[Literatura] Klątwa glifu
: 17 listopada 2009, 19:48
Witajcie, drodzy Łacherzy,
ostatnio trochę "zaniedbałam" forum ze względu nabrak czasu, więc chcę te braki jakoś Wam wynagrodzić (nie, żebyście tęsknili, oczywiście , ale tak po prostu). Wyprodukowałam na potrzeby działu poniższe króciutkie opowiadanko. Mam nadzieję, że wywoła choć najmniejszy uśmiech - nawet politowania dla kompletnego beztalencia, z jakim przyszło Wam rozmawiać (czytaj: Keeper in Training ) . No, ale dosyć gadania. Przedstawiam "Klątwę glifu". Specjalne podziękowania dla Streamera, bez którego to opowiadanie prawdopodobnie by nie powstało, a już na pewno nie zostałoby opublikowane na forum publicznym . Czekam na Wasze oceny, co poprawić, co nudne "jak flaki z olejem" itd.
Niech Równowaga będzie z Wami,
Keeper in training.
Klątwa glifu
by Keeper in Training
Całe moje życie ? wieczna gonitwa, poszukiwanie celu, tropienie go niczym zwierzynę łowną. Ciągły bieg, w deszczu, śniegu i mgle. Nagle, umysł przeszywa porażająca dawka energii. Ktoś go namierza. Ten okropny prąd, to nawoływania ?kolegów po fachu?, innych Skrytobójców, moich braci w niedoli, tak samo nieszczęśliwych i opuszczonych, okrutnie oszukanych jak ja. Bycie Strażnikiem Egzekutorem to nie zaszczyt. To klątwa. A pomyśleć, że jeszcze nie tak znowu dawno byłem szczęśliwy?
Przywołuję z pamięci chwilę, gdy zostałem wybrany. ?Potrzebujemy ludzi z Darem? ? pamiętne słowa. Owszem, byłem silny i moi koledzy ze szkółki zawsze mi tego zazdrościli, jednak kto przypuszczałby wtedy, że pyzaty chłopaczek, syn introligatora, chłopiec, jakich wielu, stanie się tym, czym obecnie jestem? Potem, jak barwny film, przewijają się kolejne zdarzenia. Sala lekcyjna, ogromne biblioteki, pełne ksiąg, które istniały wieki, zanim ktokolwiek znany mi pojawił się na świecie, nie mówiąc już o zwojach, pożółkłych, rachitycznych papirusach, które wyglądały, jak gdyby mogły rozpaść się przy najdelikatniejszym muśnięciu, przy najsłabszym powiewie. Nowi koledzy, nauczyciele, zawsze w ciemnych kapturach, pierwsze kroki na ścieżce nauki.
Następne wspomnienie. Skryptorium, w którym przez pewien czas każdy z nas, Strażników, był kopistą. Glify. Moje pierwsze spotkanie z Kendrą. Jej kasztanowe włosy, czekoladowe oczy, śmiech przypominający dzwonki, jakich używają kapłani Młotodzierżców. Pierwsza przepisana księga. Rodzice nie wiedzieli, co tak naprawdę robię. Strażnik posiadający rodzinę składa przysięgę, że przeciętni mieszkańcy Miasta nie dowiedzą się od niego o Bractwie. Taka wiedza mogłaby być dla nich niebezpieczna. Moi rodzice uważali, że trafiłem do elitarnej szkoły z internatem, gdzie robię karierę kopisty, że czeka mnie świetlana przyszłość. Poniekąd tak właśnie było. Moi koledzy raczej nie mieli takich możliwości. Praca w zakładzie, prowadzenie własnego interesu, może jakieś zatrudnienie u któregoś z bogaczy. Wiedziałem, że jestem szczęściarzem. Było mi dobrze. Gdyby tak było ciągle?
Kolejne przeźrocze. Awans z kopisty na Strażnika Nowicjusza. Nadal jestem Akolitą Strażnika Elana, czuję się szczęśliwy. Kendra jest moją wierną przyjaciółką. Upajam się tym, od radości kręci mi się w głowie. Nie mogę uwierzyć, że to nie tylko piękny sen. Mam już dostęp do toru przeszkód, razem z innymi ćwiczę na nim codziennie. Jestem najlepszy z całego mojej grupy. Strażnik Lennon, który uczy nas władania bronią, ciągle mnie chwali, jestem jego ulubionym uczniem. Czas wolny spędzam z Kendrą, jest nam tak dobrze. Zbyt dobrze...
Następny slajd. Egzaminy, oceny za wychowanie fizyczne mam tak dobre, że mogę ubiegać się o pozycję Strażnika Egzekutora. Ta postać zawsze mnie pociągała - niepokonany wojownik, strzegący Równowagi Świata w obliczu niebezpieczeństw. Posiada broń, jakiej nie wyrabia nikt inny, broń skuteczną, jak żadna inna. Chcę zostać jednym z nich, znanych wśród moich kolegów jako ?Rycerze Równowagi?. Cielęce marzenia? Młodzieńcza głupota. Nieszczęsny idiota. Gdyby można było cofnąć czas?
Stało się. Przeszedłem Przemianę Glificzną. Do dziś nie wiem, jak ją wywołać. Wiem, że coś piłem, coś purpurowego i gęstego. Urywane słowa inkantacji i koniec filmu. Jedyne, co teraz pamiętam, to czerwień, głęboka, ciemna czerwień, pomiędzy karmazynem a burgundem. Kolor krwi. Gdy się ocknąłem, wszystko się zmieniło. Najpierw bardzo kręciło mi się w głowie. Kiedy otwarłem oczy, widziałem rozmyte plamy. W ustach miałem sucho, choć obok siebie znalazłem pusty, jeszcze wilgotny kielich z niegdyś ciemnoczerwoną zawartością. Krew zmieszaną z czymś jeszcze. Najpierw zrobiło mi się niedobrze, ale potem? Potem poczułem pragnienie. Pragnienie czegoś mokrego. Usłyszałem głos ? ?Przebudził się! Chodźcie szybko, przebudził się?. Zobaczyłem postać, ubraną w dziwną szatę z mnóstwem ostrych elementów, której charakterystycznym punktem była chusta na twarzy. I wtedy poczułem to po raz pierwszy. Prąd, okropny, przeszywający głowę na wylot, układający się w zdania. Pierwsza telepatyczna konwersacja. Kiedyś szalałbym z radości, dziś doznałem konwulsji. ?Kolega po fachu? uświadomił mnie, kim, a właściwie, czym się stałem. Wtajemniczył mnie w naszą historię, dowiedziałem się, że przez pewien czas będę trzymany w oddzielonej części Siedziby, ponieważ muszę nauczyć się opanowania instynktów typowych dla Skrytobójców. Przez pewien czas ćwiczyłem walkę ową specjalną bronią, przypominającą sierp lub zaostrzony talerzyk z wgłębieniem na dłoń. Powoli wracałem do siebie, lecz wszystko było tak nowe, niepokojące i dziwne. Na początku ledwo mogłem się porozumieć z tymi, którzy przeszli Przemianę po mnie. W ich oczach także czaił się obłęd. Dawne uwielbienie zniknęło na zawsze i z mojej twarzy, zasłoniętej chustą. Powoli docierała do mnie straszliwa prawda o mnie i moich kolegach. Wszyscy staliśmy się maszynami do zabijania, pozbawionymi szansy ucieczki od tego piekła?
Gdy minął miesiąc, zostaliśmy poddani ceremonii wymazania imion. Nasze dawne imiona i nazwiska wpisano do Księgi Imion i zabrano nam kolejną ludzką cechę. Przez chwilę poczułem się lepiej, ponieważ pozwolono nam odwiedzić dawnych znajomych. Tak bardzo tęskniłem za Kendrą? Mieliśmy spotkać się na dziedzińcu, wszyscy razem. Chyba miało to dać nam ułudę powrotu do życia. Naiwni. Stałem w tłumie, witany z pewnej odległości, z tarasu przez dawnych współuczniów, którzy zostali zwykłymi Strażnikami. Zobaczyłem Kendrę w charakterystycznej ciemnej pelerynie, nasze spojrzenia się spotkały. Przez krótki czas miałem wrażenie, że to wszystko minęło, że jesteśmy tylko ona i ja. Wybiegła mi naprzeciw? i wtedy to się stało. Jeden z nowych Skrytobójców dostał ataku szału. Takie sytuacje zdarzały się wcześniej, ale teraz byliśmy już stosunkowo nieszkodliwi, mogliśmy zapanować nad instynktem Skrytobójcy, instynktem zabijania. A on? rzucił się na nią? Wszystko potoczyło się tak szybko. Zaatakował tak nagle, że nikt nie zdążył zareagować. I już nic się nie liczyło ? przed sobą miałem mordercę mojej przyjaciółki! Przestałem się kontrolować, rzuciłem się na niego. Zatraciłem się w tym. Myślałem tylko o Kendrze, mojej małej przyjaciółce, która już nigdy nie uśmiechnie się do mnie promiennie? Tak stałem się zabójcą?
Do dziś przeklinam ten dzień, gdy zgodziłem się zmienić się w bestię. Zostałem pozbawiony człowieczeństwa, przyjaciółki, mojego nauczyciela i mistrza, nawet imienia. To nawet nie życie, jego nędzna namiastka, półżycie. Wegetacja w czasie i przestrzeni. Każdy dzień to kolejna dawka bólu, niewyobrażalnego cierpienia. Strażnik Elan zaginął. Wiedział zbyt wiele o tym, czym stało się Bractwo, czym my się staliśmy. Kendra nie żyje. Straciłem wszystko, na czym mi zależało. Jestem potworem. Ja i moi towarzysze niedoli włóczymy się jak czarne zjawy w poszukiwaniu ofiar. Teraz liczy się tylko jedno ? cel.
Najgorsze miało dopiero nadejść ? kazali nam namierzyć niewinnego człowieka! Wybrańca, Strażnika, który był tak podobny do mnie. Tak samotny? Chcieliśmy mu pomóc, ostrzec, by się nie zbliżał, opowiedzieć o naszej tułaczce, lecz było to ponad nasze możliwości. Strażnicy Egzekutorzy stają się bestiami, które muszą wykonywać rozkazy Rady na ślepo. Chciałbym móc cofnąć czas, zrezygnować, być normalnym Strażnikiem. Być z Kendrą, móc ją chronić przed krwiożerczymi pobratymcami, po prostu być ponownie człowiekiem. Chcę się zbuntować, uciec od tego piekła na Ziemi, lecz się nie da? Cały czas mam przed sobą ich twarze. Twarze ludzi, którzy zginęli z mojej ręki. Choć ktoś inny wydał ten nieludzki, okrutny rozkaz, to właśnie ja jestem tym potworem, który nie mógł nic zrobić, w żaden sposób zareagować! Nawet we śnie nie mam spokoju. Zasypiam i widzę karmazynowe morze, fale w kolorze krwi, a zamiast wiatru i skrzeku mew - jęki. Jęki moich nieszczęsnych ofiar, które są równocześnie oprawcami mojego sumienia. Jestem poddany zwierzęcym instynktom, które prowadzą do zabijania. I tak ciągle, bez szansy na jakąkolwiek zmianę losu? Wypełnianie instynktu, namierzanie celu po celu, a potem - karmazynowe morze?
Jedyną naszą nadzieją jest ucieczka. Ucieczka na zawsze, ostateczna droga. Jeśli więc chcesz pomóc jednemu z nas, szlachetny, współczujący słuchaczu, zakończ nasze cierpienia. Choć brzmi to okrutnie, jeden cios wystarczy. Pomóż nam, podaruj wolność i ukojenie?
Klątwa glifu by Keeper in Training. All rights reserved.
ostatnio trochę "zaniedbałam" forum ze względu nabrak czasu, więc chcę te braki jakoś Wam wynagrodzić (nie, żebyście tęsknili, oczywiście , ale tak po prostu). Wyprodukowałam na potrzeby działu poniższe króciutkie opowiadanko. Mam nadzieję, że wywoła choć najmniejszy uśmiech - nawet politowania dla kompletnego beztalencia, z jakim przyszło Wam rozmawiać (czytaj: Keeper in Training ) . No, ale dosyć gadania. Przedstawiam "Klątwę glifu". Specjalne podziękowania dla Streamera, bez którego to opowiadanie prawdopodobnie by nie powstało, a już na pewno nie zostałoby opublikowane na forum publicznym . Czekam na Wasze oceny, co poprawić, co nudne "jak flaki z olejem" itd.
Niech Równowaga będzie z Wami,
Keeper in training.
Klątwa glifu
by Keeper in Training
Całe moje życie ? wieczna gonitwa, poszukiwanie celu, tropienie go niczym zwierzynę łowną. Ciągły bieg, w deszczu, śniegu i mgle. Nagle, umysł przeszywa porażająca dawka energii. Ktoś go namierza. Ten okropny prąd, to nawoływania ?kolegów po fachu?, innych Skrytobójców, moich braci w niedoli, tak samo nieszczęśliwych i opuszczonych, okrutnie oszukanych jak ja. Bycie Strażnikiem Egzekutorem to nie zaszczyt. To klątwa. A pomyśleć, że jeszcze nie tak znowu dawno byłem szczęśliwy?
Przywołuję z pamięci chwilę, gdy zostałem wybrany. ?Potrzebujemy ludzi z Darem? ? pamiętne słowa. Owszem, byłem silny i moi koledzy ze szkółki zawsze mi tego zazdrościli, jednak kto przypuszczałby wtedy, że pyzaty chłopaczek, syn introligatora, chłopiec, jakich wielu, stanie się tym, czym obecnie jestem? Potem, jak barwny film, przewijają się kolejne zdarzenia. Sala lekcyjna, ogromne biblioteki, pełne ksiąg, które istniały wieki, zanim ktokolwiek znany mi pojawił się na świecie, nie mówiąc już o zwojach, pożółkłych, rachitycznych papirusach, które wyglądały, jak gdyby mogły rozpaść się przy najdelikatniejszym muśnięciu, przy najsłabszym powiewie. Nowi koledzy, nauczyciele, zawsze w ciemnych kapturach, pierwsze kroki na ścieżce nauki.
Następne wspomnienie. Skryptorium, w którym przez pewien czas każdy z nas, Strażników, był kopistą. Glify. Moje pierwsze spotkanie z Kendrą. Jej kasztanowe włosy, czekoladowe oczy, śmiech przypominający dzwonki, jakich używają kapłani Młotodzierżców. Pierwsza przepisana księga. Rodzice nie wiedzieli, co tak naprawdę robię. Strażnik posiadający rodzinę składa przysięgę, że przeciętni mieszkańcy Miasta nie dowiedzą się od niego o Bractwie. Taka wiedza mogłaby być dla nich niebezpieczna. Moi rodzice uważali, że trafiłem do elitarnej szkoły z internatem, gdzie robię karierę kopisty, że czeka mnie świetlana przyszłość. Poniekąd tak właśnie było. Moi koledzy raczej nie mieli takich możliwości. Praca w zakładzie, prowadzenie własnego interesu, może jakieś zatrudnienie u któregoś z bogaczy. Wiedziałem, że jestem szczęściarzem. Było mi dobrze. Gdyby tak było ciągle?
Kolejne przeźrocze. Awans z kopisty na Strażnika Nowicjusza. Nadal jestem Akolitą Strażnika Elana, czuję się szczęśliwy. Kendra jest moją wierną przyjaciółką. Upajam się tym, od radości kręci mi się w głowie. Nie mogę uwierzyć, że to nie tylko piękny sen. Mam już dostęp do toru przeszkód, razem z innymi ćwiczę na nim codziennie. Jestem najlepszy z całego mojej grupy. Strażnik Lennon, który uczy nas władania bronią, ciągle mnie chwali, jestem jego ulubionym uczniem. Czas wolny spędzam z Kendrą, jest nam tak dobrze. Zbyt dobrze...
Następny slajd. Egzaminy, oceny za wychowanie fizyczne mam tak dobre, że mogę ubiegać się o pozycję Strażnika Egzekutora. Ta postać zawsze mnie pociągała - niepokonany wojownik, strzegący Równowagi Świata w obliczu niebezpieczeństw. Posiada broń, jakiej nie wyrabia nikt inny, broń skuteczną, jak żadna inna. Chcę zostać jednym z nich, znanych wśród moich kolegów jako ?Rycerze Równowagi?. Cielęce marzenia? Młodzieńcza głupota. Nieszczęsny idiota. Gdyby można było cofnąć czas?
Stało się. Przeszedłem Przemianę Glificzną. Do dziś nie wiem, jak ją wywołać. Wiem, że coś piłem, coś purpurowego i gęstego. Urywane słowa inkantacji i koniec filmu. Jedyne, co teraz pamiętam, to czerwień, głęboka, ciemna czerwień, pomiędzy karmazynem a burgundem. Kolor krwi. Gdy się ocknąłem, wszystko się zmieniło. Najpierw bardzo kręciło mi się w głowie. Kiedy otwarłem oczy, widziałem rozmyte plamy. W ustach miałem sucho, choć obok siebie znalazłem pusty, jeszcze wilgotny kielich z niegdyś ciemnoczerwoną zawartością. Krew zmieszaną z czymś jeszcze. Najpierw zrobiło mi się niedobrze, ale potem? Potem poczułem pragnienie. Pragnienie czegoś mokrego. Usłyszałem głos ? ?Przebudził się! Chodźcie szybko, przebudził się?. Zobaczyłem postać, ubraną w dziwną szatę z mnóstwem ostrych elementów, której charakterystycznym punktem była chusta na twarzy. I wtedy poczułem to po raz pierwszy. Prąd, okropny, przeszywający głowę na wylot, układający się w zdania. Pierwsza telepatyczna konwersacja. Kiedyś szalałbym z radości, dziś doznałem konwulsji. ?Kolega po fachu? uświadomił mnie, kim, a właściwie, czym się stałem. Wtajemniczył mnie w naszą historię, dowiedziałem się, że przez pewien czas będę trzymany w oddzielonej części Siedziby, ponieważ muszę nauczyć się opanowania instynktów typowych dla Skrytobójców. Przez pewien czas ćwiczyłem walkę ową specjalną bronią, przypominającą sierp lub zaostrzony talerzyk z wgłębieniem na dłoń. Powoli wracałem do siebie, lecz wszystko było tak nowe, niepokojące i dziwne. Na początku ledwo mogłem się porozumieć z tymi, którzy przeszli Przemianę po mnie. W ich oczach także czaił się obłęd. Dawne uwielbienie zniknęło na zawsze i z mojej twarzy, zasłoniętej chustą. Powoli docierała do mnie straszliwa prawda o mnie i moich kolegach. Wszyscy staliśmy się maszynami do zabijania, pozbawionymi szansy ucieczki od tego piekła?
Gdy minął miesiąc, zostaliśmy poddani ceremonii wymazania imion. Nasze dawne imiona i nazwiska wpisano do Księgi Imion i zabrano nam kolejną ludzką cechę. Przez chwilę poczułem się lepiej, ponieważ pozwolono nam odwiedzić dawnych znajomych. Tak bardzo tęskniłem za Kendrą? Mieliśmy spotkać się na dziedzińcu, wszyscy razem. Chyba miało to dać nam ułudę powrotu do życia. Naiwni. Stałem w tłumie, witany z pewnej odległości, z tarasu przez dawnych współuczniów, którzy zostali zwykłymi Strażnikami. Zobaczyłem Kendrę w charakterystycznej ciemnej pelerynie, nasze spojrzenia się spotkały. Przez krótki czas miałem wrażenie, że to wszystko minęło, że jesteśmy tylko ona i ja. Wybiegła mi naprzeciw? i wtedy to się stało. Jeden z nowych Skrytobójców dostał ataku szału. Takie sytuacje zdarzały się wcześniej, ale teraz byliśmy już stosunkowo nieszkodliwi, mogliśmy zapanować nad instynktem Skrytobójcy, instynktem zabijania. A on? rzucił się na nią? Wszystko potoczyło się tak szybko. Zaatakował tak nagle, że nikt nie zdążył zareagować. I już nic się nie liczyło ? przed sobą miałem mordercę mojej przyjaciółki! Przestałem się kontrolować, rzuciłem się na niego. Zatraciłem się w tym. Myślałem tylko o Kendrze, mojej małej przyjaciółce, która już nigdy nie uśmiechnie się do mnie promiennie? Tak stałem się zabójcą?
Do dziś przeklinam ten dzień, gdy zgodziłem się zmienić się w bestię. Zostałem pozbawiony człowieczeństwa, przyjaciółki, mojego nauczyciela i mistrza, nawet imienia. To nawet nie życie, jego nędzna namiastka, półżycie. Wegetacja w czasie i przestrzeni. Każdy dzień to kolejna dawka bólu, niewyobrażalnego cierpienia. Strażnik Elan zaginął. Wiedział zbyt wiele o tym, czym stało się Bractwo, czym my się staliśmy. Kendra nie żyje. Straciłem wszystko, na czym mi zależało. Jestem potworem. Ja i moi towarzysze niedoli włóczymy się jak czarne zjawy w poszukiwaniu ofiar. Teraz liczy się tylko jedno ? cel.
Najgorsze miało dopiero nadejść ? kazali nam namierzyć niewinnego człowieka! Wybrańca, Strażnika, który był tak podobny do mnie. Tak samotny? Chcieliśmy mu pomóc, ostrzec, by się nie zbliżał, opowiedzieć o naszej tułaczce, lecz było to ponad nasze możliwości. Strażnicy Egzekutorzy stają się bestiami, które muszą wykonywać rozkazy Rady na ślepo. Chciałbym móc cofnąć czas, zrezygnować, być normalnym Strażnikiem. Być z Kendrą, móc ją chronić przed krwiożerczymi pobratymcami, po prostu być ponownie człowiekiem. Chcę się zbuntować, uciec od tego piekła na Ziemi, lecz się nie da? Cały czas mam przed sobą ich twarze. Twarze ludzi, którzy zginęli z mojej ręki. Choć ktoś inny wydał ten nieludzki, okrutny rozkaz, to właśnie ja jestem tym potworem, który nie mógł nic zrobić, w żaden sposób zareagować! Nawet we śnie nie mam spokoju. Zasypiam i widzę karmazynowe morze, fale w kolorze krwi, a zamiast wiatru i skrzeku mew - jęki. Jęki moich nieszczęsnych ofiar, które są równocześnie oprawcami mojego sumienia. Jestem poddany zwierzęcym instynktom, które prowadzą do zabijania. I tak ciągle, bez szansy na jakąkolwiek zmianę losu? Wypełnianie instynktu, namierzanie celu po celu, a potem - karmazynowe morze?
Jedyną naszą nadzieją jest ucieczka. Ucieczka na zawsze, ostateczna droga. Jeśli więc chcesz pomóc jednemu z nas, szlachetny, współczujący słuchaczu, zakończ nasze cierpienia. Choć brzmi to okrutnie, jeden cios wystarczy. Pomóż nam, podaruj wolność i ukojenie?
Klątwa glifu by Keeper in Training. All rights reserved.