Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Zajrzyj tutaj, jeśli masz ochotę pogawędzić, poplotkować i wtrącić swoje trzy grosze do dyskusji na tematy niemające wiele wspólnego z Thiefem.

Moderator: Bruce

Awatar użytkownika
eLPeeS
Garrett
Posty: 3879
Rejestracja: 21 października 2004, 15:55

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: eLPeeS »

Kupiłem w końcu Dethloopa i przeszedłem. Mam trochę mieszane uczucia, ale ogólnie to bardzo ciekawa produkcja. Grunt to mieć świadomość tego, że jak ktoś (tak jak ja ostatnio) ocenia gry pod kątem tego jaki jest współczynnik czasu gry do jej ceny, z uwzględnieniem potencjalnej regrywalności, to od razu mówię, że ten nie jest korzystny. Gra nie jest typowym shooterem i nie jest też roughlitem (z takimi opiniami można się spotkać w necie) bo jest zdecydowanie za prosta na miano bycia tym drugim. Osobiście pokusiłbym się o nazwanie tego mianem puzzle-shootera (tak jak Borderlandsy nazywa się looter-shooterem). O ile bowiem dużo się strzela to w zasadzie dużo sprowadza się do rozwiązywania zagadek środowiskowych, wskazówek, nowego sprzętu i znajdywania optymalnej dla naszego stylu gry ścieżki. Generalnie bomba tylko tu leży problem tej gry bo po jednym przejściu znamy już wszystkie zagadki i niuanse. Tym samym element regrywalności w zasadzie odpada. I to mimo, że wszelkie kody dostępów (obecne w sporej ilości) są dla każdej gry inne. No ale to generalnie chyba tyle jeśli chodzi o narzekanie. Styl graficzny, humor, klimat i fabuła mi osobiście bardzo odpowiadają. Momentami czułem się jakbym oglądał serial Lost (jeśli ktoś go jeszcze pamięta) tyle że w klimatach różowych lat 70 z udziałem głównego bohatera Dishonored, ale głosem i charakterem Shafta (tego filowego). Gram na PC więc nie uświadczyłem żadnych niedogodności przy sterowaniu jak peter_spy a mechanice ruchu postaci też nic nie mogę zarzucić. Jak odnaleźliście się w Dishonored to i tu będzie git. W kwestii technicznych jedyne co mnie ubodło to optymalizacja. Jest dużo gier lepiej wyglądających, które na moim sprzęcie chodzą płynniej niż Deathloop, no ale jakoś poszło bez wyraźnych spadków fps. Reasumując - jakby ktoś chciał kupić, a cena będzie tak ok. 69zł to śmiało brać. Za więcej niż stówkę to raczej nie warto, chyba że ktoś tak jak ja był najarany. Bo generalnie ja wydanej kasy nie żałuję i co do zasady polecam bo to na pewno nietypowa gra.
"I'm the best there is at what I do, but what I do best isn't very nice."
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Zdecydowanie polecam grę Superliminal. Dla fanów Portala i innych FPP gierek logicznych, ale i nie tylko.
Fabuła nie ma żadnego znaczenia. Bierzemy udział w terapii snem, czyli poruszamy się po własnych wyobrażeniach. Ważna jest mechanika i przeurocza oprawa audio-wizualna.
Podstawowa mechaniką gry jest zabawa perspektywą. Jeśli patrzymy na jakiś obiekt z daleka, to jest on mały, np. wielkości kursora. Jak jesteśmy blisko, to zasłania pół ekranu.
No… to aby wejść gdzieś wysoko, bierzemy zwykłą kostkę do gry… podchodzimy blisko… bierzemy i odstawiamy gdzieś, jakbyśmy chcieli ja rzucić w odległy punkt. I kostka rośnie :P
Ważne są też złudzenia optyczne i zaglądanie pod tekstury, które mogą skrywać niespodzianki.

Są tez oczywiście inne zagadki i dziesiątki sekretów do odkrycia.
Finalnie, bardzo chwale grafikę, która jest miła i dość sterylna, pozwalająca poczuć się jak w hotelu. Muzyka to w większości improwizacje fortepianowe z odrobiną muzyki elektronicznej.

Jedyną wadą jest moim zdaniem niezbyt udana próba naśladowania GLaDOS z Portala. Przez całą grę towarzysza nam komentarze Dr. Pierca, autora naszej terapii. To taki motywacyjny szajs z odrobiną kilku subtelnych żarcików. Natomiast wspomnianą GLaDOS jest program nadzorujący naszą terapię, który również próbuje być śmieszny, ale z w 90% jest dość sucho i przestaje się na nią zwracać uwagi.

Gra kosztuje z jakieś 30 zł na allegro.
Obrazek
Awatar użytkownika
Bruce
Strażnik Glifów
Posty: 3834
Rejestracja: 06 maja 2003, 17:58
Lokalizacja: Lublin
Płeć:

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: Bruce »

Ja aktualnie ogrywam Gothica 1 na padzie. Powiem jedno: :shock: Już nigdy nie wrócę do klawiatury + myszki.
Tomorrow comes tomorrow goes
But the cloud remains the same
Wonder why he’s feeling down
Tears of a clown
Obrazek
Awatar użytkownika
timon
Garrett
Posty: 3883
Rejestracja: 12 sierpnia 2002, 19:07

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: timon »

Jeśli potrzebujecie ukojenia nerwów to polecam Dorf romantik, gra jak z telefonów, proste zasady i wciągające możliwości. Gram na zasadzie tylko kilka kafelków ......i znów poszła godzina.
Zezwierzęcony, o zdradzieckiej mordzie, umysłowo niestabilny. Kanalia. Patologiczny element czyli OBYWATEL. Nie należący do ich wspólnoty narodowej. Hołota chamska. "Nie kocha Polski i Pana Boga"
Obcy kulturowo prezesowi
Awatar użytkownika
Juliusz
Złodziej
Posty: 2774
Rejestracja: 04 stycznia 2004, 11:28
Lokalizacja: Dublin
Kontakt:

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: Juliusz »

Tak, grałem w to kilka razy w zeszłym roku. Gra z kategorii "pasjans na sterydach". Przyjemna, ale dawno nie wracałem. Może dlatego, że jest to gra z tych co teoretycznie nie mają końca, a żyć przecież też trzeba. ;)
Awatar użytkownika
eLPeeS
Garrett
Posty: 3879
Rejestracja: 21 października 2004, 15:55

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: eLPeeS »

Kupiłem jakiś czas temu na promce Horizon Zero Dawn. Wiedziałem, że to jakiś action RPG w otwartym świecie i w sumie nic wielkiego się po nim nie spodziewałem. Zwłaszcza, że cały czas mam w pamięci znakomitego WIeśka 3 (który już siedzi od dawna w moim prywatnym top 10). Zacząłem pykać w majówkę i... wsiąkłem. Sam też nie wiem do końca dlaczego. Grafika jest śliczna, ale nie najpiękniejsza, a animacje twarzy to czasem niezła masakra. Fabuła niezła, ale dosyć przewidywalna. Zadania w większości to "idź i zabij" albo "zabij i przynieś" tak że nic wielkiego. No to co? Gameplay! Eksploracja świata daje na prawdę dużo satysfakcji podobnie jak system walki. Wiadomo - to nie Wiesiek, ale tu też bardziej niż mieczem walczymy łukiem i w tej kwestii gra nie ma sobie konkurencji. Jest zbieractwo, krafting, ulepszanie broni. Jest też niesamowity klimat postapo. Tym samym polecam gorąco bo wersję Complete Edition można dostać za jakieś 50 ziko. No chyba że ktoś jeszcze śmiał nie grać w Wieśka to jego polecam oczywiście bardziej zwłaszcza, że chodzi czasem po 30 złociszy ;) No ale to Horizona miałem zachwalać bo to na prawdę przyjemne zaskoczenie :)
"I'm the best there is at what I do, but what I do best isn't very nice."
Awatar użytkownika
raven4444
Szaman
Posty: 1011
Rejestracja: 29 lipca 2007, 14:00
Lokalizacja: Poznań
Płeć:
Kontakt:

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: raven4444 »

To ja polecam HFW bo naprawili w nim wszystkie bolączki z HZD + rozkręcili się z fabułą. Gra też jest zauważalnie trudniejsza (do pewnego momentu) i też bardziej pochłania czas. Momentami czułem się jakby Kojima coś kombinował przy tym bo jest dość dużo i to długich dialogów. W dodatku grałem na prosiaku bez żadnych problemów z wydajnością a graficznie wyglądało bajecznie.
Awatar użytkownika
peter_spy
Złodziej
Posty: 2556
Rejestracja: 14 września 2002, 22:31
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: peter_spy »

eLPeeS pisze: 11 kwietnia 2022, 18:39 Kupiłem w końcu Dethloopa i przeszedłem. Mam trochę mieszane uczucia, ale ogólnie to bardzo ciekawa produkcja.
Też w końcu dobrnąłem do (mało satysfakcjonującego) finału i też mam mieszane uczucia :-D Z jednej strony pomysł fajny, trochę wariacja na temat Prey: Mooncrash, ale dla mnie największym problemem jest stosunek godzin potrzebny do ukończenia gry i różnorodności "kontentu" w niej zawartego. Jest on niestety dość niekorzystny, bo mamy tylko 4 mapy i 4 pory dnia, ale niestety to nie daje nam poczucia "świeżości" jak przy 16 mapach, wiadomo :) Natomiast questy, które musimy zaliczyć, są rozciągnięte do maksimum. Wyczuwam tutaj pewną desperację twórców w zakresie generowania graczo-godzin, żeby sprzedać ten tytuł jako pełnoprawną grę AAA, chociaż Deathloop takową raczej nie jest. Zabiegi typu maksymalne oddalenie części porannej questa od wieczornej, mnóstwo keyhuntingu itd.

Przykładowo, na twojej drodze w pewnym momencie masz zamek głosowy z jednym hasłem do znalezienia na którejś mapie. Otwierasz, krótki korytarz, kolejny zamek głosowy, tym razem na 3 hasła :-D Są lokacje, które wymagają wykonania odpowiedniej czynności na jednej mapie, o określonej porze i powrotu do innej, też o określonej porze. Otwierasz drzwi, a tam "zamek" na kolejne 4 klucze :D W ten sposób gra, która mogłaby być małym tytułem na 8 godzin i właśnie jakieś 70 polish dollars, urasta do 20 kilku godzin skakania wciąż po tych samych 4 mapach, z drobnymi zmianami dla każdej z pór dnia.

Zdziwił mnie również recycling assetów z innych gier. Model poruszania się postaci, umiejętności, a nawet dźwięki dla konkretnych powierzchni są wzięte prosto z Dishonored 2. Dużo budynków i dekoracji również pochodzi z Dunwall ;) Przypuszczam że część nowoczesnych mebli też wzięli z Prey. Skoro tak, to dlaczego nie dostaliśmy więcej map albo lepszego scenariusza? :)
Awatar użytkownika
SPIDIvonMARDER
Garrett
Posty: 5183
Rejestracja: 29 stycznia 2008, 21:32
Lokalizacja: Świątynia Nieba z Zaginionego Miasta
Płeć:
Kontakt:

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: SPIDIvonMARDER »

Niedawno zmęczyłem wszystkie główne części Serious Sama, które wyszły na PC. Mam tutaj na myśli „Serious Sama BFE”, którego w sumie przeszedłem parę lat temu, a teraz „Serious Sama 4” i „Serious Sama Siberian Mayhem”, który jest w sumie po prostu samodzielnym dodatkiem do czwórki.

Zanim przejdziemy dalej, to chciałbym się przedstawić. Serious Sam, obok Thiefa, Wolfensteina i Mytha, to jedna z najważniejszych gier mojego życia. Zaliczyłem go mnóstwo razy, wnikałem w detale i nawet bawiłem się w edytorze, robiąc parę cringowych mapek.

Mówię tutaj oczywiście o “Serious Samie: The First Encounter” i kontynuacji “The Second Encounter”. “Serious Sam II” był kompletnie inną grą, która zresztą jest dzisiaj uważana za niekanoniczną, gdyż to wydawca wymusił na twórcach zrobienie czegoś kompletnie kuriozalnego.

Serious Sam FE i SE to były bezmyślne strzelanki, gdzie z gangstersko-futurystycznego arsenału zabijaliśmy dziesiątki tysięcy kosmitów, pchających się pod lufę i zasypujących nas liczebnie masą, masą pocisków, masą własnych ciał. To, co uczyniło grę nieśmiertelną, oprócz fantastycznej i prostej mechaniki owego strzelania, była sceneria oraz humor.
Sceneria: twórcy zdecydowali się całość obsadzić w historycznych klimatach. Starożytny Egipt, mezoameryka, średniowieczna Europa, Persja. Biegamy zatem z Tommygunem, wyrzutnią rakiet i granatnikiem między piramidami i walimy do kosmicznych wojowników, jakiś zombie oraz potworów z dalekich planet. W przeciwieństwie do innej gry o podobnym charakterze, czyli “Powerslave” lub “Will Rock”, wrogowie nie mają prawie nic wspólnego z aktualną scenerią, tj. nie są powiązani z historią ani z mitologiami. To w pełni swobodny mariaż pulpowego SF oraz pocztówkowej starożytności.

No i humor. One-linery głównego bohatera, śmieszne opisy wrogów w bazie danych, a także absurdalne gagi w sekretnych miejscach, np. angielska budka telefoniczna w środku perskiego miasta, gdzie dzwonimy do siebie z przyszłości.

W efekcie powstała bardzo relaksująca i równocześnie intrygująca gierka, która z jednej strony na niższych poziomach trudności była dość prosta, a na trudnych wymagała mnóstwo determinacji i zręczności. W moim odczucia, była dobrze naoliwioną maszyną, perfekcyjnie balansującą mnóstwo wrogów z naszą wielką siłą ognia.

W 2005 roku wyszedł Serious Sam II, który z powodu nacisków wydawcy, miał kolorową oprawę graficzną, a wszelkie klimaty historyczne ustąpiły bajkowej puchatowości. Humor stał się głównym tematem całości. Strzelanie było niezłe… ale gra nie przykuwała kompletnie do siebie i dziś została pół-zapomniana.

Na PC kolejną częścią, w którą zagrałem, był “Serious Sam: Before First Encounter” (SS BFE, 2011), czyli prequel do klasycznej dylogii. Do dziś trochę nie wiem, jak to ocenić, gdyż gra z jednej strony była czymś kompletnie innym, niż FE i SE, ale w swojej kategorii się broniła, jednakowoż z trzeciej nie była w żaden sposób porywająca.

W sumie to SS BFE, SS 4, i SS SM są do siebie bardzo podobne, więc poniższy akapit będzie wspólny.
Przede wszystkim, to wciąż właściwie bezmyślna strzelanka polegająca na zalewaniu ogniem zalewających nas masą wrogów, których na ekranie w jednej chwili są naprawdę kosmiczne ilości. Sami wrogowie w poszczególnych odsłonach mają ze sobą wiele wspólnego, tak jak bronie i sam gameplay, który jest literalnie przejściem z punktu A do punktu B i pokonywaniem mijanych aren. Zatem w tej kwestii nowe Serious Samy w pełni spełniają swoje zadanie.
Jednak pierwsza rzecz, która się zmieniła, to sceneria. Baśniowo-pocztówkowe starożytności ustąpiły miejsca postapokaliptycznej współczesności. Zwiedzamy zniszczone przez wojnę metropolie, zaśmiecone i przepełnione gruzami, spalonymi samochodami, ścianami oblepionymi plakatami i zagrafftowanymi. Czy to jest ładne? Kompletnie nie i wygląda bardzo przygnębiająco, a to nieco kontrastuje z resztą koncepcji, do czego jeszcze wrócę. Równocześnie gra jest o tyle grzeczna, że nie odnajdujemy ciał, miejsc egzekucji i innych dowodów, aby tutaj ktoś żył, cierpiał, umarł. Gwoli uczciwości: było tak też w FE i SE, ale tam odnosiło się wrażenie, że zwiedzamy muzeum. Tutaj sam nie wiem, gdzie jestem.

Satysfakcjonuje dostępny arsenał, potężnie rozbudowany i niektóre giwery mają alternatywne tryby, można je rozwijać, a i robią sporo zamieszania. W BFE trochę rysą na szkle jest konieczność przeładowywania broni podstawowych, ale za to w SS4 i SS SM można mieć akimbo, więc wtedy robi się naprawdę poważnie. Tam też dochodzą naprawdę niszczycielskie i widowiskowe powerupy, jak otwarcie miniaturowej czarnej dziury lub odpalenie równie skromnej bomby atomowej. Takie narzędzia do czyszczenia planszy, jak nie dajemy rady.

Przeciwnicy mocno nawiązują do tych z klasycznych odsłon, z dwoma wyjątkami. Pierwszym są potwory fabularne, czyli powiązane z opisaną w historii zagładą ziemi. To zmutowani ludzie i sprzęt bojowy, co wymyka się ogólnie abstrakcyjnemu designowi. Drugi wyjątek to bossowie, często pojawiający się potem jako szeregowi wrogowie.
Nieco przeszkadzał mi fakt, że zdecydowana większość wrogów posiada jakieś samonaprowadzające świństwa i nawet bycie szybkim nie pomagało. Ale tutaj nie sporządzałem statystyk, może wcale nie była to większość.

Bardzo rozwinięto też fabułę. Tak, istnieje powód, dla którego przy zachwalaniu dwóch pierwszych odsłon nie wspomniałem o fabule. Bo jej tam prawie w ogóle nie było, a gra w swoim czasie była komentowana jako odskocznia od “przeintelektualizowanych” FPSów ery Half-Life’a. Szczątki historii to typowy konflikt z kosmitami, przegrywana wojna, podróże w czasie, aby to cofnąć. I tyle, błąkamy się po kompletnie randomowych miejscach i epokach, bo trzeba kolekcjonować jakieś pierdółki. Nie ma wyjaśnień dla prawie niczego, tak samo jak w pierwszym Quake’u nie wyjaśniono, skąd się biorą apteczki w skrytkach xD
W nowych Samach już tak nie jest. Poprzez stworzenie sporej puli NPCów i dynamicznego rozwoju akcji, karłowata fabuła próbuje machać do nas z pierwszego rzędu, stojąc na stołku i na palcach. To niestety nie robi wrażenia, bo to nadal prosta historyjka, a z jakiegoś dziwnego powodu starano się ja uczynić… poważną? (złe słowo w tej recenzji, wiem). Wciąż jest mowa o zagładzie Ziemi, hekatombie ludzkości, a nasi przyjaciele giną jeden po drugim, wręcz na naszych oczach. Dość ponura sprawa. Czy to na pewno wciąż kolorowy i abstrakcyjnie śmieszny Serious Sam? No nie bardzo i bił mnie po oczach jakiś głupi komentarz bohatera na tle apokalipsy. Ten zgrzyt nie pozwalał poczuć, że przedstawieni bohaterowie są prawdziwymi ludźmi. Niby nie od tego są gry akcji tego sortu i nie mógłbym się tego przyczepić, gdyby twórcy jednak nie naciskali na to.
W Duke Nukenie wyszło to subtelniej.

Śmiech… a raczej humor uległ pewnej transformacji. W BFE i 4 prawie zrezygnowano ze śmiesznych skrytek i przeciwników, zastępując to niezliczonymi tekstami i tekścikami bohaterów. Wielka szkoda, ale na szczęście w SM spróbowano zbalansować obie rzeczy.

Tak czy siak, otrzymujemy nieco cringową opowieść o hiper-apokalipsie z naprawdę paskudnymi potworami, pomieszaną z bardzo wyluzowanymi charakterami, którzy sypią sucharami średniej jakości. Dla mnie to trochę kłóci się ze sobą i trzeba naprawdę dużo finezji, aby móc to ze sobą połączyć, jak to się udało w Left 4 Dead, wspomnianym DN, a np. nieco mnie odrzuciło w “Zombieland”.

Odniosłem też wrażenie, że ze wspomnianych postaci próbowano na siłę uczynić franczyzę, jakiś celebrytów, którzy dla gracza mieliby stać się istotnymi kompanami. Możemy poznać sporo detali z ich lore, a także przewijać złote myśli i cytaty. Kompletnie mnie nie interesowały i ani nie odniosłem wrażenia, że to realistyczne postacie (po co takie w Serious Samie?), ani tym bardziej mnie nie bawili. Jak muzeum dotyczące epickiej bitwy z czołgami i samolotami, gdzie pół wystawy dotyczy prywatnego życia kilku uczestników batalii… i wystawa jest poświęcona graniu przez nich w piłkę i kochaniu własnych rodzin. Słodkie, ale chciałem czołgi i samoloty :P


Każda z tych trzech części jest jednak nieco inna.

BFE to ponure, zniszczone arabskie miasta, pomieszane z nudnymi ruinami oraz zaśmieconymi betonowymi metropoliami, które nie potrzebowały bombardowań, aby przedstawiać obraz nędzy i rozpaczy.
Gra w moim odczuciu miała jeszcze pewien problem z naprawdę dużymi bitwami. Wydaje mi się, że było tam więcej ciasnych uliczek i pierwsze etapy potwornie się dłużą. Mamy mało broni, mało amunicji, a przeciwnicy stawiają swoje wymagania. Z jakiegoś kuriozalnego powodu większość broni początkowych wymaga przeładowania, więc nie ma mowy o bardzo dynamicznej akcji.

Z kolei w SS 4 sytuacja jest odwrotna. Ogromne mapy, które składają się z mniejszych i większych powtarzalnych aren, połączonych krótkimi korytarzykami względnego spokoju z niewielką ilością amunicji. Tutaj również gra rozwija się dość powoli i odczuwałem ciągły brak surowców. Najpierw brakowało mi amunicji i apteczek, potem już bardziej tylko życia. Nie powiem, abym grał w to bardzo ostrożnie i liczył sobie każdego hitpointa, gdyż nie po to gra się w Serious Sama. Niemniej czasami odnosiłem wrażenie, że gra mnie zmusza do zachowań taktycznych, zamiast czystej rozwałki. Było to też bardzo nużące, kiedy po jednej prawie identycznej arenie wchodziłem na kolejną.
Wprowadzono też system zadań pobocznych, które (a jakże!) były dodatkową areną, często bardzo wymagającą i dającą w zamian jakąś nagrodę. Nie powiem, aby za każdym razem opłacało się tam iść, no ale jednak trzeba odblokować wszystkie achievementy, nie?

Nowością był system headshotów zabierajacych dużą ilość HPków i pozwalających łatwo zabić nawet dużych przeciwników. To akurat było fajne i pozwalało rekompensować szalone tempo gry i brak poważnej amunicji w wielu miejscach. W starszych częściach samo zaliczenie, przejście poziomów nie wymagało niesamowitej finezji i trudno się robiło, kiedy chcieliśmy robić to “ze stylem”, czyli np. unikać nadużycia miniguna i armaty. Tutaj na najwyższym poziomie trudności byłem non stop zestresowany, że zaraz zginę. Na szczęście został system quicksave’wów i to ratowało sytuację. Inaczej nie miałbym żadnej przyjemności z gry, sfrustrowany niekończącym się powtarzaniem już zaliczonych fragmentów (dlatego nie przeszedłem pierwszego Metra i Call of Duty 4.

SS SM to nieco powrót do korzeni. Mapy są duże, ale bardziej zróżnicowane w swoim kształcie i składają z obszarów różnego typu. Powrócono do dużej ilości eastereggów oraz nieco zmniejszono nacisk na fabułę, zastępując ją bardzo klimatycznym otoczeniem (syberyjskie pustkowia i wielki przemysł). Najbardziej mnie też kręciła muzyka.

SS BFE podobał mi się tak średnio, ale wystarczająco, aby zagrać dwa razy i potem jeszcze odblokować achievementy. SS4 mi się nie spodobał i na szczęście achievementów było mało, więc zrobiłem je prawie wszystkie za pierwszym podejściem.

SS SM było już całkiem niezłe i dotychczas przeszedłem je raz… i wystarczy… ale niektóre fragmenty powtórzyłem (tak, dla achievementów).

Syberia miała pecha i wyszła na początku 2022, miesiąc przed wybuchem wojny na Ukrainie. Czemu pecha? Bo twórcy baaaardzo, ale to bardzo starali się wejść w 4 litery Rosjanom, podkreślać w fabule ich rolę w obronie Ziemi przed kosmitami i ogólnie nie mogąc się naochać i naachać nad rosyjską kulturą i twardością mieszkańców. Oczywiście, z zerem komunizmu, ale jego produkty (jak AK-47, przemysł ciężki) i maszyny, są kultowe i genialne. A wódka to tajna broń kultur wschodu.
Ktoś może zapytać, czy to nie jest pewna hipokryzja z mojej strony, gdyż jeszcze przed chwilą broniłem Rosjan, jako ludzi, przed identyfikowaniem ich wszystkich z putinowskimi zbrodniami, a teraz narzekam na ich promowanie. Chodzi mi o to, że w SS całe zjawisko jest w moim odbiorze bardzo propagandowo i sztucznie ujęte, a kojarzy mi się z pozowanymi zdjęciami żołnierzy sowieckich i polskich, a wcześniej sowieckich i niemieckich.
Well… Croteam jest firmą chorwacką, ale wykonawca Siberian Mayhem już rosyjską.
No pecha mieli, że gra wyszła akurat teraz xD

Z drugiej strony, SS 4 Francuzom też się mocno podlizywał, ale jednak nie aż tak jaskrawie.

Wracając do rozgrywki, Siberiam Mayhem było dla mnie o wiele przyjemniejsze i odczuwałem mniejsza presję używania power upów, aby przejść trudniejszy moment. Owszem, początkowo też brakowało apteczek, ale potem dawało się już jakoś przetrwać. W przeciwieństwie do SS 4, otoczenie zdawało się być bardziej zróżnicowane, szczególnie wobec poprzednich części, gdzie SS 4 to właściwie SS BFE z innymi kolorami cegieł na teksturach.

Pod kątem fabularnym SS SM lepiej przemilczeć. Teoretycznie jest to wyjaśnienie, co działo się z Samem pomiędzy dwoma rozdziałami SS 4, ale mało to się klei z resztą i na końcu jest strasznie dziwny zwrot akcji, zdecydowanie napisany na kolanie. W mojej opinii nadal ten projekt po prostu nie potrzebuje specjalnie fabuły, szczególnie takiej improwizowanej. Grunt, że prawie zniknęły NPCe.
Prawie… bo wciąż jest bardzo irytująca “Jednooka Olga”, która jest (a jakże!) rosyjską snajperką. Dla mnie to trochę na siłę parafrazowanie archetypów.

Podsumowując, jak dla mnie seria Samów trochę się zagubiła i choć wciąż jest wspierana i wychodzą nowe części, co wskazuje na dobra sprzedaż, to czytając opinie w internecie odnoszę wrażenie, że ludzie w to grają z rozpędu. Nie zrozumcie mnie źle… to nie są złe gry, a SM to nawet całkiem-całkiem! Tylko wciąż… no gdyby nie „Serious Sam” w tytule i charakterystyczne dla serii elementy, to chyba bym na to nie spojrzał.
Obrazek
Awatar użytkownika
Hadrian
Złodziej
Posty: 2423
Rejestracja: 08 stycznia 2009, 13:38
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: Hadrian »

Śmiesznie się trochę składa, bo ja zacząłem grać w Amid Evil, nową retro grę nawiązującą do gier pokroju Seriousa Sama, a zwłaszcza serii Heretic/Hexen. Wielokrotnie grałem w Hexena II, bo gdy znudziło mi się kolejne ogrywanie Dark Messiah of Might & Magic, szukałem gierki w której można sobie satysfakcjonująco pomłócić mieczem lub magią. Co prawda, Hexeny i starsze Heretyki to po prostu proste FPSy w klimacie dark fantasy, gdzie zamiast strzelania z karabinów maszynowych strzelasz z różdżki, kuszy, miecza lub otwartej księgi...

Amid Evil hołduje temu typowy rozgrywki i charakterystycznej stylistyce - w grze, jak w opisywanej wyżej przez Spidiego serii Serious Sam, po prostu przechodzisz z punktu A do punktu B, po drodze młócąc wszystko co się rusza. Gra jest cudownie kanciasta i pikselowata, jednocześnie wygląda naprawdę pięknie i świeżo, uświadczy się tutaj ładnych widoczków i ciekawie zaprojektowanych lokacji. Właśnie level design, czyli labiryntowo-korytarzowe lokacje, każdy poziom jest utrzymany w zupełnie innym i pomysłowym stylu, jest tutaj najlepszy. Oczywiście wciąż to są po prostu korytarze i mini areny z wielkimi wrotami i przełącznikami, przez które prowadzi jedna droga, ale przechodzenie i odkrywanie kolejnych pomieszczeń daje mi jakieś szczególne poczucie satysfakcji - raz wspinamy się w górę, przeskakujemy po kamiennych belkach i tarasach, innym razem schodzimy niżej, przez niby-kanały, potem znów wznosimy się po windach, wbiegamy po schodach, nurkujemy i tak dalej...

Wrogowie są ciekawie pomyślani - są to zarówno pseudorycerze, obserwatorzy z wieloma gałkami ocznymi, ogniste duszki strzelające płomieniami, metaliczne golemy łapiące nas na łańcuch czy nawet pełzające na nas kule z kolcami, które będą próbować gracza zapędzić w róg i tam go przemielić. Ci przeciwnicy potrafią czasem zaskoczyć, strzelić do nas z zaskakująco dużego dystansu, ukryć się w mgle, zrobić zaskakujący unik przed naszym pociskiem, czy ukrywać się za rogiem. Oprócz tego klasyczne pułapki - baseny kwasu, wysuwające się kolce czy stare dobre zaostrzone wahadła. Przeciw temu mamy arsenał 7 broni, jedna wręcz, pozostałe zasilane 4 rodzajami zbieranej na mapie many. Najciekawsza jest lodowa maczuga, rzucająca w przeciwników ostre sople, za pomocą których możemy przyszpilić nich nawet do sufitu. Oprócz tego chociażby klasyczny trójząb strzelający piorunami czy stara dobra różdżka. Szkoda, że nie ma większego wyboru broni czy podziału na klasy (np. w Hexenie II uwielbiałem grać Nekromantą, który m.in. strzelał z dłoni odłamkami kości).

Fabuły tu nie ma żadnej, poza chyba stwierdzeniem, że świat zaatakowało zło, a my jesteśmy czempionem, który musi go obronić :P Pomiędzy misjami lądujemy w sanktuarium, w którym możemy odblokowywać portale do kolejnych poziomów, chyba po przejściu dwóch pierwszych mamy swobodny wybór, gdzie chcemy się udać - poziomy jednak są ukryte za patetycznie ale tajemniczo brzmiącymi nazwami. Z wad bym wymienił monotonię rozgrywki, która raczej nie powinna dziwić w retro FPSie, brak przedmiotów i ciekawych rzeczy do znalezienia (choć na każdym poziomie jest co najmniej kilka sekretnych lokacji, to z ciekawszych rzeczy to dostaniemy czasem tymczasową niewidzialność lub nieśmiertelność przez krótki czas), alternatywnych dróg. Gra jednak ma duże replay value, zachęca do prób powtórnego przechodzenia poziomów na wyższym poziomie trudności, pobijania rekordów czasowych, odblokowywania osiągnięć na steam (np. przejście poziomu bez zabijania...) czy szukania wszystkich sekretów. Polecam!
Awatar użytkownika
Marcin.B.Black
Paser
Posty: 188
Rejestracja: 01 sierpnia 2010, 16:41

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: Marcin.B.Black »

Też myślałem o tej grze. Obok Dusk i Ultrakill to jeden z flagowych tytułów ze stajni New Blood Interactive. Civvie11 też zrobił material o tym i przyznam, że mnie zachęciło do spróbowania. Obok na liście jest też Gloomwood.

Kurczę, podoba mi się taka moda na retro FPSy,/ FPPki szczególnie jeśli umiejętnie łączą stare elementy z bardziej współczesnymi. Jak się okazuje, jest dość sporo fajnych tytułów w takich klimatach, co mnie niezmiernie cieszy. Ja osobiście kończę 4 raz przechodzić Dusk, niedawno przeszedłem wypuszczony 2 epizod HROTa (swoją drogą, ta gra jest trochę jakby w swojej lidze - bardzo dziwny, nietypowy, ale i satysfakcjonujący FPS) i widzę, że w razie czego mam z czego wybierać.

Ostatnio trochę z kolegą gram w Borderlands 3 i teoretycznie niby gra się okej, niby jest taka arcadowość, ale jakoś samemu nie miałbym ochoty w to grać. Giera wydaje się mieć ciekawą fabułę, ale jest strasznie przegadana i mam wrażenie jakby cała gierka miała wszystkiego za dużo - za dużo znaczników, błysków, sprzętu itd itp . Niemniej to tylko takie moje, zupełnie subiektywne wrażenie, więc proszę nadmiernie się tym nie sugerować ;).
"Some people in the City are just too rich for their own good... lucky they have me to give them a hand".

https://www.deviantart.com/marcinbblack
https://www.youtube.com/channel/UCnL6k1 ... XeCGfP7UWA
Awatar użytkownika
Leming
Złodziej
Posty: 2564
Rejestracja: 17 stycznia 2005, 10:16
Lokalizacja: Statua postępu

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: Leming »

Dwarf fortress (w wersji z grafiką i "myszkowym" interfejsem) nareszcie na swoją oficjalną premierę:

Kupię Azjatkę - najlepiej Japonkę (może być używana)

Suma całkowitej ilości Informacji we Wszechświecie jest stała i jest równa 0 (zero)
Awatar użytkownika
Bruce
Strażnik Glifów
Posty: 3834
Rejestracja: 06 maja 2003, 17:58
Lokalizacja: Lublin
Płeć:

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: Bruce »

Jakby ktoś się interesował, to dzisiaj jest premiera dodatku do Vampire Survivors. W bundlu jak ktoś ma podstawową wersję gry, cena za niego wynosi nieco ponad 5 zł. Normalnie to 7.99 :D
Tomorrow comes tomorrow goes
But the cloud remains the same
Wonder why he’s feeling down
Tears of a clown
Obrazek
Awatar użytkownika
peter_spy
Złodziej
Posty: 2556
Rejestracja: 14 września 2002, 22:31
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: peter_spy »

Na steamie za 2-3 dychy było Jedi: Fallen Order, ale szczerze mówiąc to ciężko mi cokolwiek powiedzieć na tym etapie. Start bardzo nierówny, klimat jest, grafika osom, ale cała reszta słabo, ze sztywnym sterowaniem na czele. Respawn są mistrzami świetnego sterowania w FPP (Titanfall). Myślałem że TPP ogarną bez problemu, a u niemiła niespodzianka. Jest sztywno, animacje są sztywne i póki co bardziej walczę ze sterowaniem niż z przeciwnikami.
Awatar użytkownika
eLPeeS
Garrett
Posty: 3879
Rejestracja: 21 października 2004, 15:55

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: eLPeeS »

Ja się ze sterowaniem uporałem jakoś, ale w mojej ocenie problem leży w poziomie trudności. Nie jestem fanem" soulsów" i masochistą więc zwyczajnie nie odnajdywałem się na normalnym i wyższych poziomach trudności. Szkoda mi było czasu na uczenie się schematu ataku przeciwników i "masterowanie" niuansów walki. Aż takim fanem SW nie jestem. Znowuż na najniższym poziomie trudności gra była zwyczajnie za prosta, a fabułą czy innymi elementami gameplayu mi tego nie wynagradzała. Zabrakło mi czegoś pośredniego.
"I'm the best there is at what I do, but what I do best isn't very nice."
Awatar użytkownika
peter_spy
Złodziej
Posty: 2556
Rejestracja: 14 września 2002, 22:31
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: peter_spy »

Szczerze mówiąc, jestem po 3 częściach soulsów i tego ducha tutaj zupełnie nie czuję. Ot panowie wzięli sobie mechanikę save pointów i respawnu wrogów. W ogóle mam takie wrażenie, że to gra robiona z excelem w ręku i dyrektorem za plecami. Z tej gry zerżniemy to, z tej to, a teraz znajdźcie sposób jak zapełnić czymś czas graczowi.

Póki co ustawiłem sobie drugi najniższy poziom trudności i jest spory rozstrzał. Największym wyzwaniem są lokalne zwierzaki, bo szturmowcy to giną na pęczki. Co do fabuły zgoda, nie żre w ogóle, a główny bohater zupełnie mi nie przypadł do gustu. Mapy też wyglądają na skopiowane z innych gier, intro/tutorial wygląda jak Uncharted 2 skrzyżowane z Enslaved: Odyssey to the West. Pierwsza planeta kojarzy mi się z bardzo prostymi designami a la KOTOR.
Awatar użytkownika
raven4444
Szaman
Posty: 1011
Rejestracja: 29 lipca 2007, 14:00
Lokalizacja: Poznań
Płeć:
Kontakt:

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: raven4444 »

Dla mnie to wygląda jak połączenie Uncharted ze Star Wars i szczyptą soulsów. Finalnie ukończyłem a teraz to nie pamiętam, o co tam chodziło. Nie należę do osób flexujących się do poziomu trudności a Miyazaki to wiadomo kto xD. Co do sterowania to polecam pada, eliminuje wszystkie niedoróbki sterowania na klawiaturze.
Awatar użytkownika
peter_spy
Złodziej
Posty: 2556
Rejestracja: 14 września 2002, 22:31
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: peter_spy »

Na klawiaturze nie gram od wieków, sterowanie jest drętwe na padzie :-D Wolę nawet nie myśleć jak się gra w to na klawiaturze.
Awatar użytkownika
eLPeeS
Garrett
Posty: 3879
Rejestracja: 21 października 2004, 15:55

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: eLPeeS »

Szykuj mi się samotno-samczy weekend to pomyślałem, że poza klasyką w postaci pitcy i browarków czas nadgonić giereczki. Szukam jednak i szukam czegoś dobrego, ale nie mogę nic nowego fajnego znaleźć. Mam chrapkę na jakiegoś immersive sima, ale niestety wszystkie gry Arcane Studios mam zaliczone. Podobnie wszystkie Deusy, Thiefy (wiadomo), System i Bio Shocki, Stalkery i Hitmany. Kojarzy ktoś coś podobnego? Poratujcie pomysłem.
"I'm the best there is at what I do, but what I do best isn't very nice."
Awatar użytkownika
Maveral
Bruce Dickinson
Posty: 4661
Rejestracja: 11 kwietnia 2003, 12:07
Lokalizacja: Radlin
Płeć:

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: Maveral »

Metro, Dead Space, jak lubiłeś Papers, Please, to spróbuj Yes, Your Grace.
Ciemność jest naszym sprzymierzeńcem!
Awatar użytkownika
raven4444
Szaman
Posty: 1011
Rejestracja: 29 lipca 2007, 14:00
Lokalizacja: Poznań
Płeć:
Kontakt:

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: raven4444 »

Plague Tale obie części, jak masz dużą tolerkę i chcesz być przytłoczony wielkim mrocznym światem to Elden Ring.,
Awatar użytkownika
Zaratul
Młotodzierżca
Posty: 892
Rejestracja: 13 stycznia 2008, 21:42
Lokalizacja: Poznań

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: Zaratul »

Wszystkie gry Arcane Studios? Wliczając w to Arx Fatalis? Jeśli nie to gorąco polecam, duchowy spadkobierca Ultimy Underworld.
Look at you, hacker. A pathetic creature of meat and bone, panting and sweating as you run through my corridors. How can you challenge a perfect, immortal machine?
Awatar użytkownika
eLPeeS
Garrett
Posty: 3879
Rejestracja: 21 października 2004, 15:55

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: eLPeeS »

Oczywiście że Arx Fatalis też :) Faktem jest, że nie przeszedłem nigdy bo źle budowałem postać, w pewnym momencie zrobiło się pieruńsko trudno i zarzuciłem dalszą grę z braku czasu. Natomiast pijacko-swawolny weekend to nie był też czas na granie w "trudne" gry ;) Dlatego ostatecznie zacząłem pykać w Preya po raz drugi i mam dalej takie same odczucia jak po pierwszym zaliczeniu w 2020 - mieszane. Niby fajnie, ale... coś tu nie gra. Cały czas uważam, że gra jest nierówna - początek za trudny (nie żeby gra była trudna), a koniec za łatwy. Dalej też nie jestem fanem backtrackingu w FPSach. Zwłaszcza jeśli pomiędzy moimi odwiedzinami nic się nie zmienia poza respawnem przeciwników. No i te etapy strzelankowe w zmiejszonej grawitacji - fuj. Z drugiej strony takie łupanie kluczem francuskim do piwka nawet sympatyczne ;)
"I'm the best there is at what I do, but what I do best isn't very nice."
Awatar użytkownika
Zaratul
Młotodzierżca
Posty: 892
Rejestracja: 13 stycznia 2008, 21:42
Lokalizacja: Poznań

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: Zaratul »

No ja podchodziłem do Arx Fatalis chyba z pięć razy. Za tym ostatnim razem zaskoczyło i skończyłem. Świetna rzecz, prawdziwy im sim. Szkoda że EA games wypięło się na Arcane i nie dostali licencji na prawa do Ultimy Underworld. No i szkoda że Dark Messiah and Might and Magic to nie Arx Fatalis 2. :)
Prey to immersive sim\następca System Shocka tak więc otwarty świat gry i backtracking jest całkowicie normalny. Btw Grałeś w System Shock 1? Polecam granie w steamowe Enchanced Edition source port. Wiele usprawnień do sterowania i gameplayu.
Look at you, hacker. A pathetic creature of meat and bone, panting and sweating as you run through my corridors. How can you challenge a perfect, immortal machine?
Awatar użytkownika
eLPeeS
Garrett
Posty: 3879
Rejestracja: 21 października 2004, 15:55

Re: Nasze ulubione gry + w co aktualnie gramy

Post autor: eLPeeS »

No ja mam plan żeby do ARX wrócić, ale teraz to już nie wiem kiedy. Najpierw bym musiał jednak siąść i poczytać o różnych buildach jak typowy gamer XD Jeśli o same immersive sim chodzi to o wiele bardziej mi odpowiada model zaproponowany w Dishonred, Bioshocku czy Thiefie - czyli w zasadzie brak w pełni otwartego świata. No i ja wiem, że otwarty świat to backtracking i nie mam do tej mechaniki wstrętu jeśli jest dobrze zrobiona. To jest naturalna konsekwencja. Ten w Prey czy SS jest ok i mnie nie odrzuca, ale jak dla mnie to za mało. Tak jak napisałem poza respawnem przeciwników nic się nie zmienia w odwiedzonych lokacjach. Ja mam trochę naturę hoardera i w grach uwielbiam przeszukiwać wszystko w poszukiwaniu lootu. Jak wchodzę znowu do lokacji gdzie już wszystkie szafki są puste to mi się robi smutno ;) Od SS1 też się kiedyś odbiłem i może wrócę, ale to też nie prędko. Jeśli o Arcane chodzi to trochę mnie martwi, że na razie na horyzoncie produkcji nie ma u nich nic ciekawego. Redfall na papierze wygląda spoko, ale gra kooperacyjna w którą można grać solo to jakiś oksymoron. Trzymam kciuki ale że jestem człowiekiem małej wiary to czarno to widzę ;) Ciekaw za to jestem co wysmaży nowego Raphaël Colantonio w swoim nowym studio. Grałem w Weir West i bawiłem się przy tym na prawdę dobrze mimo że nie jestem wielkim fanem topdownowych akcyjniaków.
"I'm the best there is at what I do, but what I do best isn't very nice."
ODPOWIEDZ