Riverside - Love, Fear and the Time Machine
Od jakiegoś czasu albumy Riverside i solowe płyty Mariusza Dudy można brać w ciemno, toteż niedługo po premierze szóstej LP-ki Riverside przejechałem się do najbliższego Empiku i zakupiłem najnowsze dzieło Warszawiaków w ładnym, dwupłytowym wydaniu limitowanym (identyczne wydanie jak poprzedniej płyty, naprawdę fajne grafiki Travisa Smitha).
Love, Fear and the Time Machine jest kolejnym krokiem naprzód w karierze zespołu i rozwinięciem pomysłów z poprzedniego albumu
Shrine of New Generation Slaves, czyli konsekwentnego odchodzenia od progresywnego instrumentalnego rozmachu na rzecz form prostszych, ale nie prostackich, mamy więc zestaw świetnie zaaranżowanych, ambitnych rockowych piosenek. Są i zmiany, nie ma już wiele elementów hard rockowych i prog rockowych lat 70., po metalowych riffach niemal nic nie zostało, brzmienie jest zdecydowanie bardziej stonowane, łagodniejsze, pojawiły się też zapowiadane przez Dudę inspiracje nową falą lat 80., są one jednak bardzo subtelne, słyszalne głównie w grze gitary basowej (tzw. wysoki bas w stylu The Cure czy Joy Divison) i czasami w melodiach wokalu. To właśnie melodie są największą siłą tego albumu, Piotr Grudziński i Michał Łapaj rozumieją, że chociaż są w 100% profesjonalnymi muzykami, to nie są jakimiś wybitnymi instrumentalistami i "bogami techniki" jak goście z Dream Theater, dlatego nie silą się na "czad" i "wymiatanie", mimo to melodyjnej i zagranej z mistrzowskim feelingiem solówki gitarowej Grudzińskiego w
Under the Pillow słucha się lepiej niż niektórych ultraszybkich wymiataczy. Piotr Kozieradzki już nie szaleje z progmetalowym bębnieniem, ten duży facet pokazuje, że potrafi grać nadzwyczaj lekko i prosto. Michał Łapaj bardzo rzadko zapuszcza się tym razem w agresywne partie solowe jakie zdarzały mu się wcześniej, ograniczając się do robienia tła Hammondami i towarzyszenia syntezatorem gitarze, bądź wokalowi.
Tu dochodzimy do Marusza Dudy, który jest autorem wszystkich tekstów i całej muzyki na płycie, przez co jego wpływ jest tu zdecydowanie największy. Jak zwykle to jego gitara basowa lub akustyczna jest podstawą kompozycji, czy to niepokojące dudnienie w
Caterpillar and the Barbered Wire, czy post punkowe granie w
Discard Your Fear. Jeśli chodzi o jego wokale, to mamy tu chyba najlepsze melodie od czasów debiutu, od przebojowych zwrotek i refrenów
Lost i
#Addicted, po świetną akustyczną balladę
Time Travellers. Duda śpiewa na płycie niemal wyłącznie czysto i łagodnie, miejscami zapuszczając się w wysokie wokalne rejony, których chyba jeszcze nigdy nie próbował jak w
Towards the Blue Horizon gdzie delikatne wokale mieszają się z ostrzejszymi partiami gitary i lekko etnicznymi klimatami.
Duda śpiewa o strachu przed zmianami w życiu i duchowych wyprawach w przeszłość kiedy byliśmy dziećmi i świat wydawał się prostszy. Zauważyłem, że tak samo jak trzy pierwsze płyty (trylogia Reality Dream) traktowały o introwertycznej wyprawie w głąb własnych lęków, tak kolejne płyty -
Anno Domini High Definition,
Shrine of New Generation Slaves i najnowsza
Love Fear and the Time Machine, chociaż muzycznie różne, tekstowo składają się na kolejną trylogię o odnajdywaniu siebie w czasach kiedy ciągle trzeba się śpieszyć by nie pozostać w tyle, w świecie gdzie jesteśmy anonimowi w tłumie, zagubieni w szumie informacyjnym, gdzie relacje między ludźmi ulegają spłyceniu, a pusty konsumpcjonizm pozbawia nas wyobraźni, w takim świecie chcemy wsiąść w wehikuł czasu i przenieść się w czasy kiedy wszystko było bardziej szare i smutne, ale bardziej dla nas zrozumiałe, a może tylko idealizujemy przeszłość?
Chłopaki z Riverside odwalili kawał dobrej roboty nagrywając najdojrzalszą muzycznie i może nawet najlepszą w karierze płytę, która może nie jest tak przebojowa jak poprzednia, jest trochę senna, trochę smętna, ale można na niej znaleźć mnóstwo świetnych melodii i niebanalnego podejścia do progresywnego rocka, a Mariusz Duda jest zdecydowanie tym Dudą, który obecnie w Polsce robi najbardziej pozytywną robotę
.
W instrumentalny dysk bonusowy jeszcze się specjalnie nie wsłuchiwałem, poprzednio były to
Night Sessions, więc teraz mamy sesje dzienne, jest to muzyka już dużo bardziej nieoczywista i trudniejsza w odbiorze, zapuszczająca się w klimaty ambientu i elektroniki, utwór
Machines mógłby się znaleźć w soundtracku Deus Exa, co być może jest i zamierzone, gdyż Duda jest znanym miłośnikiem gier wideo.
Single:
Discard Your Fear
Found (The Unexpected Flaw of Searching) - piosenka i teledysk bardzo pinkfloydowe
Teasery (fragmenty dysku bonusowego z wersji limitowanej):
Teaser 1 (Love)
Teaser 2 (Fear)
Teaser 3 (Time Machine) (Deus Ex!)