Re: Bóg - istnieje czy nie?
: 17 sierpnia 2017, 06:52
Na zegar forum chodzący z wcześniejszą godziną się nie oglądałem lecz na prawdziwy czas.
Forum Dyskusyjne poświęcone serii gier komputerowych Thief
https://thief-forum.pl/
Cejrowski pisze:Gdzie się ludzie modlą i zapraszają księdza, żeby poświęcił ziarno przed siewem, tam nie wyłożyło się, a kto nie łazi do kościoła albo zbiory robi w niedzielę bądź w święto maryjne, temu się wyłożyło
Cejrowski pisze:Ja, żyjąc na prerii, znalazłem sobie środki zabezpieczenia. Otóż, z tamtych średniowiecznych czasów są modlitwy i takie drobiazgi, poświęcone np. przez egzorcystę, które zakopuje pan na rogach swojej posesji i ma pan, pod warunkiem, że pan w to wierzy, gwarancję, że pana ominą
Cejrowski pisze:Indywidualnych przypadków nie rozważam, rozważam średnią statystyczną - W indywidualnych przypadkach może pan zginąć od uderzenia pioruna, bo pan Bóg chce pana wziąć do siebie, bo pan jest święty i ominie czyściec. Dla pańskiego dobra to robi
Biorąc powyższe mądrości rodzi się pytanie - dlaczego we mnie nie uderzyło, jakiż to plan dla mnie skrywa Najsprawiedliwsze (statystycznie) Wielobóstwo Monoteistyczne?Szczypińska pisze: Widziałam bardzo wiele krzyży przydrożnych i kapliczek, wśród ogromu zniszczenia. Drzewa i słupy energetyczne leżały, a krzyże i kapliczki ocalały
Czyli mówiąc językiem coachingu, wiara w bóstwa to tylko takie tkwienie w swojej strefie komfortu.Zapewnił też, że nie miał zamiaru się naśmiewać z ofiar nawałnic. Chciał tylko wytłumaczyć dlaczego Rudnik bał się podczas nawałnicy: bo - w przeciwieństwie do niego - nie miał do kogo się odwołać. - Ja mogę się zawsze rzucić na kolana, zapalić gromnicę i jakoś mnie to pozycjonuje w mniejszej kuli strachu - dodał.
Wydaje mi się, że niemożliwe jest nie posiadanie żadnej wiedzy o religii i brak jakiegokolwiek kontaktu z religią. Tam, gdzie jest kultura, tam są wierzenia.bob pisze:Rodzimy się ateistami, czy tak? Czy może ktokolwiek bez jakiejkolwiek wiedzy o religii stał się religijny w tym 21. wieku? W takim razie dla mnie prędzej Boga nie ma niż jest.
W Polsce.timon pisze:Powinno trafić do działu z humorem, ale może lepiej aby było tutaj. Ksiądz rzucił klatwę. Gdzie ja żyję?
Aby było jasne, nie uważam się za żaden autorytet w kwestii religii i jakichkolwiek wierzeń. W dyskusji nie będę przyjmował żadnej ze stron. Jednak mam wrażenie, że odrobiną wiedzy na temat kościoła katolickiego mógłbym się z Tobą podzielić.TricksieThiefsie pisze:Tak się zastanawiałem nad swoim żywotem, moim doświadczeniami i moją potencjalną przyszłością, to mogę śmiało stwierdzić, że żadnej siły wyższej w moim życiu nie było.
Najpierw jednak, zanim przejdę do suchych informacji, chciałbym poradzić Ci jedną rzecz, jak i pozostałym uczestnikom tej dyskusji. Internet to nie jest dobre miejsce na szukanie odpowiedzi na takie pytania. Owszem można w Internecie znaleźć dużo pożytecznych źródeł. Jednak rozmowa z anonimowymi internautami na takie tematy to nie jest rozwiązanie.TricksieThiefsie pisze:Nie wiem, może jest taka zasada, gdzie dane jednostki bywają opuszczone przez Boga i są zdane na siebie kompletnie, ale wtedy przynajmniej powinienem otrzymać jakiekolwiek wytłumaczenie dlaczego tak się dzieje (jesli mamy trzymać się wizji sprawiedliwego i miłosiernego).
Na wstępie założyłem, że temat ten dotyczy Boga w rozumieniu Kościoła Katolickiego - jeśli tak nie jest, to przepraszam. Z tego co mi wiadomo, wg Kościoła Bóg nie jest liberalnym sprawczym władcą, który będzie wszystkim dawał po równo, a tym bardziej potrzebującym da jeszcze "równiej". Zasada jest prosta i ta sama co w zasadzie karmy - kto będzie żył dobrze poprzez swoje czyny, ten dobro otrzyma. Nie jestem księdzem ani nic nie daje mi prawa do pytania Cię o to kim jesteś i jak postępujesz. Jednakże pozwalam sobie pisać o tym wszystkim w ten sposób, aby naświetlić temat. Ufam, że znajdziesz w tym chociaż cząstkę drogowskazu do odpowiedzi, której poszukujesz.TricksieThiefsie pisze:Sprawiedliwości i miłosierdzia kompletnie brak, nie mogę być testowany, bo problemy które mam mnie stopniowo rujnują i nic z nich nie wychodzi (nie staję się silniejszy duchem, co najwyżej powstają nowe problemy), działa ta zasada "ci co mają dużo, będą mieli więcej, ci co mają mało, będa mieli jeszcze mniej".
Żadnego dziadka na chmurce nie ma, ale w definicjach Katechizmu Kościoła Katolickiego ukryte są prawdy relacji międzyludzkich, zastosowujące esencję tego jak na jednostkę oddziałuje większa lub mniejsza społeczność. Człowiek żyje w grupie albo z grupą. Pomijając przypadki, w których ktoś żyje bez grupy, bo tak również się da Do wyboru mamy żyć akceptując grupę lub nie akceptując jej. W pierwszym przypadku możemy liczyć na odwzajemnione zaakceptowanie, natomiast w drugim nie. Dobrze czyniąc w grupie, będziemy przez grupę nagradzani. Pomagając grupie, później również otrzymamy pomoc. Z drugiej strony, jeśli wybierzemy skrajny przypadek o którym udało mi się wspomnieć i wyjedziemy np. na bezludną wyspę budując własny szałas i stawiając własną cywilizację od podstaw, również na jakikolwiek namacalny zysk sami musimy sobie zapracować. W żadnym scenariuszu nie możemy liczyć na to aby coś nagle spadło na nas z nieba i odmieniło nasze życie na lepsze. Takim czymś jest szczęśliwy los - on się zdarza, ale zbyt rzadko, patrząc z perspektywy lat życia przeciętnego człowieka.TricksieThiefsie pisze:Wiem, że to tylko kwestia spojrzenia jednej jednostki na bardzo szeroki i głęboki koncept, ale dla mnie Bóg co najwyżej może istnieć jako nie ingerująca siła natury. W obecnej sytuacji (najprawdopodobniej do końca życia) wizja sprawiedliwego dziadka na chmurce, który daje dobrym i zabiera złym jest dla mnie kompletnie bez sensu, bo wiem, że u mnie to tak nie działa - a dlaczego miałbym być specjalny, skoro koncept sprawiedliwości wymaga odpowiedniego traktowania?