Flavia pisze:Po pierwsze nie trafia do mnie cała ta "amerykańska" otoczka. Gry są dziełem fikcji i wolę, gdy jako takie są ahistoryczne i apolityczne. A jak już muszą, to niech przynajmniej robią to w dyskretny sposób, a nie strasząc twarzami Ojców Założycieli na każdym rogu.
Bo to antyutopia, ma pokazać utopijną ideę w krzywym zwierciadle. W przypadku Infinite to jest chyba antyutopia dotycząca amerykańskiego imperializmu, wszechmocnego rządu i wielkiego "wybranego" narodu. We wszystkich Bioshockach to było, w jedynce był dyktatorski kapitalizm i obiektywizm Ayn Rand, w dwójce kolektywizm i wielkie eksperymenty społeczne (komuna, kibuce itp.).
Flavia pisze:Nie zrozumcie mnie źle, gdyby akcja gry miała miejsce w jakimś wyśnionym polskim mieście, a na rogach straszyłby Poniatowski, Kościuszko czy inny Piłsudski, wkurzałabym się tak samo, jeśli nie jeszcze bardziej.
To by było świetne! Nowy Bioshock w antyutopijnym lekko cyberpunkowym świecie przyszłości, gdzie Wielka Polska katolicka rozciąga się od morza do morza . Walczyłoby się m. in. z husarią napakowaną cyberwszczepami .
Narobiliście mi smaku (szczególnie Judith) a ja nie mogę w to zgrać . Zamknąć ten watek!
Re: RE: Bioshock
: 01 kwietnia 2013, 14:10
autor: peter_spy
Co do stylistyki i tła: Ken Levine od dawna mówił, że historia, w tym historia Ameryki to jest jego hobby. Więc albo grasz w jego gry i liczysz się z tym, że coś takiego znajdzie w nich swoje przełożenie, albo je omijasz. Równie dobrze można by kupować japońskie gry i narzekać na odwołania do ichniejszej mitologii albo elementy mangowe.
Re: RE: Bioshock
: 01 kwietnia 2013, 16:43
autor: Flavia
To wszystko można przekazać dyskretnie, jak w pierwszym Bioshocku, gdzie jedni mogli delektować się nawiązaniami do Ayn Rand, a inni opowiadać własną historię. Co do Infinite... Przysięgam, jeśli zobaczę jeszcze jednego Waszyngtona, odstrzelę mu łeb.
Z dobrych stron, gra wreszcie się rozkręciła i jest o wiele przyjemniej Moja teoria odnośnie zakończenia się zmieniła, ale wciąż mam nadzieję na zaskoczenie.
Z ciekawości, Judith, to 12 godzin trwała gra z przetrząsaniem każdego kąta, czy taka "aby do przodu"?
Re: RE: Bioshock
: 01 kwietnia 2013, 17:50
autor: eLPeeS
Ukończyłem (jakieś 13h z przeszukiwaniem większości zakamarków). Jak dla mnie 9- na 10. Klimat, fabuła, postać Elki i finał - genialne. Ostatni raz czułem się podobnie po obejrzeniu Shutter Island. Totalny mindfuck Czemu więc nie 10/10? Mam wrażenie, że kosztem w/w twórcy trochę po macoszemu potraktowali elementy FPS. Wyszła z teg, jak pisałem w innym wątku, bardziej przygodówka z elementami strzelaniny niż rasowy FPS. Jeśli chodzi o giwerki, urozmaicenie przeciwników, minigierki (których totalnie brak a rozgrywka aż się prosi żeby coś tam upchnąć małego) trudność walki czy moce to czuję ewidentny krok w tył w stosunku do poprzedniego Bioshocka. Szkoda bo to jednak FPS i doszlifowanie tych elementów odebrałoby argumenty wszelkiej maści malkontentom. Tym nie mniej gra warta swojej ceny. Tyle, że aby się o tym przekonać trzeba ją ukończyć - ze zrozumieniem i zaangażowaniem
Re: RE: Bioshock
: 01 kwietnia 2013, 19:28
autor: peter_spy
Ale tu nie chodzi o to, żeby było dyskretnie, tu jest jedna, konkretna, mocna historia do przekazania, i to nie opowieść kształtowana przez gracza, tylko przez Bookera i Elisabeth. A nie "wybory moralne", sandboksy i co tam jeszcze sobie gracze dopowiadają w głowach.
Mechanika to taki doszlifowany Bio1, steruje się płynniej, ale nie jest specjalnie rozbudowana, to dość typowa strzelanka. Mam wrażenie, że twórcom przestało zależeć na tym, żeby trzymać się Bio1 i jego piętna w postaci "duchowego spadkobiercy System Shocka", co grze wyszło tylko na dobre. W zasadzie gdyby nie było vigoru to gra nic by na tym nie straciła.
12 godzin potrzeba mi było na granie za pomocą karabinu i snajperki, czyli dość ostrożne, nie zbierałem wszystkiego co popadnie, ale w miarę uważnie się rozglądałem.
Re: RE: Bioshock
: 01 kwietnia 2013, 20:20
autor: raven4444
12h dla ukończenia na trudnym + 40 krążków i z 20 tych filmików znaleziono. Bronie piszczał oraz karabin. Trzeba by dodać do tego tak z 3h aby odkryć wszystko. Za tydzień zabieram się właśnie do takiego przeczesania całej gry na poziomie 1999.
Ja akurat nie uważam BIO za rasowego FPSa a raczej takiego fabularnego który więcej kładzie na opowieść a nie na nawalanie wszystkiego co się rusza.
Jak dla mnie zakończenie jest takiej klasy że nie ma szans aby domyślić się wcześniej go.
BTW Jakieś pomysły na DLCki? Ale to może na tę chwilę zostawić ten temat bo no będą kusić i tak te spoilery które pojawią się w ilościach hurtowych.
A ma może ktoś Songbird edition? Mam pytanie co do figurki. Ja to w ogóle faila zrobiłem z zamówieniem bo dawno temu kupiłem z season passem i ominęły mnie te bonusy wszystkie inne. A klucz i tak się spóźnił 17 godzin.
Re: RE: Bioshock
: 01 kwietnia 2013, 22:05
autor: Flavia
Judith pisze:Ale tu nie chodzi o to, żeby było dyskretnie, tu jest jedna, konkretna, mocna historia do przekazania, i to nie opowieść kształtowana przez gracza, tylko przez Bookera i Elisabeth. A nie "wybory moralne", sandboksy i co tam jeszcze sobie gracze dopowiadają w głowach.
Ale ja nie mówię o historii Bookera i Elisabeth, tylko Rapture vs. Columbia
Zresztą wybory moralne akurat są obecne w BI.
raven4444 pisze:12h dla ukończenia na trudnym + 40 krążków i z 20 tych filmików znaleziono. Bronie piszczał oraz karabin. Trzeba by dodać do tego tak z 3h aby odkryć wszystko. Za tydzień zabieram się właśnie do takiego przeczesania całej gry na poziomie 1999.
To z moim przetrząsaniem każdego kąta zejdzie pewnie 24 h
Kurcze, napaliliście mnie na to zakończenie. Ale jak się rozczaruję...
Re: RE: Bioshock
: 01 kwietnia 2013, 22:26
autor: McLusky
Właśnie przeszedłem Bioshock 2. I muszę przyznać, że gra jest wyśmienita, podobnie jak jedynka. Zaryzykowałbym wręcz stwierdzenie, że chyba nawet jest od pierwszej części ciut lepsza.
Niesamowite jest też to jak Unreal Engine 2.5 (!) został dopracowany, że produkcja graficznie (IMO) wygląda lepiej niż Dishonored! Czy niektóre inne gry na UE 3.0.
Dwójka troszkę długo się rozkręca, aż sam się zastanawiałem czy będą tu jakieś wybory moralne dostępne. Ale się niezawiodłem. :D Jedyne co mnie zdumiało, to poświęcenie zaledwie 2-3 siostrzyczek i jednoczesne zrobienie ze mnie jakiegoś złego czy cuś. Przecież ja całą resztę dziewczynek uratowałem, więc o co cho? Zrobili ze mnie na siłę potwora.
Ogółem świetna gra, która po przejściu pozostawia gracza z emocjami...
Teraz czas na Infinite! :D
edit: przejście dwójki zajęło mi 17 godzin (o ile Steam nie kłamie); oczywiście z zaglądaniem w każdy kąt
edit2: przez GfWL trochę się namęczyłem zanim grę upatchowałem i zainstalowałem polską łatkę, wrr...
Re: RE: Bioshock
: 01 kwietnia 2013, 22:34
autor: peter_spy
Flavia pisze:Ale ja nie mówię o historii Bookera i Elisabeth, tylko Rapture vs. Columbia
Zresztą wybory moralne akurat są obecne w BI.
Ale historia tego miejsca i jego geneza nierozerwalnie wiąże się z bohaterami. Jak przejdziesz i będziesz uważać, to się dowiesz o co chodzi Nacisk na spokojniejsze fragmenty i "łażenie po muzeum" jest nie bez powodu.
A z wyborami moralnymi daj spokój, już w poprzednich częściach ich naiwność obrażała Twoją inteligencję, a tutaj na szczęście masz jeden, dwa gesty, bez większego znaczenia. Dobrze że na dłuższą metę zrezygnowali z tej mechaniki, bo samo założenie było kretyńskie.
Re: RE: Bioshock
: 02 kwietnia 2013, 02:00
autor: McLusky
Jestem już po ponad dwóch godzinach gry i cóż mogę napisać... wow!
Ta gra jest prześliczna. Od samego początku grafika budzi uznanie, ale od momentu kiedy jesteśmy już tam na górze... grałem ze szczęką na podłodze. Ta atmosfera, ten dźwięk, te koliberki... :> Coś pięknego... Ostatnio to mnie chyba grafa w Wiedźminie 2 tak urzekła. W przecież ciężko na mnie jest zrobić wrażenie.
Jest też pierwszy poważniejszy zgrzyt: brak możliwości zrobienia save w dowolnym momencie. To mnie naprawdę wkurzyło! Jestem osobą która jak przechodzi grę, często jej stan zapisuje. Zazwyczaj w miejscach gdzie jest coś fajnego do zwiedzania, przed cinematikiem, etc. A tu? Tylko i wyłącznie auto-save. :/ A przecież w jedynce i dwójce normalnie były save'y. I komu to wadziło?!
Nic to, gram dalej. Mam nadzieję, że umożliwią robienie save'ów w dowolnym momencie w jakimś patchu, albo DLC. :D
Mnie tam za cholerę nie pasuje, za bardzo po oczach daje. Jeden gość zrobił podobny zabieg w Skyrimie,tropikalny mod + podrasowany config ENB = pseudo średniowieczny Far Cry. Tylko po co?
Re: RE: Bioshock
: 03 kwietnia 2013, 09:45
autor: raven4444
Ojtam, ja już się przyzwyczaiłem do używania wszędzie gdzie mnie banem nie straszą (BF3, GW2) SweetFXa. Mam skrzywienie do takiej grafiki przepakowanej bloomem, hdrem i w ogóle takiej oczojebnie kolorowej.
BTW dzięki za link do modu Skyrima którego jak widać przegapiłem .
Re: RE: Bioshock
: 03 kwietnia 2013, 09:55
autor: peter_spy
Przede wszystkim widzę, że te ustawienia wpływają też na takie rzeczy jak głębia ostrości czy blur, więc wolałbym jednak z tego nie korzystać. Jak twórcy sobie zaplanowali gdzieś jakiś krótszą odległość widzenia, to dalej mogą być babole, a po co to oglądać
OK, przeszedłem Bioshock Infinite. Nie chcę wyjść na głupka, ale...
Polecicie jakieś miejsce, gdzie znajdę wytłumaczenie zakończenia? :D
Re: RE: Bioshock
: 07 kwietnia 2013, 21:25
autor: raven4444
O mnie nawet bo mnie to zakończenie tak męczyło że przesiedziałem na nie jednym forum.
Nie grałeś a chcesz zagrać? Nie rób sobie krzywdy i nie czytaj tego!
► Pokaż Spoiler
W skrócie Booker to Comstock a Ela to Anna.
Poruszona jest kwestia teorii jakoby przy podejmowaniu każdej decyzji wszechświat się dzieli na na takie w których podjęto inne decyzje.
DeWitt to właśnie osoba z jednego takiego wymiaru a Comstock to ta sama osoba z innego. To samo masz z Lutece, oboje to ta sama osoba tylko Robert jest z innego niż Rosalinda.
Dobra jest moment po bitwie gdzie DeWitt ma wsiąść chrzest i tu wszystko zaczyna, 2 decyzje o 2 wszechświaty, Booker odrzuca chrzest i jest Bookerem lub przyjmuje i staje się Comstockiem. I tu od niego zacznijmy, potężna przemiana, bogobojny patriota który poznaje Rosalindę Lutece i dzięki niej pomocy buduje Kolumbię, tam też Lutece wynajduje urządzenie zdolne otwierać wyrwy między wymiarami i ściąga swojego męskiego siebie z innego wymiaru. Comstock szaleje sobie Kolumbią tworząc mit baranka ale staje się bezpłodny. I dzięki pomocy Lutece może sprowadzić swoją prawdziwą córkę do siebie z innego wymiaru. Teraz skok do DeWitta, żona umiera podczas porodu przez co popada w alkoholizm, długi rosną i pojawia się Robert "oddaj dziewczynę a długi zostaną spłacone" i Anna ląduje w Kolumbii ale podczas transferu przez wyrwę traci palec i jak dla mnie wtedy zyskuje swoje moce. Comstock z Anną kontynuuje propagandę, Lady nie chce ukrywać prawdy o dziecku więc zostaje usunięta, Lutece jako wiedzący zostają też usunięci przez sabotaż ale uszkodzona maszyna nie zabija ich a pozwala im się pojawiać w dowolnym wszechświecie. Lutece pojawiając się w NY podczas ataku przez Liz i chcą odkręcić wszystko, ściągają DeWitta do wymiaru Comstocka, on doznaje uszkodzenia pamięci (wyrwy, szok, utrata córki), jakakolwiek próba przypomnienie powoduje krwawienie z nosa i ból głowy, wie że jak przyprowadzi dziewczynę to spłacone zostaną jego długi. Liz o tym dowiaduje się dopiero po rozwaleniu syfona który blokował jej moce, teraz może przenosić się po dowolnych wymiarach i też tworzyć własne. Tak samo Booker nie był raz na Kolumbii, moment jego śmierci i przejście przez drzwi to kolejna wycieczka na Kolumbię, weź moment rzucenia monetą i zobacz ile już było kresek, każda z nich to kolejna wizyta Bookera tak samo dla mnie sygnał wybijany przy wejściu to liczba ile razy już Booker był na Kolumbii czyli 122. Infinite - nieskończone wymiary - nieskończone drzwi - nieskończone drogi.
Po rozwaleniu syfonu Liz dowiaduje się wszystkie, tego że ona to Anna, tego że DeWitt to jej ojciec, tego że Comstock to DeWitt. DeWitt nie wie tego do momentu kiedy Ela przenosi go aby zniszczyć Comstocka, wtedy dociera do niego to że to on ochrzczony. I teraz jak dla mnie niewiadoma, niby przechodzimy do miejsca chrztu z Liz ale ale ona nie ma broszki i sam Booker zwraca uwagę że to nie ona nie widać też aby przechodziła przez drzwi. Śmierć Bookera w wymiarze w którym staje się Comstockiem wymazuje wszystkie "wyspy na oceanie" w których istnieje Comstock, Kolumbia i Ela. Znika Liz zostaje tylko Anna ale czy na pewno to nie wiadomo, mogła zostać na wyspie a ta Liz co topiła Bookera to stworzona przez nią kopia bo przecież mogła manipulować światami a i też jedno co z tego co widzę ludzie nie zauważyli, decyzja przejścia przez ostatnie drzwi powinna spowodować utworzenie się wymiaru w którym Booker nie przeszedł przez nie. Kolejna latarnia na morzu światów - kolejne drzwi. Infinite wszystko się toczy nonstop, nic nie ma końca. Jak obejrzałeś napisy końcowe to znalazłeś się znowu w pokoju ale Anna była w tym wymiarze była Anną... A Liz może cieszy się życiem w ukochanym Paryżu
A i też nie widać aby znikła Liz podczas ostatniej sceny.
Mam problem z ogarnięciem czemu mogliśmy użyć batysfery zaprogramowanej na genom Ryana, szczególnie że kombinacje że on jest synem Anny nie pasują wiekowo oraz tym że jest on imigrantem z Rosji
W ogóle sobie bloga stawiam na nogi i mam zamiar właśnie na nim jako pierwszy art ogarnąć całe zawiłości fabuły. Podrzucę linka jak ogarnę to.
Re: RE: Bioshock
: 07 kwietnia 2013, 23:49
autor: McLusky
Wydaje mi się, że zakończenie jest bardziej tragiczne. Kiedy widzimy znikające Anny, zniknięcie każdej towarzyszy uderzenie w klawisz fortepianu (w muzyce). Ostatni dźwięk wydaje się potwierdzać usunięcie każdej wersji Anny i każdej wersji Bookera. Jest to jedyny sposób, aby powstrzymać wszystkie wersje Comstocka. Aby do nich nie dopuścić. I aby nie doprowadzić do ataku Elisabeth na Nowy Jork, itd.
Pewnym jest, że Elizabeth musi zabić Bookera zanim dojdzie do jego ponownych narodzin. Poprzez chrzest. I teraz zabawa w stałą i zmienną...
Stała: każdy Booker który bierze udział w bitwie Wounded Knee i ją przeżywa, pojawi się na chrzcinach.
Zmienna: Booker zostaje ochrzczony, pojawia się prawdopodobieństwo zamiany w Comstocka oraz kupna Anny. Albo Booker odrzuca chrzest, spędza 20 lat w alkoholizmie, zajmuje się hazardem, piętnuje się za sprzedaż dziecka i na dłoni wypala sobie jej inicjały.
Chrzest jest tutaj tym kluczowym wydarzeniem, po którym dwojako może potoczyć się dalej historia.
Abstrahując już od zakończenia dodam tylko, że przyczepiłbym się jedynie w tej grze do sposobu przekazania informacji. Najpierw dostajemy bardzo niewiele, by na koniec dostać od razu wszystko w ogromnej dawce. Szczerze powiedziawszy, to największą zagwozdkę miałem dlaczego/jak Booker miałby się stać Comstockiem. Dopiero po lekturze forum okazało się to oczywiste, a moim zdaniem powinienem to wydedukować w samej grze.
Noo, wreszcie mam to za sobą. Przyznam ze skruchą, że grałam w to głównie dla tego niesamowitego zakończenia, którym wszyscy się zachwycali iii...
częściowo miałam rację
Tzn. tego, że Elizabeth jest córką Bookera domyśliłam się gdzieś w okolicach Hall of Heroes, o tym, że Booker to Comstock zaczęło mi świtać przy końcu... Ale to mogło mieć coś wspólnego z faktem, że próba sprawdzenia, ile mi jeszcze zostało zawiodła mnie nieco zbyt daleko
Niemniej to, czego się nie domyśliłam wystarczyło, aby zrobić wrażenie. Co do reszty...
Po fabule tego kalibru spodziewałabym się, że będzie przeżyciem. Tymczasem okazała się... grą. Świat przedstawiony jest całkiem ładną dekoracją, ale ani przez chwilę nawet nie stara się udawać prawdziwego świata. Bohaterowie są niemal całkowicie pozbawieni osobowości, w dodatku oba wiodące wątki fabularne - czyli bunt w Columbii i historia Bookera/Elisabeth powiązane są tak słabo, że równie dobrze można by jeden wywalić. No i też nie bardzo podoba mi się tempo - najpierw coś się działo, potem długo długo nic, no i na końcu jak pięścią w zęby. Nie wierzę, że nie dało się tego lepiej przekazać, choćby zamiast tych głupich, nic nie wnoszących nagrań, których w pewnym momencie nawet nie chciało mi się słuchać.
Wciąż nie mogę przejść do porządku nad brakiem możliwości zapisu. Jest mnóstwo momentów, w których chciałabym zrobić z niej użytek, a nie mogłam z przyczyn bliżej niewyjaśnionych i gdy tylko omsknęła mi się noga musiałam znosić wszystkie nieprzyjemne konsekwencje.
Amerykańskość przestała mi przeszkadzać gdzieś tak w połowie. W końcu jak się gniewać na dekorację, gdy interakcja z nimi sprowadzona jest niemalże do zera?
Wspomniałam o niemożności zapisu?
No i naprawdę wkurzały mnie te rozgałęzienia mające udawać, że poziomy nie są liniowe. Czy twórcy uważają, że jesteśmy aż tak głupi?
W sumie nieliniowy moment, kiedy mogliśmy pobiegać sobie po mieście i pozałatwiać sprawy był jeden i był to najlepszy moment w całej grze. Prawie jak... chyba każdy poziom w pierwszym Bioshocku?
Niemożność zapisu w dowolnym miejscu.
Największym grzechem gry jest natomiast to, że jest zwyczajnie nudna. Idziemy jak po sznureczku - bam! - rozwalamy grupkę przeciwników, przy czym spokojnie możemy obejść się z dwiema-trzema broniami i dwoma plazmi... vigorami. Chciałam nawet sprawdzić inne, ale z vigorami jakoś nigdy nie miałam okazji, a broń wylatywała z ekwipunku jak tylko skończyła się amunicja. Zresztą na co komu różnorodność, gdy większość przeciwników da się zdjąć jednym strzałem ze snajperki? Fajne natomiast były niektóre "pomoce" wzywane przez Elizabeth, jednak ich ciągłe miganie na ekranie momentami bardziej wkurzało i rozpraszało, niż pomagało.
W dodatku nie ma nawet głupiego urozmaicenia w postaci minigierek.
raven4444 pisze:Mam problem z ogarnięciem czemu mogliśmy użyć batysfery zaprogramowanej na genom Ryana, szczególnie że kombinacje że on jest synem Anny nie pasują wiekowo oraz tym że jest on imigrantem z Rosji
Może w tej wersji wydarzeń nie była ona zaprogramowana na genom Ryana
Ogółem: bardzo ciekawa gra, ale żałośnie mało grywalna and tis the biggest sin of all
Re: RE: Bioshock
: 08 kwietnia 2013, 01:23
autor: McLusky
Zacząłem przechodzić tę grę ponownie w trybie "1999". Nie dajcie się nabrać, nazwa tego trybu to ściema! Nadal nie można zapisywać gier w dowolnym momencie, jak w 1999. Nadal "używalne" przedmioty połyskują by je znaleźć, czego nie było w 1999, itp. itd.
Tryb 1999 to po prostu trudniejszy "Hard" i nie ma nic wspólnego z charakterystyką gier na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych.
Tak mnie teraz naszło, że to zakończenie jednak było happy-endem (częściowo). Skoro Booker został zatopiony w momencie wyboru chrztu, czyli całkowicie wyeliminowaliśmy Comstocka, to nie ma już kto jego córki porwać/kupić. Czyli ten Booker, który nie zdecydował się na chrzest żyje sobie nadal normalnie z Anną! Ta zaś, nigdy nie straci palca, nigdy nie będzie miała tych zdolności, będzie zwykłą dziewczyną o normalnym dzieciństwie. Co chyba sugeruje zakończenie po creditsach.
I wydaje mi się, że Booker wtedy był też świadomy tych wydarzeń w Kolumbii (z przyszłości). Jak się przechodziło między światami by załatwić broń od Chińczyka dla Voxów, widać było ludzi którzy jakby utknęli między światami. Czy może bardziej trafnie - uzyskali świadomość tego, że zginęli (przez te zabawy z wyrwami). Dla mózgu te dane są tak mylące, że objawem niepożądanym tego jest krwawienie z nosa.
Re: RE: Bioshock
: 09 kwietnia 2013, 13:48
autor: raven4444
Przechodzę właśnie Bioshocka jedynkę
► Pokaż Spoiler
i tak słychać śmierć Songbirda, tylko ja to usłyszałem w innym miejscu, już po śmierci Filtzpatricka jak wchodziłem do Atrium, nie może być to naturalny dźwięk bo tylko raz się pojawia. Ma taką samą jakby to powiedzieć linię melodyczną jak z Infinite i tyle samo trwa.
Fajny ester egg i widać że fabula Infinite była nakreślona już jakiś czas temu a i też info że że do tego samego wymiaru się przenieśli co znajduje się Rapture które znamy.
Re: RE: Bioshock
: 30 lipca 2013, 19:41
autor: raven4444
Dziś rano na mej gębie pojawił się uśmiech gdy przeczytałem co 12MB pacz do Infinite wnosi. Ot jedna linijka, dodane wsparcie do DLC, teraz właśnie pobiera mi się pierwsze DLC. Niestety zwykła arenka
Ale za to trailer kolejnego prezentuje się miodnie:
Re: RE: Bioshock
: 08 lutego 2014, 10:23
autor: TricksieThiefsie
Ukończyłem kilka dni temu BSI, a wczoraj DLC fabularne BaS.
Co do BSI, to gra mnie bardzo wciągnęła, była to pierwsza moja styczność z uniwersum Bioshocka, i przez to ciężko mi ocenić grę oczami weterana serii. Niby ludzie, którzy znają BS 1 i BS 2 narzekali na Infinite, że słabe, że coś tam. Nie potrafię niestety zweryfikować prawdziwości ich racji. Dla mnie osobiście gra była naprawdę dobra, zważając już na sam fakt, że mnie pochłonęła, i ukończyłem ją w jeden dzień. xd
Fabularnie z pewnością zagmatwana, ale jak się trochę poczyta na forach, obejrzy filmiki na YT etc., to zakończenie się ogarnie.
DLC część pierwsza to z grubsza przedstawienie historii Comstocka, który nie został wymazany.
Jestem ciekaw, czy Booker ukazujący się w drugiej części to kolejny członek klubu podróżników w czasie, czy też wymysł Liz. Wolałbym zdecydowanie to pierwsze.