Jakiś tydzień temu IGN połączył siły z EM i SE w celu zorganizowania konkursu, którego zwycięzcy mogli pojechać do Londynu zagrać w nowego Thiefa. Bez większych nadziei zgłosiłam swój udział, no i faktycznie cisza w eterze, no bo niby czemu miałoby mi się coś w życiu udać...
Aż w poniedziałek otwarłam maila i znalazłam to:
Whoa. Whoa. WHOA.Hello and congratulations! A space has opened up in our Thief competition and it’s yours!
Tak więc plany zamknięcia się w pokoju z kompem, kotem i butelką poszły w odstawkę; następnego dnia wstawszy o nieludzkiej godzinie wpakowałam się w pociąg i pojechałam.
(Poniższy tekst to jeden wielki spoiler. Jakby ktoś się nie domyślił...)
Spotkanie miało miejsce w lokacji tak sekretnej, że nawet nie wolno nam o niej mówić xD Ale przyznać trzeba, miejscówka niezła. Stare, ceglane ściany, oświetlone jedynie światłem świec, sztucznych świec i czerwonych latarni, do tego wystrój jak z Domu Kwiatów. No, jeśli pominąć stojące wszędzie komputery i konsole
Spotkanie było urocze (tzn. pewnie byłoby, gdyby socjofobia nie kopnęła mnie w tyłek, zmieniając ciało w roztrzęsioną galaretę i więżąc głos tak głęboko w gardle, że praktycznie w dupie). Szczęśliwych zwycięzców było koło 20, do tego ludzie z IGN oraz Daniel Windfeld Schmidt i Nicolas Cantin z EM. Zaczęło się od krótkiej prezentacji: trailer, kawałek gameplayu (posiadłość Eastwicka), trochę gadania (twórcy strasznie są dumni z rozpracowania struktury Thiefa: infiltracja-kradzież-ucieczka). Nic nowego. W końcu pozwolona nam grać.
Do dyspozycji dostaliśmy początek gry, tj. trening (włam do posiadłości Barona wraz z Erin) i rozdział pierwszy (droga do wieży zegarowej). Trening jak trening, wciśnij x żeby podnieść, y żeby iść cicho, y żeby skoczyć. W ogrodach Barona wymuszone „duchowanie”. No i Erin. Rozwydrzona smarkula, której sama miałam ochotę dać w pysk. Dobrze, że Garrett mnie wyręczył x) Ogólnie etap irytujący (już za pierwszym razem, więc nie wyobrażam sobie, jak to będzie po raz trzeci), ale nie tak, jak np. w Assassin's Creed. Znak czasów, jak przypuszczam. Tzn. rozumiem potrzebę istnienia misji treningowych, tylko czemu nie mogą być opcjonalne? Czemu twórcy nie mogą zostawić ich dla tych, którzy potrzebują, a innym pozwolić po prostu cieszyć się grą? Bez sensu...
Potem jest miasto. Misja, którą już widzieliście w wykonaniu speców z EM. W istocie jest nieco większa, niż na filmiku i nie tak linearna. Było trochę bocznych uliczek i miejsc do zwiedzania (przynajmniej w początkowej części), niestety z wnętrz tylko dom jubilera, chyba, że coś ominęłam. Tzn. na pewno ominęłam, bo znalazłam tylko 71% łupów (ponoć jeden z wyższych wyników xD), dwa z czterech specjalnych przedmiotów i jeden z dwóch tekstów. Ale na „zwiedzalne” wnętrza, „otwieralne” drzwi czy okna nie mogłam natrafić. Inna sprawa, że wiele obszarów (zwłaszcza główne ulice) omijałam, bo były jasno oświetlone i pełne strażników, zazwyczaj chodzących parami, więc pałowanie bez opamiętania na pewno wymagałoby większej ilości planowania, niż chciało mi się w danej chwili poświęcać. Ogólnie odniosłam wrażenie, że zebranie wszystkich łupów przy jednoczesnym „duchowaniu” nie byłoby możliwe, chociaż mogę się mylić. Nie jestem wyczynowcem.
Jeśli idzie o AI, wydaje się w porządku. Strażnicy mają trzy poziomy zaalarmowania, od „coś widziałem” przez „na pewno coś widziałem” aż „tu cię mam, łacherze!”. Nie zauważają nas w cieniu, ale w świetle błyskawic już tak. Chyba mój ulubiony moment nadszedł wtedy, gdy próbując trzymać się cienia zaszłam strażnika z boku, zamiast z przodu i akurat wtedy uderzył piorun. Zanim jednak gościu się otrząsnął i wyciągnął broń, ja zdążyłam dokończyć zwijanie mu sakiewki i w długą. Walczyć już mi się nie chciało, zresztą walka wydaje się niezgrabna; Garrett uderza jakby z opóźnieniem i chyba jak w TDM trzeba machać myszką, żeby wyznaczyć kierunek ciosu. Nie wiem, w moich dwóch próbach nie udało mi się jej ogarnąć i ginęłam parszywie. Rozwaliło mnie tylko, jak po paru ciosach, strażników zamraczało i padali na kolana, dając mi kilka ładnych sekund na takedown. W pierwszej osobie, tak przy okazji. Na TPP przełączało tylko gdy spadałam komuś na łeb.
Co do rozmieszczenia łupów mam mieszane uczucia; o ile większość była w szufladach i szafkach lub innych miejscach, gdzie ich obecność miała sens, tak niektóre przedmioty wydawały się położone byle gdzie. Co np. robił drogocenny świecznik stojący na jakiejś skrzynce na ulicy? Lub monety porozrzucane po ziemi kilkanaście kroków od grupy żebraków? Jedzenie leżące sobie na ławce gdy w Mieście panuje głód? (Tak, twórcy podkreślali, że jedzenie to cenny surowiec).
No i coś, co rzuciło cień na całą moją rozgrywkę. Nie zliczę momentów, w których miałam ochotę wskoczyć na coś, a nie mogłam. Już pali licho wskakiwanie komuś na stół lub wycieranie butów w pościel. Ale gdy np. myślałam, że dostanę się na balkon jeśli wejdę na tę skrzynkę i odkrycie, że na skrzynkę wejść nie mogę było dużym rozczarowaniem. Albo przeskoczenie na zawieszone w górze desko i stamtąd na inny balkon? Też niemożliwe; debil za każdym razem spadał prosto pomiędzy strażników. W końcu się wkurzyłam i zrzuciłam deski myśląc, że może teraz złapię za linę i wejdę... Ni chuja. Powiedziałam o tym później Danielowi, ale nie wydawał się zainteresowany :/
Samo sterowanie też mnie jakoś nie przekonało. Przemykanie wciąż jest na tym samym przycisku, co skakanie i wspinaczka (spacja), ale jeśli sądzicie, że gra będzie mylnie rozpoznawała akcje, nie przejmujcie się – przez większość czasu przycisk i tak nie działał. O ile wskoczyć czasami się dało, o tyle przemykanie zadziałało... może dwa razy. Być może aby je aktywować trzeba klawisz przytrzymać, a nie wcisnąć, ale za późno przyszło mi to do głowy. W ogóle sterowanie pełne było takich śmiesznych rzeczy, tu przytrzymaj, tu napieprzaj w przycisk. Pałowanie masz na jednym przycisku, specjalne ataki na innym, łuk na jeszcze innym. Dziwne te gry teraz robią...
I w sumie tyle. Naprawdę rozczarowało mnie to poruszanie. Nigdy nie byłam fanką tego pomysłu, ale nie sądziłam, że będzie aż tak źle. W sumie szkoda, bo poza tym naprawdę fajnie mi się grało. Gra wygląda ładnie, AI pozwala wodzić się za nos, nad lokalizacją reszty łupów do teraz się zastanawiam, nawet do sterowania idzie przywyknąć; szkoda jeszcze, że w misji nie było żadnych pułapek ani zagadek – te bym chętnie przetestowała. No nic, może po pewnym czasie zdołam przełknąć tę gulę.
Plusy:
- no, ładnie to wygląda
- AI wydaje się dobrze zrobione
- gra jest dość wymagająca, jeśli myślicie, że zdołacie ją przejść jedną ręką drapiąc się po dupie, duchując i jeszcze zbierając cały łup, to... pomyślcie jeszcze raz
- chyba zmienili muzykę w ostatniej części misji, bo nie uświadczyłam żadnego jazgotu atakującego uszy xD
- mapa nie była tak liniowa, jak wydawała się na filmiku od EM
Minusy:
- ale i tak malutka
- i ze zbyt małą ilością wnętrz
- niektóre łupy są dziwnie rozmieszczone
- toporny system walki
- brak swobodnego skakania
- muzyka zmienia się gdy AI nas zauważy. Po co to...
A na odchodne każdy z nas dostał prezent: