Miałem ostatnio tak niesamowity sen, że pomimo że z Thefem miał mało wspólnego (ledwie kilka detali), to muszę go opwowiedzieć.
UPIÓR W TEATRZE
Śniło mi się, że z Depeszem, Kubą i Panzersem, Dawidem i kimś jeszcze (różni moi kumple) siedzieliśmy i się nudziliśmy. Proponowałem wyjść na dwór, ale nagle Kuba powiedział, że musi iść do teatru i faktycznie podniósł się i poszedł. Chcąc nie chcąc ruszyłem za nim.
Teatr to była jedna gigantyczna sala. Zamiast sceny był rozpalony piec, po prawej drzwi na zaplecze, po lewej klatka z szympansem, a przed nią coś w stylu drewnianej wieży jak z obozu koncentracyjnego (tyle ze z grafika z TDP). Przed tym wszystkim stały krzesła, takie rozkładane jak w starych kinach. Kuba usiadł na jednym z nich i nie reagował potem, tak jak inni widzowie. Obok była dyr. teatru i spytała się co tu robimy. Odrzekłem że kolega musiał przyjść i choć ja na to nie miałem ochoty, to musiałem mu towarzyszyć. Gdy powiedziałem, że już sobie idę, to wpadła w gniew i powiedziała, że nie wyjdę.
I faktycznie, pojawił się Seba (koleś z mojej klasy) i kazał mi usiąść. Powiedziałem, że nie, to usadowił mnie siłą (miał je niespożyte). Potem pojawiła się Agneska (dziewczyna z mojej klasy), bardzo wysoka (2 m) i jeszcze silniejsza i usadowiła mnie ponownie, gdy wstałem.
Uciekłem do klatki z szympansem, gdzie był kanał wentylacyjny, niestety za ciasny, wyjąłem ze środka tylko czerwonego pająka. Szympans siedział obok osowiały i obojętny.
Wyszedłem i złapała mnie Agneska w żelazny uścisk i znowu posadowiła na krześle. Uciekłem, Seba się skrzywił, a potem do pościgu za mną dołączył jakiś łysy WFista i Majewski, mój historyk. Krzyczałem do niego, ale jakby nie słyszał. Strzała linową wspiąłem się na szczyt wieży, a stamtąd chciałem dostać się nad klatkę, ale byli tuż za mną. Czułem, ze teraz to już przestaną się ze mną cackać. Agneska już mnie miała, ale wymsknąłem się pod piecem i zabrałem jej szal, po czym cisnąłem go w ogień. Wpadła w szał.
Wyjałem bagnet, ale oni to zlekceważyli.
Uciekłem z teatru, na zewnątrz była jakaś ruska wieś zasypana metrowym śniegiem.
Dotarłem do 3 zepsutych samochodów. Schowałem się za nimi, ale oni mnie otoczyli i spytali: „jakie znasz ruskie marki?”.
Wbiłem bagnet Sebowi w głowę, ale nawet jakby nie poczuł. Wtedy ujrzałem na nimi sznurki i krzyknąłem: „Jesteście marionetkami!”.
Położyłem się na ziemi i lekko wbiłem sobie bagnet w pierś, mając nadzieję, że pomyślą że się zabiłem. Ale mnie przejrzeli i już chcieli mi coś zrobić, kiedy wbiłem go głębiej... może zabijając się.
Obudziłem się, otworzyłem oczy nad sobą trzy słońca wyglądające jak soczewki dwustronnie wypukłe, ułożone w trójramienną gwiazdę.
Niebo jakby było ułożone z lustrzanych kafelków. Słyszałem lektora, co mówił, że zginąłem za wolność i że stałem się symbolem. Potem mówił, że rolnictwo i przyroda są na wysokim poziomie dzięki panelom nieba, drogim, ale skoro znajdujemy się w Holandii to ich stać. I ze coś tam jest na planecie Nowy Jork.
W miejscu gdzie stał Majewski była gąsienica w kokonie, nie wiem co się stało z resztą. Obom stał mój pomnik przedstawiający mnie samego, leżącego i z bagnetem lekko wbitym w serce.
Potem obudziłem się na serio