Mortuos Liber czyli księga miernoty
Autor: Beltzer Data wydania: 2014 Otoczenie: miasto/dzicz/posiadłość Główny przeciwnik: straż/nieumarli Motyw przewodni: zagadki Ocena końcowa: przeciętniak*
Wstęp: Kolejna misja autora znanego z tłuczenia kaszalotów i nieznacznego poprawiania jakości swoich wypocin z misji na misję. Czy nadszedł już ten moment? Czy udało mu się wreszcie stworzyć coś wartego zagrania? Przekonajmy się...
Pomysł: Już sam opis daje nam do zrozumienia, co to za misja. Kilka zdań wprowadzenia, fabuła ograniczona do kradzieży jednego przedmiotu, a wszystko opisane w sposób tak mdły i pozbawiony polotu, że aż się odechciewa. Niby później dochodzi wątek tytułowej księgi, który wiedzie nas w dość ciekawym kierunku, niestety - zabrakło umiejętności warsztatowych, żeby go dobrze przekazać. Tekstów jest mało i są one bardzo źle napisane, przez to trudno wczuć się w fabułę czy w jakiś sposób przejąć tym, co się dzieje na ekranie. Braku podpowiedzi do zagadek czy wytłumaczenia pewnych wydarzeń nawet nie skomentuję, bo co wrażliwsi czytelnicy mogliby oślepnąć od nadmiaru wulgaryzmów.
Wykonanie: Jest dokładnie takie, jakiego można się spodziewać po autorze: mnóstwo ładnych, nowych tekstur i obiektów, a wszystko dość poprawnie porozkładane w klocowatych i pozbawionych polotu pomieszczeniach. Widać, że autor trochę się stara, mamy ulice na różnych poziomach, trochę zróżnicowania w architekturze, a jednak w niektórych miejscach miasto aż powala brzydotą. Szczególnie tam, gdzie Beltzer postanowił zaszaleć i poobklejał wszystko jakimiś koszmarnymi, jarzącymi namiastkami tekstur. O drugiej części misji trudno się wypowiedzieć, gdyż po prostu tonie ona w mroku, rozświetlanym jedynie nielicznymi gigantycznymi pająkami i grzybami i nawet podkręcenie jasności do maksimum niewiele dało. Z kolei ostatnia część, czyli nawiedzony dom, jest nawet spoko, chociaż też dupy nie urywa. Na uwagę faktycznie zasługują skrypty, choć niektóre są bezsensowne, inne jednak wywołały uśmiech na mej twarzy lub dreszcz na plecach - za to wielki plus. No i wielki finał był naprawdę efektowny (nawet jeśli mało złodziejski).
Wrażenia: Ech, no dobra, miejmy to z głowy - granie w tę misję jest mniej więcej tak przyjemne, jak łupanie kamieni gołymi cyckami. Mapa jest brzydka, oświetlenie chujowe (w mieście za jasno, w dziczy - za ciemno), strażników jak nasrał, w dodatku wyczulonych na najlżejszy ruch. Gdzieś przeczytałam, że większość pojawia się po wykonaniu pewnego zadania - cóż, ja wykonałam je przed wyjściem na ulice, więc nie robiło mi to różnicy. Do rozwiązania dostaniemy też garść zagadek, momentami dość nieszablonowych, szkoda jednak, że do żadnej z nich nie ma ani wytłumaczenia, ani podpowiedzi. A ciąg myślenia autora czasami naprawdę powala. Przykład? Musimy udać się do domu szeryfa, wydobyć Wielce Tajemniczy Kod do sejfu w jego gabinecie na posterunku, stamtąd wydobyć Super Specjalne Wytrychy, którymi otwieramy skrzynię w jednym magazynie, aby wyjąć formę, której używamy w odlewni do zrobienia klamki, której to z kolei używamy, aby otworzyć miejską bramę. Że co kurwa?! I to akurat, mimo że bezsensowne, przynajmniej było dość proste. Nie zawsze tak jest. No i błędy. Jako że misja jest dość mocno oskryptowana, zdarzają się one dość często. Niektóre niegroźne, inne dość frustrujące, zwłaszcza pod koniec misji, kiedy to musimy podążać za pewnym pajacem, który ciągle się gdzieś blokuje jak ostatni debil i doprowadzenie go do końca to istna mordęga. Chyba jedynym, co mogłoby jeszcze bardziej popsuć rozgrywkę byłoby wymuszone duchowanie. Ale nie podsuwajmy autorowi pomysłów...
Wnioski: No i tu mam dylemat, bo w sumie nieciekawy pomysł i badziewne wykonanie pchają misję w stronę przeciętniaczka, a jednak oryginalne skrypty i fajny finał nakazywałyby podciągnąć ku przyzwoitce... A jednak błędy i wkurzające momenty ciągną w dół i kończymy na przeciętniaczku. Dziękuję, dobranoc.
*Moja własna, prywatna skala prezentuje się następująco: Perełka - ideał Całkiem całkiem - do ideału jeden krok Przyzwoita - byłaby dobra, gdyby wyeliminować kilka bolączek Przeciętniak - nic specjalnego Kaszana - brak słów
_________________ Heroes are so annoying.
|