Kawiarenka

Rozplącz swoją wyobraźnię. Zagość w świecie stworzonym przez fanów lub do nich dołącz.

Moderator: SPIDIvonMARDER

Awatar użytkownika
Hattori
Młotodzierżca
Posty: 939
Rejestracja: 18 listopada 2011, 16:40
Lokalizacja: The Keepers' Chapel (Zamurze)
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Hattori »

Keeper in Training pisze:Koniecznie poczytaj teksty źródłowe
Jeżeli masz na myśli te linki z DriveThru, to niestety ale chyba będę zbyt skryty na zarejestrowanie się ;) Czy masz tego typu historie w innej formie?
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Keeper in Training »

Hattori pisze:
Keeper in Training pisze:Koniecznie poczytaj teksty źródłowe
Jeżeli masz na myśli te linki z DriveThru, to niestety ale chyba będę zbyt skryty na zarejestrowanie się ;) Czy masz tego typu historie w innej formie?
DriveThru ma literaturę przedmiotu (szeroko pojętą, głównie RPG, ale wiele z ich produktów daje się świetnie zastosować przy pisaniu, a nawet pracach graficznych). Mówiąc o tekstach źródłowych, mam na myśli przede wszystkim kroniki, listy z epoki, do pewnego stopnia dzieła literackie traktujące o temacie (do jakiegoś stopnia nawet "Historia żółtej ciżemki" może Cię zainspirować :P). Najlepiej poszukać w dobrej bibliotece, w miarę możliwości uniwersyteckiej. Ja cenię sobie lokalną filologiczną, dobrze sprawdzi się CINiBA. Część ich zbiorów jest nawet dostępna przez Internet, o ile się nie mylę. Korzystam regularnie z ich internetowego formularza wypożyczalni i jeszcze się nie zawiodłam. Po prostu zerknij na poniższe linki, może znajdziesz coś ciekawego:

http://ciniba.edu.pl/index.php?option=c ... &Itemid=29
http://ciniba.edu.pl/index.php?option=c ... &Itemid=96
http://ciniba.edu.pl/index.php?option=c ... &Itemid=46

Być może znajdziesz coś ciekawego na Google Books, Legimi, ewentualnie dzieła literackie "do inspiracji" na Wolnych Lekturach (swoją drogą, doskonała inicjatywa). Musisz poszukać, jaka placówka o charakterze biblioteki w Twojej okolicy ma odpowiednie zasoby.
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
Hattori
Młotodzierżca
Posty: 939
Rejestracja: 18 listopada 2011, 16:40
Lokalizacja: The Keepers' Chapel (Zamurze)
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Hattori »

Heh... Powoli nabieram wrażenia, że zaczynam drążyć temat do przesady. I chyba nie będę niestety takim entuzjastą w tej materii :( Ogółem moje zapytanie wyprowadziłem z dużym wyprzedzeniem, nie jest to coś potrzebnego do pracy na bieżąco, więc gdy już nadejdzie ten czas, mój zapał powinien okazać się większy.

Mimo wszystko w tematach akademickich czuję się pewniej niż w wypadku "historycznych elektrowni"... Jedyne, co mi przychodzi tu do głowy, to "Prestiż" Christophera Nolana, kto widział, ten rozumie. Jeżeli więc ktoś z was przypadkiem natrafi na bardziej wiarygodne źródło, we wszelakiej formie, niech da cynk, będę wdzięczny.
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Keeper in Training »

Hattori pisze:Heh... Powoli nabieram wrażenia, że zaczynam drążyć temat do przesady.
Dociekliwości nigdy dość :-D ! Daj znać, kiedy będziesz potrzebował czegoś jeszcze. Wiem, przyszła mi do głowy książka, która powinna się przydać: "Historia Polski od kuchni". Są tam teksty źródłowe przeplatane trivią typu tygodniowa płaca krawca w XIII wieku i co za to można kupić. Do kulinarno-biesiadnych spraw - definitywnie Jędrzej Kozioł, "Smaki polskie, czyli jak się dawniej jadało". Po pierwsze, autor ma wyborne, lekkie pióro. Po drugie, przykłada się do źródeł (mówi Ci coś pani Ćwierczakiewiczowa? :)). Wreszcie, to świetna lektura, by dowiedzieć się, czym jest rura, jak powstaje najsłynniejsza potrawa w "Panu Tadeuszu" (podpowiem: to ryba), w jaki sposób robi się śliwki rożenki i wprowadzić takie perełki do swojego tekstu.
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
Hattori
Młotodzierżca
Posty: 939
Rejestracja: 18 listopada 2011, 16:40
Lokalizacja: The Keepers' Chapel (Zamurze)
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Hattori »

Keeper in Training pisze:(...) i wprowadzić takie perełki do swojego tekstu.
To jedyny możliwy cel do mojego wkładu tą w tematykę :) Zapał spadł też, ponieważ mam teraz ważniejsze obowiązki, a zakres materiału z interesujących nas tu zagadnień rozrasta się powoli do rozmiarów czegoś, co można by studiować na jakimś kierunku. :( Niemniej - w sumie ciekawi mnie, co taki przeciętny student jadł w czasie, gdy nie wynaleziono jeszcze zupek chińskich :wes
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Keeper in Training »

Hattori pisze:
Keeper in Training pisze:(...) i wprowadzić takie perełki do swojego tekstu.
To jedyny możliwy cel do mojego wkładu tą w tematykę :) Zapał spadł też, ponieważ mam teraz ważniejsze obowiązki, a zakres materiału z interesujących nas tu zagadnień rozrasta się powoli do rozmiarów czegoś, co można by studiować na jakimś kierunku. :( Niemniej - w sumie ciekawi mnie, co taki przeciętny student jadł w czasie, gdy nie wynaleziono jeszcze zupek chińskich :wes
Pan Kozioł poświęcił temu cały rozdział... Boski.
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
Caer
Szaman
Posty: 1054
Rejestracja: 05 stycznia 2003, 13:23
Lokalizacja: Karath-din
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Caer »

Hattori pisze:Heh... Powoli nabieram wrażenia, że zaczynam drążyć temat do przesady. I chyba nie będę niestety takim entuzjastą w tej materii :(

Czyżbyś już tak nasycił się wiedzą, że nie czujesz głodu?


(sorry, nie mogłam się powstrzymać. Ale ostatnio przeczytałam Aena Podsłuchaną rozmowę i stwierdziłam, że to zdanie bardzo tu pasuje :) )
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Keeper in Training »

Caer pisze:
Hattori pisze:Heh... Powoli nabieram wrażenia, że zaczynam drążyć temat do przesady. I chyba nie będę niestety takim entuzjastą w tej materii :(

Czyżbyś już tak nasycił się wiedzą, że nie czujesz głodu?


(sorry, nie mogłam się powstrzymać. Ale ostatnio przeczytałam Aena Podsłuchaną rozmowę i stwierdziłam, że to zdanie bardzo tu pasuje :) )
Pasuje, pasuje :twisted: .
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
Hattori
Młotodzierżca
Posty: 939
Rejestracja: 18 listopada 2011, 16:40
Lokalizacja: The Keepers' Chapel (Zamurze)
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Hattori »

Owszem :twisted:
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Keeper in Training »

Panie i panowie, z dumną oświadczam, że pierwszy skarbiec padł! Zostało zatem siedem klejnotów i tutaj macie możliwość popisania się: kombinuję jeszcze nad trzema innymi skrytkami, a osoba, której pomysł rozwinę lub w inny sposób mnie zainspiruje, zostanie odnotowana w podziękowaniach, gdy pojawi się tom drugi "Książki kucharskiej". Dodatkowo wspomnę, że linki między stronami już działają, zatem "Książkę..." można już czytać przy pojedynczej karcie.
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Możesz w kilku zdaniach przypomnieć o co chodzi? :)
Obrazek
Awatar użytkownika
Flavia
Egzekutor
Posty: 1606
Rejestracja: 07 maja 2012, 15:34
Lokalizacja: Dno Piekieł

Re: Kawiarenka

Post autor: Flavia »

SPIDIvonMARDER pisze:Możesz w kilku zdaniach przypomnieć o co chodzi? :)
Padłam xD
O Książkę kucharską, jak mniemam.
Heroes are so annoying.
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Nie czytałem, to nie wiem :)
Obrazek
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Keeper in Training »

Ukatrupiłam już, kogo trzeba, napisałam rozdział z pierwszym klejnotem, a teraz stopniowo - gdy ciąg dalszy się pisze - muszę pomyśleć nad trzema ostatnimi schowkami.

Spidi, skoro jeszcze jesteś niewinny, pospamuję kilkoma fragmentami.
Praktycznie każde duże miasto ma dzielnicę biedy. Rzadko jednak zdarza się, by stolica w całości składała się ze slumsów. Rycerz, wychowany w zabytkowej Letheritzii, przyzwyczajony był do elegancji i elementów rustykalnej zabudowy. Czymś naturalnym był dla niego widok restaurowanych kamieniczek i konserwowanych żelaznych rzygaczy. Skazańcy strzygli trawniki przed Akademią, sprzątali ulice i myli okna. Oszuści podatkowi hodowali kwiatki, a domokrążcy przeprowadzali starsze panie przez ulicę. Jeżeli nie wierzysz, pokaż mi jedną ławkę z niecenzuralnym napisem. Dzisiejsza Letheritzia po obaleniu tyranii nekromanty Tsikii ma trzy rodzaje dzielnic: tych zamieszkiwanych przez ludzi żyjących skromnie, lecz godnie, tych zamożnych i bardzo zamożnych. Mimo to ciężko zorientować się, jak bardzo różnią się same sakiewki. Obecnie w Letheritzii nie istnieje coś takiego jak slumsy. Z pewnością osiągnięcie takiego stanu rzeczy nie było łatwe, lecz aby zorientować się, do jakiej grupy majątkowej należy ten uprzejmy młodzieniec, którego widujesz codziennie z okna, musisz prześledzić jego drogę do domu. Po przyjeździe do TunFaire młody Duneidan przeżył niemały szok, jednak po bliższym przyjrzeniu się Miastu wtopił się w specyficzny charakter. Zauważył nawet, że w domu rodzinnym zaczyna mu tego brakować. Było… żywe. Nie był jednak przygotowany na widok, jaki stanowiło Spidinium.

Miasto posiada znaczną populację biedoty. Warunki życia niejednokrotnie jeżą włosy na głowach inspektorów sanitarnych. Oczywiście tych, którzy odważą się zapuścić na te tereny, po których zdaje się nie stąpać nikt w pełni ucywilizowany. Jednak nędzarze Miasta posiadają pewną specyficzną filozofię, która pozwala przeżyć poniżej wszelkiego dopuszczalnego poziomu życia. Każdy, nawet najmniej znaczący żebrak ma poczucie, że istnieje szansa zmiany. Wybicia się, w sposób bardziej lub mniej legalny, niemniej da się to zrobić. Klasy niższe TunFaire żywią się nie tyle jedzeniem, co chęcią obserwacji staczania się arystokracji na samo dno. A tego typu spektakle zdarzają się odpowiednio często, by podtrzymać ogień złośliwości i ducha walki. Ktoś musi zająć ich miejsce. Panta rhei. Dziś jesteś na szczycie, jutro trafisz na dno i odwrotnie. W Mieście nie istnieje miejska legenda pucybuta i milionera. W Mieście trzeba samemu zatroszczyć się o obuwie.

W ten sposób ogromna metropolia działa. Chociaż zdaje się notorycznie chwiać na skraju przepaści, jakoś zawsze przechyla się w ostatnim możliwym momencie na drugą, „odpowiednią” stronę. W TunFaire nic nie ginie. Sztukę recyklingu doprowadzono tu do perfekcji. Ostatnie męty zasiadają na stołkach w ratuszu i częstują się ciasteczkami. To, co rano było jedynie starą śmierką na śmietniku w Czarnej Alei, wieczorem ozdobi stół Barona jako wykwintny obrus. Zwiędły kalafior trafi do rąk pewnej damy jako symbol atencji wykwintnisia bogatego do granic obrzydliwości. I momentalnie znajdzie się na honorowym miejscu w salonie.

Bieda Miasta ma kolor, kształt, zapach i smak, choć nikomu nie życzę go zakosztować. Czysta niechęć poszczególnych członków społeczności działa niczym katalizator wyzwalający reakcję życia. Ktoś ląduje w ziemi, ktoś inny przychodzi na świat. Taka jest naturalna kolej rzeczy, a siły rządzące Miastem, potajemnie pociągające za sznurki w ukryciu, dobrze o tym wiedzą. Strażnicy zmonopolizowali sztukę poruszania kukiełkami. Ale jest to cena w miarę stabilnej egzystencji szaraczków.

Jednak Spidinium… Tu historia jest inna. TunFaire od początku miało być miejscem do życia dla pokoleń. Przez lata stało się samowystarczalne, dusząc się w swoim własnym, oryginalnym sosie. Stolica Venagety miała być pierwotnie przejściowym obozem wojowników, w którym dałoby się przeczekać zimę i ruszyć dalej, za stadami zwierząt i przeciwników. Wyrosła na wzgórzu, wznoszącym się na zupełnym pustkowiu, jeśli nie liczyć lodowatego jeziora i obumarłego lasu na zachodzie. Ziemia była beznadziejna, jakoś jednak trzeba było wyżywić rosnące oddziały wojowników. Szczep plemienia, które wydało w pewnym momencie pierwszego władcę, który zjednoczył skłócone klany, a przynajmniej tak się chwalił, wybrał złe miejsce na dom. Ten bezimienny bohater nie grzeszył inteligencją i nie znał się na planowaniu rozwoju. Spodobał mu się rozległy widok, umożliwiający dogodną obserwację pola bitwy. W przypadku zakładania imperium nie ma jak dobra panorama na włości i odpowiednią ilość trupów przeciwników u stóp.

Jak już zostało powiedziane, osada sklecona była byle jak. W miarę jednak podporządkowywania sobie kolejnych terenów, potrzebna była jakaś baza wypadowa, gdzie dałoby się wracać na zimę, świętować zwycięstwa i potorturować sobie trochę jeńców. O ile takowi się znajdą. Z tego powodu osada rosła, na wzgórzu pojawiały się kolejne budy i lepianki, w końcu wyrósł wał ziemny. A potem kolejny, jeszcze wyższy, tym razem z kamienia i gliny. Na ochronie tego zamku z piasku przed zawaleniem się ich królewskim mościom na głowy straciło życie setki tysięcy jeńców. Zawsze jednak należy patrzeć na życie z lepszej strony. Nareszcie w ogóle zaczęli ich brać.

Po latach bylejakości, prowizorki i krótkotrwałych przeróbek, Spidinium zmieniło się w labirynt walących się budynków, błota i ślepych korytarzy, bo ulicą nawet nieprzytomny optymista by tego tworu pijanego żołdaka nie nazwał. Porównując warunki sanitarne, Mroki Ankh-Morpork i Polędwica Miasta stanowiły gniazdo nieprzyzwoitego luksusu i elegancji. W TunFaire nawet w największych mordowniach buduje się rynsztoki i kanały. W czymś trzeba ludzi topić. W Spidinium trzoda chlewna nierzadko znajduje sobie lepsze lokum niż ludzie. Miasto stanowi nierozerwalne połączenie cywilizacji i przyrody, która odzyskuje opuszczone budynki stojące na ziemi, którą przed laty wydarli jej ludzie. Znalezienie nawet niedużych skwerów i naturalnych zarośli nie jest niczym trudnym. Poganie pielęgnują rozliczne takie uroczyska w centrum metropolii. Spidinium zaś cierpi na chroniczny brak terenów zielonych, ma za to połacie miłego, ciemnego błotka, w którym znaleźć można wiele interesujących rzeczy. Zarówno żywych, nieożywionych, jak i martwych, do wyboru, do koloru. Budynki wznoszą się niezbyt wysoko, posiadają najwyżej dwa piętra, jednak niebo skutecznie zasłania plątanina sznurów z suszącym się praniem. Właściwie trudno rozróżnić trzon budynku, gdzie nie spojrzeć, domy tworzą zlepki przybudówek, szop i sypiących się daszków ze spleśniawej słomy. Po ulicach biegają kury, snują się kozy i czasami świnie (w końcu świnia stanowi obiekt luksusowy, dlatego nigdy długo się nie ostanie). Na południowym zboczu góruje potężne, ponure zamczysko, przy którym rezydencja Chandaravy to hotel dla rodzin z małymi dziećmi. Odgrodzone jest od reszty miasta potężnym Murem, pisanym przez wielkie M, to którego przyklejone są domy najbardziej pechowych mieszkańców. Venageti traktują swoich władców z zabobonnym lękiem i czcią, nigdy jednak ich nie lubią. Wiwaty egzekwowane są poszturchiwaniem dzidą. Zwykli ludzie pogrążeni są w apatii, którą przerywa tylko bójka, przestępstwo lub publiczna egzekucja.

Spidinium zaprezentowało się Gregoriusowi z wszystkimi swoimi sztandarowymi widokami. Jego dusza estety przeżywała męki. Czuł się jak kibic w barwach klubu sportowego odwiedzający boisko przeciwnej drużyny.
Daleko, pośród lodowatych Piekielnych Wymiarów, trwają Istoty. Siedzą nieruchomo, zwijając swoje upiorne ciała obok siebie. Czekają. Prowadzi je Pragnienie. Ich puste, zimne oczy kierują się w jeden punkt na horyzoncie. Pożądają ciepła i energii, magii, którą czerpiemy z myśli, idei i słów. Istoty potrafią czekać. Są w tym dobre. Czują, że granica się otwiera. Wokół pola magicznego (...) powstaje skaza i są w stanie wyczuć bijące od niej ciepło. Już niedługo.
Morley tymczasem ględził o tym, że rycerz ze swoim dzikim entuzjazmem miał rację i jak to podróże jednak kształcą. Garrett co jakiś czas wstawiał strategiczne mruknięcie, które zajmuje czołowe miejsce w praktycznie każdym języku na Dysku. Od odbiorcy mruknięcia zależy, jak je zinterpretuje. Może być przyzwalające, przeczące, może oznaczać „tak, masz rację, mów dalej”, „fakt” i „jesteś urodzonym retorem” (niepotrzebne skreślić) przy jednoczesnym minimalnym wysiłku ze strony emitera. Garrett już za czasu swojego Uświęconego Szkolenia u Opiekunów poznał jego zbawienne możliwości i skrzętnie z nich korzystał.
Po murze, nie zważając na smagający deszcz i wiatr, wspinał się ponadnaturalnych rozmiarów nietoperz. Trzeba przyznać, że był już dość przetarty tu i ówdzie, wygnieciony na brzegach. Nie miał dziś dobrego dnia… Najpierw ta dziewczyna. Wyglądała obiecująco… Owszem, blada, ale nie będzie dziś wybredny. Zresztą skórę miała pierwszej klasy, żadnych przebarwień, trądziku… Ewenement w tych trudnych czasach. Już prawie był w środku, kiedy, nie wiedzieć czemu, musiała otworzyć te okropne okiennice! Żadnego wyczucia chwili. Powinna już dawno spać z „włosami w anielskiej aureoli rozsypanymi po poduszce” czy inny taki banał. Nietoperz miał wątpliwą przyjemność przestudiowania faktury bruku kilkanaście metrów niżej. Żeby się uspokoić, ssał rozciętą wargę. Trudno, ma jeszcze czas. Tym razem wybrał szerszy parapet. Dwa osobniki, świeżutcy, chociaż jeden wyglądał na chorowitego – miał skórę jeszcze chyba bledszą od tej samicy, wręcz niebieskawą. Co tam, nie można marudzić. Wdrapał się do góry. Blady praktycznie ułatwił mu zadanie: choć okiennice prawie zmiotły istotę z parapetu, udało mu się uczepić ramy okna, a szybę miał z głowy. A wtedy… ten niższy… chuchnął! Jak można pochłonąć tyle czosnku i jeszcze trzymać się na nogach?! Zdecydowanie, życie ani jego półprodukty nie są łatwe… Teraz nietoperz wlókł się po podłodze dokładnie z drugiej strony pechowej komnatki. Może uda się przeleźć przez drzwi…

ŁUP!

- Piiip… Khe…
- Hę?
Garrett wypadł z pomieszczenia. Coś słyszał… delikatnie odchylił drzwi. Przy ścianie leżała kupka wyliniałego futra. – No, nie. Co za standard! Żeby turyści musieli sprzątać klatki schodowe… - burknął do siebie, po czym posłał pięknym rzutem futro na kupę starej słomy, na której drzemał kogut. – Tak lepiej – mruknął, po czym ruszył na przechadzkę.

Kupka futra ocknęła się mniej więcej, jakieś dwie sekundy przed wylądowaniem w śmieciach. – O-o! IIIK!!!...

PAC!

Kogut podskoczył z wrażenia. Oto śnił o sobie w charakterze sędziego na Wyborach Miss Kurnika, gdy jakaś szmata wylądowała na jego własnej kupie siania. – Kukurykuuu!!!

Nad gospodą przetoczyła się wielka błyskawica, po czym strzeliła wprost i sterczący snopek słomy. Kogut wpadł w kępę trawy, a kawałek futra zaczął dymić, wydzielając cokolwiek nieprzyjemny zapach.
- PAN POZWOLI, PANIE LUGOSI…
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
Hadrian
Złodziej
Posty: 2423
Rejestracja: 08 stycznia 2009, 13:38
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Hadrian »

Zapowiedź niejako pierwszego rozdziału mojej powieści, którą piszę cały rok ("Spisek Jaszczurzy" jest jej częścią, po odróbce). Mam nadzieję, że skończę kiedyś, ale fakt, że wytrwałem tyle i "Psy Imperium" mają prawie 100 stron tekstu, jest pocieszający, mimo że piszę bardzo powoli. Tutaj fragment z prawie początku, akcja na dwa tygodnie przed "Spiskiem".
Fanfary zagrały. Trębacze wyszli na tor, za nimi szli dobosze, niewiasty z tamburynami i dziewczynki rozsypujące kwiaty. Pochód przeszedł kawałek toru i zatrzymał się pod małym balkonikiem na samym środku areny. Na nim stało kilku aktorów w złocistych szatach i ogromnych maskach wykrzywionych w różnych grymasach. Było ich doskonale widać z każdego punktu na widowni, a dzięki niezwykłej akustyce na arenie, także słychać.

– O nocy potężna, o nocy mroczna! – zawołali tubalnym głosem, wyrzucając pięści wysoko w powietrze. Echo niosło się jeszcze kilka chwil. – Tyś świat spowiła, gdy nasz pan Tanatos nas pokarał. O Tanatosie, przywróć nam dzień.

– O Tanatosie, przywróć nam dzień – odpowiedziała widownia.

– O Tanatosie, zabierz ten księżyc. O Tanatosie, odsłoń nam Słońce. O Tanatosie, przegoń ten mrok.

Większość w loży powtarzała inkantację. Kornelia nie była wyznawczynią Kultu Słońca panującego w Imperium, nie była to religia jej ojca ani matki, ale szanowała każde wyznanie. Teraz nawet ona sama dała się porwać niesamowitej atmosferze utworzonej przez tą mistyczną modlitwę, ciepły blask ognia rozjaśniającego mrok i ogromny chór zgromadzonych. Zauważyła, że Kasjusz i imperator również powtarzają słowa inkantacji.

– I stań się znów Heliosem – zakończyli.

I podniosły się brawa i owacje, wszyscy podawali sobie dłonie, kłaniali się, wznosili toasty i radowali się, jakby prośby się spełniły. Kornelia też została w to wciągnięta przez narzeczonego. Potrząsnął jej dłonią, potem zrobił to imperator, Klarysa i cały szereg osób, w tym arcyksiężna Dolores, która zrobiła to nadzwyczaj serdecznie i perliście się śmiejąc, widząc jej zakłopotanie.

– Przywykniesz do tutejszych zwyczajów – powiedziała na odchodnym.

– Spójrzcie! – przerwali to wszystko mówcy. Momentalnie widzowie zamilkli i zasiedli z powrotem na swoje miejsca. Zgiełk ucichł. – Zaszczycił nas swą boską obecnością!

Kornelia wciąż miała pod ręką lunetę, więc sięgnęła po nią. Oratorzy złączyli pięści przed sobą i wskazali na postać, która właśnie wyszła na arenę. Był to niezwykle wysoki mężczyzna w powłóczystej, czarnej szacie ciągnącej się za nim na kilka metrów. Do pleców miał przypięte ogromne malowane skrzydła kruka. Twarz miał przykrytą maskę kozła, a w dłoni trzymał młot sprawiedliwości na długim trzonku.

Wyobrażenie Tanatosa zrobiło kilka kroków i nagle odrzuciło młot i maskę, a także odpięło skrzydła i szatę, które upadając na podłogę podpaliły się. Kornelia dopiero po dłuższej chwili zdała sobie sprawę, że spłonęły one z pomocą czarownika, zapewne stojącego gdzieś w pobliżu. Tymczasem ktoś podał aktorowi ogromny, dwuręczny miecz i nałożył na głowę słoneczną maskę. Pod strojem Tanatosa mężczyzna miał złocistą, lekką tunikę i krótkie spodnie w antycznym stylu.

– I oto się odrodził, on! – Tubalny głos chóru wwiercił się jej w czaszkę. – Helios powrócił, jedyna słuszna twarz Boga!

I znowu owacje na stojąco. Wszystko to było wyreżyserowanym spektaklem, niosło jednak ze sobą tajemnicze przekonanie o jego mistycznym znaczeniu dla wiary zebranych. Misterium zakończyło się, a muzycy zagrali kolejną fanfarę. Kornelia spostrzegła, że oratorzy odwracają się w ich stronę. Momentalnie wysunęli prawą stopę daleko do przodu, pochylili się i złączonymi dłońmi wskazali wprost na imperatora.

– A oto i on, pan na ziemi! – zaintonowali z taką wielką ilością dostojeństwa i wręcz boskiego majestatu, że zapierało dech w piersiach. Hadrian poruszył się niespokojnie na tronie. – Wielki Archont Wszechimperator Azamantu, Hadrian Azzerante Piąty Tego Imienia, najwyższy władca wszystkich Azamantczyków i najpotężniejszy człowiek na świecie, który sprawia swoją obecnością na ziemi, że w dzień wciąż świeci słońce, rzeki płyną, po zimie powraca wiosna, a gwiazdy nadal przyświecają żeglarzom. To z jego powodu zebraliśmy się tutaj! Dziś nasz imperator obchodzi rocznice ważne dla niego i całego Imperium! Tego dnia się urodził! Tego dnia po roku przyjął chrzest i imię po pierwszym imperatorze, którzy zjednoczył naszych przodków w boskie Imperium! Tego dnia przyjął koronę po swym ojcu Tankredzie Drugim Tego Imienia i jeszcze tego samego dnia poślubił swą żonę, Kryspinę, która już dawno temu odeszła na wieki. Niech będzie chwała Jego Imperialnej Mości w dzień świętego Hadriana. Świętego Hadriana, który pokazał nam, jak należy oddawać życie za Imperium i Tanatosa! Niech będzie cześć i chwała mu na wieki wieków!

Oklaski dla imperatora Hadriana, choć część klaskała tylko z poczucia obowiązku lub dla pochwalenia tego boskiego spektaklu, przygłuszyły już trzecie fanfary. Imperator opadł ciężko i w tej samej chwili zbliżył się do niego młodzieniec, o którym mówił arcyksiążę Mordekaj. Ten sam, który jeszcze wcześniej prawie zderzył się z Kornelią, Kasjuszem i Klarysą. Posłaniec, jak wywnioskowała księżniczka, nachylił się przy twarzy władcy, przekazując wieści, a potem odsłuchał odpowiedzi. Pokiwał głową i wybiegł z loży. Imperator zdążył jeszcze przekazać coś synowi i klasnąć w dłonie dwa razy, nim owacje się zakończyły.

W końcu dało się usłyszeć trąby, które jednak tylko stanowiły przerywnik.

– Dla uczczenia dwóch oblicz boskiego Absolutu – znów oratorzy przemówili, tym razem stojąc prosto z rozłożonymi ramionami – zorganizowano igrzyska. Wyścig rydwanów stoczą przedstawiciele każdej z czternastu prowincji rozległego Imperium, także z prowincji stołecznej. Ten sportowy bój stoczy się właśnie teraz! Tanatosie, strzeż, aby zwycięzca sprawiedliwie pokonał rywali.

Imperator znów wstał, podano mu czarną jak noc chustę, wystawił wyprostowane ramię przez krawędź loży i poczekał, aż nie tylko muzyka, ale cała arena ucichnie na dobre. Potem wpatrywał się w niebo jeszcze chwilę, jakby szukając znaku od Tanatosa.

I upuścił chustę.

Słudzy załopotali ogromnymi flagami, strzeliły baty, konie zarżały, kopyta zadudniły o marmur, koła zaturkotały, powożący zaczęli krzyczeć, a widownia znów oklaskiwać wszystko i wszystkich, a także głośno i dziko dopingować swoich faworytów i reprezentantów, na których zapewne postawiono niebotyczne sumy i całe majątki, zamki oraz wsie.
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Keeper in Training »

Klimatyczna rzecz, pisz dalej!
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
Tharna
Akolita
Posty: 123
Rejestracja: 04 marca 2014, 20:14

Re: Kawiarenka

Post autor: Tharna »

Bardzo fajne, mnie się podoba :)
Twarz miał przykrytą maskę kozła
wkradła się literóweczka? :)
.............
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Keeper in Training »

Tharna pisze:Bardzo fajne, mnie się podoba :)
Twarz miał przykrytą maskę kozła
wkradła się literóweczka? :)
Za pieśń kozła należy puścić w niepamięć :).
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
Tharna
Akolita
Posty: 123
Rejestracja: 04 marca 2014, 20:14

Re: Kawiarenka

Post autor: Tharna »

A że się zapytam (bo sama zaczęłam pisać powieść i mam zerowe doświadczenie)
Hadrian, redagowałeś treść sam i czy w ogóle? Czy może piszesz tak ładnie od razu z głowy?
Bo ja póki co wyrzucam to co siedzi w głowie i zastanawiam się, czy redagowaniem i korektami głowić się od razu, czy dopiero po ukończeniu np pierwszego rozdziału?

Keeper, to też pytanie do Ciebie, bo piszesz :)
.............
Awatar użytkownika
Keeper in Training
Arcykapłan
Posty: 1409
Rejestracja: 01 października 2009, 15:01
Lokalizacja: Miasto, Południowa Dzielnica (przy fontannie)
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Keeper in Training »

Tharna pisze:A że się zapytam (bo sama zaczęłam pisać powieść i mam zerowe doświadczenie)
Hadrian, redagowałeś treść sam i czy w ogóle? Czy może piszesz tak ładnie od razu z głowy?
Bo ja póki co wyrzucam to co siedzi w głowie i zastanawiam się, czy redagowaniem i korektami głowić się od razu, czy dopiero po ukończeniu np pierwszego rozdziału?

Keeper, to też pytanie do Ciebie, bo piszesz :)
Mogę odpowiedzieć tylko za siebie.

Redakcję treści zawsze robię sama, bo jeszcze nikomu nie chciało mi się pomóc ;). Szczere. Jakie źródła (poza nałogowym czytaniem, które naturalnie rozwija poprawność językową) mogę polecić? Publikacje PWN-u, dobre encyklopedie i słowniki, "Słownik symboli literackich" Kopalińskiego. Bardzo dużo dają też eseje Eco, szczególnie nowo wydane "Wyznania młodego pisarza".

Korekty robię od razu względnie pilnuję, by nie było takiej potrzeby. Literówki, gramatyka, fleksja, ortografia - to rozprasza przez cały czas, dlatego to dla mnie priorytet. Oczywiście, po pewnym czasie należy wrócić, ale wtedy poprawki dotyczą raczej kwestii stylistyczno-fabularnych. Fleksja i gramatyka też mogą się trafić, ale właściwie w warstwie brzmieniowej, bo bardziej oczywiste sprawy rzucają się w oczy od razu (ja w każdym razie nie potrafię pisać dalej, mając przed oczami coś ewidentnie kłującego). Warto przeczytać fragmenty na głos, by sprawdzić, czy zgadza się rozkład akcentów etc.

Dzielenie na rozdziały uważam za pewną pułapkę. Nigdy nie wiadomo, kiedy z przyczyn niezależnych robi się luka czasowa i trochę to głupio wygląda, a co ważniejsze, trudniej wrócić. Nigdy też chyba nie pisałam wbrew chronologii. Łatwo się pogubić, lepiej mieć oddzielny dokument z notatkami.
"(...) Garrett had the humbling realisation that he'd smothered more girls than he'd kissed. A good deal more. An embarrassingly good deal." - RedNightmare, "Half-Full"
Awatar użytkownika
Hattori
Młotodzierżca
Posty: 939
Rejestracja: 18 listopada 2011, 16:40
Lokalizacja: The Keepers' Chapel (Zamurze)
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Hattori »

Keeper in Training pisze:Dzielenie na rozdziały uważam za pewną pułapkę. Nigdy nie wiadomo, kiedy z przyczyn niezależnych robi się luka czasowa i trochę to głupio wygląda, a co ważniejsze, trudniej wrócić. Nigdy też chyba nie pisałam wbrew chronologii. Łatwo się pogubić, lepiej mieć oddzielny dokument z notatkami.
Moje TDA jest pisane właśnie w taki sposób. Ze względu na rozmiar (pełnoprawna powieść-olbrzym) podział na rozdziały jest konieczny, ale nigdy nie miałem z tym problemów. W ramach odpowiedzi na pytanie mogę zdradzić, że TDA również będzie mieć zaburzoną chronologię, i to niedługo (jak tylko zechce mi się znowu pisać :) ). Przy czym to wszystko przy istotnym założeniu, o którym wspomniała Keeper: osobne notatki. TDA jest naprawdę wielkie i musiałem zrobić kilka plików na jego temat, aby się nie pogubić. Jeden z nich dotyczy stricte fabuły i tym samym jej zaburzeń w chronologii.

Co do formy pracy nad tekstem - inspiracja rzecz ulotna i dlatego nie ma niczego złego w tym, by zapisywać, co akurat ślina na język przyniesie. Warunkiem koniecznym jest jednak to, aby mieć przedtem rozpisaną całą fabułę - konkretnie, szczegółowo, ale bez przesady. Ja piszę fragmenty TDA bardzo losowo, zależnie od tego, na co akurat mam natchnienie i ochotę. Jednak zawsze mam to już ujęte w pewne ramy - dzięki temu nie boję się, że wyjdzie później coś niespójnego.

Co do redagowania i korekty. Oczywiście robię własną - po ukończeniu rozdziału czytam go jeszcze raz, od początku do końca (czasem chyba zbyt wiele razy ;) ), patrząc, czy wszystko jest w porządku. Ponadto - w ramach starej znajomości - mam tą przyjemną możliwość wysłania swojej pracy do Keeper, zanim trafi do szerszego grona. :) Myślę, że jak ją ładnie poprosisz i wyślesz swoją pierwszą wersję, to z Tobą również podzieli się fachową wiedzą. Chociaż nie będę się za nikogo wypowiadać - wiesz, wszyscy mamy własne życia.

Ogółem jednak zawsze znajdą się na tym Forum osoby chętne do tego, by pomóc Ci rozwinąć swe złodziejsko-literackie skrzydła :aniol: ;)
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Osobiście jestem zdania, że poważniejsza objętością powieść bez zeszytu pełnego notatek będzie albo bałaganem, albo płytkim brodzikiem intryg. Po pierwsze, jeśli masz już powyżej 50 bohaterów, to nie ma siły, aby spamiętać wszystkie imiona, kolory włosów i miejsca zamieszkania. A czytelnicy z rozkoszą znajdą błąd typu: Anna ma na stronie 467 zielone oczy, a na 783 niebieskie". Porządkuje to też detale i wiemy, że np. dana frakcja liczy sobie tylu i tylu członków, ma takie i takie struktury... itd, itd.

Napisałęm w życiu z 10 powieści/książek, jedne z taką skrupulatnością, inne nie. Te "z" wygrywają we wszystkich kategoriach. Krótko mówiąc, bez konsepktu ani rusz.

Nie jestem też pewien, czy da naprawdę głęboką intrygę stworzyć bez kartki pełnej strzałek. Inaczej można się samemu zgubić we własnych wątkach!

Co do edycji i korekty, zależy jaki jest Twój poziom dyskleksji, którą w XXI wieku ma każdy ^^ Ja nie mogę wystawić w internet tekstu bez pomocy tzreciej osoby... jednak każdy, dosłownie każdy powinien przeczytać tekst minimum 2 razy po napisaniu i to najlepiej w inne dni, niż go zakończył.
Obrazek
Awatar użytkownika
Hadrian
Złodziej
Posty: 2423
Rejestracja: 08 stycznia 2009, 13:38
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Hadrian »

Tharna pisze:A że się zapytam (bo sama zaczęłam pisać powieść i mam zerowe doświadczenie)
Hadrian, redagowałeś treść sam i czy w ogóle? Czy może piszesz tak ładnie od razu z głowy?
Bo ja póki co wyrzucam to co siedzi w głowie i zastanawiam się, czy redagowaniem i korektami głowić się od razu, czy dopiero po ukończeniu np pierwszego rozdziału?

Keeper, to też pytanie do Ciebie, bo piszesz :)
Keeper in Training pisze: Korekty robię od razu względnie pilnuję, by nie było takiej potrzeby. Literówki, gramatyka, fleksja, ortografia - to rozprasza przez cały czas, dlatego to dla mnie priorytet.
Keeper już odpowiedziała tymi słowami za mnie ;) Co jakiś czas jak mnie opuszcza wena do pisania, chociaż koniecznie akurat tego dnia chcę to coś napisać, to chociaż przeprowadzam rutynową kontrolę. Zazwyczaj wyłapuję kolejne błędy, literówki, poprawiam cokolwiek, chociażby najprostsze babole. Czasem po prostu stwierdzam, że należy ponownie przeczytać jakiś fragment i przeprowadzić korektę.
Keeper in Training pisze:Dzielenie na rozdziały uważam za pewną pułapkę. Nigdy nie wiadomo, kiedy z przyczyn niezależnych robi się luka czasowa i trochę to głupio wygląda, a co ważniejsze, trudniej wrócić. Nigdy też chyba nie pisałam wbrew chronologii. Łatwo się pogubić, lepiej mieć oddzielny dokument z notatkami.
Hmmm... Nie do końca zrozumiałem, o czym mówisz :) Wydaje się, że nigdy nie miałem jakichkolwiek problemów z rozdziałami, po prostu jakiś przesuwałem w tekście lub wpychałem jakiś nowy i zmieniałem numer...

Jeśli jednak chodzi o chronologię, to byłem zmuszony ostatnio ją zaburzyć, aby akcja była prowadzona równomiernie i równolegle. Obszernie opisane wydarzenia, które dzieją się na przestrzeni ok. 4 dni i dotyczą jednego bohatera, musiałem poprzedzielać trzema fragmentami, które dotyczą innych, a u których akcja idzie wolniej. Tak, aby czytelnik nie miał poczucia przytłoczenia akurat jedną intrygą w jednym momencie, tylko odczuł, że to wszystko rozwija się niezależnie od siebie, czasu i miejsca akcji.
Hattori pisze:Warunkiem koniecznym jest jednak to, aby mieć przedtem rozpisaną całą fabułę - konkretnie, szczegółowo, ale bez przesady. Ja piszę fragmenty TDA bardzo losowo, zależnie od tego, na co akurat mam natchnienie i ochotę. Jednak zawsze mam to już ujęte w pewne ramy - dzięki temu nie boję się, że wyjdzie później coś niespójnego.
Nie zgodzę się. Próbowałem coś takiego robić kilka razy przed zaczęciem tekstu. I jak to się zaczęło? Żadnego z nich tak na dobrą sprawę nigdy nie rozpocząłem ;) No, w jednym całkiem sporo napisałem, ale szybko porzuciłem. Wydaje mi się, że opisywanie fabuły niejako sprawia, że pisarz ma poczucie, że już opowiedział tą historię, jaką miał do przekazania... :?

Za to zdecydowanie jestem zwolennikiem rozpisywania sobie fabuły w przejrzystych punktach. Kolorami oznaczam scenki nieistniejące jeszcze, nie zaczęte, skończone i skończone, ale trzeba poważnie przeredagować. Zaznaczam też, kto akurat w tej scence jest głównym bohaterem i z kogo punktu widzenia będę opisywał to, co ma się wydarzyć - narrator trzecioosobowy o ograniczonej wiedzy, charakterystyczny dla Gry o Tron i reszty książek z serii :) Tylko tam to ustalił kilka głównych postaci, których ciągle się trzyma i oznacza tytuły rozdziałów ich imionami lub określeniami ("Twórczyni królowych"). Ciekawe i oryginalne.
SPIDIvonMARDER pisze:Osobiście jestem zdania, że poważniejsza objętością powieść bez zeszytu pełnego notatek będzie albo bałaganem, albo płytkim brodzikiem intryg. Po pierwsze, jeśli masz już powyżej 50 bohaterów, to nie ma siły, aby spamiętać wszystkie imiona, kolory włosów i miejsca zamieszkania. A czytelnicy z rozkoszą znajdą błąd typu: Anna ma na stronie 467 zielone oczy, a na 783 niebieskie". Porządkuje to też detale i wiemy, że np. dana frakcja liczy sobie tylu i tylu członków, ma takie i takie struktury... itd, itd.
Mniej więcej się zgadzam, ja jednak mam tendencję do ciągłych zmian fabularnych i dorabiania wszystkiego na gorąco. Czasem po prostu pojawi mi się jakiś niejasny pomysł, zaczynam opisywać całą scenę na gorąco, dodając masę szczegółów i tego, o czym jeszcze przed chwilą bym nie pomyślał. Przykład? Niespodziewanie dochodzi do morderstwa. Opisuję dokładnie scenę śmierci, wiem kto i kogo zabił, ale zwykle nie znam powodów kierujących mordercą. Te się pojawiają w głowie dopiero... gdy świadkowie, lub inne osoby postronne, zaczynają rozmawiać o całej sprawie i sami formułować swoje wnioski, wyrażać opinie. Wtedy ja sam wpadam na to, co tak naprawdę powinienem wiedzieć od początku xD Trochę popieprzone, ale to pomaga.

A jak wam u was z rozmowami? Jak je piszecie, macie czasem wrażenie, że wychodzą drętwe? Ja zwykle też piszę je całkowicie na gorąco, wypowiedź po wypowiedzi. Zazwyczaj wiem o czym bohaterowie mają rozmawiać i w jakim celu lub okolicznościach się spotkali, wtedy zaczynam po prostu pisać to, co by mieli sobie do powiedzenia. Potem skaczą z tematu na temat, czasem potrafią niespodziewanie się pożegnać - tak jak w rzeczywistości :)
Awatar użytkownika
Hattori
Młotodzierżca
Posty: 939
Rejestracja: 18 listopada 2011, 16:40
Lokalizacja: The Keepers' Chapel (Zamurze)
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: Hattori »

Hadrian pisze:
Hattori pisze:Warunkiem koniecznym jest jednak to, aby mieć przedtem rozpisaną całą fabułę - konkretnie, szczegółowo, ale bez przesady. Ja piszę fragmenty TDA bardzo losowo, zależnie od tego, na co akurat mam natchnienie i ochotę. Jednak zawsze mam to już ujęte w pewne ramy - dzięki temu nie boję się, że wyjdzie później coś niespójnego.
Nie zgodzę się. Próbowałem coś takiego robić kilka razy przed zaczęciem tekstu. I jak to się zaczęło? Żadnego z nich tak na dobrą sprawę nigdy nie rozpocząłem ;) No, w jednym całkiem sporo napisałem, ale szybko porzuciłem. Wydaje mi się, że opisywanie fabuły niejako sprawia, że pisarz ma poczucie, że już opowiedział tą historię, jaką miał do przekazania... :?
Opisujesz trochę inną sytuację, niż moja, ale to dobrze. Widzisz, ja nie miałem problemu z zaczęciem pisania TDA, a rozpisanie i domknięcie fabuły miało miejsce już w trakcie - było reakcją na oszacowany przeze mnie rozmiar TDA. I tak, wiem, jakie to doświadczenie wstępnie coś "naszkicować" i później już nie mieć zapału do tego wrócić - mam to samo, tyle że z pracami graficznymi. ;) Tak więc, mamy dwie sytuacje: jedna, kiedy rozpisanie fabuły ma miejsce przed pisaniem, i druga - w trakcie pisania. Właśnie się dowiedzieliśmy, że ten pierwszy wariant może być niebezpieczny.

Komuś może się przydać ten fakt, na przykład Tharnie. ;)

Jeszcze odpowiedź na temat dialogów: mi raczej nie wychodzą drętwe, o wiele bardziej wolę pisać i czytać dialogi niż opisy. Moi bohaterowie też skaczą z "tematu na temat" i muszę jedynie uważać, aby się nie zagalopowały.
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: Kawiarenka

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Hadrian: wtedy po prostu dokonujesz korekty w notatkach. To dużo prostrze, niż zaufać własnej pamięci, a potem szukać po cały, dokumencie detalu, którego się zapomniało.

Dialogi: dużo daje czytanie ich na głos z pewną modulacją, intonacją głosu zbliżoną do pożądanego efektu. Pozwala to wyczuć, czy dialogi nie są sztuczne lub nadto teatralne. Kwestią kluczową są też "didaskalia" (nie wiem, czy w epice też można użyć tego określeniea, stąd cudzysłów). Połowę dialogu, jego jakości, jest zawarte w opisach co postać robi i myśli, jak się zachowuje. Wtedy mamy plastyczny opis np. tonacji głosu czy mimiki twarzy. Co więcej, czasem łatwiej napisać:

Garrett prychnął lekceważąco, a na jego twarzy malowało się soczyste niedowierzanie


niż kombinować z onomatopejami:

-Pfffff... jaaaasne! Już ci wierzę!
Obrazek
ODPOWIEDZ