Z nudów opowiem wam jedną z moich akcji i spostrzegawczość naszej policji...
No więc to nie był taki zwykły spacerek, kupiłem wcześniej kilogram jajek
aby obrzucać "jeden z tych nowych domów" na osiedlu.
Wyobraźcie sobie osiedle, a za nim 8km wolnej przestrzeni (łąki). Było już ciemno, noc była bezksiężycowa i bezgwiezdna. No i się zaczęło rzucałem tymi jajkami, rzucałem, ale nic się nie działo, raz nawet trafiłem w okno. Więc postanowiłem podejść bliżej. Podkradłem się aż pod same okno domu i zajrzałem do środka, jakiś dzieciak siedział w fotelu w piżamie i oglądał TV. Okno było uchylone. Na chwilę odsunąłem się od okna i oparłem się o ścianę domu, aby pomyśleć co robić dalej. No i zrobiłem, zajrzałem w okno znowu, a teraz obok dzieciaka siedziała jakaś kobieta, pewnie jego mama. I tu się zaczęła cała zabawa. Zapukałem w okno i krzyknąłem: "Jest suchy chleb dla konia?".
Nagle w domu wszystkich zamurowało, dzieciak i kobieta gapili się w okno jakby stanął czas. Machałem do nich, chociaż wątpię aby widzieli zrobiłem kilka kroków w tył i cisnąłem kilka jajek w okno. Potem uciekłem na łąkę za domem, z bezpiecznej odległości obserwowałem co się dzieje. Siedziałem tam jakieś bite 10 minut. I się zaczęło! Nagle podjechały 3 radiowozy, na osiedlu się zrobiło biało jak w dzień ja gały takie
normalnie paraliż. Policjanci zaczęli wchodzić na łąkę, każdy z latarką w łapie, a było ich od 5 do 7 na pewno. W dzień padał deszcz, a ja czołgałem się z bite 5 minut, aby wyjść poza zasięg latarek. Adrenalina była jak nigdy, dobrze, że nie mieli psów. Gdy już uciekłem, pobiegłem do domu najbliższego kolegi, aby mi pożyczył jakąż bluzę, bo wyglądałem jakbym wrócił z Wietnamu. Cały ubłocony od pasa w doł wyszedłem na główną ulicę i skierowałem się do domu i tu ta akcja z policją, śmieje się z tego do dziś!
Idę sobie chodniczkiem, nagle z zakrętu wypada znajomy radiowóz. Krótkie wycie koguta na dachu i się zatrzymuje obok mnie. Podchodzi do mnie policjant i mówi: "Był mały incydent na pobliskim osiedlu, banda chuliganów rozrabiała, chcemy sprawdzić czystość Twoich butów". Pierwsze co pomyślałem "banda?!", a potem żołądek podszedł mi do gardła, nie wiedziałem czy kopnąć policjanta w jaja i zwiać czy dać się złapać. Stałem jak wryty. Czołgałem się po mokrej trawie i zaoranym poletku długi czas. Policjant spojrzał na moje buty i spodnie, które były całe w błocie i mokre. I wiecie co powiedział? "CZYSTE!" Potem dodał "Przepraszam i życzę dobrej nocy". Wsiadł do radiowozu i odjechał. Patrzyłem na samochód jak znika za zakrętem. Przez chwilę byłem jeszcze w szoku, a potem... usiadłem na krawężniku i śmiałem się do łez.
To dopiero była nocka... Haha. xD Potem wróciłem do domu, wykąpałem się i cały czas się śmiałem z tego gdy policjant powiedział: "Czyste". :lol:
PS. Nie myślcie o mnie źle. To takie stare szalone czasy...
- And...
- Remember to pick pocket of the party guests?