[LITERATURA] W świetle Glifu

Rozplącz swoją wyobraźnię. Zagość w świecie stworzonym przez fanów lub do nich dołącz.

Moderator: SPIDIvonMARDER

Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: Keeper in Training »

karlat11 pisze:No jasne, że tak! ;)
Dzięki, kochana :sup . To kiedy wrzucasz coś nowego?
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
karlat11
Paser
Posty: 234
Rejestracja: 17 marca 2011, 18:18
Lokalizacja: Doki, Zatopiona Cytadela
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: karlat11 »

Nie ma sprawy. ;) :-D
;) :roll:
Chyba uda mi się nawet już jutro wrzucić kolejną część. 8-) ;)
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: Keeper in Training »

karlat11 pisze:Nie ma sprawy. ;) :-D
;) :roll:
Chyba uda mi się nawet już jutro wrzucić kolejną część. 8-) ;)
Doskonale! Powiedz, będzie w niej jakieś nawiązanie do Nianiek?
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
karlat11
Paser
Posty: 234
Rejestracja: 17 marca 2011, 18:18
Lokalizacja: Doki, Zatopiona Cytadela
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: karlat11 »

Nie. Garrett będzie musiał sobie bez nich poradzić. :P
Awatar użytkownika
karlat11
Paser
Posty: 234
Rejestracja: 17 marca 2011, 18:18
Lokalizacja: Doki, Zatopiona Cytadela
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: karlat11 »

Hejka, na początku chciałabym wtrącić jedną rzecz... W pewnym momencie wpisane są dwie identyczne kwestie, jedna po drugiej... Nie chodzi tu o to, że nie umiem stosować synonimów. (No może troszkę. :P :roll: :)) )
Nie! Chodzi tu o to, że chcę pokazać dokładną zgodność myśli, a w przypadku Renaty, która po prostu "głośno myśli", zgodność myśli i słów. ;)

-----------------------------------------------

***

Popołudniu prawie nikogo nie było na ulicach, więc nie było kogo okradać. Wszędzie było szaro. Była to więc dość dobra pora na złodziejskie zakupy i przeszukiwanie okolicznych zaułków.
Garrett szedł ulicą i chował świeżo kupiony sprzęt w kołczanie i kieszeniach. W pewnym momencie zauważył w oddali trzy postacie.
- Puszczaj mnie, imbecylu! - Wrzasnął jakiś kobiecy głos.
- Trzymaj ją i nie puszczaj. A ty przestań się wyrywać! - Powiedział jakiś męski głos.
Garrett nie miał zamiaru się w to mieszać. Odsunął się w cień i szedł bokiem ulicy. Nie chciał zostać zauważony.
Postacie zbliżały się w stronę Garretta. Im bliżej były, tym dokładniej było je widać. Po paru krokach widać było, że jakieś dwie postacie szarpią i ciągną środkową postać.
- Puszczaj mnie, bo pożałujesz! - krzyknęła kobieta.
Czyżbym skądś znał ten denerwujący głos?
- Zostawmy ją już - Powiedziała postać po lewej stronie.
- Zdurniałeś?! Nie puszczaj jej! A ty idziesz z nami. Dowódca chce cię widzieć.
- Nie idę do żadnego waszego dowódcy! - odpowiedziała kobieta.
Postacie na chwilę się zatrzymały.
- Masz do wyboru albo iść do dowódcy, albo do Brukowych Ciemnic, a jutro czeka cię egzekucja.
Wybierz dwójkę, pani – pomyślał Garrett.
- I od teraz bądź już cicho!
Postacie ruszyły się i poszły dalej.
Teraz było widać, że kobieta jest ciągnięta i szarpana przez dwóch mężczyzn, strażników. Kobieta jednak była nadal owiana cieniem. Słychać było jedynie jej głos...
Garrett zaczął rozpoznawać tajemniczą kobietę. Zaczaił się i obserwował ruchy postaci. Strażnicy nie doszli jednak do miejsca, gdzie czekał na nich Garrett. Skręcili w ciasną uliczkę i poszli. Garrett wyszedł ze swej kryjówki i zaczął biec za nimi. Zobaczył, że strażnicy zbliżają się do jakichś drzwi. Patrzył z nadzieją, że postacie pójdą do następnych drzwi, tych obok latarni ulicznej. Nie doszło jednak do tego. Postacie zatrzymały się przy pierwszych drzwiach. Jeden ze strażników puścił kobietę i zaczął szukać kluczy do drzwi. Gdy tylko ta tajemnicza kobieta poczuła jedną wolną rękę i zobaczyła, że jeden ze strażników odwrócił się tyłem, zaczęła się wyszarpywać z rąk drugiego strażnika.
- Pomórz mi! Ona próbuje uciec!
Drugi strażnik nie potrafiąc zapanować nad kobietą, wyjął miecz, zrobił zamach i uderzył. Kobieta jednak zdążyła się schylić i uniknąć uderzenia.
- Au! - wrzasnął strażnik. - Coś ty zrobił?!
No jak to, co? Uderzył cię mieczem w ramię - pomyślał Garrett.
Kobieta wyrwała się strażnikowi i odskoczyła pod latarnię uliczną. Teraz było ją doskonale widać.
Renata? A jednak... To ona! Wiedziałem, że znam skądś ten piekielny opór i charakter.
Renata, jedyna Strażniczka, która nigdy nie próbowała walczyć jakąkolwiek bronią, była bowiem zbyt uparta, żeby uczyć się walczyć jakkolwiek inaczej niż wręcz, podbiegła do strażnika z zakrwawioną ręką i zabrała jego miecz. Stanęła w, jak myślała, bezpiecznej odległości. Gdy tylko strażnik próbował ją zaatakować mieczem, zamachnęła się swoim, zamknęła oczy i uderzyła w pierwszą rzecz, jaka stanęła na jego drodze. Usłyszała jakiś stukot... Otworzyła oczy i zobaczyła, że miecz przeciwnika leży na podłodze. Odrzuciła swój miecz i odepchnęła obydwóch strażników na bok, po czym zaczęła uciekać.
Co za nieudacznik... Dać sobie wytrącić miecz i do tego w taki sposób... Ah, coraz gorszych przyjmują do straży...
Garrett, widząc biegnącą w jego stronę Renatę, odsunął się i schował za rogiem. Renata, nie świadoma tego, że Garrett stoi za rogiem, wybiegła z uliczki. Garrett wyciągnął w bok rękę i w ostatniej chwili zatrzymał Renatę i obrócił ją w swoją stronę.
- Skąd się tu wziąłeś? A zresztą... To teraz nie najważniejsze... Goni mnie dwóch strażników! Uciekajmy! - powiedziała Renata.
Renata zaczęła uciekać, ale znowu zatrzymała ją ręka Garretta.
- Co ty wyprawiasz?! - zapytała zdenerwowana Renata.
- Bądź teraz cicho!
Garrett pociągnął Renatę w stronę straganu.
- Nie mamy teraz na to czasu! - odpowiedziała Renata.
Kpisz sobie? Czas na okradanie zawsze jest, ale teraz jest czas na chowanie się...
Garrett schylił się, po czym schował się pod jednym ze straganów i wciągnął Renatę do swej kryjówki.
Już po chwili usłyszeli zasapane głosy strażników.
- Eh... Już... chyba ją... zgubi... liśmy...
- Nie mów... naw.. et... takich... rzeczy...! Musi... my ją... odna... leźć...! Szef... nam... gło... wy... po ury... wa...!
Garrett wychylił się lekko i zobaczył jedynie, oddalające się postacie.
- Dobra, idziemy! - powiedział do Renaty.
"My"?! To słowo mnie też opętało? O... nie ma mowy!
- Chodź stąd! - Garrett szybko się poprawił.
Renata wyszła z pod straganu i wraz z Garrettem zaczęli uciekać.

***

Następnego dnia, obydwoje obudzili się w jakimś dziwnym miejscu. Przypominało to strych, ale nie do końca... Obydwoje leżeli na jakichś dwóch kocach.
Zaspana Renata zapytała: - Gdzie jesteśmy?
- Mi to wygląda na jakiś strych, ale sam nie wiem... - odpowiedział półprzytomny Garrett.
- Pamiętasz, co się wczoraj działo?
- Tak, uciekaliśmy przed strażnikami. A co? Ty już nie pamiętasz, jak machałaś mieczem z zamkniętymi oczami?
- Tak, pamiętam to... Ale nie o to mi chodziło... Pamiętasz, co się działo potem?
- Od momentu ucieczki już nic nie pamiętam...
- Ah, to masz słabą głowę - zaśmiała się Renata.
Co?!
- Nie no, tylko żartowałam - Renata uśmiechnęła się do Garretta.
No ja mam nadzieję.
- Chodziło mi o to, czy pamiętasz, jak ci opowiadałam, co się stało wcześniej z tym błękitnym światłem?
No, nareszcie jakieś konkrety - pomyślał Garrett i dodał: - Nie pamiętam... A o co chodziło z tym błękitnym światłem?
- Właściwie nie ma tu co opowiadać... Stałam w rogu, nie miałam dokąd uciec...
Tak, to już wiemy...
- I nagle, jakby znikąd pojawiło się przy mojej głowie błękitne światło... Wszyscy odwrócili wzrok, żeby tylko nie musieć widzieć tego oślepiającego czegoś. Ja natomiast spojrzałam w sam środek światła...
No tak... Ty zawsze musisz robić coś inaczej niż inni...
- Zauważyłam coś, jakby Glif...
No nie... Te Glify powoli przeradzają się w jakąś chorobę...
- Wyjęłam rękę, żeby go dotknąć... Ale Glif zniknął!...
Hm... Czyżbyś miała omamy?
- Nie wiedziałam, co zrobić, więc wykorzystałam to, że nikt nie patrzył i uciekłam za jedną z kamienic. Tam się schowałam i przeczekałam. Potem zaczęłam uciekać gdzieś, gdzie mogłabym się schronić.
- Czyli gdzie? Znowu do mojego mieszkania?!
- Nie, tym razem nie.
- No nareszcie jakaś odmiana.
Renata się zdenerwowała.
- Garrett, bądź już cicho! Chciałabym dokończyć...
No, ale wiesz... Jak ci się daje wolną rękę, to potem się żałuje... Tamten strażnik dość dobrze się o tym przekonał.
- No, nareszcie cisza - Renata kontynuowała. - Ale niestety... Zanim znalazłam takie miejsce, złapało mnie jakichś dwóch strażników...
- Czekaj... Ty przez tyle godzin szukałaś schronienia?
- Nie do końca...
- Co to znaczy "nie do końca"? Coś ty w końcu tyle godzin robiła?
- No, gdy pojawiło się to światło...
- To już słyszałem...
- Ale nie całe!
- No to mów dalej...
- No to, gdy pojawiło się to światło i ten jakby Glif, ukazał mi się jakiś napis...
Jesteś pewna, że wcześniej nic nie piłaś?
- A co to był za napis? Napisane było pismem glificznym czy hieroglifami? - zapytał Garrett.
- Nie śmiej się! Nic wcześniej nie piłam.
Czyżby ona umiała mi czytać w myślach?
- Było tam napisane miejsce, data i godzina.
Taaa... Pewnie zaraz mi powie, że to może być wiadomość od reszty...
- Nikt inny nie zna Glifów. Sądzę, że to może być wiadomość od reszty... Może oni potrzebują pomocy...
- I co, masz zamiar im pomóc?
- Nie wiem... Hm... No cóż, wkurzają mnie, jak się tylko da, ale powinnam im pomóc...
- Bo?
- Co "bo"? Nie ma żadnego "bo"! Bo tak mi się chce.
A no chyba, że tak...
- No i co masz zamiar teraz zrobić? - zapytał Garrett lekko kpiącym głosem.
- Co mam zamiar, to mam zamiar. Idziesz ze mną?
Hm... No cóż, jej samej nie można zostawić... Udowodniła mi to już wiele razy, dając się złapać różnym idiotom i wplątując się w dziwne afery... Ale to nie powód, żebym ja jej pilnował!
- A gdzie, kiedy i o której?
- Dzisiaj, za pięć godzin...
- Super! W pięć godzin spokojnie zdążę obrobić parę ładnych kamienic i jeszcze się załapię na spotkanie z drętwusami.
Renata popatrzyła zdenerwowana na Garretta.
- Dzisiaj, za pięć godzin, w twoim mieszkaniu.
- Co?! Kto to ustalił? Nie mam zamiaru tam całego Bractwa przyjmować!
- Trudno, już postanowione.
- Od kiedy to rządzicie się moim mieszkaniem?!
- Od paru godzin, a co?
No cholera! Ja mam tych pracoholików przyjmować u siebie? A mowy nie ma!
- Nie wydaje ci się, że na zbyt dużo sobie pozwalacie?!
- Ani trochę. Chętnie zobaczę ten twój porządek po wizycie straży - Renata się zaśmiała.
Zapadła cisza.
- Dobra, nieważne. Chodź stąd. Mam zamiar odwiedzić jeszcze parę osób - powiedział Garrett.
Garrett zaczął kierować się do wyjścia. Renata stała i patrzyła, co on robi.
- Czemu nie idziesz? - zapytał Garrett.
- A widzisz gdzieś tu drzwi?!
Garrett rozejrzał się dookoła.
- Faktycznie... Tu nie ma drzwi! Cholera, jak myśmy tu wleźli?
- Nie pamiętam... - odpowiedziała zaniepokojona Renata.
Garrett zaczął chodzić po strychu i szukać jakiegokolwiek wyjścia.
- Wiesz w ogóle, gdzie my jesteśmy? - zapytała Renata.
- A niby skąd ja to mam wiedzieć? Przecież też nic nie pamiętam...
- Chodziło mi o to, czy rozpoznajesz to miejsce.
Renata wskazała na okno.
Garrett podbiegł do okna i spróbował je otworzyć. Nic się nie dało zrobić, okna były zamknięte.
- To teraz nieważne, czy to rozpoznaję... Nie wiemy, jak wyjść.
- Powiedz mi po prostu, czy rozpoznajesz tą dzielnicę...
- Nie, ale jeżeli by się dokładniej przyjrzeć, to...
- To co?
- To widać w oddali port w Dokach.
- Aha, czyli nie jest tak źle...
- Znowu wpadłaś na jeden ze swych genialnie naiwnych pomysłów?
- Może i tak...
Garrett popatrzył na Renatę swoim obojętnym spojrzeniem.
- Acha - dodał.
Renata nie zastanawiała się długo, co by mogła zrobić. Zbliżyła się do jednej z szyb, podwinęła rękaw i z całej siły uderzyła w szybę.
Garrett usłyszał jakiś cichy dźwięk pękającego szkła z tyłu. Odwrócił się i zobaczył Renatę trzymającą jedną, niezakrwawioną ręką, drugą, zakrwawioną rękę. Na podłodze leżało roztłuczone szkło splamione krwią.
- Coś ty znowu narobiła?!
- Zrobiłam drogę ucieczki.
- Renata... Twoja głupota mnie przeraża...
Zapadła chwilowa cisza.
- Nie masz czegoś, czym mogłabym zabandażować rękę?
Garrett sięgnął do kieszeni. Wyjął jakąś starą szmatkę i przedarł ją w połowie.
- Masz, weź to.
Zapadła chwilowa cisza, po czym Garrett dodał: - Och, Renata, jak ty już na jakiś genialny pomysł wpadniesz, to klękajcie narody...
Garrett uśmiechnął się.
Renata wzięła szmatkę i obandażowała swoje rany.
- I co teraz chcesz zrobić? - zapytał Garrett.
- No jak to: co? Wyjść.
Renata chwyciła za skrzynkę, która leżała obok. Przesunęła ją i stanęła na niej. Podniosła nogę i wyszła za okno.
Lepiej pójdę za nią. Nie wiadomo, co jej jeszcze do głowy przyjdzie.
Garrett podszedł do skrzyni i także wyszedł za okno.
Za oknem był jedynie cienki kawałek marmuru. Renata zaczęła się rozglądać. Nie wiedziała, co powinna zrobić.
- Renata, ty teraz lepiej nic nie rób. Zaraz coś wymyślę...
Renata popatrzyła w dół i zorientowała się, że odległość między nią a ziemią wcale nie jest taka duża.
Garrett odwrócił na chwilę głowę i zaczął się zastanawiać, co powinien teraz zrobić. Renata popatrzyła na Garretta. Zauważyła, że jest on trochę zakłopotany sytuacją. W jednej chwili wpadł jej do głowy pomysł, jak mogliby się dostać na dół. Renata zbliżyła się do krawędzi marmuru, puściła belkę, którą trzymała i skoczyła w dół.
Garrett nie zorientował się w pierwszej chwili, że coś się zmieniło. Chciał się zapytać Renatę, czy ma jakiś pomysł jak stąd zejść, ale nie chciał, żeby wpadła na kolejny genialny pomysł typu wybić szybę. Jego problem jednak sam się rozwiązał. Garrett odwrócił głowę.
- Renata, a wiesz może...
I w tej chwili zorientował się, że jego towarzyszka jest już gdzieś indziej. Zaczął się rozglądać i zauważył, że na dole jest coś podobnego do Renaty.
No nie... Ona postanowiła skoczyć. Jedno jest pewne... Ja z niej przykładu brał nie będę.
Schylił się, chwycił za marmur, na którym stał i odbił się nogami. Gdy wisiał na ścianie zaczepiony rękami o ubytki i szczeliny ściany, zaczął powoli schodzić w dół. Gdy już był na dole, zaczął się rozglądać. Nigdzie nie było widać Renaty.
Super... Znowu ją zgubiłem... Nie ma to jak jej genialne pomysły...
Garrett rozglądał się po tym dziwnym miejscu. Nie wiedział gdzie się znalazł. Przypominało mu to dzielnicę, ale jakby wcześniej nie znaną. Wszystko było ogrodzone. Kamienice wyglądały na dużo bogatsze w różne kosztowności niż w większości dzielnic. Ulice były dość dobrze oświetlone, choć nie aż tak jak w Starodalach. Garrett znalazł dość dobry punkt obserwacyjny w cieniu, za wozem z sianem. Ulice były puste. Nie było widać żywej duszy. Garrett wyszedł na chwilę z cienia, by lepiej się rozejrzeć. Nagle zza rogu zaczęły wyłaniać się dwie postacie, których Garrett nie zauważył.
- Kryj się! To straż! - powiedział jakiś tajemniczy głos.
Garrett zaczął się rozglądać na wszystkie strony. Koniecznie chciał wiedzieć, skąd pochodzi ten głos i czyj on jest. Straż Miejska już wyszła zza rogu. Zaczęli się rozglądać za niepowołanym intruzem. Już kierowali wzroku ku Garrettowi, gdy nagle jakaś ciemna postać wyskoczyła z siana i rzuciła się na Garretta. Obydwoje upadli na zacienioną ziemię.
- Renata?! Co ty wyprawiasz?
- Bądź cicho, to może nas nie zauważą!
Renata zasłoniła usta Garretta swoją ręką.
Nie mam zamiaru być cicho, póki ona na mnie leży!
Straż Miejska nic nie zauważyła. Jak przyszli, tak poszli. Gdy tylko Garrett i Renata zostali sami, Garrett zdjął jej rękę za swoich ust i zapytał:
- Mogłabyś już ze mnie zejść?!
Zapadła cisza.
- Renata nie wygłupiaj się. Złaź!
Garrett odepchnął Renatę na bok.
- Zauważyłeś, że tu Straż Miejska wygląda inaczej?
- Inaczej, czyli jak?
- No na przykład nasza straż ma niebieskie mundury, a tu mundury są czerwone...
- O... Widzę, że dokładnie się przyjrzałaś, kiedy za ostatnim razem cię aresztowali.
- Jeszcze mnie nie aresztowali.
- Jeszcze...
- Tak, jeszcze. I nie mam zamiaru trafiać tam, gdzie ty.
- Tam nie jest tak źle. Przyzwyczaiłabyś się - zażartował.
- Tak, na pewno... Czy ja wyglądam na ciebie, żeby łazić po takich miejscach?
- Na mnie może i nie...
- No właśnie...
Ale za to wyglądasz na Strażniczkę, która robi to, co jej pierwsze przyjdzie to głowy...
- Chodźmy już stąd - powiedziała Strażniczka Renata.
- Tak... Uważaj, bo się spóźnisz na spotkanie...
Obydwoje wstali i zaczęli iść ciemną stroną dzielnicy. Szli tak jakiś czas... Po drodze natknęli się na parunastu Strażników Miejskich, lecz żaden ich nie zauważył. W pewnym momencie zaczęli zbliżać się do jednego z posterunków Straży Miejskiej. Renata się zatrzymał.
- Czy to nie dowódca Rarly? Co on tutaj robi?
- Pewnie ciebie szuka - zaśmiał się Garrett.
- Chyba ciebie.
- Raczej nie. To on jest tym dowódcą, do którego wczoraj ciągnęło cię dwóch strażników.
- O, nie... Ja mu pokażę! Zaraz tego pożałuje!
Garrett zatrzymał Renatę.
- Renat, stój. Zastanów się chwilę... Jeżeli teraz wyjdziesz, on naśle na nas całe oddziały strażników, a oni nas złapią.
- Nie obchodzi mnie to... A poza tym on nie zdąży ich nasłać, zanim ja się do niego dobiorę!
- Jak to nie zdąży?! Przecież stoimy przy posterunku.
- No tak... Masz rację, chodźmy stąd - powiedziała Renata.
Garrett zadowolony, że udało mu się wyperswadować Renacie kolejną głupotę, zaczął iść dalej. Renata jednak miała już w głowie kolejne pomysły. Zaczęła iść za Garrettem, przybliżyła się do niego, wyrwałam mu łuk oraz kołczan i zaczęła biec w przeciwną stronę.
- Renata, stój! Oddawaj! - syknął Garrett i zaczął za nią biec.
- Nie ma mowy!
- Oddawaj! - krzyknął Garrett goniąc ją.
- Nieee!!!
Renata dalej biegła. Przełożyła kołczan przez ramię i wyjęła ostrą strzałę. Naprężyła łuk i szykowała się do strzału w Rarly'ego. Garrett podbiegł do niej i próbował wtrącić jej strzałę.
- Nie zabijaj go!
Garrett popchnął Renatę, gdy szykowała się do strzału. Nie zdążył jednak zapobiec utracie strzały, która wbiła się w drewnianą obudowę drzwi, obok których stał Rarly. Rarly odskoczył, wyjął miecz i zaczął biec w stronę cienia, z którego została wystrzelona ta strzała. W międzyczasie Garrett zaczął się szarpać z Renatą. Garrett odepchnął Renatę w bok. Renata wypuściła z rąk łuk i upadła. Garrett wyrwał jej kołczan i zabrał łuk. Gdy Rarly do nich dobiegł, Renata leżała na ziemi oparta o łokcie, a Garrett stał z przewieszonym przez jedno ramie kołczanem i łukiem dopiero co wyrwanym Renacie przez co skierowanym w jej stronę. Rarly od razu rozpoznał Renatę. Podbiegł z mieczem do Garretta i zaczął wrzeszczeć.
- Zostaw ją w spokoju! Ja ci dam atakować niewinną osobę!
No pięknie... I oczywiście ja obrywam za ocalenie mu życia... Cóż za niewdzięczny świat...
- Ona wcale nie jest taka niewinna!
- Nie masz się po co bronić, zaraz pożałujesz, że ją zaatakowałeś!
Szczęście odwróciło się do Renaty, która została uznana za ofiarę ataku złodzieja. Przez to, że Garrett i Rarly walczyli i wrzeszczeli, na ulicę wybiegło jeszcze parunastu strażników. Gdy strażnicy zauważyli leżącą na ziemi kobietę i walczącego obok dowódcę i złodzieja, również byli przekonani, że kobieta jest ofiarą. Wszyscy zaczęli pomagać dowódcy, wyjęli broń i zaczęli atakować złodzieja. Garrett był w beznadziejnej sytuacji. Postanowił więc sobie pomóc... Sięgnął do kieszeni i wyjął granat błyskowy. Już chciał go odbezpieczyć, gdy nagle oberwał czymś w głowę. Stracił panowanie nad ręką. Wypuścił zabezpieczony granat i upadł obezwładniony. Renata zrobiła wielkie oczy i wystraszyła się. Nie wiedziała, co się stało. Nigdy wcześniej nie widziała, jak ktoś obezwładnia Garretta. Gdy przeciwnik Rarly'ego leżał już obezwładniony na ziemi, Rarly odwrócił się do niego tyłem. Teraz stał przodem do Renaty. Schował miecz, po czym wyjął w jej stronę rękę, by pomóc jej wstać i powiedział.
- Nie martw się perełko, już się go nie musisz obawiać.

***
Awatar użytkownika
Hattori
Młotodzierżca
Posty: 939
Rejestracja: 18 listopada 2011, 16:40
Lokalizacja: The Keepers' Chapel (Zamurze)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: Hattori »

Dialogi, dialogi, dialogi!
Co prawda Garrett, mam wrażenie, myśli trochę za bardzo po kobiecemu, chociaż wątpię byś była w stanie to zmienić :roll: . Ale przeważnie ma świetne teksty, z "Wybierz dwójkę, pani" na czele.

W drugiej połowie tej części natknąłem się na bodajże trzy literówki. A - staraj się wymyślać jak najwięcej synonimów, to urozmaica wszystkie opisy. (Trzeba jedynie uważać, by nie były zbyt udziwnione)

No i ciekawi mnie, dlaczego Miasto, w którym obudzili się Renata i G., jest jakieś inne... Ale wkrótce się tego dowiemy. :P
Awatar użytkownika
karlat11
Paser
Posty: 234
Rejestracja: 17 marca 2011, 18:18
Lokalizacja: Doki, Zatopiona Cytadela
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: karlat11 »

Aż trzy literówki? :-D :-D :-D

Keeper, my jesteśmy naprawdę wspaniałe. Obydwie to przeglądałyśmy, a i tak coś jeszcze zostało. :-D 8-) :))
Trochę jak sitko z za dużymi otworami. :-D :)) :-D
Hattori pisze: No i ciekawi mnie, dlaczego Miasto, w którym obudzili się Renata i G., jest jakieś inne... Ale wkrótce się tego dowiemy. :P
Tu Cię niestety zawiodę...
Miasto jak było, tak zostanie okryte tajemnicą. Zresztą sam zobaczysz...
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: Keeper in Training »

karlat11 pisze:Aż trzy literówki? :-D :-D :-D

Keeper, my jesteśmy naprawdę wspaniałe. Obydwie to przeglądałyśmy, a i tak coś jeszcze zostało. :-D 8-) :))
Trochę jak sitko z za dużymi otworami. :-D :)) :-D
Nie zostało, tylko akurat w tych trzech nie byłaś chętna na wprowadzenie korekty, ponieważ miało to być częścią Twojej misternej prowokacji. Przynajmniej tak wtedy mi to opisywałaś, pamiętasz :jez: ? A Hattori wie, że powtórzenia do granic wytrzymałości miały zwracać uwagę na... no, to ma prawo wyjaśnić jedynie Autorka :P .
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
karlat11
Paser
Posty: 234
Rejestracja: 17 marca 2011, 18:18
Lokalizacja: Doki, Zatopiona Cytadela
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: karlat11 »

Keeper in Training pisze:A Hattori wie, że powtórzenia do granic wytrzymałości miały zwracać uwagę na...
Chyba nie...
Keeper in Training pisze:no, to ma prawo wyjaśnić jedynie Autorka :P .
Ja bym jednak nalegała byś ty to ubrała w słowa. Kto jak kto, ale tobie to najlepiej wyjdzie. ;)
Poza tym znasz wszystkie moje myśli i objaśnisz dużo lepiej.
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: Keeper in Training »

karlat11 pisze:
Keeper in Training pisze:A Hattori wie, że powtórzenia do granic wytrzymałości miały zwracać uwagę na...
Chyba nie...
Cóż, wydaje mi się, że wie, ponieważ pisałam o tym w pierwszym poście w tym temacie i uważam, że kolega czyta ze zrozumieniem. Nie ma żadnych poszlak wskazujących na to, jakoby miał nie rozumieć. Z tego zaś można wysnuć wniosek, że tak się stało (zrozumiał i zdaje sobie sprawę z tego) :) .
karlat11 pisze:Poza tym znasz wszystkie moje myśli
Ojej, jakie to miłe... Ale naprawdę, Ty jako Autorka wyjaśniasz lepiej i byle korektor nie może się tutaj wtrącać. Powiedz Ty albo każ czytelnikom dojść do tego samodzielnie.
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
karlat11
Paser
Posty: 234
Rejestracja: 17 marca 2011, 18:18
Lokalizacja: Doki, Zatopiona Cytadela
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: karlat11 »

No to, niech dochodzą samodzielnie!

Keeper in Training pisze: Cóż, wydaje mi się, że wie, ponieważ pisałam o tym w pierwszym poście w tym temacie i uważam, że kolega czyta ze zrozumieniem. Nie ma żadnych poszlak wskazujących na to, jakoby miał nie rozumieć. Z tego zaś można wysnuć wniosek, że tak się stało (zrozumiał i zdaje sobie sprawę z tego) :) .
To czemu, tak właściwie, wtrąciłaś zdanie:
Keeper in Training pisze:A Hattori wie, że powtórzenia do granic wytrzymałości miały zwracać uwagę na...
?
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: Keeper in Training »

karlat11 pisze:To czemu, tak właściwie, wtrąciłaś zdanie:
Keeper in Training pisze:A Hattori wie, że powtórzenia do granic wytrzymałości miały zwracać uwagę na...
?
Ponieważ w/w kolega wspominał, że przydałoby się zredukować powtórzenia i chciałam podkreślić Twój zamysł. To tyle ;) .
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
karlat11
Paser
Posty: 234
Rejestracja: 17 marca 2011, 18:18
Lokalizacja: Doki, Zatopiona Cytadela
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: karlat11 »

Ach, spoko ;)

Na początku się lekko pogubiłam, no cóż Kiwi mnie zaćmiło. :-D

Dzięki za podkreślenie zamysłu. ;)
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: Keeper in Training »

karlat11 pisze:Ach, spoko ;)

Na początku się lekko pogubiłam, no cóż Kiwi mnie zaćmiło. :-D

Dzięki za podkreślenie zamysłu. ;)
Ale mam nadzieję, że nie pokrzyżowałam Ci w jakikolwiek sposób planów? No i kiedy pokażesz resztę tekstu? Nie głódź ich tak :) !
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
karlat11
Paser
Posty: 234
Rejestracja: 17 marca 2011, 18:18
Lokalizacja: Doki, Zatopiona Cytadela
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: karlat11 »

:-D :-D :-D

Nic nie pokrzyżowałaś ;)
Za to ja krzyżuje plany pewnym... osobom. 8-)
(Kurcze, chamska jestem... (Jak ty ze mną wytrzymujesz? :-D ))
Keeper in Training pisze: No i kiedy pokażesz resztę tekstu? Nie głódź ich tak :) !
To miłe, że tak uważasz... :)
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5184
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Od początku ostrzegam, że mój komentarz będzie bardzo krytyczny. Po odejściu z forum Black_Foxa jakoś tak wyszło, że ja przejąłem jego rolę zimnego, krytycznego głosu rozsądku, więc nie bój się mojego posta. Nie musisz się z nim zgadzać... w sumie nawet nie powinnaś tego robić bezwolnie. Wyciągnij jakaś średnią.



Po pierwsze... przykro mi Keeper, ale nie łyknąłem deklaracji, że to jest awangarda, Młoda Polska czy niestandardowo użyte czasowniki. Moim zdaniem jak widzę błąd to jest to błąd. Awangarda nie polega na pisaniu odwrotnie czy źle, a na przemyślanej zmianie wcześniejszego stylu i zasad.

Uwagi ogólne:
-Powtórzenia.
Nagle na dole błysnęła smuga błękitnego światła. Oślepiająco jasnego światła. Garrett podbiegł do krawędzi dachu i popatrzył na dół z nadzieją, że dowie się, skąd wzięło się to jasne światło. Wydawało mu się, że światło błysnęło dokładnie tam, gdzie została Strażniczka Renata. Jednak na dole nikogo nie było.
"Światło" występuje tutaj aż trzy razy. To przykład generalnie charakteryzujący problem. Garrett, Renata... za dużo i za gęsto występują.

-Problem z odróżnianiem co Garrett mówi i myśli, a narracją. Zupełnie nie ma różnicy między jednym i drugim i czytelnik może się zgubić.

-Mało opisów, dużo dialogów. To akurat charakterystyczne dla początkujących, sam tak miałem. Ale zwracam uwagę :)

-Używasz zdań pojedynczych. Trochę szkoda, bo zdania złożona są dużo ładniejsze i ciekawsze.

Detale:
-"Równowaga" piszemy z dużej litery, bo jeśli napiszemy z małej, to problem z równowagą oznacza problem z uszami ;)
-
Na te zakute łby, nowe ruiny działają jak lep na muchy.
Nie rozumiem ;)
-Motyw z wytrychami jest nieco na siłę. Coś wybuchło, zostało zniszczone, a Garrett będzie prowadził wykopaliska i szukał paru wytrychów? Zresztą potem sam przyznaje, że to bez sensu;
-
wieżą
wierzą, bo wiara;
-
Berhoff, zawołaj mi tu tego trzeciego.
- Kazik,
Zdecyduj się, czy używasz polskich czy angielskich imion/nazwisk. By nie było bałaganu i klimat nie był psuty.
-
Jakiś jego kuzyn, który też jest Strażnikiem.
No gdyby nie był Strażnikiem, to ciężko by został Pierwszym Strażnikiem ;) A jeśli to jest "jakiś kuzyn", to trochę dziwnie, że wybiera się osobę niezbyt znaną powszechnie. Jak ona zyska poparcie i szacunek?
-
?! Ja nie mam takich znajomości, ja nie zadaję się jedynie ze Strażą Miejską.
Zdanie niejasne. Nie znam go, bo znam wielu ludzi... z tego wynika (nie tylko ze Strażą)
-
To dowódca jednej z części Straży Miejskiej.
Warto używać fachowego słownictwa dla wzbogacenia tekstu. Oddział, komenda, brygada...
-Motyw z Marlą. Przepraszam, ale to też mi się ZUPEŁNIE nie podobało. Garrett wpada do Marli i musi ją dotknąć w taki sposób. Ona zachowuje się jak nimfomanka. To prawie jak fabuła filmu porno ;) Obrzydliwe...
-A strażnicy co wpadają potem to co? Nigdy nie widzieli nieobściskujących się ludzi? Tacy byli z obrzydzeni czy zszokowani tym? :P
-
uniknąć uderzenia.
Miecz jest bronią do siekania, nie uderzania. Uderzenie płazem to coś raczej głupiego ;)
-Wychodzi na to, że jedynymi mieszkańcami Miasta jest Renata, Garrett i Straż Miejska, której jest wszędzie pełno :)
-
jedną, niezakrwawioną ręką, drugą, zakrwawioną rękę.
Nie lepiej napisać to bez powtórzenia? Sama scena dość dziwna i trochę z kosmosu. Ja to bym otworzył to okno. Jeśli już musiałbym wybić, to jakimś przedmiotem, a nie ręką. Jeśli twoja bohaterka jest taką idiotką, to nie wiem czy ją przyjęliby do Strażników, ponadto nie wiem, czy ona miałaby coś do gadania w kwestii uczenia/nie uczenia się walki.
-Chyba nie trzeba się dokładnie przyglądać, by zauważyć czerwone mundury zamiast niebieskich ;)
-
Zostaw ją w spokoju! Ja ci dam atakować niewinną osobę!
Garrett obrońca słabych i chorych :D Raczej wątpię by się tak przejmował innymi. To, ze sam nie zabija nie znaczy, że ma coś przeciwko by inni to robili.

Ważna uwaga dotycząca całego pomysłu. Masz trochę pecha, że jesteś kolejną już osobą, która pisze o wydarzeniach po TDS, o problemach Strażników i ich dziwnej współpracy z Garrettem... trochę to już stało się nudne ;) Nie wiem czy grałaś w pierwsze dwie części Thiefa... warto tam poszukać pomysłów. Zauważ, że z moich opowiadań tylko jedno dzieje się po TDS, a resztę wplotłem jakoś pomiędzy gry.


Podsumowanie: jak na ten wiek bardzo dobrze, moje teksty były dużo gorsze. Pisz dalej, zobaczymy co się z tego wszystkiego wykluje, czego jestem szczerze ciekaw!
Obrazek
Awatar użytkownika
karlat11
Paser
Posty: 234
Rejestracja: 17 marca 2011, 18:18
Lokalizacja: Doki, Zatopiona Cytadela
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: karlat11 »

No cóż... Krytyki dość dużo, ale przynajmniej mogę mieć poczucie, że zawsze będę znała swoje błędy.

Tak czy siak i tak dziękuję za komentarz. Chciałabym jednak odpisać i dodać swój komentarz do twojego zdania... Nie mam oczywiście zamiaru kwestionować twoich słów, ale parę rzeczy się nie zgadza...

Napisałeś bowiem:
SPIDIvonMARDER napisał(a):
-
Cytuj:
Zostaw ją w spokoju! Ja ci dam atakować niewinną osobę!
Garrett obrońca słabych i chorych :D Raczej wątpię by się tak przejmował innymi. To, ze sam nie zabija nie znaczy, że ma coś przeciwko by inni to robili.


Tego nie wykrzyczał Garrett, tylko Rarly...

Wiem, że to co pisze nie jest wysokich, a już tym bardziej najwyższych lotów, ale nie. Możliwe po prostu, że nie mam talentu do pisania... Piszę jednak, bo to lubię. I jak już napisałam... Chociaż moje opowiadanie nie jest wysokich lotów, to nie jestem początkującą osobą. Pierwszy raz napisałam opowiadanie z tak olbrzymią ilością dialogów i tak małą ilością opisów. Wszystko co kiedykolwiek napisałam było na odwrót.
Potwierdzeniem tego jest chociażby opowiadanie o Kurshoku.
Pytałeś skąd się wzięła Renata wśród Strażników... Opisałam to w pierwszym poście tego tematu. Zajrzyj.

Mimo tego co przed chwilą napisałam, dziękuję Ci za twoje komentarze. Nie miałam zamiaru im zaprzeczać i mam nadzieję, że tak nie wyszło. Bardzo dobrze, że to napisałeś. Wiem teraz, które sceny są bezsensowne, a które przesadzone. Wiem również co uważasz (jako odbiorca) za dziwne, czy też nudne... Jeszcze raz dziękuję i miłego wieczoru.
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5184
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: SPIDIvonMARDER »

(...)

Tego nie wykrzyczał Garrett, tylko Rarly...
(...)
I dlatego nie lubię czytać na kompie, bo się gubię ;)

Chcesz dobrze pisać? To musisz czytać i pisać, najprostsza i najlepsza rada :)

Czytałem skąd się wzięła, ale to nie wyczerpuje moich wątpliwości :)
Obrazek
Awatar użytkownika
karlat11
Paser
Posty: 234
Rejestracja: 17 marca 2011, 18:18
Lokalizacja: Doki, Zatopiona Cytadela
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: karlat11 »

Radę zapamiętam i wezmę do serca. ;)

A co do Renaty... Niech więc ona zostanie owiana swą jakże piękną tajemnicą. ;)
Awatar użytkownika
Hattori
Młotodzierżca
Posty: 939
Rejestracja: 18 listopada 2011, 16:40
Lokalizacja: The Keepers' Chapel (Zamurze)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: Hattori »

SPIDIvonMARDER pisze:
uniknąć uderzenia.
Miecz jest bronią do siekania, nie uderzania. Uderzenie płazem to coś raczej głupiego
Mieczem również można uderzać, jest to pionowy atak od góry. Z tego, co się orientuję, w walce mieczem w stylu szkoły niemieckiej to słowo funkcjonuje w terminologii, w takim też znaczeniu.
A jeśli ktoś twierdzi, że to mało profesjonalne wyjaśnienie...
W Morrowindzie miałeś podział na Uderzenia, Cięcia i Pchnięcia. TES III nie może się mylić!
:aniol:
(a "siekanie" zastąpiłbym innym słowem... Choćby "cięciem".)
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5184
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Diablo II też nie może się mylić i stąd tyle kościanych tarcz na stanowiskach archeologicznych ;) A Call of Duty to dobre źródło wiedzy o drugiej wojnie, gdyż czołgi po śmierci zawsze mają skurczone i powyginane lufy xD

Dobra, a tak an serio... "uderzenie" zinterpretowałem jako uderzenie płazem, gdyż:
1. nie miało zabić, a postraszyć;
2. jak dostała tym druga osoba, to nie zginęła ani nie było mowy o jakiś rozwlekłych ranach.

Swoją drogą scena trochę naciągana...
Obrazek
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: Keeper in Training »

Gdyby mieczem nie dało się uderzać, to nie mielibyście nigdy rycerzy z prawdziwego zdarzenia (jak odbywało się pasowanie? Przez uderzenie klingą po ramieniu pasowanego) :tar !

Kuba, zgadzam się, że powtórzenia i inne specyficzne "zabiegi" są. Osobiście wolę staroświeckie zasady interpunkcji i składni, ale jest jedno "ale". Karlat prosiła mnie o wykonanie korekty w konkretnym zakresie. Ja funkcjonuję tylko jako "maszynka". Swoje wątpliwości przekazałam Karlat, ale to ona jest Autorką i jeśli ma jakąś wizję tekstu, to należy zostawić ją w stanie nienaruszonym i ja się tej zasady w mojej pracy trzymam. Skoro w taki czy inny sposób pisała celowo, to kim ja jestem, żeby to poprawiać na siłę? Z natury bez potrzeby nie kwestionuję ludzi, bo zakładam, że mają jakiś głębszy zamysł w tym, co robią. Dlatego Twoje argumenty dotyczące w jakiś zakresie mojej pracy nie są adekwatne. To, że sama piszę inaczej, nie oznacza, że muszę wszystkim narzucać taki tryb. Myślę więc, że to już sprawa Karlat. Tak samo rzecz ma się z fabułą: to nie moja działka i jako korektor nie wtrącam się do tego, dlatego musicie pytać w tym zakresie Autorkę :-) .

Czytałam inne jej projekty, których Wy jeszcze nie mieliście przyjemności oglądać i mam wyrobione zdanie na temat jej zdolności. Nie mówiąc wiele, jest ono pochlebne: bazuję na poprzednich projektach, m. in. liryce. Widać wyraźny dysonans między "...Glifem" a tymi pracami, dlatego zakładam, że Karlat się nie myliła, tylko pisała w ten czy inny sposób z premedytacją. I nie moja to działka rozsądzać niczym Alfa i Omega, czy słusznie. Powiem szczerze: przyglądam się jej pracy w zakresie literatury ze szczególnym zainteresowaniem. I liczę na to, że już wkrótce znowu zmusi nas do myślenia :) .
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5184
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: SPIDIvonMARDER »

To było właśnie uderzenie płazem, bo nie chodziło o uszkodzenie kogokolwiek.

Nigdzie Keeper nie komentowałem Twojej pracy. Ciężko byłoby skrytykować coś, czego nie znam... ani zakresu, ani natury. Moja uwaga, że to dla mnie nie jest awangarda miała na celu wytłumaczenie, czemu krytykuję rzeczy, które być może miały takie być "specyficzne".
Obrazek
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: Keeper in Training »

SPIDIvonMARDER pisze:To było właśnie uderzenie płazem, bo nie chodziło o uszkodzenie kogokolwiek.

Nigdzie Keeper nie komentowałem Twojej pracy. Ciężko byłoby skrytykować coś, czego nie znam... ani zakresu, ani natury. Moja uwaga, że to dla mnie nie jest awangarda miała na celu wytłumaczenie, czemu krytykuję rzeczy, które być może miały takie być "specyficzne".
Wydaje mi się to zrozumiałe, Kuba, że nie krytykowałeś dla sportu ;) . W sumie to sama zastanawiam się, dlaczego o korekty zwracają się do mnie, a nie do kogoś, kto zapewne zna się na tym lepiej. W każdym razie jeśli mnie proszą, to staram się pomóc, ale ostateczna decyzja należy do autora pracy. Trudno się dziwić... Zwracałam Karlat na te sprawy uwagę, ale powiedziała, że ma tak zostać, więc zostało... Jednak uważam, że inne jej teksty ("staroświeckie" :jez ) są przyjemniejsze w czytaniu, jeśli chodzi o styl.
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
karlat11
Paser
Posty: 234
Rejestracja: 17 marca 2011, 18:18
Lokalizacja: Doki, Zatopiona Cytadela
Kontakt:

Re: [LITERATURA] W świetle Glifu

Post autor: karlat11 »

A więc oki...
Na poprzednią wiadomość Keeper wypisałam się w temacie "Opisy i inne kontrowersje w pisaniu". Więc chyba nic dodać nic ująć. :-D
Więc cóż...
To chyba byłoby na razie na tyle zwłaszcza, że już nikt w tamtym temacie nie odpisał. :P
Uważam więc sprawę za - jak na razie - zamkniętą.

----------------------------------------------------------

***

Późne popołudnie - pod wieczór. Za oknem robiło się już ciemno.
Garrett słyszał wszystko jak przez mgłę.
- Garrett, obudź się... - powiedział delikatny głos.
Gdy Garrett otworzył oczy, cały obraz mu się rozmazywał. Zobaczył nachyloną nad nim i rozmazaną głowę Renaty. Gdy tylko Renata zaczęła ruszać głową, on widział zamiast jednej, aż trzy głowy.
- Gdzie... ja jes...tem? - zapytał.
- Jesteśmy w Południowej Dzielnicy.
Garrett podniósł lekko głowę i rozejrzał się. Leżał w swoim pokoju na swoim łóżku, a obok niego siedziała Renata. Jak na wcześniejszą wizytę straży, pokój nie wyglądał wcale tak źle.
- Co... się stał...o?
- Obezwładnili cię. Leżałeś nieprzytomny na ziemi, a obok ciebie granat błyskowy. Nic nie pamiętasz?
- Nie...
- To zaczekaj, zaraz ci opowiem... Zaraz po tym jak cię obezwładnili, straż zabrała cię do tymczasowej celi. Mnie natomiast Rarly zabrał do siebie.
Co za stary zboczeniec... - pomyślał, nie do końca jeszcze przytomny, Garrett.
- Później mieli cię przewieźć do Brukowych Ciemnic, a ponieważ Rarly miał dowodzić tą akcją, to wziął mnie ze sobą, by mi pokazać, jaki jest odważny, że nie boi się ciebie przewozić.
- Nieprzytom...nego... zawsz...e najłatwiej... wyko...rzystać... do pod... rywu...
- Tak czy siak... Jechaliśmy chwilę i stanęliśmy. Gdy już mieli cię przenieść, Rarly na chwilę wyszedł i zostawił nas samych.
- Mam... się... bać...?
- Jeszcze nie musisz. Wracając do tematu... Rozejrzałam się po okolicy i zobaczyłam, że już byliśmy w Południowej Dzielnicy. Wytargałam cię z powozu i zaciągnęłam w krzaki...
Yyy... Co?!
- Tam przeczekaliśmy, aż do powrotu Rarly'ego... Gdy wrócił i zauważył, że nas nie ma, zaczął biegać i nas szukać. Gdy pobiegł na komisariat, ja wyciągnęłam cię z krzaków i zabrałam do domu.
Renata uśmiechnęła się do Garretta.
- A długo... mnie... tak... ciąg... nęłaś? - Garrett uśmiechnął się do Renaty.
- Nie, w sumie nie jakoś specjalnie długo... A co, czujesz się obolały? Faktycznie, zahaczyłam tobą o parę kamieni...
Co...?! To ja się jej oddaję, a ona mną po kamieniach?!
- A czemu... tu... jest... tak czy... sto? - zdziwił się Garrett.
- Bo trochę posprzątałam... Ale muszę ci przyznać, miałeś bajzel jak mało kto... - zaśmiała się Renata.
- No cóż... Tylko u mnie wizytują tacy goście, jak Egzekutorzy czy straż - powiedział Garrett trochę bardziej przytomnym głosem.
Garrett uśmiechnął się do Renaty.
Nagle Garrett się otrząsnął i całkowicie przebudził.
- Byli tu już Strażnicy?
- Nie wiem. Gdy wybiła wyznaczona godzina, byliśmy jeszcze w powozie... Miejmy nadzieję, że Strażnicy nas sami odnajdą...
Zapadła chwilowa cisza.
Garrett podniósł się i usiadł na łóżku.
- Masz zamiar realizować dziś jeszcze jakieś swoje pomysły? - Garrett zapytał dość obojętnym tonem.
- Nie. Już jest ciemno, nie ma więc po co gdzieś wychodzić...
Garrett nie odzywał się.
- Może więc powinniśmy zostać tutaj? - dodała Renata, niepewna, czy Garrett odpowie twierdząco...
- Hm... Chyba tak. Faktycznie nie ma sensu się gdzieś teraz szlajać...
- A jeżeli nas znajdą?
Garrett odpowiedział z lekką kpiną: - Kto jak kto, ale Strażniczka chyba powinna wiedzieć, że straż nie sprawdza dwa razy tych samych miejsc.
Renata się uśmiechnęła i poszła do sąsiedniego pokoju.
- Dobranoc więc! - zawołała.
- Taa... Dobranoc - powiedział cicho Garrett.

***

Noc im obojgu minęła bardzo szybko. Dzień w Południowej Dzielnicy rozpoczął się jak zwykle. Chociaż już był dzień, wszędzie było jeszcze dużo cienia.
Gdy Garrett się obudził, rozejrzał się dookoła. Nie mógł uwierzyć, że wydarzenia z ostatnich dni są prawdziwe. Wstał i poszedł do sąsiedniego pokoju. Renata jeszcze spała, leżała na podłodze. Trochę przypominała psa. Leżała skulona w kącie.
Hm... Zostawić ją tak czy przenieść?
Garrett stał nad nią parę chwil i zastanawiał się nad tym pytaniem. Nie wiedział, co z nią zrobić... W końcu doszedł do wniosku, że ona jest mu obojętna. Wyszedł z pokoju, zabrał kołczan i sprzęt i wyszedł z domu.
Na dworze było jeszcze w miarę cicho... Garrett postanowił zebrać parę strzał, korzystając z okazji, że jeszcze nic się nie dzieje. Poszedł do fontanny, a następnie zaczął się przekradać obok jednego z posterunków straży. Stało przy nim dwóch strażników, których rozmowę było słychać już od jakiegoś czasu. Nagle zapadła całkowita cisza. Garrett zaczaił się w cieniu i czekał na ponowne rozpoczęcie rozmowy. Cisza trwała jednak długo.
No nie... Czemu jesteście cicho? Ile mam czekać?
Garrett czekał i czekał. W końcu doszedł do wniosku, że to czekanie nie ma sensu. Powoli zaczął wychodzić z cienia. I nagle usłyszał jakiś dziwny dźwięk... Brzmiało to, jakby ktoś szurał jakimś ciężkim przedmiotem po ziemi.
- Czyżbym coś słyszał? - powiedział jeden ze strażników.
Cholera!
Garrett popatrzył pod nogi. Na ziemi leżał stalowy młot, o który Garrett zahaczył butem.
- Daj spokój. Nic tam nie ma - powiedział drugi strażnik. - Nie rozpraszaj się. Opowiedz mi lepiej, o co chodziło z tymi dziwakami, którzy się pojawili w Starej Dzielnicy?
O... To ciekawy temat. Czyżby znowu chodziło o Strażników? Same z nimi kłopoty...
- A... No tak... No to byłem ostatnio w Starej Dzielnicy.
Cóż za rozbudowane zdanie.
- I co się wydarzyło?
No, właśnie... Co się wydarzyło?
- No, a więc idę sobie tak sam przez dzielnicę...
Łał! Ale ty jesteś odważny...
- I patrzę i nagle widzę...
Znowu chodzi o Renatę?
- Że przede mną stoją jacyś dziwni ludzie...
No, Strażnicy...
- Jak to "dziwni ludzie"?
- No byli ubrani w jakieś dziwne szmaty... Chodzili pochyleni...
No, mówiłem: Strażnicy...
- W rękach trzymali jakąś dziwną broń... Jakby w kształcie litery "G"… A na twarzach mieli białe maski... A na maskach były tylko otwory na oczy...
Co?! Za co znowu wysłali Egzekutorów do akcji? I przede wszystkim... Kogo oni szukają? I jak to możliwe, że ten gościu jeszcze żyje?
- I co? Atakowali cię?
- Jeszcze by tylko tego brakowało... Jak tylko ich zobaczyłem, odwróciłem się i zacząłem biec do domu.
Aha, no tak... To wszystko tłumaczy...
- Czy ty myślisz, że ja jestem samobójcą, żeby wyjść im naprzeciwko?
Raczej nie... Samobójca musi mieć chociaż trochę odwagi...
- Masz rację... Dobrze zrobiłeś, że uciekłeś...
- Wiem - odpowiedział dumnie strażnik.
Tak... Ty naprawdę możesz być z siebie dumny - pomyślał Garrett i przesunął młot, tak, żeby nie zahaczyć. - Nie ma sensu tu zostawać... Nie mam zamiaru słuchać, jak te fajtłapy się przechwalają.
Garrett wyszedł powoli ze swojej kryjówki i udał się w stronę swojego mieszkania.
Powinienem dowiedzieć się, czemu wysłano akurat Egzekutorów... Trzeba udać się do Starej Dzielnicy...
Garrett wszedł do kamienicy. Wbiegł po schodach na górę, otworzył drzwi i wszedł do własnego mieszkania. Tam spotkała go niespodzianka. Na jego łóżku siedziała Renata i jadła śniadanie.
- Skąd to wzięłaś? - zapytał Garrett.
- Zrobiłam - odpowiedziała śmiało Renata. - Chcesz też?
- Mówię poważnie... Skąd miałaś to jedzenie?
- Od sąsiada...
- Ukradłaś?
Renata zakpiła: - Nie, wiesz... Weszłam do jego mieszkania przez zamknięte drzwi. Przeniknęłam przez ścianę. Podeszłam do niego i zapytałam, czy mogłabym pożyczyć trochę jedzenia... A on odpowiedział mi przez sen, że nie ma sprawy...
- Hm... - Powiedział Garrett nie zadowolony z odpowiedzi Renaty.
- No jasne, że ukradłam... A coś ty myślał?
- Dobra, mniejsza o to... Chodź, idziemy.
- Co ty? Śniadania nie zjesz?
- Nie mam na to czasu - odpowiedział Garrett obojętnie.
- Na śniadanie nie masz czasu? No, co ty... Od tylu dni nic nie jadłeś... Czy ty nigdy nic nie jesz?
Zapadła cisza.
Garrett zaczął się zastanawiać nad tym, co powiedziała Renata. Faktycznie od dawna nic nie jadł, a jedzenie, które przygotowała Renata, wyglądało całkiem smacznie...
- No, usiądź na chwilę i zjedz. Nic się przez ten czas nie stanie.
- Może i tak... Ale nie wiadomo...
Renata uśmiechnęła się. Garrett wziął skrzynkę, usiadł na niej i wziął coś do jedzenia.
Gdy zjedli, Renata zapytała:- Czemu cię tak długo nie było? Gdzie byłeś?
- To nie twoja sprawa.
- No może i nie, ale chyba mógłbyś mi opowiedzieć.
- Owszem, mógłbym.
- No, więc gdzie byłeś?
- Przed kamienicą.
- Co tam robiłeś?
- Podsłuchałem rozmowę dwóch Strażników Miejskich...
- Są nowe wieści o Strażnikach?
- Wygląda na to, że chyba tak...
- Co to znaczy "chyba tak"?
- Chodź ze mną, to ci pokażę...
Garrett wstał i zaczął iść w stronę drzwi.
- Idziesz? - Zapytał Renatę.
- Tak...
Renata wstała z łóżka i poszła za Garrettem.

***

Gdy już doszli do Starej Dzielnicy, na ulicach panowała chwilowa pustka. Garrett odwrócił się do Renaty.
- Zaraz się dowiesz, o co chodzi - szepnął Garrett.
Renata skinęła głową, by dać znak, że usłyszała.
- Tylko bądź teraz cicho - dodał.
Garrett czaił się w cieniu. Renata szła za nim. Gdy doszli do rogu, Renata zaczęła wyprzedzać Garretta.
- Stój! Nie ruszaj się - powiedział Garrett, po czym wychylił głowę, żeby zobaczyć, czy nikt się nie zbliża.
Renata nie wiedziała, co się dzieje. Garrett nagle, gwałtownie odsunął głowę i szepnął do Renaty: - Uciekaj. Już!
Renata zaczęła biec do cienia. Garrett wybiegł na uliczkę i zaczął biec w przeciwną stronę niż Renata. Gdy Renata to zauważyła, chwyciła pierwszą rzecz, jaką zauważyła, czyli kawałek metalowej rury i zaczęła biec za nim. Renata dobiegła do krawędzi, na której zaczynała się uliczka, którą uciekł Garrett. Tyłem do niej stanęła jakaś zakapturzona postać. Renata nie zastanawiała się, co ma robić.
- Ja ci pokażę! - wrzasnęła Renata i zamachnęła się ręką z metalową rurą.
Następnie uderzyła przeciwnika w tył głowy. Postać upadła na ziemię głową w dół. Renata nie widziała więc jej twarzy, ale nie przeszkadzało jej to. Zaczęła biec za Garrettem. Nigdzie go jednak nie potrafiła znaleźć. Zauważyła jednak skrzynię... Podbiegła do niej, wskoczyła na nią i odbiła się od niej. Jedną ręką udało jej się chwycić dach. Wyrzuciła metalową rurę pod siebie i chwyciła się dachu drugą ręką. Zaczęła się podciągać na dach, gdy nagle usłyszała z dołu czyjś krzyk.
- Renata, złaź stamtąd!
Renata popatrzyła w dół. Na dole stał Garrett i patrzył na nią.
- Lepiej ty chodź na dach - odpowiedziała Renata.
- Po co?
- Bo tam będzie bezpieczniej.
Renata podciągnęła się i weszła na dach.
- Renata, stój! Nie idź tam!
No super... Znowu te jej genialne pomysły... Ach... Muszę też tam wleźć...
Garrett wyjął łuk. Sięgnął do kołczanu i wyjął strzałę linową. Naprężył łuk i strzelił. Strzała wbiła się w jedyną, drewnianą końcówkę jednego z kominów. Garrett usłyszał zza pleców czyjeś myśli.
- Stój! Już cię wyczuwam...
Garrett jednak nie miał zamiaru słuchać i dostosowywać się. Chwycił za linę i zaczął się wspinać. Gdy był już na górze zaczął się rozglądać za Renatą.
Gdzie ją znowu posiało?
- Dołączcie do mnie! Walczę z naszym wrogiem... - pomyślał ktoś na dole.
Garrett nigdzie nie widział Renaty. Słyszał jedynie od czasu do czasu myśli Egzekutorów, którzy byli na dole.
- Wyczułem... Już mam wroga!
Garrett zorientował się, że może chodzić o Renatę. Podbiegł do brzegu dachu i zaczął jej szukać.
Cholera. Czy to możliwe, żeby ona spadła z tego dachu?
Garrett zaczął się nachylać i patrzeć na dół.
- Garrett, co ty wyprawiasz? - powiedział jakiś głos z tyłu.
Garrett odwrócił się i zobaczył Renatę.
Uf... Chociaż tyle dobrego...
- Co to za postacie? Kim oni są? I czemu mnie tu przyprowadziłeś?
Czy ona jest ślepa?
- Czy ty jesteś ślepa?!
- Czemu?
- Przypatrz się im!
Renata spojrzała w dół.
- Czy to?... To Egzekutorzy! Co oni tutaj robią?!
- Sam bym to chciał wiedzieć...
- Wiem jak możemy się dowiedzieć...
Co? Ona znowu ma jakiś pomysł?! O, ludzie... Ja się na to nie piszę...
- Renata, stój! Nigdzie nie idź... Najpierw mi powiedz, co ty do cholery chcesz zrobić!
- Jak to: co? To Egzekutorzy... Mogę po prostu do nich podejść i kazać im odwołać akcję i zaprzestać swoich działań.
- I ty myślisz, że to wystarczy? Że po prostu podejdziesz do nich i im coś powiesz, a oni cię posłuchają?!
- Tak.
- Renata, nie ma szans, żeby to się udało.
- Jeszcze zobaczymy.
- Nie rób tego.
- Zrobię to.
Garrett popatrzył na nią obojętnie.
- No dobra, rób, co chcesz...
Garrett odwrócił się na chwilę.
- Ale...
Gdy popatrzył na nią z powrotem, ale jej już tam nie było.
- Renata, wracaj! Nie rób tego! - krzyknął.
Garrett rozejrzał się po okolicy. Nigdzie nie było ani śladu Renaty. Nagle paru Egzekutorów zaczęło biec w tą samą stronę. Garrett popatrzył, dokąd oni biegną... Biegli do Renaty.
Oni ją zabiją... Ale w sumie, co mnie to obchodzi? Ona sama tego chciała...
Garrett popatrzył jeszcze chwilę na Renatę i Egzekutorów biegnących w jej stronę.
Może jednak powinienem jej pomóc... Ach... Ale ostatni raz. No dobra, powiedzmy przedostatni...
Garrett skoczył w dół i złapał się ściany. Powoli zszedł na dół. Gdy już był na dole, sięgnął do kieszeni i wyjął granat błyskowy. Zaczął odbezpieczać granat i biec cieniem w stronę Renaty, która właśnie zaczynała rozmowę z Egzekutorem.
- Renata, zasłoń oczy!
Garrett rzucił granat błyskowy i odskoczył. Przed wybuchem Garrett zdążył zobaczył kątem oka, jak Egzekutor zaatakował Renatę. Renata upadła na ziemię.
Cholera!... Nie zdążyłem...
Granat wybuchł i oślepił na chwilę Egzekutorów. Garrett wbiegł między nich. Podbiegł do ciała Renaty. Odwrócił ją twarzą w górę.
Ona nie żyje...
Chwilę zastanawiał się, co dalej robić... Nie wiedział czy ją wziąć czy zostawić. Postanowił jednak ją zostawić. Odepchnął stojących mu na drodze Egzekutorów i pobiegł przed siebie. Postanowił uciec gdzieś, gdzie mógł być bezpieczny. Biegł przed siebie, nieświadomy tego, co miało się zaraz stać. Skręcił w boczną alejkę i zobaczył stojących przed nim Egzekutorów.
- Acha... Tu jesteś...
Co oni tu robią? Muszę uciec jakąś inną stroną...
Garrett odskoczył i zawrócił. Zaczął biec z powrotem. Inni Egzekutorzy obstawili już drugą stronę uliczki. Garrett nie miał dokąd uciec.
Cholera! Ile ja jeszcze przez was granatów stracę?!
Garrett sięgnął do kieszeni. Nagle usłyszał jakiś strzał. Poczuł coś na plecach. Przed oczami zrobiło mu się ciemno. Stracił kontakt z rzeczywistością i upadł.

***
ODPOWIEDZ