[LITERATURA] Literacka zabawa

Rozplącz swoją wyobraźnię. Zagość w świecie stworzonym przez fanów lub do nich dołącz.

Moderator: SPIDIvonMARDER

Awatar użytkownika
Hadrian
Złodziej
Posty: 2423
Rejestracja: 08 stycznia 2009, 13:38
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

[LITERATURA] Literacka zabawa

Post autor: Hadrian »

Wymyśliłem sobie to, aby rozruszać forum i szczególnie ten dział :)

Zabawa polega na tym, że ktoś podaje obrazek i następna osoba musi go zawrzeć w tekście. Proste, nie?

Zasady:
1. Tekst musi być prozą.
2. Fragment opowiadania musi być związany ze światem Thiefa i z zapodanym obrazkiem.
3. Objętość tekstu to około strona, dwie A4.
4. Obrazek musi być związany ze światem Thiefa. Może to być screenshot z gry lub FMek, artwork, fanwork lub normalne zdjęcie przedstawiające coś klimatycznego.
5. Jeśli ktoś zostanie uprzedzony z wysłaniem tekstu, może go także wysłać zaznaczając, że to do danego obrazka.


Obrazek

Spojrzała na obraz. Był cudny i gdy wyraz zachwytu wymalował się jej na twarzy, Nuvio uśmiechnął się zadowolony.

- Na prawdę jest ładny - powiedziała Lauryl. Nuvio tylko uśmiechnął się, odwrócił i obramował obraz. Podał go dziewczynce, ale ta odmówiła z myślą o pannie Artur, która by jej nie pozwoliła trzymać tego dzieła w Wieży Dziecięcej. Nuvio podał jej obraz jeszcze raz. Nigdy nie mówił, zwracał się tylko do lekarzy, ale i wtedy ledwo co dało się go zrozumieć. Cały jego biały fartuch, który wypożyczył od chirurga, był poplamiony farbami w odcieniach od czarnego przez brązy aż do biel i beż. Lauryl wpadła na dobry pomysł.

- Wezmę go i schowam na strychu, dobrze? Panna Artur tam go nie znajdzie - powiedziała, a Nuvio tylko pokiwał głową.

Dziewczynka chwyciła obraz. Był ciężki jak dla niej, a silny i barczysty malarz trzymał go bez problemów. Wyszła z pokoiku i skierowała się na strych. Musiała przejść z ciężkim obrazem niezauważona przez recepcję i korytarzyk obok biura dyrektora, a te sale zwykle nie były puste. Wzięła dzieło Nuvia w dwie dłonie i lekkim kopnięciem uchyliła drzwi. Przez szparę zauważyła, że recepcja jest pusta. Dziwne. Zbiegła po metalowych, krętych schodach, przebiegła po kamiennych kaflach do kolejnych takich i wspięła się. Gdy znalazła się w korytarzu, schowała się i odsapnęła. Wtedy usłyszała kroki i rozmowę.

- Nazywa się Hektor Drept – powiedział żeński głos. – To uroczy chłopiec i z chęcią bym go przygarnęła, ale niestety, jestem za biedna na siódme dziecko. Znalazłam go pod moim domem w Przedmościu jak bili go jacyś chuligani.

- Witaj Hektor – odpowiedział recepcjonista Desmond, którego głos znała bardzo dobrze. Często krzyczał, ale nie na nią – głównie na chłopców, którzy biegali po Białym Korytarzu. Lauryl wiedziała, że robił to, bo się bał o głupich chłopców. Zastanawiała się, czy nowy też będzie taki, ale wtedy ruszyła korytarzem do schodów na strych. Przystanęła przy wielkich drzwiach do biura i nasłuchiwała. Kiedy usłyszała przekleństwa dyrektora, zaraz się zmyła wchodząc do małej bawialni, skąd był widok na Starą Dzielnicę. Kopnęła przez przypadek lalkę Alice, a potem przeskoczyła nad drewnianym konikiem Arnolda. Zaczęła się wspinać na strych, gdzie zawsze czuła się bezpieczna, bo wszystkie sieroty jak ona bały się tu wchodzić i mówiły, że tu straszy. Lauryl weszła tu kiedyś zaraz po tym, jak przyprowadzono ją do Przytuliska i przekonała się, że dziwne dźwięki, o których mówił Arnold to była okiennica i wiatr, a także gałęzie stukające w okno. Śmiała się wtedy z głupka, ale nie powiedziała mu tego prosto w twarz.

Postawiła swój portret pod ścianą obok starych butelek ze spleśniałym mlekiem. Spojrzała na niego i znów zachwyciła się jego pięknem. Obraz przez swe ciemne barwy był tajemniczy i mroczny, ale sprawiał zaciekawienie, nie strach. Teraz wie, jak wygląda, bo ostatnie lustro dla dzieci stłukł Rufus bawiąc się procą w Wieży Dziecięcej. Stwierdziła, że jest bardzo ładna i podobają się jej własne włosy. Usiadła na starej skrzynce i tak jeszcze chwilę podziwiała obraz. Potem wstała i już chciała iść na schody, gdy usłyszała kroki po schodach. Natychmiast wskoczyła za obraz Nuvia, odwracając go, aby panna Artur nie mogła go zobaczyć. Ktoś, a raczej ona, wszedł na strych i przeszedł po spróchniałych deskach. Tajemnicza osoba zaczęła płakać i wtedy Lauryl wyjrzała. Zobaczyła niskiego chłopca, który szlochał wpatrując się w okno.

- Czemu płaczesz? – spytała i zaraz dodała: - Jestem Lauryl.
Chłopiec spojrzał na nią wystraszony, ale zaraz potem się uspokoił i powiedział:

- Ja Hektor, ale wolę Drept. – Dziewczynka się zaśmiała. – No co? Hektor to głupie imię!

- Drept sobie drepta – zachichotała, a wtedy Hektor obraził się i zaczął znów płakać i mamrotać. – Przestań… Przepraszam, nie chciałam. Chciałam cię rozbawić… Panna Artur na ciebie krzyczała?

- Powiedziała, że będę spał w kuchni, bo nie ma dla mnie miejsca z dziećmi. – I znów zaszlochał. Lauryl podeszła i poklepała go po plecach. Chwilę jeszcze przysłuchiwała się jego chlipaniu bez słowa.

- Wiesz, tutaj możesz zawsze przychodzić i płakać. Tu nikt oprócz mnie nie przychodzi, bo mówią, że tu straszy.

- Czemu? – zapytał Drept przestając płakać. Jego twarz była czerwona od płaczu, a zakurzona podłoga przed jego stopami mokra.

- Mówią, że słychać tu straszne dźwięki. Ale ja wiem, że to tylko wiatr i okiennice. I te gałęzie, ale one rzeczywiście trochę strasznie wyglądają. – Chłopak zaśmiał się przez ostatnie łzy spływające po policzkach. – Pobawimy się w chowanego?

---

Nie wiem jak z ocenianiem tekstów. W kawiarence może? Tak czy siak, zapodaję obrazek.

Obrazek
Ostatnio zmieniony 02 sierpnia 2012, 13:11 przez Hadrian, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Flavia
Egzekutor
Posty: 1606
Rejestracja: 07 maja 2012, 15:34
Lokalizacja: Dno Piekieł

Re: [LITERATURA] Literacka zabawa

Post autor: Flavia »

Blask księżyca odbijał się w srebrnych flakonach z perfumami. Ostatnia świeca dawno już zgasła, a służąca spała, zmożona snem sprawiedliwych. Olivia Stamford nie mogła jednak zmrużyć oka. Jej ciało było napięte jak struna, oczy gorączkowo wpatrywały się w mrok.

W pewnym momencie wydało jej się, że dostrzega za oknem ciemny kształt, wrażenie to trwało jednak tylko chwilę. Jej serce tłukło się w piersi jak oszalałe. Czy to możliwe? Postanowiła zaryzykować.

- Garrett? - spytała drżącym głosem. Jakaś sylwetka wyłoniła się z cienia.

- To ja - dobiegł ją głos mroczniejszy od cienia, z którego wypełzł. Chwilę potem rozległ się trzask i ciemność rozdarł migotliwy płomień, najpierw zapałki, potem świecy. Olivia podniosła się, ale zaraz przypomniała sobie, że ma na sobie tylko cienką koszulę, więc szybko przykryła się kołdrą.

- Co cię zatrzymało? - spytała, powoli odzyskując panowanie. Wciąż daleko jej jednak było do zwyczajowej wyniosłości. Wydało jej się, że złodziej dostrzegł to, bo jego wargi drgnęły, jakby w kpiącym uśmieszku, który z trudem pohamował.

- Małe problemy na Trakcie. Nic, czym musiałabyś się martwić.

- Ktoś cię widział?

- Nie w najbliższej okolicy. Powiedziałem już, że nie musisz się martwić.

- Masz to, o co cię prosiłam?

Złodziej sięgnął do wiszącej u pasa sakwy i wyjął jakiś przedmiot. Blask świecy odbił się tysiącem iskier w srebrnym okuciu i kiści przepysznych szafirów.

- Pozwoli pani? - spytał kurtuazyjnie, ale w jego głosie czuć było kpinę. Olivia jednak łaskawie odchyliła głowę, zabierając z drogi kruczoczarne loki. Złodziej podszedł bliżej i założył jej naszyjnik, niby przypadkiem muskając łabędzią szyję. Zupełnie zapominając o przyzwoitości Olivia podniosła się z łoża i podeszła do lustra.

- Wspaniały - mruknęła, koniuszkami palców muskając naszyjnik, jakby nie dowierzając w jego prawdziwość.

- Co z moją zapłatą? - spytał Garrett, wyrywając ją z oniemienia.

- Ach tak.

Otworzyła szufladę komódki i wyjęła z niej niewielką kasetkę, którą następnie otworzyła zawieszonym na szyi kluczykiem. Ze środka wyjęła pękatą sakiewkę.

- Tak jak się umawialiśmy.

Podeszła do niego, jednak zamiast wręczyć mu zapłatę, popchnęła go lekko, zmuszając, by usiadł na łóżku. Wtedy sama usadowiła się na jego kolanach, jedną rękę owijając wokół jego silnych, męskich ramion, drugą podając sakwę. Uśmiechnął się, czując jej rozkoszny ciężar.

- Jesteś cudotwórcą - mruknęła mu do ucha.

- Wiem - odparł. - Co z twoim mężem?

Prychnęła.

- Nie wiem, którą ze swoich kurew obecnie adoruje. Nie ma go jednak w zamku. Tylko ty i ja... I szafiry mojej siostry.

Wyciągnęła rękę i zgasiła świecę, a ciemność przyjęła ich oboje.

* * *

Obrazek na dziś:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Heroes are so annoying.
ODPOWIEDZ