Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Zajrzyj tutaj, jeśli masz ochotę pogawędzić, poplotkować i wtrącić swoje trzy grosze do dyskusji na tematy niemające wiele wspólnego z Thiefem.

Moderator: Bruce

Awatar użytkownika
Maveral
Bruce Dickinson
Posty: 4661
Rejestracja: 11 kwietnia 2003, 12:07
Lokalizacja: Radlin
Płeć:

Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: Maveral »

Niedawno, po jakichś 15 latach przerwy, miałem... hmmmm... przyjemność... uczestniczyć w pogrzebie, więc postanowiłem trochę z przymrużeniem oka opisać to wydarzenie. Zaznaczyć muszę, że jakkolwiek jestem wierzący, to niekoniecznie jestem zwolennikiem tzw. "kościoła na Ziemi" oraz wymyślonych przez ów kościół ceremoniałów.

O pogrzebie dowiedziałem się na 4 dni przed "imprezą", więc zdążyłem uzbroić się w pobliskiej kwiaciarni w wieniec oraz naładowałem swoje rezerwy cierpliwości (tzw. manę), które postanowiłem spożytkować na przebrnięcie przez ceremoniał oraz na nieistotne, zastępujące niezręczną ciszę, gadki przy stole podczas stypy. Mimo moich oporów, z uwagi na fakt, że "tak wypada, gdyż ponieważ", postanowiłem oddać cześć zmarłej.

Pierwszy strzał w pysk - pobudka o 5:30... Kto wymyślił ten pogrzeb na 8:00!? Choćbym nie wiem ile się na to przygotowywał, nie ma bata, żeby się do takiego wczesnego wstawania psychicznie nastawić. To jest więcej niż okrutne! Niby człowiek o tym wiedział, niby był na to przygotowany, ale i tak nie było to najprzyjemniejsze uczucie w moim życiu. Cóż, nikt nie mówił, że będzie lekko. Od razu po zobaczeniu godziny na budziku poziom many spadł o jakieś 10%. Następne 5% straciłem, kiedy w lustrze zobaczyłem mój, niewyjściowy o tej porze dnia, pysk. Oczy zaczerwienione, pod oczami wory jak od świętego Mikołaja, jeszcze nieogolony, każdy włos w inną stronę. Dramat... Zdawać by się jednak mogło, że z minuty na minutę wszystko zmierza ku lepszemu. Zdołałem się jakoś w miarę ogarnąć i byłem gotowy do drogi.

Z uwagi na podniosły ton całej ceremonii, ubrałem się "dobrze", acz bez szału, w stonowanych kolorach... i ciepło, bo w pogodzie zapowiedzieli, że z rana przypiździ fest. Z racji tego, że pogodynka miała 100% trafne info, na dworze piździało. Była 6:30, kiedy to ja, jedyna żywa dusza na parkingu, bo wszyscy inni zapewne spali sobie w ciepłych pieleszach, zapierdalałem wokół auta z drapaczką do szyb. Moje epitety były równie siarczyste jak mróz, który napierdalał mnie po policzkach i wdzierał się do nozdrzy, powodując drażnienie zatok i łzawienie z oczu. Zacisnąłem jednak zęby i drapałem te cholerne szyby z szybkością błyskawicy. W końcu jednak się udało! Wsiadam do środka... kurwa... zwykle zapalam sobie samochód kiedy drapię szyby, by mieć już choć trochę nagrzane wnętrze kiedy "instaluję się" za kierownicę. Tym razem, z racji wczesnoporannego zakręcenia, zapomniałem. No to - komu w drogę, temu piździ! Mana spadła do 80%.

Jadę sobie, jadę - ogrzewanie zaczęło działać, w radyjku leci jakaś przyjemna muzyczka, pełen luzik... a tutaj zza drzewka - MYK! CHYC! Iiiiii... SRU lizaczkiem - pan policjant zaprosił mnie na małe dmuchanko i krótką kontrolę. Pan władza nie zajął mi na szczęście dużo czasu, choć dmuchanko w ten ich miernik trzeźwości musiałem powtarzać, bo pierwszy im nie działał. No i znowu mi ciepło z auta uciekło, w efekcie czego ponownie trzeba było poczekać aż się w środku nagrzeje. Mana spadła o 2%.

Dojechałem w końcu na cmentarz. Dlaczego nie pojechałem do kościoła? Najpierw, w przycmentarnej kaplicy, czekały nas modły nad trumną. FUCK YEAH! Zawsze o tym marzyłem! Kiedy podjeżdżałem na parking, już z daleka zdążyłem zauważyć zbitą, czarną masę, tzw. tłum gości. Ich bystre oczy też mnie wypatrzyły. Oblepili mi auto jakby pod bramy sanktuarium podjechał pozłacany Royce Rolls z uwięzionym w środku Władimirem Putinem. Mówcie mi "wasza szychowatość, nygusy!". Witamy w pierwszym ceremoniale dnia - przywitanie się z każdym kto tylko stoi w promieniu 5 mil morskich. Połowy ludzi w ogóle nie znałem, a ćwiartkę tylko kojarzyłem jak przez mgłę, ale każdy się ze mną witał jakbyśmy przynajmniej ze sobą sypiali. A trzeba Wam wiedzieć, że tych jakże wylewnych ludzi było tam chyba z 50! Na zegarku 7:00. Zacząłem obawiać się o manę, która spadła mi do 70%, a jeszcze się nawet ceremoniał nie zaczął. W końcu jednak z kaplicy wyskoczył jakiś osobnik, który wywijając łapami niczym zaprawiony w bojach raper, zaprosił nas do środka. Fajnie, pomyślałem, przynajmniej już nie muszę stać na tym mrozie i ogrzeję sobie tyłek w pomieszczeniu. Jakby to powiedział Arnold Schwarzenegger: "nic bardziej mylnego!". Okazało się, że w kaplicy piździało tak samo jak na dworze, a może nawet bardziej. Zaciskam zęby po raz drugi, a w duchu obiecuję sobie, że czym prędzej przeprowadzam się na Jamajkę.

Okazało się, że tego dnia mana nie będzie jedynie spadać. Już byłem przygotowany na około półgodzinne stanie nad trumną, ale okazało się, że w kaplicy panuje pełna kulturka i można było sobie usiąść na ławkach. Super, w końcu coś pozytywnego. Mana w górę - 75%. Okazało się, że pan "Raper", to tak zwana w śląskich stronach "rzykaczka" - taki dewot, który prowadzi modły, żeby głupio nie było, że nikt nie wie, które regułki kiedy gadać. Mr. "Raper", ponownie machając łapami, rozsadził nas dość równomiernie na ławeczkach i obwieścił, że pojedziemy "na hardzie" z różańcem. No spoko, ale prowadź chłopie, bo ja nie wiem o co w tym chodzi. Raper zaczął jechać z koksem. Wiedziałem, że różaniec, to taka pętla, jak w programowaniu, w której jakieś modlitwy powtarza się w kółko po kilkadziesiąt razy i mimo, iż "rzykaczce" szło to całkiem sprawnie, to po dziesiątym "Zdrowaś Maryjo" zacząłem odczuwać niepokój, że ta pętla jest nieskończona. Oczywiście "po drodze" nie zrobiło się ani o stopień cieplej, co w połączeniu z brakiem jakiegokolwiek ruchu, gdyż musieliśmy siedzieć na dupach, dawało efekt poczucia, że zbliżamy się do temperatury zera bezwzględnego.

Kiedy już jakimś cudem wyrwaliśmy się z pętli różańca, mr. Raper zaczął drzeć japę w jakichś smutnych zaśpiewach, przy czym upodobał sobie: "Dobry Jezu, a nasz Panie, daj jej wieczne spoczywanie...", które to powtarzał co drugą "piosenkę". Zebrani w kaplicy żałobnicy wtórowali mu dość niemrawo. Nawet jakieś babcie, których nie znałem, a które na początku z werwą przystąpiły do różańca, teraz jakby spuściły z tonu. Przypuszczam, że było to spowodowane faktem, że wszyscy byli zmarznięci jak jasna cholera, ale dewot nie dał się zbić z tropu i rozryczał się już na całe gardło jakby chciał zmarłą obudzić. W końcu nastała cisza. Boże, jeśli mnie słyszysz, to spraw, żeby ten mecheł już skończył. Jak się okazało, Bóg nie chce mnie słuchać. Rozejrzałem się po zgromadzonych i myślę sobie: no dobra, chyba czas się ewakuować... Już podniosłem dupsko z ławki na wysokość 2-3 cm, kiedy ozwał się pan Raper i stwierdziwszy, że trzeba pomodlić się raz jeszcze za duszę zmarłej, przystąpił do modlitwy. Jak niepyszny usiadłem, udając że chciałem tylko poprawić spodnie. Babcie zmierzyły mnie wzrokiem, który normalnie zabija, ale że jestem twardy, to ubyło mi "tylko" 10% many. Nasz "konferansjer" skończył. Napiąłem mięśnie, aby wstać. Dosłownie na 0,04 sek. przed wykonaniem ruchu, ponownie ozwał się dewot: "a teraz pomódlmy się za dusze rodziców zmarłej". Zastygłem, babcie obserwowały mnie bacznym wzrokiem, czy czasem nie wykonuję podejrzanych ruchów, a ja udałem, że jest mi tu tak zajebiście, że do końca świata i jeden dzień dłużej mógłbym tu siedzieć, odprawiać różańce, drzeć mordę wniebogłosy i nawet jeszcze obniżył bym temperaturę, bo chyba za mało marznę. Zdałem sobie sprawę z przerażającego faktu, że oto przeszliśmy, wręcz niezauważalnie, z jednej pętli w drugą. Spojrzałem na zegarek - 7:40. Kościół mieści się wprawdzie jakieś 200 metrów od kaplicy, ale odniosłem wrażenie, że dewot chyba się nieco zapomniał, a msza miala się odbyć o 8:00. Skracając nieco, sytuacja z "rzykaczką" powtórzyła się jeszcze 3 razy - ja sądziłem, że skończył i pełen nadziei już chciałem spierdalać, kiedy on nagle obwieszczał, że trzeba się jeszcze za kogoś pomodlić. Słodki Jezu... po prostu pomódlmy się za wszystkich, którzy kiedykolwiek istnieli!

Nadszedł jednak ten moment, kiedy mr. Raper skończył na dobre. Machając łapami podziękował za wspólne modły, złożył najbliższej rodzinie wyrazy współczucia i poszedł. Nastała zupełna cisza. Rozglądam się zdziwiony, a tutaj nikt się nie rusza. Idziemy, czy bohatersko zamierzamy zamarznąć tu na śmierć? Okazało się, a przynajmniej takie jest moje przypuszczenie, że to był taki moment, w którym nie wypada od razu spierdolić. Trzeba jeszcze pokazać, że nie tak łatwo chcemy odejść od tego bliskiego nam zmarłego, mamy chwilę na refleksje. Ta chwila przerodziła się jednak w wyczekiwanie kto pierwszy sobie wyjdzie, bo nie wypada spieprzyć jako pierwszy. Swoją drogą, podobna sytuacja jest z żarciem na weselach - nikt pierwszy sobie nie chce nałożyć na talerz, żeby nie wyszło, że jest najbardziej łakomy. Jako, że kwestię żarcia zawsze rozwiązuje moja skromna osoba, bo po prostu bez ceregieli biorę sobie jedzenie jako pierwszy, tak teraz też musiałem wkroczyć do akcji i po prostu pokazać innym, że z tego grajdołka da się wyjść tą samą drogą, którą tu weszliśmy. I myślicie, że ktoś tam został dłużej? WSZYSCY spierdolili zaraz za mną. Zasoby many niebezpiecznie uszczupliły się do 55%, a za nami była dopiero pierwsza część ceremoniału.

CDN. jak tylko znajdę czas na napisanie części "kościelnej" ;)
Ciemność jest naszym sprzymierzeńcem!
Awatar użytkownika
Juliusz
Złodziej
Posty: 2774
Rejestracja: 04 stycznia 2004, 11:28
Lokalizacja: Dublin
Kontakt:

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: Juliusz »

Przeżywasz kryzys wieku średniego, czy co?
Słowem nie wspomniałeś nawet o osobie, która zmarła. Mam nadzieję, że to nie Twoja matka, ale i bez tego Twoja relacja brzmi po prostu przykro. Dla mnie brzmi to, jakbyś miał problem, bo coś sprawiło, że byłeś tam z przymusu. Lepiej by było, jakbyś został w domu i jeśli ta osoba w jakikolwiek sposób była Twej duszy bliska, to po prostu o niej pomyślał w ciszy. A jak nie, to po prostu z szacunku dla jej rodziny przejdź do porządku dziennego nad Twoim "cierpieniem" i tyle.
Wieczny odpoczynek racz Jej dać Panie.
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Hah, poczułem się jakieś prawie 10 lat młodszy, kiedy czytałem podobne teksty w CDA lub kiedy po raz pierwszy miałem kontakt z "Garrettem w Jaka to Melodia".

Paradoksalnie, Maveral w żadnym punkcie nie obraził zmarłej. Sam fakt, że pojechał na pogrzeb to znak pewnego szacunku do niej lub chociaż tradycji. Jego szydera (bardzo brutalna i w tym śmieszna :sword: ) dotyczy wyłącznie ceremoniału, który jest delikatnie mówiąc, zdecydowanie negatywny i absolutnie nie dotyczy zmarłego, który jest tylko pretekstem, aby przedłużyć egzystencję kilku tradycji w niezrozumiałej i skarlałej formie.

Pamięć o zmarłych to jeden z filarów kultury zachodniej i rzecz, która odróżnia nas od większości zwierząt (nie wszystkich). Tutaj Maveral nigdzie nie urągał zmarłej i samemu faktowi, że należy o niej pamiętać lub odczuwać wobec niej szacunek (abstrahuję od faktu, ze nie znałem jej i nie wiem, czy ona była godna szacunku. Zakładam, że tak).

Zaraz, ale przecież zjechał ceremoniał pogrzebu = samą zmarłą. Otóż niekonieczne. Rytuał jest sztucznym ciągiem czynności prowadzonych przez jakiegoś mistrza ceremonii, który (ten ciąg/rytuał) przy każdym razie powinny być w miarę identyczny, aby "zadziałały". Tak było od zarania ludzkości.

Zatem to ktoś nam narzuca, jak my mamy wielbić Boga/czcić zmarłych. Jak komuś się to nie podoba (a niby mamy prawo do sprzeciwu), to pojawiają się kontrowersje. A czemu by np. nie czcić zmarłych prywatnie,w duchu, a nie na pogrzebie, który zawsze jest na pokaz i "bo tak trzeba". Presja społeczna to jeden z najważniejszych czynników celebrowania tradycji.

I fakt, że te tradycje są mocno zetlałe i nieatrakcyjne z punktu widzenia człowieka XX/XXI wieku. Wiem, że brzmi to obrazoburczo, ale między innymi po to one istniały, aby integrowac społeczeństwo i zapewniać mu rozrywkę. To dlatego w kościele pojawił się śpiew w ramach kontrreformacji, po to msze zaczeto odprawiać w językach lokalnych, po to wymyślono wesela i stypy, a także w tym celu na pielgrzymkach wszyscy się dobrze bawią. Dlatego Gospel jest taki rozśpiewany i wesoły, aby wiernych przyciągnąć do kościoła.

Pogrzeb wbrew pozorom nie musi być nudny. To jest rzecz charakterystyczna dla naszej, konkretnej kultury katolickiej (ok, jeszcze paru innych), że na pogrzebie się powolnie modli i płacze. We Włoszech się klaszcze, a w wielu kulturach się wesoło śpiewa, aby zagłuszyć ból po stracie bliskiej osoby... i także wyrazić satysfakcję z faktu, że jest ona już w lepszym świecie.
Obrazek
Awatar użytkownika
Nivellen
Złodziej
Posty: 2799
Rejestracja: 30 stycznia 2003, 23:21

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: Nivellen »

Pewne sprawy w życiu wymagają od nas poświęceń: czasu, pieniędzy, cierpliwości, nawet niekiedy zdrowia i życia. Pogrzeb bliskiej osoby jest jedną z takich rzeczy. Kropka. Można to lubić, lub nie, ale czy to powód do publicznego wylewania swoich żalów i jadu? Jeśli zrobiło Ci się, Mav, lżej na duszy, jeśli tak odreagowałeś stratę - niech będzie - masz do tego prawo. W końcu nasze Forum właśnie od tego jest.
Dla jasności, nie jestem praktykującym katolikiem, raczej otwartym na świat człowiekiem, ale nie dzieliłbym się w ten sposób swoimi odczuciami.
Jeśli lubisz mroczne tajemnice i zamki...
Zapraszam do obejrzenia zrzutów z powstającej Fanmisji
Awatar użytkownika
BodomChild
Złodziej
Posty: 2419
Rejestracja: 15 maja 2006, 23:32
Lokalizacja: Pabianice

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: BodomChild »

Ja mam zawsze problem z wizytami w kościele, normalnie tam nie chodzę, ale czasem są takie sytuacje, że po prostu nie wypada nie przyjść. Samo przebywanie w budynku mi nie przeszkadza, księża mi zazwyczaj nie przeszkadzają i nawet słuchanie mszy i muzyki (uwielbiam organy!) mi nie przeszkadza, ale jak przychodzi do tych wszystkich ceremonii i gestów, to jest tragedia. Nie robię znaków krzyża, nie klękam, nie modlę się, bo w to nie wierzę, czułbym się jak idiota, z drugiej strony wszyscy się na mnie patrzą, pewnie myślą "o nachalny bezbożnik, po co tu przylazł" i też czuję się jak idiota. Usiadłbym gdzieś daleko, żeby nie rzucać się w oczy, ale jest przecież rodzina, jest np. babcia i co? Usiąść daleko jak ktoś obcy? Później babcia na mnie patrzy, widzę, że ciśnienie jej skacze bo ma takiego wnuka wywrotowego, u niej w rodzinie nigdy czegoś takiego nie było itd. Dla mnie to bardzo nieprzyjemne i unikam tego.

Puste ceremonie religijne swoją drogą, ale tak naprawdę to większość konwenansów i różnych zasad życia społecznego jest bezsensowna i nie ma żadnego celu oprócz komplikowania sobie życia. Tyle, że gdyby nie to komplikowanie sobie życia, to pewnie bylibyśmy jak zwierzęta, które może życie mają proste, ale tylko kopulują, śpią, żrą i srają, trzeba znaleźć jakiś złoty środek, dlatego staram się trzymać podstawowych zasad savoir-vivre'u, a jak spotkam się z kimś kogo znam, ale niekoniecznie go lubię, to mówię "cześć", a nie "cześć głupi skurwysynu" :) .
PAŃSTWO POLSKIE ODZYSKUJE GODNOŚĆ
Awatar użytkownika
Juliusz
Złodziej
Posty: 2774
Rejestracja: 04 stycznia 2004, 11:28
Lokalizacja: Dublin
Kontakt:

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: Juliusz »

Po pierwsze - prosze Was - skończcie to pseudofilozofowanie pisząc o "pustych rytuałach religijnych" i tym podobnych. Jeśli tego nie czujecie, to napiszcie uczciwie - "nie czuje tego", a nie "to nie ma sensu". Kim Wy jesteście - z całym szacunkiem - żeby odrzucać dwutysiącletnią tradycje i dorobek kulturowy, który mial tak ogromny wplyw na kształt naszego świata. Pokory troche. Wiara jest łaską - nie każdemu jest dana. Koniec w temacie wiary, bo to nie jest głównym tematem - wbrew pozorom - wypocin Maverala.

Maveral, owszem - słownie nie obraził zmarłej, ale swoją postawą - tak. Czytam to i widze wylew frustracji na poziomie nastolatka. W pewnym wieku trzeba miec nieco dojarzałości emocjonalnej w sobie i być ponad fizjologie i własne postrzeganie świata. Pogrzeb z reguły jest urządzany zgodnie z hierachią wartości rodziny zmarłego i tak to trzeba uszanować i tyle.

Jeśli Maveral wiedział, że pogrzeb jest rano, czemu nie poszedł spać wcześniej? Jeśli wiedział, że bedzie zimno - czemu sie odpowiednio nie ubrał? Wyspany miał by także wiecej cierpliwości na wyczekanie, aż osoby zainteresowane sie pomodlą, tyle na ile czują potrzebe.

Ceremonia pogrzebu jest smutna, bo wiele osób przeyżwa strate bliskiej osoby. Nie każda śmierć jest tragiczna, ale raczej każda powoduje pewną refleksje. Oczywiście ciezko skupić sie na problemach egzystencjalnych, jeśli ktoś nie potrafi kontrolować swoich myśli i skupia sie tylko na własnje zmarznietej dupie.

Czy Mav ma prawo pisać o tym na forum - owszem ma. Czy ja mam ochote czytać wylew takie wylewy frustracji? Nie bardzo. Ale skoro już przeczytałem, to po prostu sie ustosunkowywuje.
Awatar użytkownika
eLPeeS
Garrett
Posty: 3879
Rejestracja: 21 października 2004, 15:55

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: eLPeeS »

Juliusz pisze:Kim Wy jesteście - z całym szacunkiem - żeby odrzucać dwutysiącletnią tradycje i dorobek kulturowy, który mial tak ogromny wplyw na kształt naszego świata.
Nie wiedziałem, że granie na keyboardzie w białych rękawiczkach, zawodzenie jakby komu słoń na ucho nadepnął, przemarsz za starym meleksem i "wczorajsza" obsługa techniczna (a takie mam osobiste doświadczenia z np. pogrzebu jednej babci) to tradycja. Wszystkie pogrzeby w jakich sam dotychczas uczestniczyłem to jedna wielka farsa i żenada. U mnie ta cała tandetna (pomimo zwykle sporych "co łaska") i przaśna otoczka wywołuje jedynie uśmiech politowania. A, że w takich sytuacjach śmiać się nie wypada - nie chadzam o ile to nie jest bardzo najbliższa rodzina. Tak, że ja się łączę w bólu z Mavem bo czasem chciałbym pójść i tylko ta dwutysiącletnia tradycja mnie odrzuca ;)
"I'm the best there is at what I do, but what I do best isn't very nice."
Awatar użytkownika
Juliusz
Złodziej
Posty: 2774
Rejestracja: 04 stycznia 2004, 11:28
Lokalizacja: Dublin
Kontakt:

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: Juliusz »

@eLPeeS:
Potrafie sobie wyobrazić źle zorganizowany pogrzeb. Jednak nie wiem, co to ma wspólnego z tradycją kościelną. Tradycyjne pogrzeby (w naszym kulturze) są raczej oszczedne w swojej oprawie - czesto właśnie próby uatrakcyjnienia kończą sie żenadą.
Jeśli wybierasz wstrzymanie sie, to pewnie postepujesz w zgodzie z własnym sumieniem i chwała Ci za to.
Ja nie pisałem o wszystkich ceremoniach pogrzebowych tego świata, tylko o relacji Maverala, który, przynajmniej w tej pierwszej czesci, bardziej skupiał sie na swoim zmarznietym tylku (ew. innej czesci ciała - nie sprecyzował). Co to ma wspólnego z konstruktywną krytyką źle przeprowadzonego obrzedu?
Awatar użytkownika
Kurhhan
Kurszok
Posty: 541
Rejestracja: 20 czerwca 2012, 12:43
Lokalizacja: Warszawa

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: Kurhhan »

Maveral, wklej to do jakiegoś siedliska mentalnej "gimbazy" w stylu "kwejka", tam cię docenią.
Forgotten Tomb
Awatar użytkownika
eLPeeS
Garrett
Posty: 3879
Rejestracja: 21 października 2004, 15:55

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: eLPeeS »

@Juliusz
To ja chyba byłem do tej pory tylko na "źle zorganizowanych". Na szczęście dużo ich nie było, no ale żeby wszystkie takie były - przypadek? Pytanie czy te na które ty uczęszczałeś były "tradycyjne" czy też może jednak przaśne tylko egzaltacja religijna Ci tego nie pozwoliła dostrzec.
"I'm the best there is at what I do, but what I do best isn't very nice."
Awatar użytkownika
Juliusz
Złodziej
Posty: 2774
Rejestracja: 04 stycznia 2004, 11:28
Lokalizacja: Dublin
Kontakt:

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: Juliusz »

Przykro mi pechowcu, ale żaden przaśny jeszcze mnie sie nie przytrafił.
egzaltacja religijna Ci tego nie pozwoliła dostrzec
Pomijam szyderczy ton tej wypowiedzi, bo dotykasz ważnej kwestii, której niestety też padasz ofiarą. Otóż Twoje postrzeganie rzeczywistości jest równie przefiltrowane i zaślepione jak u religijnego fanatyka, za którego mnie masz, bo na wszystko co jest związane z religijnością i duchowością reagujesz z ostrą alergią. Przez to też skupiasz sie na rzeczach nie tyczących sie istoty sprawy, typu kolor rekawiczek klawiszowca.
Ja traktowałem ostatnie kilka pogrzebów, jako okazje do spotkania z rodziną, wspomnień i pewnej ogólnej zadumy. Potrafiło być smutno i poważnie, ale też momentami radośnie (tak, spotkania z ludźmi nawet na pogrzebach czy stypach potrafią być radosne). A powodów do narzekań mógłbym też znaleźć, jak bym chciał, ot na przykład koszt biletu lotniczego kupionego z jednodniowym wyprzedzeniem...
Awatar użytkownika
eLPeeS
Garrett
Posty: 3879
Rejestracja: 21 października 2004, 15:55

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: eLPeeS »

Juliusz pisze: Otóż Twoje postrzeganie rzeczywistości jest równie przefiltrowane i zaślepione jak u religijnego fanatyka, za którego mnie masz, bo na wszystko co jest związane z religijnością i duchowością reagujesz z ostrą alergią.
Oczywiście, że tak. Przy czym ja to robię z pełną premedytacją, świadomością i potrafię się do tego przyznać - co niniejszym czynię. Pytanie czy ty potrafisz spojrzeć na obrzędy religijne nie tylko i wyłącznie przez pryzmat łaski jak Cię dotknęła - wiary znaczy się - i czy potrafisz dostrzec ułomności tych procedur "kościoła na Ziemi" (jak to ładnie ujął Mav). I nie myśl znowu, że to szydera jakaś. Sam się posługujesz taki określeniami.
"I'm the best there is at what I do, but what I do best isn't very nice."
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Ja też przepraszam, że nie dostrzegam tej łaski, ale po prostu za dużo się uczyłem o tym, jak to się robi 9czyli wiarę, kościół, rytuały i z czego one wynikają). Mam spaczone, techniczne podejście.

Równocześnie całkowicie szanuję ludzi, którzy, cieszą się głeboką wiarą. Jest ona faktycznie łaską, gdyż potrafi ułożyć komuś zycie i uczynić go szczęśliwym, a to jest ważne.

Równocześni takicb ludzi spotkałem w życiu ledwie garstkę i co ciekawe, nie był to chyba żaden duchowny i z takie osoby z reguły mają neutralny stosunek do rytuałów.

Tutaj też swoje doświadczenia z chrzcinami/pogrzebami itd mam raczej negatywne i widziałem masowość tego rytuału, co obdziera go niestety z nobliwości. Równocześnie dużo dałbym, aby przeżyć taki rytuał w jakiejś głębokiej formie. Taki (ślub akurat) przeżyłem raz i był naprawdę czymś wartym wielu wyrzeczeń.
Obrazek
Awatar użytkownika
timon
Garrett
Posty: 3883
Rejestracja: 12 sierpnia 2002, 19:07

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: timon »

Może czas przypomnieć, że pogrzeb nie jest dla zamarłych ale dla żyjących. Kpiąc z pogrzebu, rytuałów rodziny kpicie sobie z ludzi dla których ten czas jest ważny, z tego lub innego powodu. Ja idę zawsze na pogrzeb aby pokazać żywym swój szacunek dla nich, dla ich straty. Moja ocena rytuałów, ich nowoczesności lub staromodności nie ma znaczenia bo nie ja mam być w centrum uwagi. Dlatego klękam, wstaję, milczę, czyli zachowuję się jak inni. Gdybym był na pogrzebie hindusa, dorzucałbym do stosu itp. itd. Tego, według mnie, wymaga przyzwoitość. Jeśli ktoś chce manifestować swoje wyznanie ateistyczne poprzez inne zachowanie, lepiej niech idzie na manifestację. Uwagi o tym, że pogrzeb nie musi być nudny nie skomentuję, choć aż się prosi o komentarz.
Inna jest sytuacja gdy człowiek sam organizuję pogrzeb, wtedy obecność innych nie jest najważniejsza, ale ich zachowanie może być odebrane jako obraza lub dalsza przyczyna żalu itp. Nie wiem kim jest rodzina zmarłej ale pomyśl coby odczuli gdyby natrafili na ten tekst.
Jeszcze raz: pogrzeb to nie rytuał, nie impreza z zakopaniem ciała ale chwila pożegnanie się ludzi z kimś bliskim. Jeśli nie chcesz się żegnać - nie idź, szkoda twego czasu i uczuć innych.
Zezwierzęcony, o zdradzieckiej mordzie, umysłowo niestabilny. Kanalia. Patologiczny element czyli OBYWATEL. Nie należący do ich wspólnoty narodowej. Hołota chamska. "Nie kocha Polski i Pana Boga"
Obcy kulturowo prezesowi
Awatar użytkownika
Juliusz
Złodziej
Posty: 2774
Rejestracja: 04 stycznia 2004, 11:28
Lokalizacja: Dublin
Kontakt:

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: Juliusz »

Pytanie czy ty potrafisz spojrzeć na obrzędy religijne nie tylko i wyłącznie przez pryzmat łaski jak Cię dotknęła - wiary znaczy się - i czy potrafisz dostrzec ułomności tych procedur "kościoła na Ziemi"
Jeśli Cię to uspokoi, to zapewniam Cię, że tak - widzę też niedoskonałości w funkcjonowaniu Kościoła jako tako. Nie jest mi to obojętne, ale nie ma to wpływu na moja wiarę.
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: SPIDIvonMARDER »

A co jeśli Mav nie był w rzeczywistości na żadnym pogrzebie, a tylko chciał ożywić forum?

Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
Maveral
Bruce Dickinson
Posty: 4661
Rejestracja: 11 kwietnia 2003, 12:07
Lokalizacja: Radlin
Płeć:

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: Maveral »

1. Nie mam za bardzo sił się teraz rozpisywać, gdyż wróciłem dopiero do domu po ciężkim dniu, ale jedno muszę zaznaczyć - wiedziałem, że wsadzę kij w mrowisko i zrobiłem to z pełną premedytacją. Liczyłem na jakąś dyskusję, w miarę luźną, głównie o tym jak by tu coś w tych obrządkach poprawić, wyjść z obrządkiem do człowieka, bo jak WSZYSCY tutaj zauważyli - obrządek jest dla ludzi, a nie my dla niego.

2. Może komuś coś umknęło, ale czy postawy tych "prawdziwych wiernych" Was nie rażą? Chrześcijanie lubią temat paruzji i teoretycznie są do tej idei bardzo przywiązani, a jednak nie ma to przełożenia na sposób, w jaki się zachowują. Jak odniesiecie się do tego?

3. Domorosłym psychologom spieszę z wytłumaczeniem, że nie odreagowałem w ten sposób żadnej straty. Ja się generalnie ze wszystkiego potrafię śmiać, bo takie mam podejście do życia i tylko żałuję, że nie wszyscy to potrafią. Jedni biorą taki pogrzeb bardzo na poważnie i niech go sobie biorą jak chcą, a ja biorę tak jak opisałem. Widać, że tutaj zgody nie będzie - mamy inne podejście do życia. Zbyt duża sprawa by ją zmieniać.
SPIDIvonMARDER pisze:A co jeśli Mav nie był w rzeczywistości na żadnym pogrzebie, a tylko chciał ożywić forum?
Ożywić chciałem, ale na pogrzebie byłem faktycznie :)
Ciemność jest naszym sprzymierzeńcem!
Awatar użytkownika
BodomChild
Złodziej
Posty: 2419
Rejestracja: 15 maja 2006, 23:32
Lokalizacja: Pabianice

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: BodomChild »

Ból pupy wywołałeś :wes .
PAŃSTWO POLSKIE ODZYSKUJE GODNOŚĆ
Awatar użytkownika
Maveral
Bruce Dickinson
Posty: 4661
Rejestracja: 11 kwietnia 2003, 12:07
Lokalizacja: Radlin
Płeć:

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: Maveral »

Ciąg dalszy relacji :)

Trzeba było przetransportować się szybko do kościoła, gdzie miała odbyć się msza. Idziemy. Do pokonania jakieś 200 metrów, więc w sumie niedużo. Oczywiście piździ jak w kieleckim i już wiedziałem, że w kościele wcale nie będzie lepiej niż w kaplicy. Ludzie schodzili się dość chaotycznie, jedni prędzej, drudzy później, ale w mniej więcej 15 minut wszystkim udało się dotrzeć na plac kościelny. Dotarłem i ja. Przed wejściem do kościoła stała już, przetransportowana przez firmę pogrzebową, trumna. Jako, że uroczystość bardzo podniosła, choć żałobna, to w ustach przynajmniej połowy zaproszonych żałobników pojawiło się to jedno, zasadnicze pytanie: "gdzie tu jest kibel?". Z początku sądziłem, że to jakaś jedna zbłąkana owieczka po prostu zapomniała rano się odlać, ale okazało się, że połowa ludzi rzuciła się na wychodek niczym Niemcy na Polskę w 1939. Istny blitzkrieg, bo wiecie - jeden wychodek i 25 chętnych do spuszczenia z pęcherza. Tutaj już nie było zmiłuj się, nie było przelewek, nie było przepuszczania kobiet, dzieci, czy starszych osób do przodu - kto dobiegł pierwszy, ten spuścił z pęcherza najszybciej.

W całym tym zamieszaniu, idąc z głębi kościoła w kierunku trumny, zbliżył się do nas ksiądz, który miał odprawić dziś mszę. Kapłan omiótł nas bystrym spojrzeniem, a wyraz twarzy miał przy tym taki jakby chciał powiedzieć: "słuchać nygusy mistrza ceremonii, bo za chwilę dojebię taką przemową, że wam puszczą zwieracze!". Zaraz za mistrzem ceremonii wyłonił się on! Wyglądał jak ja tuż po przebudzeniu - każdy włos w inną stronę, zaspany, skołowany, niedogolony, mlaskający, o najbardziej olewającym wyrazie twarzy jaki w życiu widziałem. Ministrant ów miał na sobie białą, dość rozmemłaną szatę, trzymał w dłoniach duży krzyż i ziewał sobie bez ceregieli w naszą stronę. Nie jego wina - ktoś wymyślił sobie pogrzeb na 8:00! Ksiądz chyba chciał zacząć jakąś przemowę, ale nadal kotłowało się pod wychodkiem, gdzie trwało jeszcze z jakieś 15 potyczek między człowiekiem, a pęcherzem. Z tego też powodu akcja pogrzebu zatrzymała się na tej jakże przemiłej scenie, w której tak sobie staliśmy, wymienialiśmy spojrzenia, chrząkaliśmy, marzliśmy i udawaliśmy, że wcale nie czekamy na tych debili spod wychodka.

Kiedy już wychodek został podbity przed pęcherzowych najeźdźców, ksiądz coś tam pogadał nad trumną, że zebraliśmy się tutaj, aby pożegnać naszą siostrę, a przy tym co chwila omiatał wzrokiem plac, przenosząc wzrok z jednego człowieka na drugiego. Chyba miał w tym wprawę, bo mu nawet brewka na moment nie tykła i mógłbym przysiąc, że nawet się przy gadaniu nie zająknął. Pewnie tyle razy już to klepał, że mógłby to powiedzieć nawet wstecz, gdyby go obudzić w środku nocy. Ministrant omal tam nie zasnął na stojąco. Chyba grubo imprezował poprzedniego wieczora, gdyż widać było, że się chłopak męczy strasznie. W końcu ksiądz skończył klepać, odwrócił się na pięcie i poszedł z tym gościem o olewającym wyrazie twarzy do wnętrza kościoła. Za nimi "poszła" trumna, a my za zmarłą. Wszyscy zajęli strategiczne pozycje w ławkach, bo Janek musiał usiąść obok rodziców, Stefan musiał siedzieć bliżej zmarłej, bo najbliższa rodzina, zaś bogobojne babcie, których wzrok zabija, kotłowały się w pierwszych ławkach, bo wiadomo, że łaska Jezusa dociera tylko do pierwszych ławek. Ja, na luzie, usiadłem gdzieś w środku. Zaczęła się msza.

Skłamałbym, gdybym napisał, że wiem co i kiedy mam robić podczas mszy, nie mówiąc już o tym, że poza kilkoma podstawowymi modlitwami, które wbito mi do głowy za szczyla, nie znam żadnych tekstów. Zarówno śpiewanych, jak i mówionych. Na szczęście zapamiętałem sobie, że jak nie wiesz kiedy wstać, kiedy siadać, a kiedy klękać, to obserwuj ministranta, a jak go nie widzisz, to rób to co reszta. Ministranta widziałem i to całkiem dobrze, na moje nieszczęście, gdyż ten jego wyraz twarzy powodował u mnie +50% do senności oraz +1000000% do tego, żeby mieć wyjebane na cały wszechświat. Fajnie, że w kościele mieli też zamontowany telebim, na którym wyświetlały się teksty wszystkich przyśpiewek i kościelnych szantów. Widocznie większość "wiernych" i tak zna tyle tekstów co ja, więc żeby głupio im nie było, to montują takie coś. Prawie jak w "Szansie na sukces"! Msza w sumie przebiegała dość typowo, przynajmniej tak jak zapamiętałem z poprzednich razów. Jak trzeba było śpiewać, to babcie z pierwszych ławek darły mordy wniebogłosy, żeby się pokazać przed Panem, bo przecież Pan słyszy nasze szeptane modlitwy, ale jak mu śpiewasz, to musisz drzeć japę niczym wokalista heavymetalowej grupy, żeby cię usłyszał. Z tym klękaniem, wstawaniem i siadaniem, też ludzie sobie średnio radzili - zdarzyła się nawet sytuacja, że połowa zebranych wstała, kiedy druga połowa siedziała. Ja siedziałem, bo ministrant siedział, choć do dziś nie mam pewności, czy on tam po prostu w tym momencie nie zasnął, ponieważ w ogóle się nie ruszał. Swoją drogą, z tymi ćwiczeniami fizycznymi w czasie mszy jest dość dziwna sprawa, bo czuję się jakbym wbijał jakieś combo. W Mortal Kombat było coś takiego, np. tył, tył, dół, góra, tył, fire i coś tam się z tego powodu działo. Tu mamy coś podobnego: wstań, zaśpiewaj, klęknij, klęknij, wyrecytuj regułkę, zaśpiewaj, klęknij, wstań, usiądź itd. itp. Generalnie, rób to co robi combo-master, czyli ministrant, aż z tabernakulum wyjedzie sam Pan, aby pomóc nam w walce z takim bossem co się "Szatan" nazywa.

Tak to sobie wszystko leciało, aż doszło do rzucania "co łaska" na rzecz parafii. Cóż, poszedłem coś tam dorzucić, bo tak wypadało. Koszyk był ustawiony z boku schodków prowadzących na ołtarz, zaraz przy ławkach z wokalną grupą heavymetalową "Dewotki Z Pierwszej Ławy Dużej Nawy". Podchodząc do koszyka, spojrzałem w ich stronę. Bystre, palące się czystą wiarą oczy były skierowane na banknot trzymany w moich dłoniach. Starsze panie wyglądały trochę jak dwudziestoosobowa Komisja Kontroli Gier i Zakładów czuwająca nad prawidłowym przebiegiem losowania Lotto. Poczułem się trochę nieswojo, a w mojej głowie zaczęły kotłować się przeróżne myśli. Czy nie zostanę ukamienowany, bo wrzucam za mało? A może wrzucam za dużo i osądzą, że jestem pyszny i chcę się popisać przed Panem?... I tak źle i tak niedobrze... A dobra, wrzucę, co mi tam.... No i wrzuciłem... "Bóg zapłać", usłyszałem przed sobą. Święty Panie!... - prawie wyskoczyłem ze skarpetek - Ale się wystraszyłem! Teraz dopiero zauważyłem, że obok koszyka stał, przestępujący leniwie z nogi na nogę, mr. Olewacz. Ale mnie chłop wystraszył... Uffff... Odwróciłem się na pięcie i niespiesznym krokiem udałem się z powrotem, a babcie czujnym wzrokiem odprowadziły mnie w drodze do ławki. Mimo, że zdobyłem się nawet na drobny uśmiech w ich stronę, to pod naciskiem ich spojrzeń na mą skroń wystąpił zimny pot. Mana 45%.

W końcu ksiądz przystąpił do kazania. Muszę powiedzieć, że facet ma bardzo dobry głos na przemowy i piszę to bez cienia ironii. Mówił składnie i ładnie, nie "szukał" słów, tylko truizmami to on nas chciał chyba zabić. Żadne zdanie odkrywcze nie było, a kapłan co chwila wbijał w kogoś wzrok przewiercając nim zebranych na wylot i robiąc minę, jakby nagle powiedział coś odkrywczego. "Pamiętajcie, na każdego przyjdzie czas!", zagrzmiał. Serio? Dobrze, że mi powiedziałeś, bo myślałem, że jestem nieśmiertelny. Albo walnął: "miejcie wiarę w Pana, gdyż wszystko się może zdarzyć". Od razu na myśl przyszedł mi cytat:



Siedzę więc sobie, słucham, poczułem się całkiem luźno i nawet nadzieję miałem, że mi trochę many wróci, kiedy nagle kapłan wbił we mnie rozpalony wzrok, wskazał palcem w moją stronę i huknął: "TY!"... Zastygłem. Moja mina prawdopodobnie wyglądała jakoś tak:

Obrazek

Zastygł też sam ksiądz. Tak ze 3 sekundy trwała ta niezręczna sytuacja, kiedy kapłan raczył kontynuować, wskazując palcem kolejnych, przypadkowych ludzi: "...I ty! I ty! I ty! I ty! Wszyscy dostąpicie zbawienia!". Masakra. Mana spadła do 35% i po raz drugi tego dnia zacząłem się obawiać, że spadnie do 0 przed końcem imprezy. Ksiądz wspomniał jeszcze, między słowami, o zbliżających się wyborach, a powiedział to mniej więcej tak: "pamiętajmy, moi drodzy, że w życiu jeszcze przed nami wiele ważnych wyborów, a niektórych będzie trzeba nam dokonać już w najbliższych tygodniach". Cóż, na pogrzebie nie wypadało gadać wprost o polityce.

I oto nadszedł czas, aby udać się do ołtarza po opłatek! Chyba nie muszę wspominać, że Komisja Kontroli Gier i Zakładów była pierwsza przy księdzu, który dzielił opłatkiem na lewo i prawo. Rozmemłany ministrant sprawnymi ruchami machał ludziom pateną przed oczami, a wszystko po to, aby opłatek lub jego okruchy czasem nie spadły na ziemię. W sumie, jestem ciekaw jakie combo trzeba by wbić po czymś takim. Jakiś uroczysty "rytuał podnoszenia opłatka z ziemi" pewnie się znajdzie. W każdym razie, ja do komunii nie poszedłem, gdyż nie spowiadałem się już bardzo, bardzo długi czas, a podobno nie można ot tak sobie, z nieodpuszczonymi grzechami, lecieć do ołtarza po przyjęcie Pana. Tak mi przynajmniej powiedziano, więc kim ja jestem, aby z tym polemizować. Babcie oczywiście rejestrowały bacznie kto poszedł, a kto nie. Wszystko zmierzało jednak do szczęśliwego końca - wymodleni, gardła co niektórzy zdarli, combo wbite, Jezus do nas wyszedł, piździało nadal fest, a ministrant ani na trochę nie wydobrzał. Przyszedł czas, aby ksiądz jeszcze coś odprawił nad trumną, którą jakoś przez całą mszę wszyscy ignorowali.

Z zakrystii wyłonił się zaspany i ziewający nadal ministrant, a w swoich łapach trzymał dymiące się kadzidło. Ksiądz wziął do ręki kropidło i zaskakująco szybkim krokiem w mig znalazł się przy trumnie. Tutaj zastygł na chwilę i spojrzał groźnie po wszystkich, jakby chciał powiedzieć "teraz wyjebię takie combo, że się zesracie!". No i wyjebał. Najpierw kropidłem lewo, środek, środek, prawo, a potem kadzidłem PYK-PYK-PYK-FUK-FUK-PYK - lewo, środek, prawo, środek, prawo, środek. Tym samym ksiądz odblokował nowego bohatera, jakim był trębacz, oraz nową arenę - cmentarz.

CDN. jak tylko znajdę czas na napisanie części "cmentarnej" ;)
Ciemność jest naszym sprzymierzeńcem!
Awatar użytkownika
raven4444
Szaman
Posty: 1011
Rejestracja: 29 lipca 2007, 14:00
Lokalizacja: Poznań
Płeć:
Kontakt:

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: raven4444 »

Pisz, pisz następne. Mimo że pewnie znów jakiś shitstorm się pojawi tu.

Sam miałem podobną sytuację tylko musiałem jeszcze dotoczyć się 250km w jedną stronę + stypa gdzie z nikim nie dało się pogadać tak pieprzyli a ja mam nie małe uczulenie na pieprzenie.
Awatar użytkownika
eLPeeS
Garrett
Posty: 3879
Rejestracja: 21 października 2004, 15:55

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: eLPeeS »

Patrząc po ostatnim wyroku TK i biorąc pod uwagę to kto zaraz pewnie wygra wybory powiem Ci Mav - masz cojones! Się chłopie nie boisz, że jutro o 5 rano wpadną do Ciebie z chłopaki z CBK (Centralne Biuro Kościelne)? :))
"I'm the best there is at what I do, but what I do best isn't very nice."
Awatar użytkownika
Leming
Złodziej
Posty: 2564
Rejestracja: 17 stycznia 2005, 10:16
Lokalizacja: Statua postępu

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: Leming »

eLPeeS pisze:... Się chłopie nie boisz, że jutro o 5 rano wpadną do Ciebie z chłopaki z CBK (Centralne Biuro Kościelne)? :))
Aż mi się przypomniało.
- Puk, puk.
- Kto tam?
- CBA.
- Nie wierzę.
- No, my właśnie do Pana w tej sprawie.
Kupię Azjatkę - najlepiej Japonkę (może być używana)

Suma całkowitej ilości Informacji we Wszechświecie jest stała i jest równa 0 (zero)
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Po co dawać na tacę 'bo tak wypada"? Robiłeś tam taką długa listę rzeczy, których "nie wypada", że akurat tą jedną nie kupisz sobie odpustu :bj: Jak dla mnie lepiej to 10 zł czy tam ile wpłacić na jakiś wymierny, szczytny cel.
Obrazek
Awatar użytkownika
McLusky
Skryba
Posty: 320
Rejestracja: 12 maja 2006, 20:31
Lokalizacja: North Ashfield
Kontakt:

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: McLusky »

Jak dla mnie jest to jakiś sposób Maverala na odreagowanie tego. Ale ja nie o tym. Zaskoczyło mnie, ile osób tu negatywnie się do tej relacji odniosło. Jakby to było szarganie czegoś absolutnie przenajświętszego. A to tylko zwykły rytuał na który Mav poszedł, i to właściwie tyle...

Sam niedawno w przeciągu jedenastu miesięcy byłem na dwóch pogrzebach. Były to ceremoniały dość specyficzne, bo przeprowadzane w pogańskich Niemczech. ;) Byłem ich bardzo ciekaw, znam polskie pogrzeby i nurtowało mnie jak to się będzie różnić. Podzielę się tym krótko z wami.

Bardzo mi się podobała niemiecka świeckość podczas ceremonii. Najpierw wystawienie trumny z ciałem w kaplicy, przy którym można było chwilę posiedzieć. W tle leciała jakaś spokojna muzyka. Kaplica była w nowoczesnym stylu, brak jakichkolwiek symboli religijnych.

Trwa to ok. pół godziny - po tym wszyscy wychodzą na zewnątrz, zaś pracownicy firmy pogrzebowej przenoszą trumnę z ciałem (bądź wazon wraz z zawartością) do karawanu, za którym wszyscy podążają do miejsca pochówku na cmentarzu.

Następnie ma miejsce opuszczenie trumny/wazonu, kilka słów od osoby prowadzącej ceremoniał, sypnięcie kielnią ziemi do dołu, i to właściwie tyle. Nie było żadnego księdza przy tym, żadnych "płaczek" czy tego typu scen. Moim zdaniem elegancko i z klasą. Rodzina potem sama (bo chciała) zamówiła sobie mszę w intencji, po polskiej stronie.

Nigdy jakoś pogrzeby, czy śmierć osób z rodziny, nie robiły na mnie wrażenia. No trudno się mówi, taka kolej losu. Prędzej się wzruszę na filmie, niż na pogrzebie. A sam uczestniczę w tym bardziej chyba dla siebie, niż dla kogoś.
Awatar użytkownika
Maveral
Bruce Dickinson
Posty: 4661
Rejestracja: 11 kwietnia 2003, 12:07
Lokalizacja: Radlin
Płeć:

Re: Maveral na pogrzebie - relacja z ceremoniału ;)

Post autor: Maveral »

eLPeeS pisze:Patrząc po ostatnim wyroku TK i biorąc pod uwagę to kto zaraz pewnie wygra wybory powiem Ci Mav - masz cojones! Się chłopie nie boisz, że jutro o 5 rano wpadną do Ciebie z chłopaki z CBK (Centralne Biuro Kościelne)? :))
Ja tam raczej nie popadam w skrajności i nie wierzę w jakąś wielką zmianę po przejęciu władzy przez prawicę. Może w niektórych obszarach coś poprawią, w niektórych coś spierniczą, ale status quo zostanie zachowany. Przynajmniej dla mnie (nas?), zwykłego szaraka, wiele się nie zmieni.
SPIDIvonMARDER pisze:Po co dawać na tacę 'bo tak wypada"? Robiłeś tam taką długa listę rzeczy, których "nie wypada", że akurat tą jedną nie kupisz sobie odpustu Jak dla mnie lepiej to 10 zł czy tam ile wpłacić na jakiś wymierny, szczytny cel.
1. Robiłem tam wiele rzeczy, bo tak wypada. Czytałeś chyba nieuważnie ;)
2. Ja nie mam nic przeciwko kościołowi. Uważam go po prostu za instytucję, a jeśli jakaś instytucja spełnia jakieś tam potrzeby wielu ludzi (w tym wypadku duchowe), to jest potrzebna. Na potrzebną instytucję mogę się dorzucić. Poza tym, pozwól mi samemu dysponować swym portfelem ;)
McLusky pisze:Jak dla mnie jest to jakiś sposób Maverala na odreagowanie tego.
Już pisałem, że nie ;)
McLusky pisze:Zaskoczyło mnie, ile osób tu negatywnie się do tej relacji odniosło. Jakby to było szarganie czegoś absolutnie przenajświętszego.
Ja tam wiedziałem, że wsadzę kij w mrowisko i będzie mała zawierucha, ale liczyłem też na konstruktywną dyskusję odnośnie rytuałów. Dowiedziałem się jednak, że są one "zabetonowane", nie wolno ich ruszać, maja być takie jakie są, ponieważ zawsze takie były. Gdybyśmy się mieli trzymać tylko tego co było, to pewnie nadal siedzielibyśmy sobie na drzewach gdzieś w Afryce i wesoło machali bananem ;)

A Twoja krótka relacja całkiem ciekawa :)
Ciemność jest naszym sprzymierzeńcem!
ODPOWIEDZ