Garrett zakochany?! No way!hurr pisze:Keeper in Training pisze:. Z Wiktorią mam mieszane uczucia... Jednak driada to stworzenie bardziej humanoidalne niż np. zombie i w przeciwieństwie do tego ostatniego ewidentnie reprezentuje wyższy poziom rozwoju umysłowo-duchowego, jakieś uczucia w to wliczając. A sama postać Viki ewoluuje w trakcie gry. Powiem więcej: Viktoria w T2 jest znacznie bardziej "ludzka" niż w T1 (prymitywny wpływ Constantine'a jako gbura ?). Garrett jest dla niej najpierw obiektem nienawiści, a potem strasznie irytującym, lecz koniecznym sojusznikiem. Z takiej wybuchowej mieszanki już tylko krok od zadurzenia . Na ten temat proponuję... założyć oddzielny temat .
To, że jest bardziej ludzka niekoniecznie musi mieć cokolwiek wspólnego z jej uczuciami czy tym, jaka jest "w środku". Bardzo prawdopodobne, że to tylko pozory, efekt kameleona - wiadomo, że łatwiej jest jej nawiązać kontak z Garrettem, kiedy udaje człowieka, a on może w niej te uczucia i myśli zobaczyć, projektować je na nią.
Taka gra, będąca częścią manipulacji
I zgadzam się z Caer - jeśli dobrze odczytałam to, co napisałaś;) - jak dla mnie to Garrett jest zakochany w Victorii, to widać nawet po sposobie, w jaki prezentowani są bohaterowie w cutscenkach.
Bluźnisz, kolego . Tak serio, wydaje mi się, że to zbyt mocno emocjonalnie poharatany człowiek na związek. Sądzę, że na początku w tych kontaktach przeważała manipulacja, ale po śmierci Szachraja i kłopotach z Karrasem Viktoria w pewien sposób załamała się psychicznie (jeżeli uważamy, że miała jakieś uczucia, w końcu to krzyżówka drzewca i driady, w mitologiach występującej jako istota atropomorficzna i o ludzkich cechach wewnętrznych). Przestała się kontrolować (cutscenka z sojuszem: częściowo chłodna kalkulacja - "Razem silniejsi niż osobno", a z drugiej strony pogańska wiązanka "Żałosny głupoludzie!" itd) i pod koniec sama nie wiedziała, co się z nią dzieje. Bywa.
Jeżeli ktoś mnie pyta, Garrett nie ma szans, to chłodny, aspołeczny inteligent erudyta (bakcyle Opiekunów, zaszczepcie nas!). Równocześnie w sposobie działania z Opiekunami wyłazi z niego straszne dziecko. Trochę to Greg House, trochę Sherlock Holmes... Chociaż nie, Holmes zachowywał pozory normalności (o ile za normalne można uznać dolewanie do herbaty mleka ).