[LITERATURA] Konkurencja

Rozplącz swoją wyobraźnię. Zagość w świecie stworzonym przez fanów lub do nich dołącz.

Moderator: SPIDIvonMARDER

Awatar użytkownika
Daweon
Arcykapłan
Posty: 1344
Rejestracja: 06 lipca 2009, 19:15
Lokalizacja: Tarnów

[LITERATURA] Konkurencja

Post autor: Daweon »

Konkurencja

Światło wschodzącego słońca padało na oblicze złodzieja. Garść monet, tyle udało się zyskać z poprzedniego rabunku. Twarz przestępcy nie była zadowolona, ona była przerażona. Oczy wpatrywały się w niebo, całe ciało stało jak słup soli. Z czasem to minęło, ale pamięć o tym wydarzeniu nigdy nie odejdzie. W głowie przemijały setki myśli. Zamyślenie przerwał głos :

-Ile?
-To nie jest ważne.
-Jak to? Przecież specjalnie tam poszedłeś.
-Moje życie, tak kruche…
-Co się stało
-Właśnie otworzyłem skrzynię, zacisnąłem monety swymi dłońmi. Ten dźwięk nie zapomnę tego do końca życia.
-Co za dźwięk?
-Wysuwające się ostrze, po czym nastąpiły słowa „Nie, to mi nie będzie potrzebne”. Nagle paraliż, ślepota i przeszywający ból. Obudziłem się z tym w ręku.

Na podłogę wysypały się pieniądze. 28 monet wystarczy na wyżywienie parę bomb błyskowych i kilka strzał wodnych. Klentarif odespał ciężką noc, cały czas myślał „dlaczego ja, a może w skrzyni było coś cenniejszego, przecież kufer był pełny”. Był on złodziejem, świeżym i nie doświadczonym. Mieszka ze wspólnikiem, nikt nie wie jak jego imię brzmi, ale wołają na niego Ocelot. Nie wyglądał jak on za to wyglądem zwierzęcia można było opisać charakter człowieka, który miał informację na temat kto gdzie trzyma jaki skarb . Kot ma niewinną twarz jednak spryt i drapieżność jest jego naturą. Złodziej o zachodzie słońca zapytał informatora:

-gdzie teraz?
-tak ci śpieszno przecież gdy był ranek byłeś roztrzęsiony.
-to był przypadek.
-skąd ta pewność?
-nie wiem, mam przeczucie.
-daj se spokój pieniędzy, wystarczy na tydzień.
-Ocelot, nie rób ze mnie jaj tylko powiedz GDZIE TERAZ?
-zazwyczaj nie jest ci tak śpieszno do napadu, dlaczego tak ci zależy?
-wiedziałem, że o to zapytasz, nie nazywałbyś się Ocelot gdybyś o to nie zapytał. Ostatnio dzieją tu się dziwne rzeczy. Światło w miejskich uliczkach, pojawiający się budynek, który z resztą chce napaść. Potrzebuję kasy na porządny ekwipunek. Tam nie wystarczy łuk, parę strzał wodnych i trzy bomby błyskowe.
-skąd wiesz?
-musiał być powód dlaczego był skryty.
-co powiesz na skarbiec miejski.

Wspólnicy omówili szczegóły napadu. Słońce już zaszło za horyzont, miasto ogarnął mrok. Zaczyna się czas złodzieij.

Ratusz to niski budynek, mimo tego zajmował dużą powierzchnię. Jego ściany były grube, okna małe, a cały budynek wypchany strażnikami broniącymi piwnicy. Skarbiec zawiera pieniądze zebrane z podatków i ogólny stan majątkowy władz. Chodzą słuchy, że ponieważ monety zabierają dużo miejsca, urząd kupił drogocenne przedmioty. Drzwi wejściowe były pilnowane przez dwóch strażników, dostanie się tam nie było łatwą sprawą tym bardziej ,że do wnętrza prowadziło tylko jedno wejście , które było wyjściem zarazem.

Nagle zza rogu wydobył się krzyk, krzyk rozpaczy i bólu, jeden z pilnujących szybko pobiegł w stronę dźwięku, gdy tam dotarł zobaczył jedynie czerwony ślad w stronę którego podążył dalej. Drugiego strażnika odwrócił uwagę kamień rzucony pięć metrów dalej. Stróż prawa wyciągając miecz podszedł bliżej odgłosu, gdy nagle stracił przytomność wskutek uderzenia pałką. Wystarczyło tylko wziąć klucz i otworzyć drzwi. Klentarif wszedł do budynku po czym od razu przyległ do ściany. Słysząc odgłosy kroków schował się za rzeźbę, która znajdowała się we wnęce. Gdy strażnik minął posąg poczuł uderzenie w głowę, „Nie będzie łatwo” szepnął złodziej po czym wyszedł z hallu lewą stroną. Skradając się doszedł do skrzyżowania, rzucił kulę upewniając się, że nie ma nic za rogiem. „Która, teraz lewa czy prawa” pomyślał złodziej, następnie wybrał prawą zważając na to, że podąża w stronę centrum. Następny skręt i następne domysły „czy dalej nie kryje się strażnik”, jedno było pewne trzeba zgasić pochodnię. Nagle wyłonił się głos „Niech to szlag”. Szczęk wysuwającego się ostrza i odgłos biegu przestraszyły złodzieja, ponieważ nigdy nikogo nie zabił nie umiał tego zrobić. Klentarif wyciągnął jedyną strzałę gazową. Gdy tylko strażnik wyszedł na widok złodzieja, usnął wdychając gaz. Zdenerwowanie przestępcy było ogromne. Mimo, iż rabował już domy, tutaj nie był pewny. Cicho i powoli otworzył drzwi, gdy nagle ujrzał tak pożądane schody na dół. Była to droga prosto do skarbca, trzech strażników stało przy drzwiach, rozmawiali ze sobą, stąd można było wywnioskować ich obecność. Podłogę uderzyła bomba gazowa, wszyscy pilnujący zasnęli. Złodziej wziął klucz i otworzył drzwi, Klentarif ujrzał skrzynie i złote przedmioty wysadzone kamieniami szlachetnymi. Gdy dwaj przyjaciele byli już w swoim domu Ocelot zaczął rozmowę:

-Co zamierzasz kupić?
-Strzały gazowe, bomby błyskowe, sztylet…
-Zacznij inwestować w żelazne groty, są tanie i…
-Wiesz przecież, że nie toleruję zabijania.
-Daj spokój nawet Garrett mistrz złodziejstwa zabijał.
-Ale on nie miał takiego wspólnika.
-Przestań się podlizywać.
-Gdyby nie ty i twój pomysł z czerwoną farbą nie udało by mi się.
-Ale mną nie możesz zastąpić szybkiego likwidowania przeciwników.
-Nie i tyle nawet gdybym miał ostre strzały nie umiałbym z nich korzystać.

Zapadła głęboka cisza. Złodziej, zielonooki, ciemny blondyn, którego mina zawsze była poważna, musiał odpocząć, przed nim był długi dzień i jeszcze dłuższa noc, w której obrabuje posiadłość strażników.

Z postury mężczyzna, ubrany w czarną zbroję i kaptur, jego usta i nos zakrywa chusta. Podchodzi do kapłana siedzącego przy biurku:

-Tylko jeden – głos był głęboki i tajemniczy.
-Gdzież? I cóż? – rzekł stary, siwy kapłan. W jego twarzy było widać doświadczenie i rozwagę.
-Oko, najprawdopodobniej w siedzibie strażników.
-Zawżdy drzwi zamurowali, ilość wielką ich będzie. Jakże to uczynisz.
-Mam swoje sposoby, gorzej będzie jak niewierny się zjawi.
-Miałeś dopilnować…
-Lepiej samemu coś zdobyć niż…
-Masz rację ważne, że mamy dwa.

Wydawałoby się, że skórę ma drewnianą, zaś siłę ogromną. Mimo, iż wielkość ma człowieka, jego moc wydaje się nieludzka. Stał, gdy nagle podeszła szamanka:

-Masz to co mieć miawszy? – jej głos wydawałby się lekko szalony.
-Mam, tylko…
-Oko
-Już niedługo…
-Nadejdzie kres młota!

Karmazynowe niebo oznaczało nadchodzący chaos. Klentarif stał przed niegdyś ukrytym budynkiem. Miał wyciągnąć strzałę patrząc w okno, gdy nagle poczuł niepokój. Schował się w cieniu wszystko uważnie obserwując. Pogański stwór o kształcie człowiek podszedł do siedziby strażników. Z jego ręki z ogromną szybkością wystrzelił korzeń torując swoją drogę do bibliotek. Złodziej już miał iść za nim, kiedy spojrzał na czarną postać biegnącą do wejścia. Klentarif poczekał kilka chwil by upewnić się, że nic go nie zaskoczy poczym wszedł. W środku było słychać jęki bólu. Niedoświadczony przestępca zaciekawiony biegł dalej, po kolej mijając zmasakrowane zwłoki. Idąc tym śladem doszedł do wielkiego hallu. Będąc ukryty w cieniu złodziej patrzył na zapowiadająco się ciekawie sytuację. Poganin zbliżył się do skrzyni pozornie będącą na uboczu. Zamaszystym ciosem zniszczył kufer, chwytając cenny artefakt:

-He he he i myślisz, że po prostu ci pozwolę go wziąć – nagle spod cienia wyjawiła się tajemnicza postać.
-Spodziewałem się ciebie, załatwmy to szybko.
-Przy świadkach.
-Ach taak.

Z ręki stwora wyłoniły się korzenie chwytając złodzieja, poczym uderzyły go o ziemię. Sługa Szachraja grubym głosem zapytał:

-Kiiiim jesteś?
-Złodziejem?
-Odejdź zanim pozbawię cie życia tak jak inną hołotę.
-Uważaj na Oko.

Druga ręka Poganina podążała w stronę młotodzierżcy. Miecz, którego otaczała aura śmierci przeciął korzeń. Ręka mrocznej postaci zwróciła się do wroga. Nagle czarna mgła okrążyła stwora. Puszczony już Klentarif przypomniał sobie „Ten sam dźwięk, tak czarne i mroczne. To, to ,mnie zaatakowało dwie noce temu”. Sługa Szachraja zawył z bólu. Zaczęła się walka, młotodzierżca posiadający dwa ostrza oraz moc śmierci i zniszczenia kontra Poganin, którego moc przypominała Wiktorię. Złodziej wśród tego zamieszania zabrał Oko i pobiegł do swojego domu, tam artefakt przemówił:

-Ach taki cenny, a w rękach pospolitego złodzieja.
-Co się stało?
-Po tych dziwnych zdarzeniach trzy persofinikaty stały na ulicy. Ja zostałem zabrany przez strażników dwa następne byłe zabrane przez szarych ludzi. Zarówno młotodzierżca jak i Poganin zyskali mutację taką samą jak strażnicy zabójcy. W połączeniu z ich własnymi mocami zyskali to co widziałeś. Prawdziwą potęgę zyskaliby gromadząc dwa pozostałe persofinikaty.
-Dlaczego zostali zmutowani.
-Skutki uboczne glifu ostatecznego.
-Co to jest…..

To już koniec tej opowieści.

Wiem, krótkie, ale nie chciałem, żebyście się męczyli z tym opowiadaniem, może będzie druga część. Ponieważ dawno nic nie pisałem i jestem cienki z polskiego miejcie litość.

Cz. 2

- Zdobycie Oka było niezwykle ryzykowne. Teraz z pewnością chcą mi to odebrać.
- Jak masz kłopota posłuchaj Ocelota.
- Więc jaki masz plan.
- To zależy, które z tych dwóch przeżyło.
- Zapytam się Oka.
- Ono wie?
- Wczoraj powiedziało mi, że „widzi wszystko”.

Amator w złodziejskiej sztuce stał się niezwykle podekscytowany, ale jednocześnie przestraszony. Wiedział, że grozi mu niebezpieczeństwo i był w tej sprawie zupełnie bezsilny. Otworzył skrzynię z personifikantem, po czym zapytał:

- Kto z tych dwóch wygrał.
- Muszę cię zasmucić. Jeden z nich zauważył, że zniknąłem. Przerwali walkę i zaczęli cię szukać.
- Co według ciebie miałbym zrobić.
- Ich potęga będzie kosztem mojej mocy. Pomogę ci więc. Idź do kanałów na pewno coś zauważysz. Śpiesz się. Nie tylko oni chcą cię znaleźć. Ich koledzy również podążają twym tropem.

Klentarif wytłumaczył wszystko przyjacielowi. Mimo, iż on miał wiele pomysłów, złodziej stwierdził, że najlepiej będzie najpierw iść do kanałów. Spakował Oko, sprzęt, jedzenie oraz rzeczy osobiste i oczywiście wziął ze sobą informatora. Zapuścił się na dół w zielonych od mchu, śmierdzących od rozkładu, wilgotnych i oślizgłych kanałach. Złodziej nie zastanawiając się długo szedł w stronę korytarza. Przy każdych skrzyżowaniach Oko podpowiadało kierunek. Wszystko oświetlał księżyc, którego blask docierał przez kraty. Nareszcie, żółte światło. Personifikant zapewniał, że dobrze ich prowadzi. Przed złodziejem wyłonił się widok ogniska, zaś przy nim dziesięciu strażników:

- Oko nas tu przyprowadziło. Powiedziało, że tutaj znajdę schronienie – wytłumaczył Klentarif
- Ty jesteś posiadaczem Oka? – zapytał strażnik którego ubiór wydawał się najbardziej zdobiony
- Tak
- Jesteś obrońcą równowagi, pomożemy ci, jeżeli ty też będziesz strażnikiem.
- Opowiesz mi o was, później, musimy jak najszybciej zabezpieczyć personifikant.
- Nikt nie wie, że tutaj jesteśmy. Miną wieki zanim nas tu znajdą, jednakże boję się o miasto.
- Co zmierzasz zrobić.
- Połowa z nas została wyrżniętych, reszta gdzieś się wałęsa po mieście. Zdaje się, że jedynym wyjściem jest zabranie im reliktów.
- Co wtedy?
- Korona pasuje do Kielicha, zaś Serce do Łapy.
- Nie rozumiem.
- Glif ostateczny zniszczył wszystkie glify, potężne zaklęcia, aktywowane za pomocą znaków. Ta zmiana nie oznaczała zniszczenia tej mocy, lecz jej zgromadzenie. Blisko Pogan Garret położył Łapę oraz Serce. Koronę i Kielich położył na budynkach Młotodzierżców. Cała skoncentrowana siła podzieliła się na dwie części. Pierwszą aktywuje połączenie Serca, Łapy Szakala i Oka. Problem w tym, że ten personifikant połączony z dwoma pozostałymi wyzwala tą sama moc.
- Co w związku z tym?
- Gdybyś Koronę dał Poganom, zaś Serce Młotom.
- Żadna z frakcji nie oddała by takiego skarbu, co by prowadziło do poprzedniego stanu rzeczy.
- Właśnie, Ferton daj naszemu przyszłemu wybawcy pancerz miecz i pierścień.
- To wszystko mi nie będzie przeszkadzało.
- Nasze pancerze są lekkie, miecze krótkie, a pierścień nie będzie ci sprawiał kłopotu.
-Dziękuje. Dlaczego sławny Garret tego nie zrobi.
- Od czasu uaktywnienia glifu ostatecznego całkowicie zerwaliśmy z nim kontakt.
- Ktoś więc musi przejąć jego rolę.

Klentarif szybko przywykł do takich warunków. Cały dzień Pierwszy Strażnik opowiadał złodziejowi o Opiekunach. Przestępca poczuł, że jego miejsce jest właśnie tu.
O zachodzie słońca złodziej mimo, iż zmęczony pakował się do napadu na wioskę Pogan. Oko powiedziało, że od czasu rabunku Garreta personifikant strzeżony jest w bardziej bezpiecznym miejscu, za miastem. Las obok niego jest wyjątkowo niebezpieczny, żaden nie-Poganin boi się tam zapuszczać. Ponoć słyszano tam różne odgłosy. Czasami były to krzyki, czasami gruby jęk, bądź wyraźne stęki, niektórym Młotodzierżcą przypominał to głosy słyszane w katakumbach Warowni Żelazodzrzewa. Puszcza to dosyć chaotyczne miejsce. Układ drzew w niczym nie przypominały tych w parku. Były tam inne gatunki, było ich więcej i wydawało się, że naprawdę żyły, że obserwowały każdego i rozmawiały ze sobą. Ze względu na wielkie poszukiwania ochrona Serca znacznie się zmniejszył, mimo tego nadal wydaje się być wielkim problemem.

Klentarif stał na granicy lasu, bez Ocelota, Oka, sam przed którym górowały konary drzewa. „Być może będę tego żałował” szepnął złodziej, po czym wszedł do tego mrocznego miejsca. Powolnym i cichym krokiem szedł ścieżką, gdy nagle zobaczył dwóch strażników. Nie było wyjścia trzeba opuścić dróżkę, po namyślę przestępca wbił miecz w korę drzewa, wszedł na gałąź i wziął broń. Do podróżowania na drzewach nie trzeba było specjalnych umiejętności, rośliny były bardzo gęsto poustawiane, jednak im bliżej obozu tym mniej ich było. Złodziej nie liczył już ilu Pogan ominą. Jego niepewność była olbrzymia. Sam pośrodku, a wokół mnóstwo istot chcący cię zabić. Drzew było coraz mniej, Pogan coraz więcej i pierwszy dylemat. Konar na którym siedział złodziej był oddalony od najbliższego na którego przejście miałoby jakikolwiek sens oddalony był o metr. „Skakać, albo nie skakać. Jeśli spadnę będę widoczny, jeśli zejdę będzie trudniej”, myśli Klentarifa kłębiły się co raz bardziej, aż w końcu zdecydował się na najlepsze posunięcie. Owinął linkę wokół gałęzi, po czym wystrzelił strzałę. „siedemdziesiąt kilogramów powinno wytrzymać, w końcu była najdroższa” pomyślał, następnie powoli chwycił i zaczął kierować się do zamierzonego celu. Dopiero teraz poczuł jak zbroja Opiekunów zaczęła go obciążać. W połowie drogi linka się zerwała, na podłogę runęło ciało złodzieja. Ból nie był największym problem, bowiem słychać było coraz głośniejszy tupot. Klentarif szybo wyciągnął bombę błyskową. Gdy tylko było widać Pogan, błysk oślepił strażników. Zaczęli krzyczeć „intruz!”. Sytuacja Klentarifa była beznadziejna, złodziej wspiął się na zamierzone drzewo, wypuścił hałasującą strzałę tam gdzie zamierzał iść, czyli do nory przed, którą stały dwa kije z kozimi czaszkami na końcu. Jego filozofia opierała się na inteligencji Pogan. Przed chwilą widać było intruza, tam gdzie źródło hałasu tam na pewno go nie ma, w końcu na tym mu zależy, żeby poszli tam stróże. Faktycznie ta metoda zadziałała i Klentarif bez problemu dostał się do podziemi. Przed nim dwóch Pogan pilnujących wielkiej Sali. Tu rozwiązanie było proste, bomba gazowa. Kiedy strażnicy już leżeli przed złodziejem pojawił się widok serca na piedestale i dziesięciu pilnujących go strażników, w tym trzy to szczypawice, zaś dwa to enty. Jeszcze amator w złodziejstwie postawił minę przed drzwiami z nadzieją, że nie stanie na nią człowiek. Strzelił strzałą ogniową w szczypawice będącą blisko drzewca, dzięki czemu powalił obu, wszyscy zareagowali na hałas biegnąc w stronę napastnika. Komora była duża, wyjątkowo zadbana jak na Pogan, mimo tego wszystkie istoty pilnujące serca były blisko niego, co sprawił, że atakowali w grupie. Złodziej stanął za drzwiami, po czym udało mu się strącić ostrymi strzałami, które Ocelot spakował wbrew jego woli wszystkich nieludzi. Brakowało pięciu metrów do konfrontacji, Klentarif widząc jak zmierzali w kierunku miny. Złodziej postanowił oślepić ich bombą błyskową, jednak jeden z Pogan zamknął przez chwilę oczy, jakby wiedział co oznacza widok tej kuli. Zmierzał dalej w stronę miny. Klentarif nie mający już ni by oślepić napastnika, poczuł litość mówiąc:

-Przed drzwiami jest mina, zginiesz.

Poganin zatrzymał się po czym szybko wziął Serce i zmierzał w kierunku złodzieja. Klentarif patrząc na to strzelił w minę, powodując nie potrzebny wybuch. Nie oślepiony strażnik widząc jak inni powoli odzyskują wzrok pchnął Klentarifa za drzwi:

-Ty mi uratowawszy życie, ja ci pomogłwszy -rzekł.
Wyszedł z nory zostawiając czterech Pogan, którzy szukali złodzieja na miejscu. Trzymał nóż za plecami złodzieja i wszystkimi napotkanymi wyjaśniał, że głupoluda do szamana na ofiarę musi zanieść. Gdy oboje byli już w bezpiecznym miejscu pożegnał się z Klentarifem mówiąc:
- Ty mi życie uratowawszy, ja ci życie uratowawszy, rachunek wyrównany.
- Uratowałem cię bo nie mogłem pozwolić, żeby ktoś zginął.
- A więc nie z powodu wyglądu tylko z litości mnie uratowawszy. Ja cię zaraz zabiwszy.
- Ale… - na oczach złodzieja widać było zdziwienie połączone ze strachem.
- Żartowawszy ty już do domu idąwszy.
- Dziękuję.

W mieście rozpętał się chaos. Młotodzierżcy zażarcie toczyli bój z Poganami. Obie frakcje przeszukiwały bogatsze domy w nadziei na odnalezienie Oka. Na ulicę strach było wychodzić, wszędzie było słychać krzyki, widać plamy krwi, i czuć, że to dopiero początek. Na szczęście wraz z nastaniem świtu wszytko się uspokaja. Klentarif zszedł do kanałów wiedząc już gdzie zmierzać. Nareszcie doszedł do Opiekunów widocznie niosąc personifikant.

Wśród nich zapanowała radość i nadzieja, wystarczył jeden rabunek, a w mieście zapanuje ład. Obie frakcje nie będą już oczekiwać odnalezienia Oka, bo właśnie z przed ich nosa zwędzono inny cenny personifikant. Znaczyć to będzie, że znowu walka będzie się toczyć na ich terytorium. Klentarif i Ocelot zaczęli już udamawiać w kanałach. Rabunek na skarbiec przyniósł kosztowności dzięki którym można było przeżyć nawet rok. Rankiem któryś z Opiekunów szedł do sklepu, po żywność, materiały na miecze pierścienie i zbroje. W kanałach bowiem kowal przygotował własną hutę. Przedmioty były potrzebne ponieważ niektórzy z bractwa zdołali odnaleźć kryjówkę Pierwszego Strażnika. Jednak zdecydowanie przybycie Garretta wywołało największy entuzjazm:

- Coście narobili jeszcze dojdzie do tego, że będą włazić do mojego domu, poza tym nie mam co kraść - powiedział pretensjonalnym głosem.
- Uspokój się to nie nasza wina, gdyby nie on całe miasto stanęło by w płomieniach – rzekł Pierwszy Strażnik wskazując na Klentarifa.
- O macie nowego złodziejaszka na usługach.
- Może byś pomógł, a zapomniałem, przecież ty jesteś ich kumplem.
- Czasami warto jest mieć sprzymierzeńców.
- Oddałbyś im Koronę.
- Jeżeli to jedyny sposób, żeby było tak jak było.
- Dobrze! Idź gdzie chcesz tylko powiedz gdzie cię możemy znaleźć.
- Jeszcze jej nie macie?
- Będziemy mieć bez obaw.

Garrett usiadł w ciemny kąt i milczał. Klentarif spał przez cały dzień, musiał odpocząć po nie odespanej nocy. Ponieważ, miał to być ostatni rabunek nie szczędzono sprzętu. To miało być decydujące starcie.

Od czasu rabunku mistrza złodziei zrezygnowano z umiejscowienia personifikantów w Katedrze Św. Edgara. Oko dokładnie powiedziało gdzie może być Korona, jest to nowa wieża. Zaraz po zburzeniu zegarowej, rozpoczęto budowę innej. Młotodzierżcy tłumaczyli to tym, że na szczycie chcą postawić wielką pochodnie wskazującą podróżnym drogę do miasta. W ten projekt zostały zmobilizowane wszystkie siły. Nie wiadomo dokładnie jak to się stało, niektórzy mówią, że posyłano tam niewolników, niektórzy, że to moc Budowniczego, jeszcze inni mówili, że to normalne tępo pracy młotów. Cokolwiek to spowodowało budynek będący już najwyższy w mieście, mający 20 metrów szerokości, mury grube na długość łokcia i obiecaną pochodnie na szczycie zbudowano w tydzień. Ponieważ wejście na wieżę jest zakazane, a ona sam jest pilnie strzeżona można było się spodziewać, że tam znajduje się Korona. Jak każdy budynek Młotów tak i ten nie posiada tylko jednego wyjścia. Od wieży wystaje kilka rur. Mówi się, że sprowadzane tam drewno zostaje zwęglone, żeby koszty latarni były jak najmniejsze. Istnieje jednak kilka problemów. Po pierwsze, nad drzwiami postawiono balkon, przez co wdarcie się przez główne wejście jest nie możliwe, ponieważ zawsze obserwuje je jakiś Młotodzierżca. Po drugie, rury są ustawiono są wysoko, zdecydowanie wyżej niż wynosi skok złodzieja. Po trzecie dym leci w nocy, akurat wtedy kiedy jest czas na napad.
Klentarif stojąc przed górującym budynkiem, ubrał rękawiczki do wspinaczki, po czym założył chustę ,która miała go chronić, przed dymem. Szybko przyzwyczaił się do tego rodzaju poruszania i szło mu to coraz szybciej. Wreszcie doszedł do pierwszego wylotu ,kiedy pomyślał, że bezpieczniejsze byłoby dojść na sam szczyt. Złodziej długo się męczył jego ręce już odpadały, ból stawał się coraz większy. Nareszcie wymarzona pionowa podłoga. Klentarif uniósł się i położył, widział światło, które nagle ktoś mu zasłonił:

- Chcesz ukraść Koronę – zapytał młot
- … - Klentarif milczał.
- To nawet dobrze, mam już dość stania tutaj. Zamiast bić się z błaznami to muszę tu stać jakoż cioł i tylko dokładać węgla.
- Możesz mi pomóc.
- Ani jam ani on – powiedział wskazując na kolegę – nie możemy, zjadą nas za to, żeśmy nie jesteśmy na stanowisku.
- Gdzie jest personifikant?
- Idziesz w dół skręcisz w prawo, potem w dół, w lewo, w prawo, i znowu w dół. Pod dywanem jest klapa, żelazna.
- Mam swoje wytrychy, co zmienia kradzież korony.
- Wszystkie skarby do piwnicy zawożone będą, straż na górze mniejsza będzie.
- Pozwól, że sobie odpocznę, wspinanie się tutaj kosztowało mnie dużo wysiłku.

Po dwudziestu minutach złodziej idzie schodami. Nagle słyszy potężne kroki. Bez zastanowienia wrócił na górę, pokazał młotodzierżcy pałkę, po czym strażnik ogniska zawołał:

- Chodźcież szybko ale jaja.

Ze schodów wyłonił się młot, którego szybko ogłuszono. Klentarif odłożył zwłoki na bok, po czym dał znak koleżce, żeby wołał więcej. Młotodzierżca zawołał o wiele głośniej:

- Ratunku!!!, szybko chodźcie tu.

Po chwili zza schodów widać było dwóch strażników. Zaprzyjaźniony Młot odciągnął jednego siłą nie pozwalając mu się obrócić. Drugi wróg szybko został ogłuszony, po chwili pierwszy też. Klentarif kiwnął głową dziękując, po czym zszedł na dół. Długo nikogo nie widział, był bezpieczny ponieważ na każdym zakręcie upewniał się kulą zwiadowczą. „ Teraz tylko w lewo i w prawo” szepnął, spowodowało to gwizd który usłyszał. Wyciągnął bombę błyskową, użył ją, po czym ogłuszył młota. Złodziej chwycił strzałę gazową, jakby wiedząc, że za następnym zakrętem czai się strażnik. Klentarif szybko wyłonił się za rogiem i strzelił w owego Młotodzierżcę. Podniósł dywan faktycznie była tam klapa, po pięciu minutach już otworzona. Złodziej zszedł na dół, było ciemno, nie było ani pochodni, ani okna, dlatego przestępca oświetlił Koronę, bombą błyskową, po czym wziął personifikant i położył na tym miejscu Serce . Droga na dół była mniej męcząca, za pomocą rękawic Klentarif szybko zszedł na ziemię. Jak często bywało tak i teraz pod koniec rabunku zaczęło świtać. Złodziej zszedł do kanałów, wśród Opiekunów zapanowała niezwykła radość.

Garrett bez problemu zajął się odniesieniem korony do Pogan. Na mieście zapanował ład. Siedzibą bractwa nadal zostały kanały. Klentarif i Ocelot nadal zajmują się tym czym przed tylko baza wypadowa się zmieniła. Złodziej będący też Opiekunem, nadal pozostał złodziejem.
Ostatnio zmieniony 20 sierpnia 2009, 19:19 przez Daweon, łącznie zmieniany 2 razy.
Człowiek żyje by być szczęśliwy
Szczęście zaś to tylko chęć życia
Jesteśmy więc po to by chcieć tu być
Bo oprócz trwania nie mamy nic innego
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5184
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Konkurencja

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Tradycyjnie zacznę od problemów, by potem móc o nich zapomnieć i przejść do tej miłej strony :)

Opowiadaniu brakuje korekty. Mnóstwo błędów typu powtórzenia, literówki, orty (duże/małe litery), a takze sporo gramatycznych i stylistycznych. Uwaga też na niewłaściwie użyte słowa:
przykłady:
wydobył się krzyk
wyłonił się głos

Ponadto fabuła jest chaotyczna.. i ma małe błędy (to już akurat w 100% moja opinia):
-Z tym bankiem trochę za łatwo im poszło
-Końcówka jest trochę jakby z innej bajki. Tutaj coś o banku, a tu nagle Oko, wojna? Stwór?
WTF? xD Nic z tego nie rozumiem.

Jak dla mnie to temat na duże opowiadanie, a Ty to zmieściłeś na jednej stronie. Za mało :/

A teraz plusy:
Po pierwsze, ciekawa narracja. Opowiadasz jakbyś nie obserwował jakąś akcję, ale był jej uczestnikiem (przy zachowaniu narracji 3 osobowej). Fajny efekt :ok
Uczuciowość, opisy, logika poczyniań i akcji. Rzecz, której strasznie brakuje w wielu tekstach!
Ponadto starasz się ten świat miejscami zrobić kompletny, np. wstawka o tym, że władze miejskie wymieniają monety na przedmioty. Niby nie jest to specjalnie istotne dla fabuły, ale buduje klimat!
Aha, a co do klimatu to też jest ok.
Ostatnio zmieniony 23 sierpnia 2009, 15:33 przez SPIDIvonMARDER, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Awatar użytkownika
Daweon
Arcykapłan
Posty: 1344
Rejestracja: 06 lipca 2009, 19:15
Lokalizacja: Tarnów

Re: [LITERATURA] Konkurencja

Post autor: Daweon »

Cóż nareszcie ktoś to przeczytał. Co do liter to miałem problem. Na przykład Poganin piszę z dużej litery, zaś młotodzierżca z małej. Nie wiem dlaczego, ale tak mi pasuje. Co do wydobył się krzyk nie uważam tego za niewłaściwie użyte słowo (no może troszkę). To nie był bank tylko skarbiec miejski.
SPIDIvonMARDER pisze:Nic z tego nie rozumiem.
Skarbiec obrobiono po to by mieć kasę na sprzęt. Główny bohater przeczuwał po tamtych zdarzeniach, że coś się święci. Po obrabowaniu miał w cholerę kasy i mógł już napaść biblioteki. Okazało się, że to co powiedziało Oko, dwóch bohaterów obu frakcji przypadkowo "zmutowani" zwalczali się i obawiali jednocześni. Wszystko by się roztrzygło gdyby nie wścipski bohater, który zabrał Oko co sprawiło, że nikt nie zwyciężył. Już szykuję drugą część, dzięki za wskazówki.
Człowiek żyje by być szczęśliwy
Szczęście zaś to tylko chęć życia
Jesteśmy więc po to by chcieć tu być
Bo oprócz trwania nie mamy nic innego
Awatar użytkownika
Daweon
Arcykapłan
Posty: 1344
Rejestracja: 06 lipca 2009, 19:15
Lokalizacja: Tarnów

Re: [LITERATURA] Konkurencja

Post autor: Daweon »

Napisałem drugą część, wydaje mi się, że poszło mi lepiej. Poprawiałem dwa razy, więc błędów językowych powinno być znacznie mniej (nie było czerwonych szlaczków).
Człowiek żyje by być szczęśliwy
Szczęście zaś to tylko chęć życia
Jesteśmy więc po to by chcieć tu być
Bo oprócz trwania nie mamy nic innego
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5184
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Konkurencja

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Faktycznie, widać że była korekta. Błędów jako tako nie ma, jakies pojedyńcze pierdołki.
Dwie rzeczy tylko zwróciły moją uwagę:
-"strażnicy"... Keepersi tak? To takich strażników piszemy z duzej litery, bo to nazwa własna zakonnika, tak jak Krzyżak, Templariusz.
-Coś takiego było, że "widok wypadł... jakoś tak. W każdym razie to brzmiało nie po polsku.

A tak to tekst bardzo dorosły, gratuluję! Fabuła zakręcona, ale ok. Tylko trochę sceny akcji sztywne, ale to moje czepialstwo...
Obrazek
Awatar użytkownika
Daweon
Arcykapłan
Posty: 1344
Rejestracja: 06 lipca 2009, 19:15
Lokalizacja: Tarnów

Re: [LITERATURA] Konkurencja

Post autor: Daweon »

Dzięki Spidi zmobilizowałeś mnie do dalszego pisania i poprawiania dziesiąt razy tekstu. Następna powieść będzie o wiele dłuższa i będę na niej spędzał naprawdę wiele czasu.
Człowiek żyje by być szczęśliwy
Szczęście zaś to tylko chęć życia
Jesteśmy więc po to by chcieć tu być
Bo oprócz trwania nie mamy nic innego
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5184
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Konkurencja

Post autor: SPIDIvonMARDER »

To miłe :D
PS; no i jeszcze trochę tytułu nie rozumiem... co miał wspólnego z treścią. Bo nie chodzi chyba o konkurencję Młoty vs Poganie?
Obrazek
Awatar użytkownika
Daweon
Arcykapłan
Posty: 1344
Rejestracja: 06 lipca 2009, 19:15
Lokalizacja: Tarnów

Re: [LITERATURA] Konkurencja

Post autor: Daweon »

Tytuł ma nawiązanie do pierwszych chwil powieści. Główny bohater rabuje dom, a tu jakiś inny złodziej go napada. Jeszcze do końca nie wiedziałem co się dalej potoczy.
Człowiek żyje by być szczęśliwy
Szczęście zaś to tylko chęć życia
Jesteśmy więc po to by chcieć tu być
Bo oprócz trwania nie mamy nic innego
Awatar użytkownika
Black_Fox
Szaman
Posty: 1015
Rejestracja: 23 września 2006, 11:54
Lokalizacja: The City

Re: [LITERATURA] Konkurencja

Post autor: Black_Fox »

Cześć, Daweon. :sword:

Do całej recenzji dodaję dopisek: imho.
Daweon pisze:Twarz przestępcy nie była zadowolona, ona była przerażona.
Brzydkie zdanie. Człowiek może być przerażony, kot, pies, albo kura, ale twarz raczej wyraża emocje, jest odzwierciedleniem, a nie istotą.
Może spróbuj tak:
Twarz przestępcy nie wyrażała zadowolenia, na obliczu młodzieńca malowało się przerażenie.
Daweon pisze:Oczy wpatrywały się w niebo, całe ciało stało jak słup soli.
Jeszcze brzydsze zdanie. Z tymi oczami przemilczę, ale po przecinku występuje kretyńska rymowanka, niemal jak z hip-hopowych piosenek raperów, którzy dysponują wadą wymowy...
...całe ciało stało... -- no niby nic, ale da się to napisać dużo zgrabniej, to nie Perła... w prozie nie opłaca się -- chyba, że w szczególnych przypadkach -- używać aliteracji, bo to wywiera negatywny skutek u czytelnika.
Co innego, jeżeli chcesz zastosować aliterację w celu wyniesienia danej myśli na horyzonty czytelnika, ale nie sądzę, aby to zdanie miało pełnić taką funkcję.

Dochodzimy do kolejnego zdania, które jest refleksją domniemanego bohatera, ale nic nie wnosi do mojego rozumowania. "Z czasem to przeminęło." Co przeminęło? Miłość do kartofli?
Wiem, że chcesz w ten sposób zaciekawić czytelnika, ale pierwszy akapit mogę przedstawić schematycznie w taki oto sposób: [kot] + [fiołek] + [niebo] + [ak47] = [0], jest to... bohomazanie. Zlepek słów/zdań, które nie tworzą tej otoczki, która wciąga jak bagno, aby czytać dalej...
Daweon pisze:W głowie przemijały setki myśli.
Setki myśli winny pulsować, błąkać, cyrkulować, niepokoić, ale nie przemijać, to raz.
Dwa: powtórzenie. Wyżej (zdanie wcześniej) użyłeś słowa: minęło, tutaj przemijały...
Daweon pisze:-Ile?
-To nie jest ważne.
...
Dobra... jak to zobaczyłem to od razu skręt kiszek, przyspieszony puls, drżenie rąk... ;-)
1. Stary, to się robi tak: myślnik, spacja, myślnik. Nie masz pojęcia o formatowaniu tekstu.
2. Zjechałem 2cm niżej i zauważyłem, że zaczynasz kwestię dialogu małą literą.
3. Brak pytajników na końcu pytania, brak znaków interpunkcyjnych... Albo jeszcze lepiej! Tam gdzie powinien być pytajnik wstawiasz kropkę. Żeby to jeszcze były braki samych przecinków... Ale brak znaku na końcu zdania to profanacja jakaś jest.
Daweon pisze:Ten dźwięk nie zapomnę tego do końca życia
Wstań i wyrecytuj sobie w/w zdanie 10 razy.
Daweon pisze:28 monet wystarczy na wyżywienie parę bomb błyskowych i kilka strzał wodnych.
Też sobie to przeczytaj kilka razy... Poza tym...
Matematyczne pisarstwo? Hmm... spotykałem się z zapisami liczbowymi w prozie, ale w tej prozie która pochodzi z podręczników...
Liczby powinno się pisać słownie, a jeżeli chcesz już zapisać je liczbowo - na Szatana - nie robi się tego na początku zdania.
Liczby takie jak daty, np. 1410, można i trzeba zapisywać liczbowo.
To też zależy od rodzaju literatury, np. w SF można coś tam skrobnąć liczbowo, przecież nie napiszesz HAL-dziewięć tysięcy, tylko HAL-9000 (dla ciekawskich: jest to przykład z Odysei Kosmicznej).
Daweon pisze:Był on złodziejem, świeżym i nie doświadczonym.
Po co te "on"? To jest niepotrzebne. Przeczytaj sobie do przecinka zdanie z "on", a później bez. Powinno zadziałać...
Dalej: nie doświadczonym(SIC!!!)... przymiotniki piszemy razem! Powinno być: niedoświadczonym.
Daweon pisze:Był on złodziejem, świeżym i nie doświadczonym. Mieszka ze wspólnikiem, nikt nie wie jak jego imię brzmi, ale wołają na niego Ocelot.
"Był..."
"Mieszka..."
"Wołają..."
Mieszasz czas, nie mieszaj czasów, bo się pogubisz, mieszając czasy mieszasz zupę z denaturatem, jeżeli czytelnik wypije taką miksturę to się udławi, a chyba nie masz tego na celu? Co?
Poza tym, jeżeli ktoś myśli dwa zdania naprzód (warsztatowo) to zauważy, że słowo "Mieszka..." mogło zostać użyte do określenia sakiewki, ale to już takie tam... małe.
Daweon pisze:Mieszka ze wspólnikiem, nikt nie wie jak jego imię brzmi, ale wołają na niego Ocelot.
Pociapałeś szyk zdania: "nikt nie wie jak jego imię brzmi".
W efekcie, gdy to czytam mam wrażenie, że zagłębiam się w 16-wiecznych poematach, a nie opowiadaniu z XXI w.
Poza tym, cały ten akapit jest porąbany, chodzi o to, że chcesz (przynajmniej taką mam nadzieję, a co najważniejsze, CZYTELNIK ma taką nadzieję) sprawić swoją prozą przyjemność...
Nikt nie będzie czytał akapitu trzy razy, albo wracał do początku zdania. To niezdrowe, nudne i męczące. Spraw, aby proza była płynna, ciekawa i intrygująca. Oczka adresata mają biegać z gracją i rytmiczną artykulacją po Twoich zdaniach, a nie jak po wyboistej drodze, z której każdy będzie chciał zleźć, bo go tu boli, albo tam...
Czyli innymi słowy: ...nikt nie wie[dział] jak brzmi jego imię...
Daweon pisze:-co powiesz na skarbiec miejski.
La, la, la... kotki dwa...
Daweon pisze:Zaczyna się czas złodzieij.
:))

W tym momencie przestałem wypisywać błędy, bo mam dosyć, a i Ty zapewne też... :roll:

Warsztat da się wyrobić. To co wyżej wypisałem to braki warsztatowe, albo wręcz brak jakiegokolwiek warsztatu... :shock:

Fabuła w wielkim skrócie:
To jest jakieś pomieszanie z poplątaniem. Jakiś Volapük.
Nie wiem czy czytałeś Mitologię Parandowskiego, ale jego książka zaczyna się tak: Na początku był chaos...
U Ciebie chaos zaczyna się na pierwszym zdaniu, a kończy na ostatnim. Albo gdzieś po kilku pierwszych zdaniach, jak ktoś nie ma siły czytać dalej...

Jeżeli chodzi o sam poziom pisania to wyrobisz się, pod warunkiem, że będziesz nad tym pracować, ale masz roboty jak diabli...
Moim zdaniem osoba, która wrzuca tak sformatowaną prozę, robi sobie jaja z literatury...

Wybacz moją surowość, ale po to tutaj wrzucasz tekst, aby inni go oceniali... Porozmawiamy jak nauczysz się pisać z dużej litery.

0/6.
- And...
- Remember to pick pocket of the party guests?
Awatar użytkownika
Daweon
Arcykapłan
Posty: 1344
Rejestracja: 06 lipca 2009, 19:15
Lokalizacja: Tarnów

Re: [LITERATURA] Konkurencja

Post autor: Daweon »

Przeczytałeś akapit i już oceniasz wszystko. Jak już mówiłem nie jestem dobry z polskiego, a ty ciągle przytaczasz jedno i to samo. Nie wystarczyło powiedzieć, że stylistyka u mnie leży. Co do:
Black_Fox pisze:Setki myśli winny pulsować, błąkać, cyrkulować, niepokoić, ale nie przemijać, to raz.
A czemu nie przemijać. Chodziło mi o obrazy, które mu przypominały to zdarzenie. To były myśli. Raz myślał o tym, raz o tamtym. One przychodziły, a później przeminęły.
Black_Fox pisze:pulsować, błąkać, cyrkulować, niepokoić
Żaden z tych słów nie pasuje. Pulsuje, czyli coś jest jakieś, a później się zmienia, po to żeby wrócić do tego samego stanu rzeczy jak na początku. Błąkać, cóż nie myślę, żeby te myśli gdzieś się gubiły, może były w kolejności chronologicznej. Cyrkulować to może powietrze, cyrkulować, to znaczy zataczać się w kółko, że coś obiega, trudno, żeby w głowie obiegały setki myśli. Niepokoić, oznacza to stan emocjonalny. Wtedy nasz główny bohater nie był zaniepokojony, bo już było po krzyku.

Tak w sumie oceniasz całą stylistykę, a nie powieść samą w sobie.

Czepiasz się bardzo drobnych rzeczy i mówisz że:
Black_Fox pisze:sobie jaja z literatury
Przyznaję, że pierwsza część nie wyszła mi za dobrze, ale mam wrażenie, że starasz się mnie obrazić, albo masz zły dzień. Oceniasz mnie jak jakiegoś speca od pisarstwa w którym jeden błąd oznacza koniec kariery. Twoimi wyznacznikami opowiadania jest stylistyka i interpunkcja. Przez byle brzmienie napisałeś trzy linijki. Niektóre z twoich uwag mnie po prostu załamywały. Ile razy można powtarzać jedno i to samo. Tak jak mnie Spidi
Daweon pisze:zmobilizowałeś mnie do dalszego pisania
To ty mnie demotywujesz. I o to ci chyba chodziło. Zastanawiałem się czy nie poprawić pierwszej części, ale pomyślałem sobie, żeby ktoś zobaczył dlaczego uwagi są jakie są. Chyba jednak źle zrobiłem, bo BlackFox myśli, że uważam, że wszystko jest w porządku. Ja również myślę, że nie wyszło mi najlepiej, ale bez przesady. Aż nie mogę się doczekać kiedy ty coś napiszesz :evil: .
Człowiek żyje by być szczęśliwy
Szczęście zaś to tylko chęć życia
Jesteśmy więc po to by chcieć tu być
Bo oprócz trwania nie mamy nic innego
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5184
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Konkurencja

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Wybaczcie, że się wtrącę...
Ci co już trochę pisali na forum wiedzą, że Black_Fox ma zwyczaj przyczepiania się do słówek. To nie jest złośliwość, tylko styl (zwłaszcza, że ma w 90% rację). Nie powinieneś brać tego do siebie, tylko spojrzeć jeszcze raz na tekst i przemyśleć o co chodzi.
Mnie też jego recenzje wkurzały, niesamowicie! Jednak dzięki nim poświęcam więcej uwagi na taką poprawność
► Pokaż Spoiler
i lepiej piszę! Dlatego doceniam jego posty...
Obrazek
Awatar użytkownika
Black_Fox
Szaman
Posty: 1015
Rejestracja: 23 września 2006, 11:54
Lokalizacja: The City

Re: [LITERATURA] Konkurencja

Post autor: Black_Fox »

Nie zachowuj się jak obrażalski chłopczyk. ;)
Daweon pisze:A czemu nie przemijać. Chodziło mi o obrazy, które mu przypominały to zdarzenie. To były myśli. Raz myślał o tym, raz o tamtym. One przychodziły, a później przeminęły.
Bo nie przemijać, możesz tak napisać, ale będziesz jak tysiąc pińcet sto dziwińcet innych początkujących amatorów pisania.
Daweon pisze:Żaden z tych słów nie pasuje. Pulsuje, czyli coś jest jakieś, a później się zmienia, po to żeby wrócić do tego samego stanu rzeczy jak na początku. Błąkać, cóż nie myślę, żeby te myśli gdzieś się gubiły, może były w kolejności chronologicznej. Cyrkulować to może powietrze, cyrkulować, to znaczy zataczać się w kółko, że coś obiega, trudno, żeby w głowie obiegały setki myśli. Niepokoić, oznacza to stan emocjonalny. Wtedy nasz główny bohater nie był zaniepokojony, bo już było po krzyku.
No ba. :)) :))

Polski tu nie ma nic do rzeczy. Szkoła nie nauczy Cię pisania.
Daweon pisze:Tak w sumie oceniasz całą stylistykę, a nie powieść samą w sobie.
Powieść to utwór napisany prozą o (najczęściej) wielowątkowej fabule oraz gruby objętościowo. To co tutaj wrzuciłeś nie jest nawet pełnoprawnym opowiadaniem.

Jeżeli uważasz, że przytaczam ciągle to samo to jesteś w błędzie, bo to są zupełnie inne potknięcia.
Mogłem napisać: leży u Ciebie stylistyka, ale to raczej wiesz sam. :)) Myślałem, że skoro podaję Ci na tacy konkrety, to weźmiesz krytykę pod uwagę i zrozumiesz, żeby nie rzucać się z motyką na Marsa i nie walić "opowiadań", tylko [np.] zacząć od opisów obrazów, albo krótkich notek w wyimaginowanym pamiętniku.

Nie masz racji także w tym, że oceniam Twój tekst po jednym akapicie, bo przeczytałem cały.
To było jak spleśniała wieprzowina w mojej ulubionej budce z kebabami.
Bardzo się przy tym zmęczyłem (czytaniu Twoich wypocin), a błędów logicznych można wypisywać jak lista rekordów dużej bazy danych.

Piszesz dla siebie, często czytelnik musi domyślać się o co Ci chodzi. Czasami jest to zlepek [zdań] nie wiadomo czego, z którego nic nie wynika.
Same opisy są kulawe, a opisy akcji pochodzą rodem z kiczowatej solucji jakiegoś pisma komputerowego.

Jeżeli razem to podsumować to zwyczajnie nie da się tego czytać, chyba, że ktoś przywykł do czytania: bez przecinków, bez interpunkcji, bez ortografii, bez logiki zdań, bez jakiejkolwiek stylistyki.
Daweon pisze:Przyznaję, że pierwsza część nie wyszła mi za dobrze, ale mam wrażenie, że starasz się mnie obrazić, albo masz zły dzień. Oceniasz mnie jak jakiegoś speca od pisarstwa w którym jeden błąd oznacza koniec kariery.
Mnie też kiedyś "jechali" jako amatora pisania, niekoniecznie pod nickiem black_fox.
Różnica polega na tym, że ja tą krytykę przyjąłem z pokorą i zastosowałem się do wskazówek, które podano mi prosto na złotej tacy...
Dzisiaj wiem, że zrobiłem postęp, ale moje pisanie to nadal dno. No... może już nie dno, ale kałuża. ;)
Czepiasz się bardzo drobnych rzeczy i mówisz że:

Black_Fox napisał/a:
sobie jaja z literatury
Bo robisz sobie cholerne jaja z tej dziedziny sztuki.
Wrzuć ten tekst na profesjonalne forum pisarskie, zobaczysz co Ci powiedzą.
Jak to są drobne rzeczy (błędy), to już na wstępie zachęcam Cię do innego hobby.
Filatelistyka może?
Daweon pisze:To ty mnie demotywujesz. I o to ci chyba chodziło. Zastanawiałem się czy nie poprawić pierwszej części, ale pomyślałem sobie, żeby ktoś zobaczył dlaczego uwagi są jakie są. Chyba jednak źle zrobiłem, bo BlackFox myśli, że uważam, że wszystko jest w porządku. Ja również myślę, że nie wyszło mi najlepiej, ale bez przesady. Aż nie mogę się doczekać kiedy ty coś napiszesz :evil: .
Jestem black_fox.

Jednego to zdezaktywuje, a drugiego uderzy cholerna zazdrość/wściekłość, jeszcze trzeci weźmie to jako nauczkę i złotą wskazówkę, którą będzie potrafił przemienić w wielką pozytywną i twórczą siłę, którą wykorzysta w swoich dziełach. Skąd miałem wiedzieć jak zareagujesz?
Ja tutaj tylko sprzątam. :bow:

Nie chcę Cię odganiać od pisania. Zaproponowałem Ci to co masz poprawić i uświadomiłem, że jeżeli chcesz w to brnąć to masz przed sobą nawał roboty przez lata. I tu nie chodzi o samą stylistykę, ale empatię w stosunku do czytelnika, instynkt pisarza oraz respekt, a wręcz miłość do literatury.
Ty masz być sprawnym opowiadaczem wciągających historii.
A jeżeli uda Ci się w te historie umiejętnie wpleść analogie do świata codziennego, coś dzięki czemu człowiek staje się lepszym, coś nad czym się zastanowi i wyniesie wartości z Twojej prozy... to osiągnąłeś mistrzostwo.

Powodzenia. Niech Szachraj będzie z Tobą.
- And...
- Remember to pick pocket of the party guests?
Awatar użytkownika
Daweon
Arcykapłan
Posty: 1344
Rejestracja: 06 lipca 2009, 19:15
Lokalizacja: Tarnów

Re: [LITERATURA] Konkurencja

Post autor: Daweon »

Bynajmniej się nie obrażam, ale nie zgadzam się z tobą. Szykuję już poprawę, aby przyprawić tą "spleśniałą wieprzowinę". Nie zamierzam nad tym pracować przez lata, ponieważ, nie będę pisał jakiś wielkich dzieł, będę pisał tylko dla przyjemności. Co do Szachraja, jego moc mi nie pomoże w porównaniu z siłą Budowniczego.
SPIDI: pomorze to jest niedaleko mnie ;)

Po raz trzeci poprawiłem to co napisałem. Proszę was, jeżeli zauważycie jakiekolwiek błędy proszę o uświadomienie. Żeby uwiarygodnić słowa black_foxa zostawię to co napisałem, a tu macie plik. Co do owego członka forum. Wybaczcie, ale chyba przeze mnie odszedł uważając, że nowi użytkownicy są...(sami wiecie jacy) :( . Nie widziano go tu od czasu naszej kłótni (po części miał rację). Acha i jeszcze jedno, moderatorze i adminie nie edytuję poprzedniego posta ponieważ nie będzie napisany, że został zeedytowany. Po pewnym czasie na pewno go poprawię.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony 04 października 2009, 18:55 przez Daweon, łącznie zmieniany 2 razy.
Człowiek żyje by być szczęśliwy
Szczęście zaś to tylko chęć życia
Jesteśmy więc po to by chcieć tu być
Bo oprócz trwania nie mamy nic innego
Awatar użytkownika
Daweon
Arcykapłan
Posty: 1344
Rejestracja: 06 lipca 2009, 19:15
Lokalizacja: Tarnów

Re: [LITERATURA] Konkurencja

Post autor: Daweon »

.
Ostatnio zmieniony 04 października 2009, 18:56 przez Daweon, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5184
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: [LITERATURA] Konkurencja

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Ta nowa wersja różni się też fabularnie, czy tylko technicznie?
PS: BF rzadko bywa na forum... to chyba nie przez Ciebie ;)
Obrazek
Awatar użytkownika
Daweon
Arcykapłan
Posty: 1344
Rejestracja: 06 lipca 2009, 19:15
Lokalizacja: Tarnów

Re: [LITERATURA] Konkurencja

Post autor: Daweon »

Chyba cię zasmucę wiadomością, że tylko technicznie. Gdyby tylko fabularnie napisałbym jakąś zupełnie inną powiastkę. Nawet patrzyłem na częstotliwość czarnego i nie pojawiały się tak duże odstępy. No cóż, pożyjemy zobaczymy.
Człowiek żyje by być szczęśliwy
Szczęście zaś to tylko chęć życia
Jesteśmy więc po to by chcieć tu być
Bo oprócz trwania nie mamy nic innego
ODPOWIEDZ