thief1book - wydanie pierwsze :)
Moderator: Spidey
thief1book - wydanie pierwsze :)
A co tam, pochwale się bo pewnie jeszcze nikt tego nie zrobił
Dzisiaj wydrukowałem, przyciałem i oprawiłem
Wieczorekiem zabieram się do czytania.
Jako książka zupełnie inaczej to wygląda. Brakuje czarnej, tekturowej okładki ale może kiedyś coś w tym temacie zadziałam Teraz też nie jest źle
ps. sorry za opaskę , wkradła się w kadr.
Dzisiaj wydrukowałem, przyciałem i oprawiłem
Wieczorekiem zabieram się do czytania.
Jako książka zupełnie inaczej to wygląda. Brakuje czarnej, tekturowej okładki ale może kiedyś coś w tym temacie zadziałam Teraz też nie jest źle
ps. sorry za opaskę , wkradła się w kadr.
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
WoW. Wygląda bynajmniej interesująco
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Co to w ogole wydrukowales? =o
Czy to ta opasko, co czesc zyskow z jej zakupu idzie na szczytne cele (np. uratuj bengalskie foki)
Czy to ta opasko, co czesc zyskow z jej zakupu idzie na szczytne cele (np. uratuj bengalskie foki)
There are people who reshape the world by force or argument,
but the cat just lies there, dozing; and the world quietly reshapes
itself to suit his comfort and convenience.
- Allen and Ivy Dodd
but the cat just lies there, dozing; and the world quietly reshapes
itself to suit his comfort and convenience.
- Allen and Ivy Dodd
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Ależ opaska to gwóźdź programu! Szczególnie napis na niej HeheDziarsky pisze: ps. sorry za opaskę , wkradła się w kadr.
Jest on także interesujący i węszę w tym podstęp
Ostatnio zmieniony 05 kwietnia 2006, 22:59 przez nottis, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
http://thief-forum.pl/viewtopic.p ... 23&start=0Flack pisze:Co to w ogole wydrukowales? =o
Jest wiele opasek, jeśli kupowane sa w oryginalnych sklepach, nawet przez pośredników to pieniądze z zakupu idą tam gdzie powinny. www.opaska.plFlack pisze:Czy to ta opasko, co czesc zyskow z jej zakupu idzie na szczytne cele (np. uratuj bengalskie foki)
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Czyli nie podoba ci się?WoW. Wygląda bynajmniej interesująco
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Chodzi mi o to, że niby tak, a jednak nie. Tak jakoś już wyobrażam sobie przesiąkniętych drobnymi literkami w czcionce Times New Roman wiele stron, które będą opisywały rzeczy w stylu 'wdrapałem się na dach, przekradłem się za tym strażnikiem, zabiłem tamtego, tu znalazłem klucz, a tam go użyłem...' etc.
Chyba że autor czymś nas zaskoczy Zobaczymy
Chyba że autor czymś nas zaskoczy Zobaczymy
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Poczytaj sobie to.Sztepek pisze:Chyba że autor czymś nas zaskoczy Razz Zobaczymy Wink
http://84.234.113.79/thief1book.pdf (w godzinach mojego urzędowania)
Ksiazkę Aen pisał jakiśczas temu i można było na forum podziwiać efekty i szlifować treść
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Nio bardzo ładnie
Dziarsky - Czy istnieje szansa by dostać kopię tej książki?
Dziarsky - Czy istnieje szansa by dostać kopię tej książki?
Kobiety są jak szanse - niewykorzystane, mszczą się okrutnie!
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Musiałbym to wydrukować i oprawić jak swoją. Pomijając mój wydruk to za przycięcie i oprawkę zapłaciłem ok. 5zł. Więc jeśli masz dostep do drukarki to oprawę sobie sfinansujesz raczej:). Tylko trzeba trochę pokombinować w ustawieniach drukowania by poprawnie, dwustronnie wydrukowało zachwując numery stron. Moge zrobić tutaj tutorial dla drukarki HP i Acrobat_plAen pisze:Dziarsky - Czy istnieje szansa by dostać kopię tej książki?
Ps. Nie myślisz Aen by napisać kiedyś dalsze cześci?
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Myślę, jeśli znajdę czas, teraz studiuję ciężko ;]
Słuchaj, Dziarsky, mam prośbę - link do internetowej książki nie działa, czy mógłbyś mi wysłać ją w PDF na adres aen@o2.pl? Byłbym wdzięczny...
Słuchaj, Dziarsky, mam prośbę - link do internetowej książki nie działa, czy mógłbyś mi wysłać ją w PDF na adres aen@o2.pl? Byłbym wdzięczny...
Kobiety są jak szanse - niewykorzystane, mszczą się okrutnie!
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Działa jak jestem na kompie i nie zapomnie uruchomić serwera:). Jeśli jeszcze dzisiaj jesteś na kompie to sciągnij sobie, jest już on-line.Aen pisze:link do internetowej książki nie działa
Jeśli nie to wtedy wyśle na maila
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Czy jest inna lokalizacja, z której można ściągnąć ten pdf? ile w ogóle to zajmuje miejsca?
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Początek średni, ale później...panie dziejku, świetna sprawa! Kiedy druga część?
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Świetne! doczytałem do 36 strony. a teraz idę spać. Znowu zawale bIolę bo będę czytałcoś innego niż powinienem xD
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Dziś zabieram się za początek Ery Metalu. Mam nadzieję, że poczytny będzie
Będę publikował go w tym temacie, abyście poprawiali wszelkie błędy czy to w tłumaczeniu nazw, czy te dotyczące świata Thiefa. Mogę liczyc na Waszą pomoc, kamraci?
Będę publikował go w tym temacie, abyście poprawiali wszelkie błędy czy to w tłumaczeniu nazw, czy te dotyczące świata Thiefa. Mogę liczyc na Waszą pomoc, kamraci?
Kobiety są jak szanse - niewykorzystane, mszczą się okrutnie!
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Zdecydowanie tak Mam przeczucie, że Era Metalu będzie jeszcze lepsza niż Mroczny Projekt.
Co do wyglądu wydruku- rozmawiałem ze znajomym, który polecił mi następujący sposób:
- zaparzamy czarną herbatę, najlepiej z kilku torebek;
- drukujemy tekst;
- moczymy każdą stronę w herbacie;
- zgniatamy strony wg własnego uznania;
Jedynym problemem jest to, że czasami tusz się rozmazuje.
Co do wyglądu wydruku- rozmawiałem ze znajomym, który polecił mi następujący sposób:
- zaparzamy czarną herbatę, najlepiej z kilku torebek;
- drukujemy tekst;
- moczymy każdą stronę w herbacie;
- zgniatamy strony wg własnego uznania;
Jedynym problemem jest to, że czasami tusz się rozmazuje.
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Z cukrem czy bez? A cytrynka? Brytyjskie starodruki robi sie z mlekiem (zadne specjalista nie pozna).Lord_N pisze: zaparzamy czarną herbatę, najlepiej z kilku torebek;
Fani Thiefa wszystko lykna i im sie spodoba, byleby bylo jakiekolwiek (nawet luzne) nawiazanie do ulubionej serii. MUSZE TO ZOBACZYC!
There are people who reshape the world by force or argument,
but the cat just lies there, dozing; and the world quietly reshapes
itself to suit his comfort and convenience.
- Allen and Ivy Dodd
but the cat just lies there, dozing; and the world quietly reshapes
itself to suit his comfort and convenience.
- Allen and Ivy Dodd
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Nawet herbatkę bez cukru, mleka i cytrynyFlack pisze:Fani Thiefa wszystko lykna
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Wyszperałem pierwotną wersję mojego zinterpretowania pierwszej misji, zapoznawszy się z paroma wątpliwościami zmieniłem to i owo - Proszę bardzo:
Czterdzieści dwie przeprowadzki, setki wykonanych na zlecenie zadań, zero kobiet poza kupowanymi. Szybkie podliczenie pięciu długich lat...Pięciu lat, które minęły od pokonania Szachraja.
Pewien pracowity lud zza wielkiej wody zwykł mówić „Obyś żył w ciekawszych czasach”. Stwierdzenie jakże interesujące, jednak brzmiące dla mnie dość zabawnie bo zdarzyło się już tyle rzeczy wspaniałych i strasznych, iż nie wiem jak życie mogłoby wyglądać jeszcze ciekawiej. Zmieniłem się, płynąc z nurtem nowego porządku. Lata wypompowały ze mnie resztki młodzieńczej dumy, zamieniając ją na rozwagę, ostrożność i doświadczenie. Zmieniła się moja renoma, coraz częściej gorliwy zleceniodawca słyszał o „mistrzu złodziei”, co korzystnie wpłynęło na moje zarobki. Suma sumarum, zmieniło się otoczenie – Śmierdzące ulice z jeszcze bardziej odpychającymi budynkami ustępowały miejsca nowoczesnym, pełnym przepychu fasadom, wypełnionymi najnowszymi zdobyczami techniki, która w zastanawiający sposób galopowała do przodu. Coś wisiało w powietrzu.
Parę rzeczy pozostało jednak po staremu - cynizm, umiejętności i cholerne przeznaczenie, wplątujące mnie raz za razem we wzniosłe ratowanie świata, o czym miałem się już niedługo przekonać...
RUNNING INTERFERENCE ( Tłumaczenie pozostawiam Wam)
Pokój był nieduży, ale urządzony ze smakiem. Pod drewnianym sufitem kołysała się mała lampka, wokół której krążyło parę ciem, podłogę zdobił dywan, a na nim stało gustowne łóżko oraz zgrabna szafka, obok której widniały drzwi prowadzące do kuchni i garderoby z ukrytym w niej schowkiem. „Mój dom” pomyślałem z dumą. Nie pasowały mi tam jednak te ćmy...Oraz Basso, nerwowo przechadzający się w kółko...
-Więziona, rozumiesz? MOJA Jenivere więziona! Zamknięta w jakiejś ciemni przez tą podstarzałą, bogatą nimfomankę i jej tłustego nałożnika! Ja nie mogę tego znieść, Garrett! Muszę coś zrobić, nie pozwolę by jakaś byle szlachcianka trzymała moją panią jak swoją służącą własność, uniemożliwiając nam mariaż!
Siedziałem w fotelu i patrzyłem beznamiętnie na miotającego się rozmówcę. To nie był już ten sam chłopiec, którego wynosiłem z Cragscleft na ramieniu, lawirując między Młotami i nieumarłymi. Urósł, zmężniał, zapuścił jakże modną ostatnio bródkę i wąsik...A jednak wciąż gadał jak napełniony butą i hormonami młodzik.
-Uspokój się, Basso, wiem do czego zmierzasz. Nie chcesz robić ze mnie spowiednika, prawda? Powiedz tylko, kiedy i gdzie?
Przystanął, opuszczając lekko ręce i patrząc na mnie z nadzieją:
-Pomożesz mi więc?
Przeciągnąłem się jak kot, wstałem i wyciągnąłem do niego rękę:
-A co myślałeś? Zbyt wielu pośredników jestem Ci winien, chłopcze...A zawsze przyda mi się Twój dług wdzięczności.
Uścisnął mą dłoń z prawdziwą wdzięcznością
-Garrett, jesteś jedynym facetem, na którego naprawdę mogę liczyć. Sprawa wygląda więc tak...
-...Jak już oczyścisz drogę do drzwi jej małego więzienia, przyjdziesz tu z powrotem i zadmiesz w to – Powiedział, wciskając mi w dłoń małą piszczałkę. Znajdowaliśmy się na zewnętrznych błoniach okazałej posiadłości, przez bramę dostrzegałem podwórzec po którym kręcili się łucznicy. Było już grubo po północy, czuliśmy się więc bezpieczni w otaczającej nas ciemności – Wtedy ja wyjdę z tej budki – wskazał na ponury, malutki budyneczek za plecami – i pójdę z Tobą otworzyć zamek w drzwiach. Uciekniemy we trójkę.
-Brzmi ciekawie. Z Jenivere, o ile pamiętam, całkiem kontent panna. Gdzie zamieszkamy?
Spojrzał na mnie z udawaną surowością:
-Nie dowcipkuj! Ja z nią ślub biorę niedługo. Idź już, nie traćmy czasu. Boczne drzwi do posiadłości powinny być otwarte.
-Idę...Ale pamiętaj że to właśnie przez ślubne plany Twoja dama tkwi w loszku, księciu z bajki
Zamknął się w budce, a ja ruszyłem przez zacienione błonia.
Drzwi rzeczywiście były otwarte, wślizgnąłem się do ładnego pokoiku i rozejrzałem. Na gzymsie leżał duży, srebrny klucz, dzięki któremu dostałem się do korytarza. Pod stopami czułem miękkie, zbutwiałe liście, a ceglane ściany były zimne i wilgotne – Oto jak bogaci traktują swoich strażników i służących. Odpiąłem od pasa pałkę i przygotowałem się do oczyszczania drogi.
Delikatne światło spowodowało iż przystanąłem i ostrożnie wychyliłem się – Za rogiem korytarza tkwiło okienko strażnicze, oświetlone dymiącą pochodnią. Odkręciłem czubek kryształu z wodą i wylałem zawartość na płomień, zaciemniając korytarzyk i napełniając go ciemnym dymem. Przemknąłem pod okienkiem, w którym widziałem wyraźnie dwie zdziwione strażnicze gęby.
Później natknąłem się na samotnego wartownika – Szczęśliwie dla mnie, stał odwrócony tyłem. Nie musiałem nawet uważać na kroki, facet tak głośno pociągał nosem i pokasływał że bez problemu podszedłem do niego i zdzieliłem obuchem po głowie. Na grypę, koleżko, najlepszy leczniczy sen, po którym obudzisz się jak nowo narodzony...Gdy ja, Basso i jego nadobna wybranka będziemy już daleko. Przeciągnąłem nieprzytomnego strażnika do maleńkiego pokoiku niedaleko i ułożyłem w kącie.
I w tym momencie praktycznie skończyła się moja rola – Do celi Jenivere, zaznaczonej na mapie, można było dostać się bocznym przejściem, unikając bezpiecznie kolejnego wartownika we wnęce połączonej z szerokim składzikiem, wypełnionym stosami skrzynek. W korytarzu w którym znajdowały się drzwi do pomieszczenia z panną niemrawo stąpał łucznik, którego bez problemu przywitałem z panem obuchem i ukryłem w cieniu. Po tej czynności przyłożyłem ucho do drzwi po czym zapukałem lekko palcem – Odpowiedziało mi mocne walnięcie i stek przekleństw wypowiedzianych młodym dziewczęcym głosem. Tak, to była Jenivere...
Wróciłem na błonia, stanąłem pod budką i dmuchnąłem w podarowany mi gwizdek. Nocne powietrze wypełnił cichy dźwięk ptasiego trelu. Drzwi do komórki uchyliły się i ujrzałem zarys postaci Basso:
-I co? Można iść?
-Tak...Ruszajmy, ostrzegam jednak że Twoja dama nie jest w dobrym humorze.
Jak duchy wbiegliśmy do środka, minęliśmy zacienione okienko strażnicze i dotarliśmy do metalowych drzwi. Basso wyjął wytrychy i, operując nimi zręcznie, pokonał stary zamek. Nacisnął klamkę...i w tym momencie z ciemności pokoiku wyleciały, w tej właśnie kolejności, grzebień, puzderko, bochenek chleba i marchewka, trafiając zaskoczonego mężczyznę w głowę i pierś. Zaskoczony Basso upadł na zadek. Z pokoiku wyskoczyła młoda, czarnowłosa dziewczyna w krótkim kabacie służącej, uzbrojona w kij od szczotki, ale widząc kogo to właśnie obrzuciła tym co było pod ręką, odrzuciła niebezpieczną broń od siebie i uwiesiła się na wstającym z ziemi wybawcy:
-Kochany mój! Przepraszam! Przepraszam! Nie wiedziałam...Myślałam że to ten chamski strażnik!
-Ciii, Jenny – Basso położył jej palec na ustach, po czym otarł lekko krwawiący od uderzenia grzebieniem nos, przyglądając się krytycznie karminowej plamce na kciuku – Chodź z nami, musimy stąd jak najszybciej znikać.
-My? – Jenivere rozejrzała się wreszcie, dostrzegając moją sylwetkę
-Och!- pisnęła, oplatając szyję Basso rękami.
-Spokonie skarbie, to mój znajomy bez którego nie dałbym sobie sam rady...To znaczy, wróć, dałbym, ale zajęłoby to trochę więcej czasu. Chodźmy
Jenivere spojrzała na mnie jeszcze raz, marszcząc swój zgrabny nosek, po czym kiwnęła głową i ruszyliśmy pędem w stronę wyjścia – Oni trzymając się za ręce, a ja za nimi, jak wyjęta ze złych snów przyzwoitka. Uśmiechałem się do siebie – Porywcza pannica mogła bez problemu załatwić tym kijem od szczotki cały pluton napastujących ją strażników, ale w rękach ukochanego mężczyzny znów była płocha, niewinna i oczekująca wsparcia.
Gdy w końcu znaleźliśmy się na błoniach, Basso odwrócił się do niej i ujął jej twarz w dłonie:
-Będziemy musieli przejść przez mur, Garrett zaczepił tam linkę. Poradzisz sobie?
-Tak, jeśli będziesz tuż za mną – odparła niepewnym głosikiem dziewczyna, a ja znów przypomniałem sobie wprawę z jaką rzucała przedmiotami i kij od szczotki.
-Oczywiście...Garrett, idź pierwszy proszę, pomożesz jej wejść na górę.
Westchnąłem lekko:
-Niech ci będzie, dzielny wybawco dziewic...Oczekuję hucznego wesela!
Czterdzieści dwie przeprowadzki, setki wykonanych na zlecenie zadań, zero kobiet poza kupowanymi. Szybkie podliczenie pięciu długich lat...Pięciu lat, które minęły od pokonania Szachraja.
Pewien pracowity lud zza wielkiej wody zwykł mówić „Obyś żył w ciekawszych czasach”. Stwierdzenie jakże interesujące, jednak brzmiące dla mnie dość zabawnie bo zdarzyło się już tyle rzeczy wspaniałych i strasznych, iż nie wiem jak życie mogłoby wyglądać jeszcze ciekawiej. Zmieniłem się, płynąc z nurtem nowego porządku. Lata wypompowały ze mnie resztki młodzieńczej dumy, zamieniając ją na rozwagę, ostrożność i doświadczenie. Zmieniła się moja renoma, coraz częściej gorliwy zleceniodawca słyszał o „mistrzu złodziei”, co korzystnie wpłynęło na moje zarobki. Suma sumarum, zmieniło się otoczenie – Śmierdzące ulice z jeszcze bardziej odpychającymi budynkami ustępowały miejsca nowoczesnym, pełnym przepychu fasadom, wypełnionymi najnowszymi zdobyczami techniki, która w zastanawiający sposób galopowała do przodu. Coś wisiało w powietrzu.
Parę rzeczy pozostało jednak po staremu - cynizm, umiejętności i cholerne przeznaczenie, wplątujące mnie raz za razem we wzniosłe ratowanie świata, o czym miałem się już niedługo przekonać...
RUNNING INTERFERENCE ( Tłumaczenie pozostawiam Wam)
Pokój był nieduży, ale urządzony ze smakiem. Pod drewnianym sufitem kołysała się mała lampka, wokół której krążyło parę ciem, podłogę zdobił dywan, a na nim stało gustowne łóżko oraz zgrabna szafka, obok której widniały drzwi prowadzące do kuchni i garderoby z ukrytym w niej schowkiem. „Mój dom” pomyślałem z dumą. Nie pasowały mi tam jednak te ćmy...Oraz Basso, nerwowo przechadzający się w kółko...
-Więziona, rozumiesz? MOJA Jenivere więziona! Zamknięta w jakiejś ciemni przez tą podstarzałą, bogatą nimfomankę i jej tłustego nałożnika! Ja nie mogę tego znieść, Garrett! Muszę coś zrobić, nie pozwolę by jakaś byle szlachcianka trzymała moją panią jak swoją służącą własność, uniemożliwiając nam mariaż!
Siedziałem w fotelu i patrzyłem beznamiętnie na miotającego się rozmówcę. To nie był już ten sam chłopiec, którego wynosiłem z Cragscleft na ramieniu, lawirując między Młotami i nieumarłymi. Urósł, zmężniał, zapuścił jakże modną ostatnio bródkę i wąsik...A jednak wciąż gadał jak napełniony butą i hormonami młodzik.
-Uspokój się, Basso, wiem do czego zmierzasz. Nie chcesz robić ze mnie spowiednika, prawda? Powiedz tylko, kiedy i gdzie?
Przystanął, opuszczając lekko ręce i patrząc na mnie z nadzieją:
-Pomożesz mi więc?
Przeciągnąłem się jak kot, wstałem i wyciągnąłem do niego rękę:
-A co myślałeś? Zbyt wielu pośredników jestem Ci winien, chłopcze...A zawsze przyda mi się Twój dług wdzięczności.
Uścisnął mą dłoń z prawdziwą wdzięcznością
-Garrett, jesteś jedynym facetem, na którego naprawdę mogę liczyć. Sprawa wygląda więc tak...
-...Jak już oczyścisz drogę do drzwi jej małego więzienia, przyjdziesz tu z powrotem i zadmiesz w to – Powiedział, wciskając mi w dłoń małą piszczałkę. Znajdowaliśmy się na zewnętrznych błoniach okazałej posiadłości, przez bramę dostrzegałem podwórzec po którym kręcili się łucznicy. Było już grubo po północy, czuliśmy się więc bezpieczni w otaczającej nas ciemności – Wtedy ja wyjdę z tej budki – wskazał na ponury, malutki budyneczek za plecami – i pójdę z Tobą otworzyć zamek w drzwiach. Uciekniemy we trójkę.
-Brzmi ciekawie. Z Jenivere, o ile pamiętam, całkiem kontent panna. Gdzie zamieszkamy?
Spojrzał na mnie z udawaną surowością:
-Nie dowcipkuj! Ja z nią ślub biorę niedługo. Idź już, nie traćmy czasu. Boczne drzwi do posiadłości powinny być otwarte.
-Idę...Ale pamiętaj że to właśnie przez ślubne plany Twoja dama tkwi w loszku, księciu z bajki
Zamknął się w budce, a ja ruszyłem przez zacienione błonia.
Drzwi rzeczywiście były otwarte, wślizgnąłem się do ładnego pokoiku i rozejrzałem. Na gzymsie leżał duży, srebrny klucz, dzięki któremu dostałem się do korytarza. Pod stopami czułem miękkie, zbutwiałe liście, a ceglane ściany były zimne i wilgotne – Oto jak bogaci traktują swoich strażników i służących. Odpiąłem od pasa pałkę i przygotowałem się do oczyszczania drogi.
Delikatne światło spowodowało iż przystanąłem i ostrożnie wychyliłem się – Za rogiem korytarza tkwiło okienko strażnicze, oświetlone dymiącą pochodnią. Odkręciłem czubek kryształu z wodą i wylałem zawartość na płomień, zaciemniając korytarzyk i napełniając go ciemnym dymem. Przemknąłem pod okienkiem, w którym widziałem wyraźnie dwie zdziwione strażnicze gęby.
Później natknąłem się na samotnego wartownika – Szczęśliwie dla mnie, stał odwrócony tyłem. Nie musiałem nawet uważać na kroki, facet tak głośno pociągał nosem i pokasływał że bez problemu podszedłem do niego i zdzieliłem obuchem po głowie. Na grypę, koleżko, najlepszy leczniczy sen, po którym obudzisz się jak nowo narodzony...Gdy ja, Basso i jego nadobna wybranka będziemy już daleko. Przeciągnąłem nieprzytomnego strażnika do maleńkiego pokoiku niedaleko i ułożyłem w kącie.
I w tym momencie praktycznie skończyła się moja rola – Do celi Jenivere, zaznaczonej na mapie, można było dostać się bocznym przejściem, unikając bezpiecznie kolejnego wartownika we wnęce połączonej z szerokim składzikiem, wypełnionym stosami skrzynek. W korytarzu w którym znajdowały się drzwi do pomieszczenia z panną niemrawo stąpał łucznik, którego bez problemu przywitałem z panem obuchem i ukryłem w cieniu. Po tej czynności przyłożyłem ucho do drzwi po czym zapukałem lekko palcem – Odpowiedziało mi mocne walnięcie i stek przekleństw wypowiedzianych młodym dziewczęcym głosem. Tak, to była Jenivere...
Wróciłem na błonia, stanąłem pod budką i dmuchnąłem w podarowany mi gwizdek. Nocne powietrze wypełnił cichy dźwięk ptasiego trelu. Drzwi do komórki uchyliły się i ujrzałem zarys postaci Basso:
-I co? Można iść?
-Tak...Ruszajmy, ostrzegam jednak że Twoja dama nie jest w dobrym humorze.
Jak duchy wbiegliśmy do środka, minęliśmy zacienione okienko strażnicze i dotarliśmy do metalowych drzwi. Basso wyjął wytrychy i, operując nimi zręcznie, pokonał stary zamek. Nacisnął klamkę...i w tym momencie z ciemności pokoiku wyleciały, w tej właśnie kolejności, grzebień, puzderko, bochenek chleba i marchewka, trafiając zaskoczonego mężczyznę w głowę i pierś. Zaskoczony Basso upadł na zadek. Z pokoiku wyskoczyła młoda, czarnowłosa dziewczyna w krótkim kabacie służącej, uzbrojona w kij od szczotki, ale widząc kogo to właśnie obrzuciła tym co było pod ręką, odrzuciła niebezpieczną broń od siebie i uwiesiła się na wstającym z ziemi wybawcy:
-Kochany mój! Przepraszam! Przepraszam! Nie wiedziałam...Myślałam że to ten chamski strażnik!
-Ciii, Jenny – Basso położył jej palec na ustach, po czym otarł lekko krwawiący od uderzenia grzebieniem nos, przyglądając się krytycznie karminowej plamce na kciuku – Chodź z nami, musimy stąd jak najszybciej znikać.
-My? – Jenivere rozejrzała się wreszcie, dostrzegając moją sylwetkę
-Och!- pisnęła, oplatając szyję Basso rękami.
-Spokonie skarbie, to mój znajomy bez którego nie dałbym sobie sam rady...To znaczy, wróć, dałbym, ale zajęłoby to trochę więcej czasu. Chodźmy
Jenivere spojrzała na mnie jeszcze raz, marszcząc swój zgrabny nosek, po czym kiwnęła głową i ruszyliśmy pędem w stronę wyjścia – Oni trzymając się za ręce, a ja za nimi, jak wyjęta ze złych snów przyzwoitka. Uśmiechałem się do siebie – Porywcza pannica mogła bez problemu załatwić tym kijem od szczotki cały pluton napastujących ją strażników, ale w rękach ukochanego mężczyzny znów była płocha, niewinna i oczekująca wsparcia.
Gdy w końcu znaleźliśmy się na błoniach, Basso odwrócił się do niej i ujął jej twarz w dłonie:
-Będziemy musieli przejść przez mur, Garrett zaczepił tam linkę. Poradzisz sobie?
-Tak, jeśli będziesz tuż za mną – odparła niepewnym głosikiem dziewczyna, a ja znów przypomniałem sobie wprawę z jaką rzucała przedmiotami i kij od szczotki.
-Oczywiście...Garrett, idź pierwszy proszę, pomożesz jej wejść na górę.
Westchnąłem lekko:
-Niech ci będzie, dzielny wybawco dziewic...Oczekuję hucznego wesela!
Kobiety są jak szanse - niewykorzystane, mszczą się okrutnie!
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
zadmiesz...zadąć można w róg (np. Quintusa), tu pasowałoby bardziej...zagrasz?Aen pisze:przyjdziesz tu z powrotem i zadmiesz w to – Powiedział, wciskając mi w dłoń małą piszczałkę
Skoro był przy pochodni, równie dobrze mógł ją zdmuchnąć. Lepiej dać opcję, że musiał zgasić pochodnię nie zbliżając się do niej.Aen pisze:Odkręciłem czubek kryształu z wodą i wylałem zawartość na płomień, zaciemniając korytarzyk
Ten kawałek jest mocny.Aen pisze:Oni trzymając się za ręce, a ja za nimi, jak wyjęta ze złych snów przyzwoitka
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Sprobuj zdmuchnac pochodnie =p. Czy Garrett moglby zginac od hiperwentylacji?Lord_N pisze:Skoro był przy pochodni, równie dobrze mógł ją zdmuchnąć. Lepiej dać opcję, że musiał zgasić pochodnię nie zbliżając się do niej.
Oh, my God. It's Mega Maid. She's gone from suck to blow.
There are people who reshape the world by force or argument,
but the cat just lies there, dozing; and the world quietly reshapes
itself to suit his comfort and convenience.
- Allen and Ivy Dodd
but the cat just lies there, dozing; and the world quietly reshapes
itself to suit his comfort and convenience.
- Allen and Ivy Dodd
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
ale mógłby ja gasić np. przykrywszy zwilżoną szmatkąAen pisze:Sprobuj zdmuchnac pochodnie =p. Czy Garrett moglby zginac od hiperwentylacji?
brakuje przecinka (albo jest źle sformułowane)Aen pisze:szlachcianka trzymała moją panią jak swoją służącą własność, uniemożliwiając
Re: thief1book - wydanie pierwsze :)
Lord - Jedno dmuchnięcie to nie jest jeszcze "zagranie".
Wilgotna szmatka? Zdmuchnięcie? Macie to w misji, panowie?
marek - "Służąca" w tym kontekście to przymiotnik - Własnośc która na dodatek służy
Wilgotna szmatka? Zdmuchnięcie? Macie to w misji, panowie?
marek - "Służąca" w tym kontekście to przymiotnik - Własnośc która na dodatek służy
Kobiety są jak szanse - niewykorzystane, mszczą się okrutnie!