Mi się kiedyś śniło, że sie z kimś bije i tak zawzięcie to robiłam, nawet zęby zagryzałam, że walnęłam pięścią w ścianę obok łóżka :lol:Agnar pisze:Raz mi kumpel opowiadal jak mu sie cos snilo... nie pamietam juz co ale jakis koszmar... no i on przez sen zajebal w polke z kopa nie dosc ze siniak na nodze to rpzez godzine musial wszystko naprawiac
A ja ostatnio gdzieś słyszałam, że to kwestia tego, czy do głowy ( konkretnie to chyba oczu, okolic mózgu) dociera światło (nie tylko księżycowe, jakiekolwiek), bo coś tam uaktywnia w mózgu i powoduje lunatykowanie, oczywiście nie u wszystkich, tylko u osób podatnych na to...Paweuek pisze:Chodzenie we śnie [ lunatykowanie ] spowodowane jest zaburzeniami kataleptycznymi [ zwiotczenie mięśni ],
Jakiś czas temu zapisywałam co mi się śni, nawet próbowałam LD (ale na razie bez skutku), oto jeden z moich zapisanych snów, może trochę nieskładnie brzmieć bo pisze skrótowo albo mocno zwięźle jeśli zapisuje sen:
"Śniło mi się, że...jestem w jakimś mieście, ale nie w Polsce, bo strasznie dziwne ulice były i wysokie budynki, główna ulica była szeroka, a między budynkami uliczki były wąskie i czasem bez wylotu ( tak jak na filmach). Wiem, że przed kimś uciekałam do takiego zaułka. Potem był jakiś szpital czy coś w tym rodzaju, nie wiem skąd się tam wzięłam, to było w takiej wysokiej kamienicy - tam się zaczęło "piekło". Ludzie dostali (nie wiem skąd) takiej dziwnej choroby, że nagle w różnych miejscach zaczęła im świecić skóra na kolor zgniłozielony i zaczęło się o rozrastać niby wielka rana, ale to były takei dziury w ciele, że pod spodem było widać wnętrzności i uciekłam stamtąd. Następny moment snu - planowaliśmy z ludźmi jakąś akcję, żeby to wyplenić albo uciec, staliśmy na ulicy przy samochodzie ja i jakaś dziewczyna. Oni pojechali, my zostałyśmy, bałysmy się, bo nadeszła noc, ale przez świecący księżyc jest jasno jak w dzień, skryłyśmy się w cieniu krzaków w pobliskim skwerku, a tam było 3 kolesi najpierw "normalnych" potem nagle zaczęły im się robić te rany i nas spostrzegli, uciekałyśmy, ale ta dziewczyna chyba nie zdążyła, bo tylko ja dotarłam do domu. Tam usiadłam w kuchni i zobaczyłam kleszcza (pająka?) na szybie i zabiłam go. Potem oglądam czy nie mam ran. Spojrzałam na swoją kostkę na nodze, była tam taka mała plamka jak się ma po odcisku, ale bardziej czerwona i ciemna, na niej zauważyłam małą dziurkę, prze którą było widać jakby pustą przestrzeń w ciele, tylko jakieś tkanki, żadnych kości, mięśni...Nagle cała dziurka zaczęła się powiększać, a jej brzegi, tak jak u tych ze szpitala, zaczęły pulsować zielonym kolorem, dziura powiększyła sie na pół stopy, z boku. Pokazałam to rodzinie - byli bardzo smutni. Obudzilam się.
:zmiesz3: :eek dziwne nie ?