione kredensami z książkami. Oprócz tego, było tu również łóżko, biurko i szafa.
Podszedł do biurka. Było masywne i solidne, wykonane z dębu. Stało na nim kałamarz i leżał jakiś list i książka.
Marnidzie!
Znalazłem to o co prosiłeś. Przyjdź do biblioteki, to będzie tam na ciebie czekało.
Alayen

Teraz spojrzał na książkę. Otworzył ją na ostatniej zapisanej stronie.
Już dłużej nie zniosę tego Taurusa! Choć nie powinienem tak pisać, ale nie mogę inaczej. Zrób to, zrób tamto. On myśli, że kim ja jestem? Jakimś adeptem, czy posługaczem? Póki nie wykonam swojego planu, nie może się dowiedzieć co o nim myślę.- Ciekawe. – skwitował.
Upewnił się, że nikogo nie ma, i wyszedł z pokoju i ruszył w stronę gabinetu. Wyłamanie zamku zajęło mu chwilę, i drzwi stanęły otworem.
Wnętrze było bogato ozdobione. Na ścianach wisiały skóry zwierząt, kusze, łuki i topory. Na środku stało wielkie biurko. Podszedł do niego i wziął do ręki list zaczął go czytać
Wszystko być gotowe. Doskonale zrobiłeś zabijając głupoludów, którzy mogli nam przeszkodzić. Młoty nie mogą się o niczym dowiedzieć. Bądź jutro o północy w ogrodach.
Garrett spojrzał na datę listu.
- To jutro jest dzisiaj.
Spojrzał na zegar. Była za piętnaście północ. Nie tracąc czasu ruszył ku ogrodom.
Cały obszar za domem był zalesiony. Cały obszar był po prostu małym lasem. Ku jego głębi prowadziła wyraźna ścieżka. Mimo tego Garrett przemykał bokiem, kilka metrów od wytyczonego przejścia, by nie zostać szybko wykryty.
Przeszedł już prawie kilometr, gdy doszedł do wielkiej polany. Droga tutaj rozwidlała się, okrążała ją i złączała się po przeciwległej stronie, tuż przed małym wzgórzem, na którym, dwa drzewa, oplatając się tworzyły bramkę.
Na środku polany stał kamienny krąg, a wewnątrz znajdowało się podwyższenie, stanowiące najpewniej ołtarz. Garrett za pomocą sztucznego oka, sprawdził, czy gdzieś niedaleko nie znajduje się wróg. Gdy nikogo takiego nie znalazł, przemknął tam. Jego sylwetka znakomicie było widać, na tle szarej trawy, oświetlonej przez światło księżyca. Ledwo zdążył dobiec do pierwszego kamienia, gdy usłyszał krzyki. Od strony domu szła ku niemu grupa ludzi. Natychmiast skrył się w cieniu.
Dwie minuty później, doszli do celu. Stanęli w półokręgu, będąc plecami do ścieżki którą przybyli, a mając przed sobą ołtarz. Jeden z nich, starzec, ubrany w najkunsztowniejsze szaty, wyszedł na środek i zaklaskał. Natychmiast zapaliły się pochodnie.
Cisza trwała jeszcze około pięciu minut, gdy nagle coś się wydarzyło. Na wzgórzu, bramka z drzew zaświeciła się zielony blaskiem. Z nieba huknęła błyskawica i rozdzierając niebo uderzyła w nią. Gdy oślepiający blask minął, stała tam kobieta. Wolnym krokiem zaczęła się zbliżać w ich stronę. Była wysoka i ubrana jak przeciętna pogańska szamanka, ale opierała się na prawie półtorametrowej lasce. Miała włosy barwy popiołu. Garrett zaczął podsłuchiwać.
- Witam panią – starzec zabrał głos
- Mam dla was kolejne zadania – mówiła bez charakterystycznej pogańskiej gwary – Na początku przesyłam wam podziękowania od naszej Pani, za doskonale wykonaną część roboty. Teraz, gdy damy wam sygnał, unieszkodliwicie załogę murów, przylegających do lasu i otworzycie bramy. Do tamtej pory macie siedzieć cicho. Zrozumiano?
- Tak, oczywiście…
- Dobrze, to wszystko…
Dalszej rozmowy już nie usłyszał, gdyż wracał w stronę rezydencji…
Ostatnio zmieniony 14 stycznia 2011, 19:44 przez matilon, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Hadrian
Złodziej
Posty: 2423
Rejestracja: 08 stycznia 2009, 13:38
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Re: [LITERATURA] ***

Post autor: Hadrian »

Znowu opowiadanie?! ;)

-:
Każdego dnia była że zostanie pobity, lecz nie zważał na to.
O co chodzi w tym zdaniu? Ona była każdego dnia pobity? :)
Straż Miejska nie dała wejść mieszkańcom do naszej siedziby, lecz nie wiadomo, czy wkrótce sami tutaj nie wejdą
Eeee... A o strażnikach praktycznie nikt nie wiedział? :zdw Karras nawet nie wiedział :zdz
Od tej chwili rozwiązuję Radę Strażników
Odważny pomysł, ale... ta narada była za krótka.

Oprócz tego zauważyłem błąd interpunkcyjny. Ale to nic, każdemu się zdarza :)

+/-:

Pomysł. Interesujący i w ogóle, jestem ciekaw jak to się rozwinie. Ale po części mi się nie podoba, strażnicy odchodzący w cień... Trochę dziwne.

Rozdziały. Za krótkie! Też tak pisałem wcześniej (Diamentowe Berło...)
+:

Nie obraź się ale... nie ma :( To nie oznacza że to słabe opowiadanie, tylko za krótki tekst, aby wyłapać dobre rzeczy. ;)

***

To tyle z mojej strony, ciekawe co Spidi powie :)
matilon
Młotodzierżca
Posty: 851
Rejestracja: 23 grudnia 2009, 13:41
Lokalizacja: Lublin

Re: [LITERATURA] ***

Post autor: matilon »

adriannn pisze:Cytuj:
Straż Miejska nie dała wejść mieszkańcom do naszej siedziby, lecz nie wiadomo, czy wkrótce sami tutaj nie wejdą


Eeee... A o strażnikach praktycznie nikt nie wiedział? :zdw Karras nawet nie wiedział :zdz
Nie grałeś w T3? W końcowym filmiku glify znikają, a siedziba Strażników jest widoczna. Czyli Strażnicy to przeszłość
adriannn pisze:Cytuj:
Każdego dnia była że zostanie pobity, lecz nie zważał na to.


O co chodzi w tym zdaniu? Ona była każdego dnia pobity? :)
Zjadłem jedno słowo. ;) Już poprawiłem
adriannn pisze:Cytuj:
Od tej chwili rozwiązuję Radę Strażników


Odważny pomysł, ale... ta narada była za krótka.
Kto powiedział, że narada musi być krótka.
Awatar użytkownika
Hadrian
Złodziej
Posty: 2423
Rejestracja: 08 stycznia 2009, 13:38
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Re: [LITERATURA] ***

Post autor: Hadrian »

Chyba za długa ;)

Nie grałem w T3, nie gram i nie będę grał, bo ta część jest tak... dziwna ;) Nie lubię jej. W takim razie, wybacz ;)

EDIT:
Aha, czyli to będzie dla mnie ,,znowu inne opowiadanie na ten sam temat" (czytaj. znowu intryga z opiekunami. Nuda.) Ale to nie oznacza że nie przeczytam :kwd
matilon
Młotodzierżca
Posty: 851
Rejestracja: 23 grudnia 2009, 13:41
Lokalizacja: Lublin

Re: [LITERATURA] ***

Post autor: matilon »

Więcej Opiekunów nie zobaczysz... no może raz. ;)
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] ***

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Moim zdaniem jest 3x lepiej niż ostatnio. Opisy, treść i generalnie wszystko na swoim miejscu. Trochę to za krótkie, by komentować fabułę...
:sword:
Obrazek
matilon
Młotodzierżca
Posty: 851
Rejestracja: 23 grudnia 2009, 13:41
Lokalizacja: Lublin

Re: [LITERATURA] ***

Post autor: matilon »

Krótkie, bo wieczorem miałem wenę (ok. 21.00). A że miałem nazajutrz sprawdzian, to nie mogłem długo pisać. A później już nie było weny.

EDIT.
Jak lepiej pisać? Dodawać tekst do pierwszego postu, czy pisać w nowych wiadomościach?
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] ***

Post autor: Keeper in Training »

matilon pisze:Jak lepiej pisać? Dodawać tekst do pierwszego postu, czy pisać w nowych wiadomościach?
Myślę, że w oddzielnych... Chyba, że zaznaczysz (np. pogrubieniem), że to jest część I, potem część II itd. A pełnią szczęścia - przynajmniej dla mnie - są zipy do ściągnięcia i przeczytania. Pamiętaj, że wiele osób łączy się z forum za pomocą modemu i płaci za każdą minutę spędzoną w Sieci. Do tego dołóż fakt, że ludzie czytają w różnym tempie, a krytycy chcą trzy razy przeczytać, pozastanawiać się, poszukać ukrytych znaczeń, wątków, pogłówkować... Dlatego gdybyś następnym razem dodał też możliwość pobrania, byłoby wspaniale ;) . Dopisz coś jeszcze, bo przy Opiekunach można mnóstwo wymyślić.
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
matilon
Młotodzierżca
Posty: 851
Rejestracja: 23 grudnia 2009, 13:41
Lokalizacja: Lublin

Re: [LITERATURA] ***

Post autor: matilon »

Nie będzie miejsca w moim opowiadaniu dla Opiekunów. Czemu?
BO NIE!


A tak na serio, po prostu mi nie pasują do tego powiadania
matilon
Młotodzierżca
Posty: 851
Rejestracja: 23 grudnia 2009, 13:41
Lokalizacja: Lublin

Re: [LITERATURA] ***

Post autor: matilon »

Dodałem nową część i jej początek zaznaczyłem na kolorowo.
ODPOWIEDZ