Spróbowałem na podstawie artykułu mniej więcej to zdiagnozować, odstawiając heheszki na bok.
Osobiście uważam, że kwestia ustalenia narodowości jakiegokolwiek przedmiotu czy pojęcia jest pozbawione sensu, ponieważ nie ma na świecie rzeczy mononarodowych. Wszystko ma w sobie koneksje multikulturowe lub wspólne dziedzictwo. Od prawa, po projekty inżynieryjny. Nawet osoba urodzona na bezludnej wyspie i wychowana przez wilki jest dziedzicem genów swoich rodziców.
Stąd już na wstępie jeden z celów projektu jest jak dla mnie mało sensowny i faktycznie wpisuje się w nacjonalistyczną retorykę władzy i instytucji państwowych.
Samo badanie marketingowe rynku, które pozwoliłoby ocenić rolę i wpływ "polskości" gry i odbierania jej jako polskiej lub nie, ma swój minimalny sens. Jeśli Polska byłaby pewną dobrze kojarzącą się marką, jak Szwajcaria, Japonia czy Szwecja, to wtedy nalepienie naklejki z biało-czerwoną flagą byłoby sprytnym zabiegiem marketingowym. My też podniecamy się szwajcarskimi scyzorykami, niemieckimi samochodami, włoską pizzą.
Jednak nie posiadam wiadomości, aby 7,5 miliarda obcokrajowców przy dokonywaniu decyzji marketingowych kierowała się polskim charakterem lub pochodzeniem produktu, pomijając pewien sektor spożywczy (podobno). Przykład anegdotyczny: ostatnio swego przyjaciela z Danii spytałem, z czym mu się w ogóle kojarzy Polska. Odpowiedział, że chyba z niczym poza Hitlerem (śmiech). Polska leży w cieniu Rosji, tak jak Dania w cieniu Szwecji i Norwegii. Sorry
Anegdotyczny przykład numer dwa: na konwencie w Niemczech zapytano gościa specjalnego - kanadyjską aktorkę głosową, jakie kraje Europy chciałaby odwiedzić w przyszłym roku. Odpowiedziała, że chyba Szwecję, Francję, Czech.
Jednakże badania marketingowe dot. tego aspektu są bardzo przesadzone, gdyż dotyczą wcale nie najważniejszego aspektu decydującego o popularności gry, a i też szybko się zdezaktualizują.
Szczególnie, że w przypadku gier komputerowych aspekt narodowościowy wydaje mi się szczególnie mało istotny. Czy ktoś z Was grał w Amnezję dlatego, że była szwedzka? Serious Sama, bo był chorwacki? World of Tanks, bo rosyjskie? Commandosów, bo hiszpańscy? Nie sądzę. Owszem, czasami po charakterze gry można domyślić się kraju pochodzenia twórców (gry skandynawskie mają w sobie ten ichni mrok), ale czasem to działa, czasem nie.
Inną kwestią jest badania nad tworzeniem i dystrybucją gier w Polsce. To brzmi rozsądnie i może dać do myślenia osobom chcących próbować swoich sił w tej branży... które nomen omen u nas też się rozwija (czekam na Priest Simulator!!!111).
Badanie polskiej kultury grania też ma pewien... sens... w kontekście socjologicznym, psychologicznym. Istnieje sporo kontrowersji dotyczących wizerunku Polaka w internecie czy w gamingu. Sam pamiętam je jeszcze z 2006 roku, kiedy sam zostałem podłączony do internetu.
Ktoś może narzekać, że rzeczom pozytywnym przeznaczyłem mniej przestrzeni wypowiedzi, niż negatywnym. No to od razu powiem, że jestem pesymistą i sam widziałem, jak marnuje się publiczne pieniądze tu i ówdzie xD
Natomiast astronomiczny budżet projektu to oczywiście przewał. Ktoś musi wygrać przetarg, ktoś na tym zarobić, a spragnione kasy uniwerki to chwycą i jeszcze podziękują. Nie odmawia się przecież łatwych pieniędzy. O ile wyniki badań będą moim zdaniem bezwartościowe, o tym mogę żywić naiwną nadzieję, że uczelnia kupi coś pożytecznego za ten hajs.