[LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Lord Valtieri

Rozplącz swoją wyobraźnię. Zagość w świecie stworzonym przez fanów lub do nich dołącz.

Moderator: SPIDIvonMARDER

Awatar użytkownika
Artass
Egzekutor
Posty: 1539
Rejestracja: 07 października 2006, 11:45
Lokalizacja: Kraków

[LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Lord Valtieri

Post autor: Artass »

Jak wyszło? Liczę na wasze oceny. :mru

Był mroźny, zimowy wieczór, a ja siedziałem wtedy na poszarpanym fotelu który swe czasy świetności miał już dawno za sobą. Wstałem i podszedłem do okna, teraz późną porą niebo było już czyste: dalekie, czarne i pełne gwiazd odbywających swą wędrówkę po sklepieniu w towarzystwie księżyca. Odszedłem i opadłem ponownie na fotel uprzednio zasłaniając sobie widok na resztę świata wyblakłymi już kompletnie firankami. W pokoju panował półmrok toteż zapaliłem świecę widząc jednak wszystko mechanicznym okiem. Teraz skupiłem mą uwagę na przedmiocie trzymanym przeze mnie w ręce. Obejrzałem ponownie kopertę zaadresowaną do mnie, którą znalazłem na mojej wycieraczce. Zalepiona starannie – co rzadkie wśród tych, które zwykłem dostawać – nie wyglądała na dopiero wyciągniętą z paszczy wygłodniałego bełkotliwca. Czym prędzej otworzyłem ją zardzewiałym nożykiem sprawdzając zawartość. Jakież było moje zdziwienie kiedy odkryłem iż nadawcą jest jakaś szycha od Młotków! Niesamowicie ciekawił mnie fakt czegoż to chcieć mogli ci szaleńcy uciekając się do takich czynów jak pisanie do mnie. Nie kryłem zdziwienia bo nie było też przed kim. Od razu zabrałem się za czytanie tajemniczego pisma:

„Garretcie!

Różnie to między nami bywało ostatnimi czasy, jednak nie było chyba aż tak źle bym nie mógł prosić Cię o przysługę – szczególnie taką, za której wykonanie jestem gotów całkiem sporo zapłacić. Pozwól, że przejdę jednak do rzeczy. Jak wiesz nigdy nie ufaliśmy dzikusom co się w lasach skrywają, fałszywego boga czczą nas samych heretykami zwąc. Niedawno jeszcze nasi bracia zwiadowcy, których powołaniem jest sytuacji pilnować donieśli jakoby Lord Valtieri pakt plugawy podpisać miał i dostarczać broń tym obdartusom. Nie możemy na to pozwolić. Nie jest znane nam jednak jakież to dary on w zamian od heretyków otrzymuje. Wiem, że na terenie jego posiadłości gdzieś przejście musi się znajdować do kanałów prowadzące, a dalej tam gdzie dzikusów ziemie. Teraz zwracam się do Ciebie z prośbą Garretcie byś udał się tam i zdobył więcej informacji co tam się dzieje. Nie omieszkam wynagrodzić Cię odpowiednio. Będę Cię wypatrywał na Skalnym Targu za dwa dni o zmroku jeżeliś się podjął tego zadania i o ile mój list w ogóle do Ciebie dotarł. Kowal z Tobą!

Brat Opolos”

Odłożyłem kopertę wraz z zawartością na stolik. Siedziałem tak jeszcze chwilkę rozmyślając. Nie sądziłem doczekać czasów, kiedy Młoty ponownie ruszą tymi zakutymi łbami i wykminią by o cokolwiek mnie prosić. Nie mogłem jednak tą okazją do zarobku gardzić, tym bardziej iż z kasą u mnie ostatnimi czasy nienajlepiej. „Nic nowego” jak złośliwie zwykł mawiać do mnie Basso. Wciąż myślałem jednak, że ostatecznie warto wziąć na głowę kolejne zadanie i odłożyć trochę grosza – nawet mimo tego, że niedawno zapłaciłem czynsz więc na razie miałem spokój. Postanowiłem kolejnej nocy udać się na misję i odwiedzić znajome, zielone strony. Teraz jednak padałem niemal z nóg sam nie wiedząc dlaczego, nie robiłem prawie nic tego dnia. Wytłumaczyłem to sobie kiepską pogodą która wyraźnie dawała mi się we znaki. W końcu kości już nie te, a wiosen trochę się uzbierało. Położyłem się na pryczy zasypiając niemal w ciuchach. Nie dziwota, że niedługo przewracałem się z boku na bok i szybko zapadłem w sen.

***

Rano otworzyłem oczy przez dłuższą chwilę wpatrując się w sufit, ten sam, którego widywałem co dzień. Podniosłem się i wstałem przeciągając się powolnym ruchem. Kiedy już ulżyłem nieco swym mięśniom i ścięgnom, przygotowałem sobie śniadanie. Nie zabawiłem długo w domu. Dosyć wcześnie wyszedłem by zaopatrzyć się w niezbędny ekwipunek, którego trochę mi brakowało i zdobyć jakąkolwiek mapę okolicy w której zamierzałem działać mając nadzieję, że moje wtyki nie odwrócą się do mnie plecami. Szczęśliwie udało mi się powrócić zarówno z moim „wyposażeniem” jak i niezbyt dokładnym szkicem posiadłości Valtieriego.

***
Gdy tylko światło dnia chowało się za horyzontem ustępując miejsca nocy, na niebo wkroczył księżyc z mnóstwem jasnych gwiazd górując nad Miastem. Począłem przygotowywać się do wyjścia na mą misję. Upewniwszy się, że zabrałem wszystko, co niezbędne, opatulony czarnym płaszczem i okryty kapturem wyruszyłem. Na dworze panowała burza, krople deszczu z hukiem rozbijały się o dachy domów. Co chwila kolejne to błyskawice przecinały zachmurzone niebo. Nie było powodu by chodzić po dachach budynków. Wąskie uliczki Miasta w taką ulewę i tak były prawie kompletnie puste. Poruszając się na uboczu szybko dotarłem do Starodali. W końcu stanąłem także u bram rezydencji Valtieriego będącej właściwie swoistym dworkiem – przede mną była masywna i dosyć duża brama, nieco kanciasta, bowiem górna jej część nie tworzyła łuku, całość pokrywały liczne zdobienia i stylowe wzory. Same wrota to nic innego jak solidnie wykonane, mosiężne pręty. Obok znajdowała się mała budka, a w niej dwaj zagadani strażnicy w skórzanych pancerzach i z mieczami u pasów. Jeszcze jeden jegomość, uzbrojony w łuk, ale raczej nieobecny w swojej pracy, bo uroczo chrapał oparty plecami o murek co wywołało mój szyderczy półuśmieszek. Reszta terenu posiadłości była odgrodzona stalowym płotem. Z trudem wspiąłem się na dach pobliskiego domostwa używając skrzyń i wchodząc po balkonach, co było wymagające w czasie ulewy. Kolejny piorun rozbłysnął na nocnym niebie. Kiedy już wdrapałem się na górę, uklęknąłem pod blaszanym daszkiem wpatrując się przed siebie. By dojść do dworku musiałem najpierw przebyć drogę przez park i rozmaite ogrody okalające go. Widziałem też małą sadzawkę i szklarnię, a także coś na wzór cmentarza rodowego. Na szczęście wszędzie tam było dość ciemno, krążące wokół patrole nie powinny mnie zauważyć jeżeli będę poruszał się ostrożnie. Wreszcie zszedłem z powrotem na ulicę i zacząłem obchodzić posiadłość dookoła szukając możliwego „wejścia” co nie trwało zbyt długo. Ostatecznie odkryłem latarnię prawie ściśle przylegającą do ogrodzenia, na którą też się wspiąłem i mocno odbijając się nogami przeleciałem wysoko nad nim … wpadając prosto w żywopłot. Z trochę poharataną twarzą wstałem powstrzymując się jednak od złorzeczenia. Na szczęście dworek był niedaleko. Miał kształt prostokąta, a ja zbliżałem się właśnie do wschodniej jego ściany. Ale jakaż to ładna była budowla… posiadała lekko spadzisty dach wyłożony czerwoną dachówką, na dół schodziły ozdobne kolumny dodające całokształtowi swoistego uroku. Przemknąłem przez rząd małych drzewek i czym prędzej uchyliłem się pod jakimś krzaczkiem dając przejść czteroosobowemu patrolowi straży. Mężczyzna podążający na czele szeregu dzierżył w dłoni pochodnię mogącą mnie prędko zdemaskować. Przeczekałem chwilkę, po czym znów ruszyłem przed siebie rozglądając się do okoła i bacznie nasłuchując. Widziałem jak w którymś z okien zapaliło się światło. Teraz podchodziłem do szklarni, młody jegomość, który widać się tym interesem zajmował właśnie zamykał drzwiczki na klucz odziany już w koszulę nocną. Miał ich cały pęk, a ja postanowiłem skorzystać z okazji. Poczłapałem bliżej kryjąc się za bujną olchą. Kiedy on odwrócił się do mnie tyłem, podkradając się ostrożnie wyjąłem zza pazuchy pałkę. Uderzyłem biedaka zamaszystym ruchem w potylicę. Padł na ziemię bezwładnie, a ja przywłaszczyłem sobie dotychczas jego własny zapas kluczy. Ciało ukryłem na uboczu, gdzieś w wysokiej trawie i wśród krzaczków. Teraz upewniwszy się czy nie spoczywa na mnie niczyi wzrok pobiegłem dalej ignorując grupkę żołdaków, która i tak była jeszcze zbyt daleko, by cokolwiek zauważyć. Stanąłem teraz u stóp rezydencji szukając drogi przez okno nie znajdując jednak takowej. Rozglądając się znalazłem na rogu drewniane drzwiczki, niemal klapę prowadzącą do piwnic posiadłości. Jedyną przeszkodą była i tak zardzewiała już, ale solidna mimo wszystko kłódka – idealne wejście na miarę prawdziwego złodzieja. Wyciągając z sakwy parę moich najwierniejszych towarzyszy, wytrychów szybko uporałem się z zapadką, a drzwi stanęły otworem. Dostałem się nimi do – jak się później okazało – spiżarni. W środku nie znalazłem nic wartego uwagi oprócz – rzecz jasna – przejścia do wnętrza dworku i czterech butelek wykwintnego wina agrestowego domowej roboty. Dobry to rocznik, ledwie się powstrzymałem by przed zgarnięciem towaru samemu go nie spożyć. Następnie używając otwartych drzwi przeszedłem do dosyć wąskiego korytarza. Wyłożona panelami podłoga dodatkowo przykryta była puszystym dywanem, ściany pomalowane na biało i do połowy będące drewnianymi listwami przypominały mi to, co już widziałem na posterunku miejskim, kiedy to wrabiałem Hagena w kradzież. Całość niestety świetnie oświetlona ciągnęła się w obie strony, intuicyjnie udałem się w prawo i napotykając tylko pierwsze drzwi ostrożnie otworzyłem je. Znalazłem się w kuchni, przede mną odwrócona do okna, a więc i tyłem do mnie stała jakaś służąca ubrana w prostego kroju suknię do pracy i zmywała naczynia – również i te złote i srebrne, sporo warte. Bardzo mi zawadzała ta czarnowłosa niewiasta, ale nic nie mogłem zrobić. Nie chciałem ryzykować kolejnej ofiary na karku szczególnie, że większość cennych naczyń i sztućców czekało tuż koło mnie, na półce, niewiele z nich znalazło się już w zlewie. Bacząc na każdy ruch, powoli zsunąłem cały komplet misternie zdobionych złotymi wrąbkami i malowanych wprawnymi rękoma talerzy i półmisków do worka. Jak się okazało dobrze zrobiłem wykładając jego dno mchem tworząc małą poduszeczkę, ani jeden z łupów nie wydał żadnego zgubnego dla mnie dźwięku, a wiadomo jak zażarta może być złośliwość przedmiotów martwych. Teraz tylko cicho wymknąłem się z pomieszczenia. Znów byłem na korytarzu, strażnik patrolujący okolicę na szczęście już mnie minął, a ja mogłem udać się dalej. Tym razem doszedłem do jadalni, nie było tutaj żadnych drzwi, jeno sama futryna. Moją uwagę od razu przykuł olbrzymi stół okryty śnieżnobiałym obrusem. Niestety, nie zanosiło się na żadną ucztę, więc zawiedziony znalazłem na nim jedynie srebrny świecznik. Wtem usłyszałem kroki, szybkim ruchem sięgnąłem po strzałę wodną i rozbiłem szkiełko nad pochodnią na ścianie gasząc ją, po czym wszedłem pod stół. Tuż przed mymi oczami przeszedł strażnik, a za nim szybkim krokiem pognał służący. Przeczekując moment wstałem i poszedłem dalej. Znów znalazłem się na korytarzu. Nie widziałem przed sobą żadnego patrolującego żołdaka, toteż ostrożnie udałem się dalej. Natrafiając na kolejny zakręt, za rogiem korytarz kończył się kolejnymi drzwiami. Co prawda zamkniętymi, ale zamek nie był zbyt solidny więc szybko sobie z nim poradziłem. Wkroczyłem do kolejnego pokoju, który okazał się być pomieszczeniem należącym do straży. Było dziwnie ciemno, na niskim stole leżały karty do gry i jeden stosik miedziaków od teraz będący moją własnością, a obok, za przejściem stał rząd zaścielonych, piętrowych łóżek. Rozglądając się wokoło zobaczyłem kolejne drzwi, tym razem otwarte. Skorzystałem z nich i tym samym wszedłem na małą klatkę schodową, która zaprowadziła mnie na pierwsze piętro domu. Tutaj znalazłem się w małym holu o podłożu wyłożonym płytkami i ścianach pokrytych granatową tapetą. Zwiedziłem kolejne pomieszczenie, które okazało się małą biblioteką, pod ścianą były regały wypełnione księgami, a tuż obok trzy biurka zaśmiecone jakimiś papierami. Przy jednym z nich siedział mężczyzna o bardzo długich, czarnych włosach odziany w szatę, ni to niski, ni wysoki. Skupiony pisał coś piórem, które trzymał w ręce. Obok, na biurku leżały okulary o złotych oprawkach, a nad nim cenny obraz przedstawiający piękną niewiastę na balkonie dzierżącą bukiet kwiatów. Postanowiłem sięgnąć po moją „łamigłówkę” co też zrobiłem. Ogłuszyłem jegomościa, który zsunął się niemal z fotela. Zebrałem łupy i zerknąłem tylko na dokończony już chyba list leżący na blacie.

„Drogi Adriano

Doprawdy, nie mogę się nadziwić z faktu iż co chwila wymuszacie na mnie przedłużanie tego terminu, który to ja z początku ustaliłem. Jak długo jeszcze będę musiał czekać? To nie sztuka przecie choć raz oddać mi gotową pracę w czasie. Wydaje mi się, że za bardzo się z tym wszystkim obijacie. Tydzień już minął, a ja dotychczas otrzymałem tylko jedną z nich, która do tego niezbyt przypadła mi do gustu. Zatem proszę się streszczać i brać do pisania.

Jakub”

Wyszedłem z pokoju i udałem się do następnego. Natrafiłem na mały, kryty basen, niewiele mogłem tutaj zrobić. Na końcu holu znajdowały się kolejne schody w górę. Zrobiłem z nich użytek i znalazłem się na drugim piętrze dworku. Nagle zobaczyłem błyskawicę gdzieś za oknem. Teraz stałem w małym, choć szerokim korytarzu. Stąd do kolejnych pomieszczeń prowadziło tylko dwoje drzwi. Przed jednymi z nich stał strażnik, nawet czujny jak na okoliczne standardy – stwierdziłem. Pierwszy raz widziałem tu strzeżone pomieszczenie. Głowiłem się nad tym jak się tam dostać. W końcu otworzyłem wytrychami sąsiednie drzwi, które nie zaskoczyły mnie jakimiś trudnościami z pokonaniem zamka. Wtargnąłem do pomieszczenia. W środku zastałem pracownię malarską, na stojaku umiejscowiony był niedokończony pejzaż, a obok paleta różnobarwnych, olejnych farb. Nie przeszukując nawet zakamarków wnętrza od razu rozwarłem okiennicę na oścież. Burza ustała, ostatnie krople deszczu z wolna lały się z nieba. Wyszedłem przez okno i stanąłem na zewnętrznym parapecie. Spojrzałem na to po mojej prawej. Nie było wcale tak daleko, postanowiłem spróbować przejść na sąsiednią framugę jednym, dużym krokiem. Chwyciłem się pewnie za rynnę, bowiem było to najwyższe piętro rezydencji i wtem poślizgnąłem się na wciąż mokrej od deszczu powierzchni. Szczęśliwie nie runąłem w dół wciąż utrzymując się w miejscu. Chwila nerwów i udało mi się. Niestety, nie przemyślałem wcześniej jak otworzyć tą okiennicę. Po dłuższej chwili rozpaczliwie sięgnąłem po miecz i próbowałem ją wyważyć. Moment męki zaowocował jednak sukcesem. Dostałem się do środka. Szczęśliwie pokój okazał się być tym należącym do samego Lorda Valtieriego. Zamknąłem za sobą „wejście” i przystąpiłem do poszukiwania przydatnych wskazówek lub chociaż – jeżeli takowych nie znajdę – miejsca, gdzie mogę rozglądać się za połączeniem z tunelami Pogan. Duży był to pokój, wyposażony jak na Lorda przystało. Ściany w kolorze lawendowym idealnie współgrały z jesionowymi panelami i puszystym, lekko pomarańczowym dywanem. W rogu, przy oknie stało ładne biurko, a przy nim wygodny fotel. Był tu nawet kominek, a w nim jarzył się płomień obejmując drewno swym ognistym językiem. Nad paleniskiem zauważyłem piękny, złoty puchar. Szybkim ruchem, ale niemalże z czcią wsadziłem go do worka. Omiotłem wzrokiem sekretarzyk, starannie przeszukałem wszystkie szufladki, ale znalazłem „tylko” kolejne drogocenne okulary o mieniących się złotem oprawkach i jakieś papiery, które nijak mi pomogły. Ostatecznie spróbowałem jeszcze zgaszonej pochodni. Pociągnąłem ją ku dołowi licząc na odkrycie sekretnego przejścia, których wiele już na swej drodze spotkałem. Nie omyliłem się – w ścianie obok otworzył się ukryty, niewielki lufcik, na tyle jednak duży bym mógł przez niego przejść. Tak też zrobiłem. Znalazłem się w wąskim, okrągłym pomieszczeniu o ścianach i podłodze z nagiego kamienia. Na dół prowadziły spiralne schody, którymi się udałem. Niezwykle długie – jak się okazało – prowadziły z drugiego piętra aż do podziemi, umiejscowione jak widać tak, by nie przechodziły przez żadną część domu. Na dole trafiłem do sieci nieregularnych tunelów, jakby jaskiń. Przytuliłem się do zimnej, wilgotnej skały i udałem przed siebie. Przykucnąłem w cieniu, kiedy zobaczyłem dwoje Pogan, rozebrani od pasa w górę ślamazarnie rozładowywali dwie wielkie skrzynie, obie wypełnione bronią, rozmawiając przy tym głośno.
- Jutro święto przesilenia, Takora przygotowywawszy święty krąg.
- Nie moja to sprawa, najpierw zająwszy się bełkotliwcami wokół obozu przejmowałbym się takimi rzeczami. Z dnia na dzień zjadają kogoś z nas. Jeno wczoraj Rothan zaginął – i wiesz co? Dzisiaj znaleziono go bez głowy.
- Naprawdę? Nikt mi o tym nie mówił. W takim razie co z Matyldą?
- Odchodzi od zmysłów, bardzo się przejęła. Przecież go kochała.
- Jest silna, da sobie radę…
Wtem coś mocno uderzyło mnie w tył głowy. Upadłem na ziemię jak worek kości.

***
Ocknąłem się przywiązany ciasno grubą liną do łańcucha wbitego w skałę. Sterczałem tak skrępowany w podziemnej komnacie będącej fragmentem jaskini, bynajmniej nie w ciemności, pochodnie oświetlały całe pomieszczenie. Niemal natychmiast odezwała się rana po uderzeniu, a ja poczułem przeszywający ból. Przede mną stał jakiś czarnowłosy mężczyzna, odziany w czarne szaty, smukły i trochę wyższy ode mnie.
- O, już się pan obudził, panie Garrett? To miło. Wiesz zapewne kim jestem? – odezwał się do mnie swoim aksamitnym głosem – To nieładnie ot tak wtargnąć do czyjegoś mieszkania, nie sądzi pan?
- Nie wiem kim jesteś… ani czego ode mnie chcesz. – rzuciłem trochę niepewnie
- Zatem nazywam się Valtieri i bardzo nie spodobało mi się pańskie przyjście bez zaproszenia.
Wyszczerzył do mnie zęby w paskudnym uśmiechu, które prędko poczęły wyostrzać się. Szybkim ruchem zdjął swą szatę rozdzierając ją częściowo, a ja stanąłem jak wyryty otwierając oczy jeszcze szerzej. Skóra Lorda właściwie była już teraz korą… taką samą, jaka porasta drzewa. Wkrótce z całego ciała, w różnych miejscach wyrosły bujne gałęzie, jedna z nich błyskawicznie wystrzeliła w moim kierunku oplątując mą szyję i dusząc mnie gwałtownie. Nie zdążyłem nawet nic wyszeptać, stopami nie dotykałem już ziemi, zupełnie jak na szubienicy. To, co dostrzegałem stopniowo zaczęło jakby zanikać, rozpływać się tuż przede mną, aż w końcu pociemniało kompletnie. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam były zarośla opatulające mi twarz widziane jak przez mgłę. Poczułem jeszcze tylko, że bezwładnie upadam na glebę. To był koniec...
Obrazek
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Bez tytułu

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Oj Artass, tutaj też ciężko będzie mi postawić ocenę.

Na pierwszy ogień styl pisania: lekko archaizujący, wykwintny i kojarzący się z XIX wiekiem. Zapewne kosztował Ciebie wiele pracy, zwłaszcza szukanie określeń... w sumie za to Twoje opowiadanie z marszu powinno dostać najwyższą ocenę.
Jednak jeśli mam być szczery, to ten styl mi przeszkadzał :bj: Steampunkowe universum Thiefa wyobrażam sobie...czuję jako coś nowoczesnego... zresztą chyba nie tylko ja, sądząc po opowiadaniach innych. I narracja Garretta, i styl znajdowanych w nim tekstów jest współczesny. Dlatego taka archaiczna narracja (Twoja) tworzy trudny do pogodzenia kontrast.
Nie mówiąc już o tym, że taki styl może i jest ładny, ale cholernie ciężki w czytaniu. No i czasem dochodziło do takich bezsensów jak "zrobić użytek ze schodów"... czy jeśli się przewrócę na chodniku, to wtedy "nadużyłem jego właściwości"? :)

Inne kwestie techniczne to powtórzenia i przecinki. Pierwszego za dużo, drugiego za mało :)

List od Młotków: samo przestawienie kolejności słów to jeszcze nie do końca styl ich wypowiedzi. Jednak to strasznie ciężkie i sam nie umiem dobrze tak pisać.

Szkoda, że nie zamieściłeś mapy Garretta. Ja się zgubiłem w tej posiadłości. Aha... no i nie wiem po co opisujesz każdy krok Garretta, każdy loot jaki znalazł. Piszesz opowiadanie, czy solucję FMki? :) Serio, można odnieść wrażenie, że to jeden z Twoich filmików.
Nawet zauważ... same rzeczy charakterystyczne dla gry: śpiący strażnik, ekwipunek Garretta, loot. NIC oryginalnego. Ale o tym później...


Koleś pisze list, zostaje w trakcie tej czynności znokautowany i... list jest ukończony :) Niby możliwe, ale raczej lepiej wyglądałby urwany.
No i ten list ani nic nie wnosi do fabuły, ani Garrett go nawet nie komentuje. Trochę tak... jest bezsensu :) Nie buduje klimatu, bo nie wiemy kto i po co go napisał. Zauważ, że w Thiefie notki albo dotyczyły skrytek, albo ludzi, których mieliśmy szanse poznać w trakcie gry.

No dobra, przejdźmy do fabuły.
Jest niemrawa. Ot taka typowa FMka, o czym pisałem wcześniej. W cutscence Garrett mówi o liście, zaczyna przed rezydencją, wchodzi trochę od tylca, pałuje ludzi, zbiera loot, ukrywa się... no przyznam, że w grze ciężko byłoby motyw z oknem i rynną zrobić. Potem odkrywa tajne przejście i na koniec cutscenka z Lordem.
Pfff... ffff....fffffffffffff... i co to opowiadanie dodało do naszego zbioru? :) Bardzo mi przykro, ale akurat fabuła to mnie nie zachwyciła. Śmierć(?) Garcia na końcu jako jedyne ją ratuje, bo to motyw odważny i oryginalny. Ale... też jest zrobiony na kolanie. Wyraźnie zerżnięty z TDP, bez jakiegoś epilogu czy puenty. Garrett ginie i.... sala wstrzymuje oddech... i napisy końcowe. Buuuu oddajcie mi kasę za bilet, albo dajcie darmowy popcorn! :)


To chyba wszystko. Opowiadanie sprawia wrażenie napisanego dlatego, że Ciebie o nie męczyłem. O ile adriannn i matilon... włożyli w nie serce, co widać, to jednak u ciebie to jest takie napisane, bo umiesz pisać dobre teksty. Umiesz, robisz to bez powiedzmy wyjątkowego wysiłku, to odwaliłeś tekst.
Masz wysokiego skilla, ale i tak by walnąć headshota trzeba się skupić nieco, mam nadzieję, że rozumiesz. :sword: Efektem tego jest słaba fabuła, ale bardzo misterny styl. Dlatego nie wiem jak to ocenić, zasługuje na 3=, ale styl dodaje jedno oczko i wychodzi coś koło 4. 4=/4-... zależy jak patrzeć na jakość tego stylu.

Dodano: dopiero teraz zauważyłem, treść listu ma sens. Daję za to plus, nawet duży. :)
Obrazek
Awatar użytkownika
racaz
Paser
Posty: 221
Rejestracja: 02 maja 2009, 20:08

Re: [LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Bez tytułu

Post autor: racaz »

Kurde no, spidi mnie wyprzedził :hyh

A więc tak:twoje opowiadanie jest fajne :tar A tak na serio, to wypisze to w taki sposób:
1.Ooo, narracja pamiętnikarska.Dobrze zrobione, a dawno już nie widziałem w tego typu tekstach owego sposobu narracji(plus).
2.
Znalazłem się w kuchni, przede mną odwrócona do okna, a więc i tyłem do mnie stała jakaś służąca ubrana w prostego kroju suknię do pracy i zmywała naczynia
Strasznie trudne do przeczytania(malusienieczki minus).
3.
„Drogi Adriano

Doprawdy, nie mogę się nadziwić z faktu iż co chwila wymuszacie na mnie przedłużanie tego terminu, który to ja z początku ustaliłem. Jak długo jeszcze będę musiał czekać? To nie sztuka przecie choć raz oddać mi gotową pracę w czasie. Wydaje mi się, że za bardzo się z tym wszystkim obijacie. Tydzień już minął, a ja dotychczas otrzymałem tylko jedną z nich, która do tego niezbyt przypadła mi do gustu. Zatem proszę się streszczać i brać do pisania.

Jakub”
Nie no...Ten list rządzi!!! :-D(plus).
4.Będąc w trzech czwartych tekstu myślałem, że będzie druga część tego opowiadania czy coś, bo wydawało mi się dziwne, że kiedy kradzież posiadłości trwała dosyć długo, to akcja w kanałach trwała dwa akapity:p(minus).
5.Gdy by Garrett miał przed sobą dużą kupę małych kryształków, to też byś tak szczegółowo opisywał zbieranie każdego z nich?(minus)
6.Kiedy początek zapowiadał naprawdę interesujący rozwój wydarzeń, to koniec pokazywał, że pisałeś tylko dlatego, by spidi nie pisał tekstów typu:Na początku to wszyscy wygrażali z pięściami, że napiszą mega długie opowiadanie i przyłożą się do niego tak że nie wiem, czy coś w tym stylu.


Ogółem, te oto opowiadanie ma w sobie ten klimat, który przecież jest najważniejszy w każdym rodzaju twórczości związanej z thiefem, jednak nie kiedy wydawało sie, że ty tak jak to powiedział spidi piszesz poradnik do FMki.no i jeszcze ta niepełna końcówka.Na szczęście całość ratuję wspomniany przeze ze mnie wcześniej easter egg :sup Myślę, że twoje opowiadanie jest po prostu leniwego autora o wysokich umiejętnościach literackich.

~~Ogólna ocena~~
trudno powiedzieć
Jeśli ktoś chętny do gry w T2 multi pisać!
Moje GG:25888157
Awatar użytkownika
Hadrian
Złodziej
Posty: 2423
Rejestracja: 08 stycznia 2009, 13:38
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Bez tytułu

Post autor: Hadrian »

Najpierw ten ,,Ester egg"
Jakub
W moim pierwszym pomyśle na opowiadanie miał być lord Jacob von Marder ;) Ot, taka ciekawostka :)
Adriano
Dziękuje że zmieniłeś z Adriana na Adriano ;)

Za to pół plusika.

Styl:

1-os. narracja rządzi, ale strasznie się ją pisze :) Dlatego plusik. Ale pisałeś lekko archaicznie (starodawnie jak ktoś nie wie) przez co ciężko się czytało.

Język młotów może nie jest taki jak w polskim tłumaczeniu gry, ale jest do niego podobny. Za to plus.

Błędy:

Czasami się gubiłem w tekście dlatego duży minus. Po za tym czasami dziwne zdania wkurzały, typu:
Znalazłem się w kuchni, przede mną odwrócona do okna, a więc i tyłem do mnie stała jakaś służąca ubrana w prostego kroju suknię do pracy i zmywała naczynia
zrobić użytek ze schodów
:))

Poprawność świata i postaci:

Garrett ogłusza głównie straż, która mu bardzo przeszkadza. Służbę i innych cywili zostawia w spokoju, nawet gdy mają klucze czy sakiewki :? To nie była kradzież kieszonkowa, tylko napad ;) Za to dodatkowe lata w pace :hyh

O co chodzi z tym lordem??? On jest Szachrajem czy co?

A teraz ogólna ocena:
4-- widać że pisałeś na siłę to opowiadanie, ale za to że fajnie piszesz (,,Blask zimnego..." ,,Rezydencja lorda Romualda") masz cztery. A, i jeszcze za narrację 1-os. :-D

PS. do Spidiego:
no przyznam, że w grze ciężko byłoby motyw z oknem i rynną zrobić
Nie koniecznie ;) W edytorze wystarczyło by zrobić rynnę z właściwościami drabiny ;)
Awatar użytkownika
Artass
Egzekutor
Posty: 1539
Rejestracja: 07 października 2006, 11:45
Lokalizacja: Kraków

Re: [LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Bez tytułu

Post autor: Artass »

adriannn pisze:widać że pisałeś na siłę to opowiadanie
Coś czuję że ten tekst padnie jeszcze z 6463x razy po tym jak Spidi tak powiedział. Z góry uprzedzam, że wcale NIE PISAŁEM GO NA SIŁĘ.
adriannn pisze:O co chodzi z tym lordem??? On jest Szachrajem czy co?
I tutaj masz pole do popisu dla Twojej wyobraźni. :mru
Obrazek
Awatar użytkownika
racaz
Paser
Posty: 221
Rejestracja: 02 maja 2009, 20:08

Re: [LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Bez tytułu

Post autor: racaz »

adriannn pisze:O co chodzi z tym lordem??? On jest Szachrajem czy co?
I tutaj masz pole do popisu dla Twojej wyobraźni. :mru
Ten lord to była Wiktoria, gdyż Artur podczas pisania opowiadania mnie pytał ot to, czy Wiktoria jest bardziej drzewcem czy wampirem.
Jeśli ktoś chętny do gry w T2 multi pisać!
Moje GG:25888157
Awatar użytkownika
Artass
Egzekutor
Posty: 1539
Rejestracja: 07 października 2006, 11:45
Lokalizacja: Kraków

Re: [LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Bez tytułu

Post autor: Artass »

WTF?! :shock: Drzewcem czy wampirem?! Co ty bredzisz? Chyba pijany byłeś.
Obrazek
Awatar użytkownika
racaz
Paser
Posty: 221
Rejestracja: 02 maja 2009, 20:08

Re: [LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Bez tytułu

Post autor: racaz »

Nie WTF tylko tak mi mówiłeś.A przynajmniej coś takiego mi mówiłeś.Tak czy inaczej-mowa była o Wiktorii.Aha-ja nie piję, gdyż nie jestem pełnoletni;)

PS-Jeśli chodzi o to, że jak Jakub powiedział, że opowiadanie było pisane na odwal się, to wszyscy po nim to z kopiowali, to ja ci powiem:ja wymyśliłem ocenę tego tekstu przed tym, kiedy pojawił się post spidiego, tka więc przynajmniej ja nie kopiuję tego od spidiego.Jak z innymi, to nie wiem.A jeśli nie było to pisane na odwal, to oznacza że nie wiem co to znaczy, gdyż końcówka jest o wiele mniej obszerna niż pozostała część tekstu.
Jeśli ktoś chętny do gry w T2 multi pisać!
Moje GG:25888157
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Bez tytułu

Post autor: Keeper in Training »

racaz pisze:
adriannn pisze:O co chodzi z tym lordem??? On jest Szachrajem czy co?
I tutaj masz pole do popisu dla Twojej wyobraźni. :mru
Ten lord to była Wiktoria, gdyż Artur podczas pisania opowiadania mnie pytał ot to, czy Wiktoria jest bardziej drzewcem czy wampirem.
Nie, no, panowie... Takie posądzanie damy o zadawanie się ze złym towarzystwem nie ujdzie Wam na sucho (czy Viki była damą? Kto ją wie... :twisted: :)) )! Wracajmy do rzeczy, czyli do tekstu Arturka.

Na pierwszy rzut oka widać, że naprawdę masz talent. W dodatku rozwijasz go: naprawdę, jestem pozytywnie zaskoczona. Nawet pojawiają się takie błyski prawdziwego Garrettowego humoru – czapki z głów :D ! Archaizacja języka to sztuka, widać, że eksperymentujesz, kolejny plus. Jeszcze musisz poćwiczyć, ale jesteś na dobrej drodze. Co do fabuły, to jest przeciętna. Dość FM-kowata, za to rekompensujesz to całkiem niezłym stylem i wysokim poziomem stylistyczno-gramatycznym. Prawie nie było błędów interpunkcyjnych – brawo! Widać, że bardzo się podciągnąłeś.

Smaczkiem był ten list. Od razu widać, że to Kuba Adriana „męczy” o opowiadanie ( :twisted: ) – tu minusik ze względu na fakt, że najpierw mówisz o tym, że list był niedokończony, a tu zaraz nawet podpis jest. Nie ma mowy o plamie z atramentu czy czymś takim… Z kolei śmierć Garretta to ostatnio strasznie oklepany motyw. Ciekawiej byłoby, gdyby wywinął się z objęć właściciela Pimpusia. No i jestem sceptyczką, ale skoro nie żyje, to jakim cudem narracja jest pierwszoosobowa ;)?!

Reasumując, naprawdę, tekst na poziomie, ale fabuła mierna. Za to styl i staranność – duży plusik. Tak jak zawsze, życzę szczęścia wszystkim uczestnikom konkursu. Zobaczymy, jaka będzie punktacja. Trzymam kciuki!
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Bez tytułu

Post autor: SPIDIvonMARDER »

A właśnie, a propos śmierci. Owszem, zostawienie czytelnikowi domyślenia się, czemu narracja jest pierwszoosobowa, co było dalej i co tu w ogóle chodzi... jest niby taką gratką dla niego, ale sam przyznaj, że nie miałeś pomysłu jak to skończyć :) Bo keidy autor celowo zostawia takie tajemnice, to daje jakieś wskazówki.
Obrazek
Awatar użytkownika
Artass
Egzekutor
Posty: 1539
Rejestracja: 07 października 2006, 11:45
Lokalizacja: Kraków

Re: [LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Bez tytułu

Post autor: Artass »

Od początku miałem ten pomysł. ;)
Obrazek
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Bez tytułu

Post autor: Keeper in Training »

SPIDIvonMARDER pisze:A właśnie, a propos śmierci. Owszem, zostawienie czytelnikowi domyślenia się, czemu narracja jest pierwszoosobowa, co było dalej i co tu w ogóle chodzi... jest niby taką gratką dla niego, ale sam przyznaj, że nie miałeś pomysłu jak to skończyć :) Bo keidy autor celowo zostawia takie tajemnice, to daje jakieś wskazówki.
Garrett buja się teraz na jakiejś belce i wrzeszczy do Artassa: "Join us, join us, join us now!" :hyh :tar

Ja tam wolę narrację trzecioosobową, bo nie zostawia miejsca na stronniczość. Oczywiście, dla chcącego nic trudnego, ale... czytelnik i tak prędzej czy później się domyśli :mru . Ja jestem za tezą, że Artass zostawił sobie furtkę do następnego projektu. Ale niech autor się wypowie :jez !
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
Caer
Szaman
Posty: 1054
Rejestracja: 05 stycznia 2003, 13:23
Lokalizacja: Karath-din
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Lord Valtieri

Post autor: Caer »

No to ja też się dołączę ;). Wybacz szczegółowość, oto cała garść błędów logicznych, o których wspominałam przy okazji innego wątku:

Teraz skupiłem mą uwagę na przedmiocie trzymanym przeze mnie w ręce. Obejrzałem ponownie kopertę zaadresowaną do mnie, którą znalazłem na mojej wycieraczce.
„W Południowej Dzielnicy byłem lokalnym celebrytą (...) Już tylko miesiące dzieliły mnie od dnia, kiedy straż miejska dowie się, gdzie mieszkam (...)” (Deadly Simplicities, cytat z pamięci).

Rozumiem, że Garrett musi gdzieś mieszkać i są pewnie osoby, które wiedzą, gdzie to jest, ja jednak, jako nie-do-końca-żyjący-zgodnie-z-prawem obywatel nie chciałabym, by wszyscy wiedzieli, gdzie mogą mnie znaleźć. Nie jest to zbyt... zdrowe w tym zawodzie. W scence przed Framed wspomniane są „zwykłe kanały”, którymi Garrett dostawał zlecenia. Nie do końca wiadomo, co to właściwie jest, ale może jakieś „skrzynki kontaktowe”, albo miejca, gdzie można było zostawić wiadomość. To zdecydowanie bezpieczniejszy sposób kontaktu.

No dobra, po namyśle dochodzę do wniosku, że niekoniecznie sam arcykapłan musiał kopertę położyć na wycieraczce, ale takie jest pierwsze wrażenie, jak czyta się ten fragment. Ja bym dodała jakieś jedno zdanie (lub pół-zdanie), że otrzymał kopertę od kogoś, znalazł w umówionym miejscu etc.

(...) na niebo wkroczył księżyc z mnóstwem jasnych gwiazd górując nad Miastem. (...) Na dworze panowała burza, krople deszczu z hukiem rozbijały się o dachy domów. Co chwila kolejne to błyskawice przecinały zachmurzone niebo.
No to? Zdecyduj się na jedną pogodę.

(...) na dół schodziły ozdobne kolumny (...)
W dół to mogły schodzić co najwyżej schody ;). A jeszcze lepiej prowadzić. Ze smukłymi/ozdobnymi/przysadzistymi/marmurowymi* (niepotrzebne skreślić) kolumnami.

Przemknąłem przez rząd małych drzewek i czym prędzej uchyliłem się pod jakimś krzaczkiem (...)
...wzdłuż rzędu/szpaleru? za jakimś krzaczkiem?

Teraz podchodziłem do szklarni, młody jegomość, który widać się tym interesem zajmował właśnie zamykał drzwiczki na klucz odziany już w koszulę nocną. Miał ich cały pęk (...)
Tam pada, pamiętasz? Wręcz szaleje burza. Jegomość? W koszuli nocnej? Hm... No i rozumiem, że miał cały pęk koszul nocnych? (pamiętaj, zaimki odnoszą się do ostatniego rzeczownika)

Przy jednym z nich siedział mężczyzna o bardzo długich, czarnych włosach odziany w szatę, ni to niski, ni wysoki.
To chyba trudno ocenić, jeśli dany człowiek siedzi...?

Obok, na biurku leżały okulary o złotych oprawkach, a nad nim cenny obraz przedstawiający piękną niewiastę na balkonie dzierżącą bukiet kwiatów.
Skąd wie, że cenny? Bo w dworku arystokraty?

To nie sztuka przecie choć raz oddać mi gotową pracę w czasie.
Hi, hi, cały list jest fajny. Niemniej jednak mylisz znaczenia. „Nie sztuka coś zrobić” nie znaczy, że to łatwe. To znaczy, że coś jest robione poniżej oczekiwań (Nie sztuka napisać to w cztery tygodnie, kiedy się ma mnóstwo wolnego czasu. Jeśli jednak jesteś cały czas zajęty, to co innego”.

Szczęśliwie pokój okazał się być tym należącym do samego Lorda Valtieriego.
Przecież to jego dworek, wszystkie pokoje należą do niego. Gabinet?

Pociągnąłem ją ku dołowi licząc na odkrycie sekretnego przejścia, których wiele już na swej drodze spotkałem.
Taa... pewnie wszystkie projektował ten sam człowiek. Ja tam bym wzięła innego architekta ;).

Upadłem na ziemię jak worek kości.
Tyle hałasu narobił? Ciekawy związek frazeologiczny. Zwykle mówi się „worek kartofli”.

Wyszczerzył do mnie zęby w paskudnym uśmiechu, które prędko poczęły wyostrzać się.
Ostatni rzeczownik, pamiętasz? Poza tym, powtórka z rozrywki ;).



Jeśli chodzi o ogólną ocenę, zgadzam się ze Spidim. Nie zgadzam się jednak w kwestii listu: mimo że nadaje koloryt, nie wnosi niczego do fabuły. No i końcówka wygląda, jakby jednak miała być kolejna część.
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Lord Valtieri

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Na obronę Artassa mogę powiedzieć, że do Garcia jednak czasem przychodzili klienci osobiście. Nie pamiętam, czy Victoria przyszła od razu (w cutscence było chyba raczej "skontaktowała się ze mną") ale potem to raczej na pewno "Garrett, chodźmy po Twoją zapłatę/Yes". Poza tym policja w Ambush wiedziała który dom obstawić... a nierzadko wiaodmości policji dot. przestępców są tożsame z wiadomościami samych przestępców :P Przecież informatorzy policji to przynajmniej w połowie przestępcy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Caer
Szaman
Posty: 1054
Rejestracja: 05 stycznia 2003, 13:23
Lokalizacja: Karath-din
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Lord Valtieri

Post autor: Caer »

Wiktoria przychodzi do domu Garretta po wykonaniu zadania (pewnie tak mu się spodobała, że sam ją zaprosił na... herbatkę ;) ). Z informatorami muszę się zgodzić, ale... to zdecydowanie byłby powód, żeby się przeprowadzić. Jak najszybciej.
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Opowiadanie konkursowe - Lord Valtieri

Post autor: Keeper in Training »

Caer pisze:Wiktoria przychodzi do domu Garretta po wykonaniu zadania (pewnie tak mu się spodobała, że sam ją zaprosił na... herbatkę ;) ).
Bez przesady. W końcu to Garrett :kwd .

Ale zgadzam się, że taka wymiana informacji byłaby niebezpieczna. Raczej ta krata w Czarnej Alei, jakaś skrzynka lub coś podobnego. Skrytka np. na Placu Terkes.
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
ODPOWIEDZ