Świat byłby nudny, gdyby nie... nieszczęścia.BodomChild pisze: Ja już kiedyś pisałem, że wolę świat trochę bardziej brudny i pełen drobnych niedoskonałości (taki trochę "dziki zachód" ) niż idealną nudę, gdzie żeby być szczęśliwym, to musiałbym się wykastrować z pewnych swoich cech i emocji, które aktualnie lubię. Ostatnio zacząłem na serio nazywać siebie anarchokonserwatystą . Dlatego też się wkurzam, kiedy ktoś mi zarzuca utopijność, można mówić, że moje idee są nierealne "bo coś tam" (chociaż ja się oczywiście nie zgodzę ) ale na pewno nie są utopijne. Utopia to świat idealny a ja uciekam raczej daleko od powszechnie poważanego ideału (czyli wszyscy szczęśliwi, wszyscy równi). Próby stworzenia świata idealnego zawsze kończą się klapą, po pierwsze, trzeba by było genetycznie zmodyfikować cały gatunek ludzki. To co by z tego wyszło raczej nie byłoby człowiekiem w naszym rozumieniu.
Bardzo lubię historię, jak wielu innych, też na tym forum. Ale co tworzy historię cywilizacji ludzich? Wojny, podboje, inwazje, krucjaty. Schizmy, przewroty, spiski, intrygi, korupcja, symonia, skandale. Prześladowania, tępienie, rywalizacja. Zarazy, epidemie. Tylko część "nudnych (dla mnie) tematów na historii" to wynalazki, odkrycia naukowe i geograficzne oraz nowe ideologie. Chociaż te dwa ostatnie często łączy się z tym wyżej, czyli m.in. wojny. Gdyby społeczeństwo byłoby jednolite, "szare" i utopijne, świat byłby nudny.
Świat jest wspaniały, jeśli się mu przyglądasz. Niczym Stwórca, który z chmurki zacierający rączki widząc coraz to kolejne poczynania ludzkości. Wojny są fajne, dopóki cię nie dotykają. Epidemia cię fascynuje do czasu, aż się nie zarazisz. Podziwiasz intrygi, aż nie padniesz jej ofiarą.