[LITERATURA] Krew na płótnie

Rozplącz swoją wyobraźnię. Zagość w świecie stworzonym przez fanów lub do nich dołącz.

Moderator: SPIDIvonMARDER

Awatar użytkownika
Artass
Egzekutor
Posty: 1539
Rejestracja: 07 października 2006, 11:45
Lokalizacja: Kraków

[LITERATURA] Krew na płótnie

Post autor: Artass »

Skrobnąłem takie opowiadanko, dosyć charakterystyczne jak na moje. Spróbowałem nowego gatunku inspirowany ostatnio pochłanianymi przeze mnie książkami Stephena Kinga. Boję się, że zostanę totalnie zalany krytyką, gdyż ten tekst to wielki kicz. :tar Niestety, jak się przekonałem pisanie - pożal się boże - horroru to wielce niewdzięczne zadanie, linia dzieląca przyzwoite opowiadanie od taniego chłamu jest bardzo cienka. Zakończenie jest krótkie, wygląda na urwane ale tak było planowane z dwóch powodów. Po pierwsze - nie miałem pomysłów na dalszy ciąg. Po drugie chciałem, by końcówka stanowiła nagły zwrot akcji i jednocześnie wyjaśnienie całej zagadki.
Życzę wam przyjemnej lektury, ale to będzie raczej trudne. Tylko się kompromituję.

Bennet siedział leniwie na krześle, jednym z wielu w hali, ziewając i przeciągając się od czasu do czasu. Za wielkimi, prostymi oknami na nocnym niebie migotały odległe gwiazdy. Zupełnie jakby kiepska pogoda i senna atmosfera postanowiły połączyć siły i dać się skrybie we znaki, efektem czego mężczyzna był już bez wątpienia jedną nogą w krainie Morfeusza. Szczególnie, że ostatniej nocy kiepsko spał. Z tego stanu skutecznie wyrwał go podniosły głos niskiego, przysadzistego właściciela wystawianych obrazów.
- Jest pan pewien?
- Absolutnie – odrzekł Lord Estin – biorę go.
Bennet za miesiąc kończył dwadzieścia jeden lat. Był całkiem wysoki i dosyć szczupły, miał bujne, ciemne włosy i zielone oczy. Syn Emilie i Denetha, zegarmistrza pracującego w Mieście zawsze postrzegany jako zdolny i inteligentny. Ojciec zarabiający dosyć by utrzymać rodzinę w dostatku, kochał matkę chłopaka całym sercem z wzajemnością.. Bennet miał więc spokojne, beztroskie dzieciństwo i młodość. Owszem, nie było to życie do końca usłane różami, ale niefrasobliwe. Gdy miał siedemnaście lat, został dostrzeżony i niemal z miejsca mianowany na skrybę przez Lorda Estina, właściciela ziemskiego zamieszkującego rezydencję położoną na niewielkiej wysepce, na tyle blisko Miasta, że można było dostać się do Doków z posiadłości łódką i to całkiem prędko.
Estin – jak na szlachcica –pełen energii i chęci do życia podejmował pochopne decyzje i był porywczy, mimo to miał nos do interesów, lubiany przez służbę, uprzejmy i hojny. Zupełne przeciwieństwo tych grubych, zgrzybiałych burżujów z Miasta. To on dostrzegł Benneta i docenił jego talent literacki, to, co potrafił stworzyć przy pomocy tylko pióra i odrobiny atramentu. Lord miał jedną wyłącznie pasję. Kochał sztukę, a malarstwo w szczególności. Kolekcjonował obrazy pędzli wielkich artystów i był w tych sprawach niezwykle obyty.
Dzisiaj wraz ze swym skrybą i zarazem przyjacielem udał się do Miasta, Lord Estin skorzystał z okazji i spotkał się z jakimś – zapewne nie do końca uczciwym – handlarzem w jego magazynie przy Dokach, by poznać lepiej wystawiane na sprzedaż obrazy… i może któryś nabyć. Robił już tak wcześniej parę razy i nie żałował, nie dostał wprawdzie żadnego arcydzieła, ale trafiały się lepsze … i gorsze. W każdym razie sęk w tym iż często nie znający się na rzeczy kupcy pozbywali się dobrych prac za śmieszne sumy. Nie było dużo do stracenia. Co innego podczas aukcji czy w galeriach sztuki dla snobów, tam w grę wchodziły o wiele większe pieniądze. Z całej, pokaźnej dosyć trzeba przyznać kolekcji mieszczącej się w magazynie lordowi do gustu mocno przypadł tylko jeden z obrazów, dzieło nieznanego autora. Przedstawiał piękną kobietę o czarnych, prostych włosach sięgających do połowy pleców. Niewiasta ubrana w długą, ale aksamitną i przewiewną suknię o prostym kroju siedziała niemal w półmroku na krześle przy drewnianym, niewielkim stole, na którym stał świecznik, tylko on rzucał leniwie trochę światła wokół. Zagadkowa postać w równie niezwykłym geście podnosiła palec wskazujący na wysokości ust, co wyglądało dziwnie. Usilnie doszukując się tutaj sensu tajemniczego znaku, można było stwierdzić, że mógł oznaczać milczenie. Podniesiony palec wskazujący zbliżony do ust… Kobieta wydawała się niesamowicie urodziwa, przynajmniej dopóki przypatrujący się obrazowi nie spostrzegł, że jej oczy pozbawione są źrenic, kompletnie białe… Sporo czasu minęło nim zauważył to Lord Estin. Za pierwszym razem przeszedł go nawet niewielki dreszcz. Nie zmieniło to jednak jego nastawienia do dzieła. Wręcz przeciwnie, podjął już decyzję o kupnie. Na Bennecie obraz też zrobił wrażenie, choć nawet gdyby był to efekt zabawy pędzlem jakiegoś dziecka, to i tak doradzałby jego kupno, byleby jak najszybciej znaleźć się w domu. Jednak Estin bardzo szanował zdanie swojego przyjaciela nabywając kolejne prace do swojej kolekcji i za każdym razem niemal zabierał go ze sobą, nad czym ten ubolewał. Ostatecznie kupione dzieło kosztowało lorda trzysta pięćdziesiąt monet. Nie była to zwalająca z nóg cena i był przekonany, że ubił świetny interes. Po powrocie do posiadłości pozostało jeszcze tylko wybrać miejsce na nowy nabytek, co Estin zrobił dość pochopnie, gdyż sam już prawie zasypiał na stojąco. Znalazło się ono na korytarzu, na pierwszym piętrze rezydencji, wśród dziesięciu innych obrazów, gdzie miał swój gabinet, więc zawsze tamtędy przechodził. Teraz rzucił się na łóżko niemal w ciuchach i już po chwili spał jak suseł.

***
Zbudził się wczesnym ranem, po momencie wpatrywania się w sufit wstał. Wyjrzał przez okno, zobaczył zachmurzone niebo i pogoda była nieprzyjemna. Z kilku chmur śmiało mógł spaść deszcz. Ubrał się szybko i już schodził do jadalni na dole by zjeść śniadanie wraz ze swoją służbą, gdy przechodząc przez ów korytarz, gdzie jeszcze niedawno umieścił obraz. Otóż leżał on na ziemi zamalowaną częścią odwrócony do podłogi. Wahając się chwilę szybkim ruchem pochwycił go i podniósł. Niemal od razu upuścił go i odruchowo gwałtownie odskoczył niemal do tyłu. Kobieta na płótnie wcale nie siedziała na krześle, stała teraz szczerząc zęby w okropnym, półuśmiechu, pochylona z nożem w ręce. Prawie wychodziła z obrazu przerażając wzrokiem. Zaniepokojony lord spojrzał ponownie. Wszystko wróciło teraz do normy. Odwiesił obraz ponownie na jego miejsce trzęsącymi się rękoma. Czyżby wspomnienia z poprzedniego dnia? Zszedł na śniadanie. Najedzony, już bez pustego żołądka wrócił później do gabinetu. Czekała go papierkowa robota. Trzeba było wycofać wszystkie zwierzęta przeznaczone na sprzedaż w Czarcim Brodzie. Cena aukcyjna równa w dół, bo kupcy zmawiają się jak licytować. Dodatkowo zaś prowizje okazały się zbyt wysokie, interes zwyczajnie się nie opłacał. Estin późno skończył pracę i poszedł spać, mimo, iż nie był szczególnie zmęczony. Niedługo potem zasnął.

***
Następnego dnia także wstał wcześnie, najadł się tylko i już udał się do Miasta małym jachtem, co miał w zwyczaju. Planował zakup większej ilości włókna, gdyż bawełna wkrótce miała zdrożeć. Ostatnimi czasy spaliła się największa plantacja w okolicy. Jeżeli uda się wykupić jej jak najwięcej na czas, mając jeden z ostatnich ładunków w magazynach, będzie można podyktować cenę. Wszystko poszło sprawnie i lord nabył sporo towaru. Popołudniem, wcześniej niż planował powrócił do domu. Obraz, który jeszcze rano wisiał w korytarzu znów leżał na podłodze. Estin powiesił go, tym razem solidnie. Pograł nieco w karty z Bennetem, zjadł obfitą kolację i poczytał książkę. Z czasem położył się spać w swoim pokoju.
W środku nocy ze snu wyrwał go jakiś trzask, podświadomie wiedział, co to mogło się stać… nie chciał wiedzieć. Z czasem niemal pewien co do swych przekonań wyszedł na korytarz, skąd nadszedł dźwięk. Spełniły się najgorsze obawy, obraz znów spadł na podłogę. Zirytowany i niespokojny – nie chcąc dopuścić do siebie takiej myśli – odruchowo już powiesił go na ścianie jak najszybciej oddalając wzrok od wciąż siedzącej na krześle wciąż jeden palec trzymała uniesiony lekko w górze. Kiedy wracał już do pokoju, usłyszał kolejny tej nocy trzask. W jego pokoju. Zastygł w bezruchu, dopiero po chwili zdecydowanym ruchem otworzył drzwi. Jego spory i nadal całkiem ciężki, choć pusty kałamarz zsunął się z biurka na drewnianą podłogę. „Wszystko dzisiaj runie w dół, zupełnie jakby to zatrzęsła się ziemia” pomyślał Estin. Uniósł lekko głowę i wzdrygnął się. Za zasłonami, na tarasie coś stało, jakiś cień. Za to niewątpliwie ludzki. Nie poruszało się, jeno ściskało jakiś przedmiot w ręku. Estin nie wiedział co robić, przecież nie ucieknie z płaczem jak małe dziecko. Z drugiej strony zwyczajnie bał się choćby podejść. Stał tak przez dobrą minutę. W przebłysku odwagi odsłonił firany, za którymi nic nie znalazł. To, co widział wcześniej nie mogło być złudzeniem. Było po prostu zbyt realne dlatego stwierdził, że jutro pomyśli o tym wszystkim, kiedy już ochłonie i zdecyduje co robić. Położył się spać, choć długo nie zmrużył oka.

***
Z rana Estin już na nogach płynął ponownie do miasta, nie zabrał ze sobą nikogo. Jedynym jego towarzyszem był sługa kierujący łodzią, ale nawet w stosunku do niego lord nie był dziś rozmowny. Celem podróży było poszukiwanie informacji o tajemniczym obrazie, przedmiocie nie dającym mu spokoju od paru dni. Estin rozmyślał o nim coraz to więcej, o kobiecie i jej uniesionym palcu, tajemniczym znaku, czuł, że nie da sobie spokoju póki nie dowie się swojego. Dociekliwość to bez wątpienia cecha zawsze obecna w jego rodzie, przechodząca z pokolenia na pokolenie. Pod tym względem lord nie wyróżniał się zbytnio. Stwierdził, że najlepiej będzie na początek ustalić kimże jest autor portretu. Później zamierzał rozglądać się za innymi pracami tegoż malarza, choć nie liczył na wiele, gdyż twórca, którego obrazy rozprowadzane są w taki sposób winien być raczej początkującym artystą bez wielu prac w zanadrzu.
- Panie, - odrzekł sługa – dotarliśmy na miejsce.
***
Był już późny wieczór. Poszukiwania spełzły na niczym, zawiedziony Estin powrócił do dworku. Trop nie miał nawet okazji się urwać, gdyż na dobre nie zaistniał. Sprzedawca, który wystawił obraz nie miał pojęcia co do jego pochodzenia. Nawet drobna łapówka nie odświeżyła jego pamięci. Zaczytując się w książce lord później niż zwykle zapadł w sen.
***
Estin czuł, że ktoś nim potrząsa. Przetarł oczy, okazało się, że zbudził go strażnik – stary Lars.
- Proszę wyjść na korytarz! Istna tragedia! – mówił zdenerwowany – Morderstwo, zbrodnia!
Po tych słowach lord jakby oprzytomniał, szybkim krokiem opuścił gabinet. Na korytarzu w kałuży krwi leżał nikt inny jak Bennet! Ciało skryby oparte o ścianę spoczywało bezwładnie w koszuli lepiącej się od posoki.
- Znalazłem go! Przechodziłem do klatki schodowej, chciałem umyć naczynia w kuchni. Pomyślałem, że jeszcze nie tak późno i wypadałoby coś zrobić. – tłumaczył kucharz – Nogi się pode mną ugięły i pobiegłem czym prędzej po pomoc. Nie wiedziałem nawet do kogo.
Lars sprawdził Bennetowi puls, mężczyzna nie żył. Krew powoli zastygała, wcześniej ciekła obficie z dwóch ran jakby po pchnięciach nożem.
Estin rozejrzał się dookoła zatrzymując wzrok na obrazie, temacie rozmyślań nie dającym mu ostatnio spokoju. Wnet pobladł.
Kobieta na portrecie siedziała w bezruchu, wyraz jej twarzy nie zmienił się. Czarna suknia pięknie wyglądała w znikomym blasku świec. Niewiasta w zagadkowym geście trzymała uniesione dwa palce…
Obrazek
Awatar użytkownika
Hadrian
Złodziej
Posty: 2423
Rejestracja: 08 stycznia 2009, 13:38
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Krew na płótnie

Post autor: Hadrian »

Jak ci już mówiłem na GG, opowiadanie baaardzo fajne :) Przewyższa opowiadanie Ezeta fabułą, a tak jest na podobnym poziomie :) Błędów i literówek brak, język bardzo dobry, czekam na dalszą część ;) Szczególnie podoba mi się motyw z obrazem, bo jestem uczulony na sztukę malarską, ponieważ chodziłem kiedyś na koło plastyczne :) i jakoś mi tak zostało :P
Awatar użytkownika
Ezet
Ożywieniec
Posty: 88
Rejestracja: 05 grudnia 2010, 17:42
Lokalizacja: Ankh-Morpork

Re: [LITERATURA] Krew na płótnie

Post autor: Ezet »

Nu.. też mi się podoba. Zapowiada się soczyście chociaż nie przepadam za horrorami bądź thrillerami :)
Right player on the wrong server can make all different in net... so connect mr. Player... connect and... fell the lag..
Awatar użytkownika
Edversion
Arcykapłan
Posty: 1405
Rejestracja: 21 sierpnia 2006, 10:19
Lokalizacja: Zabrze

Re: [LITERATURA] Krew na płótnie

Post autor: Edversion »

Moja opinia jest taka: zaraz po ukończeniu pracy konkursowej, którą oczywiście napiszesz, powinieneś zająć się wklejanie kolejnych części tego opowiadania. ;)
Tekst oparty na świetnych pomysłach, co moim zdaniem jest najważniejsze w opowiadaniu. Ktoś może świetnie pisać, rozwijać tekst, realistycznie opisywać przyrodę, jednak gdy zabraknie ciekawych pomysłów i interesującej fabuły, po prostu nie wciągnie czytelnika.
Dodatkowo wyczuwam u ciebie wyrazisty klimat, ciekawą akcję wykonaną praktycznie przez jedną osobę, a pozostali, jak mi się wydaje, są umiejscowieni tylko po to, by mieć kogo uśmercić. ;)
Wprost z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. :)
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Krew na płótnie

Post autor: Keeper in Training »

Edversion pisze:Moja opinia jest taka: zaraz po ukończeniu pracy konkursowej, którą oczywiście napiszesz, powinieneś zająć się wklejanie kolejnych części tego opowiadania. ;)
Tekst oparty na świetnych pomysłach, co moim zdaniem jest najważniejsze w opowiadaniu. Ktoś może świetnie pisać, rozwijać tekst, realistycznie opisywać przyrodę, jednak gdy zabraknie ciekawych pomysłów i interesującej fabuły, po prostu nie wciągnie czytelnika.
Dodatkowo wyczuwam u ciebie wyrazisty klimat, ciekawą akcję wykonaną praktycznie przez jedną osobę, a pozostali, jak mi się wydaje, są umiejscowieni tylko po to, by mieć kogo uśmercić. ;)
Wprost z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. :)
Nic dodać, nic ująć. Wrzucać tekst!!!
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
ODPOWIEDZ